Temat: Obowiązek pomagania rodzicom

Hej,

Czy sądzicie, że dorosłe dzieci mają bezwzględny obowiązek pomagania rodzicom? Np. jeśli rodzice prowadzą firmę, czy mają pola uprawne itd? (np. jak w tej historii piekielni )

Obowiązku nie mają, chociaż tak wypada. Ale na każdą sytuację należy patrzeć indywidualnie - w każdej rodzinie są inne relacje między rodzicem a dzieckiem i często niby te wyrodne dzieci mają mocne podstawy żeby właśnie takimi być. 

Ja moim będę pomagała jeśli zajdzie taka potrzeba, bo całym swoim życiem sobie na to zasłużyli. Byli i są cudownymi rodzicami.

Ale gdybym miała wyrodnych rodziców...cóż pewnie żaden "obowiązek" by mnie do tego nie zmusił

Pasek wagi

Troche tak, ale bez przesady. Nie miec wlasnego zycia, bo zniwa, bo wykopki i inne rzeczy? Przeciez gospodarstwo to praca na caly etat i jesli ktos pracuje normalnie, ma swoja rodzine to  wiadomo, ze nie bedzie popierdzielal non stop cos robic. A jak rodzice tacy schorowani to trzeba gospodarke sprzedac. 

Oczywiscie mozna tez przepisac na tego syna/corke, ktory/a deklaruje, ze chce zajac sie ta gospodarka, wtedy i tak nalezy sie zachowek reszcie rodzenstwa, a cala praca spada na tego co wzial na siebie gospodarke. To jest uklad fair.

Jednak ja nie chcaialbym za zadne skarby - moj wujek dostal cala gospodarke i dom w zamian za opieke na rodzicami i gospodarka. On, jego zona, jego dzieci non stop tam jezdzili cos robic, kazde z mojego rodzenstwa ciotecznego mialo dosc.... To bylo robione w dawnych czasach(inne przepisy) rodzenstwu wujka nie nalezal sie zachowek, ale i tak wszyscy wszyscy byli zadowoleni, bo nikt nie chcial sie tym zajomowac...

Nie wyobrażam sobie, żeby teraz nagle moja mama powiedziała "weź dziecko, przyjedź do mnie do gabinetu, zrobisz pacjentom zabiegi". Jak się nie wyrabia czasowo to zatrudnia do tego pracownika, nie swoje dzieci. Oczywiście sytuacja inna, bo żeby się zająć pacjentem potrzebna jest wiedza i doświadczenie, a w polu pewnie każdy zdrowy człowiek może pracować - ale pole to jednak wciąż i nadal czyjaś praca zawodowa. Dzieci mogą takiej pracy nie chcieć wykonywać, mogą mieć własną i oczekiwanie, że będą zawsze pomagać to takie myślenie z innej epoki (jak z "Chłopów"). Każdemu jest ciężko, ale dzieci rodzicom pracy nie wybierały, tylko sami sobie ten ciężar na barki wzięli - to bardzo egoistyczne/lekkomyślne potem oczekiwać, że ktoś będzie się z tym ciężarem męczył za nich. 

Natomiast czymś zupełnie innym jest oczywiście pomoc rodzicom w takich codziennych sprawach, jeżeli są już np. przemęczeni, starzy, czy schorowani i sami sobie nie dają rady. To dla mnie naturalne, że wtedy się pomaga każdej bliskiej osobie, a zwłaszcza rodzicom. 

Ja bym sie w zadnym obowiazku nie czula. Dorosle dzieci maja swoje zycie i moga zarabiac czy spedzac czas wolny jak im sie podoba. A jak rodzic ma duzo pracy to niech wezmie pracownika - niezaleznie czy ma gospodarstwo, zaklad krawiecki, sprzedaje frytki czy papierosy etc.

Inna sprawa, ze ktos moze chciec pomoc rodzicom. Osobiscie lubie ludziom pomagac - ale tu chodzi o drobniejsze przyslugi a nie tyranie na kogos od rana do nocy...

Nie czułabym się w obowiązku pomagać rodzicom w sprawach zawodowych (bo tyranie na polu to ich zawód - taki sobie wybrali), to ich wybór i niech sobie radzą, jak sami nie dają rady to niech zatrudnią kogoś, nie poświęciłabym urlopu by w upale wybierać kartofle w polu. Cenie sobie swoje życie.

Co innego pomaganie, gdy są schorowani, lub co jakiś czas gdzieś podwieźć lub mają problemy finansowe i np. się trochę im do czynszu dołożyć czy do leków (o ile ktoś sobie może na to pozwolić, nie odbierając sobie jedzenia od ust), wtedy bym pomogła, ale dlatego, że mój rodzic zawsze był dla mnie dobry i kocham go, ale jeśli byłby złym rodzicem dla mnie, nie wspierał mnie itd, to by musiał sobie radzić sam. 

Pasek wagi

Przeczytałam tę historię i uważam, że w takim wypadku powinni pomagać rodzicom, zwłaszcza, że jest mowa o tym, że mimo wszystko rodzice im za to płacili. Czym innym jest wyręczanie rodziców w firmie, która dobrze prosperuje, a czym innym pomoc, kiedy te żniwa pomagają rodzicom związać koniec z końcem, a mimo to rodzice nie wymagają tego "za darmo".

Zastanawiam się, czy dziewczyny, które się wypowiedziały, że by nie pomogły w ogóle przeczytały ten konkretny przypadek, czy mówią ogólnikowo.

cancri napisał(a):

Przeczytałam tę historię i uważam, że w takim wypadku powinni pomagać rodzicom, zwłaszcza, że jest mowa o tym, że mimo wszystko rodzice im za to płacili. Czym innym jest wyręczanie rodziców w firmie, która dobrze prosperuje, a czym innym pomoc, kiedy te żniwa pomagają rodzicom związać koniec z końcem, a mimo to rodzice nie wymagają tego "za darmo".Zastanawiam się, czy dziewczyny, które się wypowiedziały, że by nie pomogły w ogóle przeczytały ten konkretny przypadek, czy mówią ogólnikowo.

Przeczytalam. I? Dla mnie sa rzeczy wazniejsze niz pieniadze, jesli rodzice maja ochote placic rownie dobrze moga zaplacic komus innemu prawda? A w ogole jesli, jak napisala, wychodza na tym "na minus" to moga komus sprzedac prawda? Albo jasno okreslic, ze zapisuja ziemie temu co chce ja prowadzic i tyle. A po drugie dla mnie ta historia to historia napisana z zalem dupy, bo ktos ma odwage jechac na urlop w swoim czasie wolnym ;)

Edit. I ja nie mowie, ze bym nie pomogla, ale nie kosztem siebie i swoich planow

Jeśli rodzice ledwo wiążą koniec z końcem, to wiadomo, że nie płacą dzieciom za pomoc tyle, ile by wymagało tego zatrudnienie normalnego pracownika.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.