- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
16 listopada 2015, 18:57
spotykam sie z nim od miesiaca (znamy sie rok), zachorowal i tydzien lezal chory, codziennie pisalam smsy z pytaniem jak sie czuje, ale nie pojechalam, w miedzyczasie mial tez imieniny, o ktorych zapomnialam, zaraz po nich odwiedzilam go (zawiozlam prezent imieninowy, kupilam jakies owoce i soki) i przeprosilam za to, ze nie odwiedzilam i ze zapomnialam o imieninach
posiedzielismy, posmialismy sie, on nie okazywal jakos szczegolnie zlosci, byl czasami raczej ironiczny i sakrastyczny, ale sie przytulal i dawal buzi16 listopada 2015, 22:52
jakbym mu powiedziala, by mnie odwziozl - zrobilby to, akurat to wiem, ale niestety, zachowalam sie jak gimbaza...ja go nie kocham, nie przesadzajmy, ja sie w nim zakochuje, jestesmy razem miesiac, ale moze moglabym, jak napisalam wyzej, zapytac po prostu: dlaczego sie nie odzywasz?Ja nie rozumiem, jak mozna przez tydzien nie odwiedzic chorego chlopaka, ktorego sie kocha. Nie rozumiem tez, jak mozna zapomniec o imieninach na poczatku zwiazku. Wtedy czlowiek szuka byle okazji do swietowania i obdarowywania tej drugiej osoby. Fakt, powinien odprowadzic Cie do domu, a przynajmniej wsadzic do metra, ale zamiast bawic sie w slowne przepychanki powinnas jasno mu to zakomunikowac. I wtedy, jakby odmowil, wiedzialabys przynajmniej z kim masz do czynienia i nie warto sie w ten zwiazek pakowac. Zadzwon do niego, umow sie na spotkanie, pogadaj na spokojnie. Powiedz co Cie zabolalo. Ustalcie WSPOLNIE jekies zasady, ktorych sie bedziecie trzymac na przyszlosc.
fakt, 'kocha' to zbyt mocne slowo w tym kontekscie, ale mi sie wlasnie ten stan zakochania towarzyszacy pocztakowej fazie zwiazku kojarzy wlasnie z taka przeogromna potrzeba spedzania ze soba kazdej wolnej chwili.
ja bym zmiast 'dlaczego sie nie odzywasz?' napisala 'nie sadzisz, ze powinnismy pogadac?' nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej, ale ja po prostu lubie klarowne sytuacje.
16 listopada 2015, 22:55
fakt, 'kocha' to zbyt mocne slowo w tym kontekscie, ale mi sie wlasnie ten stan zakochania towarzyszacy pocztakowej fazie zwiazku kojarzy wlasnie z taka przeogromna potrzeba spedzania ze soba kazdej wolnej chwili.ja bym zmiast 'dlaczego sie nie odzywasz?' napisala 'nie sadzisz, ze powinnismy pogadac?' nie wiem, czy to lepiej, czy gorzej, ale ja po prostu lubie klarowne sytuacje.jakbym mu powiedziala, by mnie odwziozl - zrobilby to, akurat to wiem, ale niestety, zachowalam sie jak gimbaza...ja go nie kocham, nie przesadzajmy, ja sie w nim zakochuje, jestesmy razem miesiac, ale moze moglabym, jak napisalam wyzej, zapytac po prostu: dlaczego sie nie odzywasz?Ja nie rozumiem, jak mozna przez tydzien nie odwiedzic chorego chlopaka, ktorego sie kocha. Nie rozumiem tez, jak mozna zapomniec o imieninach na poczatku zwiazku. Wtedy czlowiek szuka byle okazji do swietowania i obdarowywania tej drugiej osoby. Fakt, powinien odprowadzic Cie do domu, a przynajmniej wsadzic do metra, ale zamiast bawic sie w slowne przepychanki powinnas jasno mu to zakomunikowac. I wtedy, jakby odmowil, wiedzialabys przynajmniej z kim masz do czynienia i nie warto sie w ten zwiazek pakowac. Zadzwon do niego, umow sie na spotkanie, pogadaj na spokojnie. Powiedz co Cie zabolalo. Ustalcie WSPOLNIE jekies zasady, ktorych sie bedziecie trzymac na przyszlosc.
boje sie troche, ze to, co napisalas, brzmi bardzo mocno i oschle, a chyba nie chcialabym tego uzyskac, skoro juz mysle nad odezwaniem sie:(
i mam te potrzebe, chcialabym go zobaczyc, moc sie do niego przytulic, z nim porozmawiac
16 listopada 2015, 23:04
To moze w takim razie skoro on mowi o wspolnym zamieszkaniu, sylwestrze etc to doszedl do wniosku ze skoro zapomnialas o jego imieninach, nie odwiedzilas jak byl chory etc, to tobie nie zalezy?
Napisz do niego ' Hej. mozemy porozmawiac?' i juz. Umowcie sie pogadajcie. No wiesz... Jak DOROSLI ludzie??
16 listopada 2015, 23:10
To moze w takim razie skoro on mowi o wspolnym zamieszkaniu, sylwestrze etc to doszedl do wniosku ze skoro zapomnialas o jego imieninach, nie odwiedzilas jak byl chory etc, to tobie nie zalezy?Napisz do niego ' Hej. mozemy porozmawiac?' i juz. Umowcie sie pogadajcie. No wiesz... Jak DOROSLI ludzie??
siostra mi mowi, ze to bedzie tak, ze ja mu pokaze, ze mi zalezy, nie wiedzac, czy jemu tak naprawde zalezy
bo czy gdyby mu zalezalo, nie odezwalby sie do dzis?
16 listopada 2015, 23:19
mi z kolei 'czemu sie nie odzywasz?' brzmi troche jak wyzut. moze po prostu zaproponuj spotkanie?
nie sadze, ze jestes zla, w zadnym wypadku. dalas sie po prostu poniesc emocjom. obydwoje nabroiliscie i mysle, ze nie ma innego rozwiazania jak rozmowa. ja tylko staje w opozycji do biernego czekania na jego ruch. bo jesli faktycznie wszystko z Twojej strony byloby w porzadku to moglabys czekac. a tak mysle, ze waro abyscie wzajemnie sie wysluchali.
ja kiedys, po nieprzyjemniej wymianie zdan, przejechalam pol Polski, zeby moc sobie wszystko z moim owczesnym chlopakiem (a obecnym mazem) wyjasnic sobie w cztery oczy. i nie wydaje mi sie, ze chec wysluchania drugiej osoby, porozmawiania z nia i proba zrozumienia, miala cokolwiek z szacunkiem do samego siebie. nie szanowalabym sie, gdybym pozwalala partnerowi na zachowania, ktore mnie rania. ale jesli partner zachowa sie w sposob, ktory mnie zabolal, mysle, ze moge z nim na ten temat porozmawiac i wlasnie w oparciu o te rozmowe wyciagnac wnioski, co do przyszlosci zwiazku. a moze wlasnie dzieki tej rozmowie partner zrozumie, co robi nie tak i bedzie mial szanse swoje zachowanie naprostowac.
16 listopada 2015, 23:23
mi z kolei 'czemu sie nie odzywasz?' brzmi troche jak wyzut. moze po prostu zaproponuj spotkanie?nie sadze, ze jestes zla, w zadnym wypadku. dalas sie po prostu poniesc emocjom. obydwoje nabroiliscie i mysle, ze nie ma innego rozwiazania jak rozmowa. ja tylko staje w opozycji do biernego czekania na jego ruch. bo jesli faktycznie wszystko z Twojej strony byloby w porzadku to moglabys czekac. a tak mysle, ze waro abyscie wzajemnie sie wysluchali.ja kiedys, po nieprzyjemniej wymianie zdan, przejechalam pol Polski, zeby moc sobie wszystko z moim owczesnym chlopakiem (a obecnym mazem) wyjasnic sobie w cztery oczy. i nie wydaje mi sie, ze chec wysluchania drugiej osoby, porozmawiania z nia i proba zrozumienia, miala cokolwiek z szacunkiem do samego siebie. nie szanowalabym sie, gdybym pozwalala partnerowi na zachowania, ktore mnie rania. ale jesli partner zachowa sie w sposob, ktory mnie zabolal, mysle, ze moge z nim na ten temat porozmawiac i wlasnie w oparciu o te rozmowe wyciagnac wnioski, co do przyszlosci zwiazku. a moze wlasnie dzieki tej rozmowie partner zrozumie, co robi nie tak i bedzie mial szanse swoje zachowanie naprostowac.
napisalas bardzo madrze, mozliwe, ze masz racje
ja sie po prostu obawiam - skoro on teraz nie pokazuje, ze mu bardzo zalezy, co bedzie za rok np jesli sie tak poklocimy? zawsze ja bede wyciagac pierwsza reke do zgody? czy to nie jest tak, ze skoro wie, ze jestem obrazona, wie za co, powinien przeprosic albo przynajmniej chciec porozmawiac? skoro podobno i kwestie fajek i pozostale sobie wyjasnilismy (bo podobno wyjasnilismy w barze)?
16 listopada 2015, 23:48
Kurcze, gdyby to o mnie chodziło, to od początku nie weszłabym w ten związek. Ja nie znosze jak ktoś pali, no po prostu nie moge tego zaakceptować. Wiem, tez, ze osoba, ktora zwyczajnie lubi palić i nie chce sama z siebie przestać, nie przestanie choćbym ja stanęła na głowie. Dlatego tu nie rozumiem Ciebie, bo z fajkami to troche jak z alkoholizmem - wobec nałogu osoby postronne zwykle sa bez szans niestety.
Dosc brzydko tez, ze nie odwiedzałas go gdy był chory, ja na jego miejscu poczułbym sie urażona, szczególnie, ze na początku związku ma sie ochotę widywać non stop.
Jednak, najgorsze co mi sie nie spodobało, to to, ze pozwolił Ci samej wracać w nocy. Ja na będąc studiach (bo teraz nie imprezuje niestety nocami:D) nigdy nie wracałam sama po nocy, zawsze odprowadzała mnie większa grupa znajomych lub kumple i nigdy o to nie prosiłam, a i mi i im wydawało sie to zupełnie normalne. Teraz nawet nie wyobrażam sobie, ze mój narzeczony zostawia mnie w takiej sytuacji. To dość nie dżentelmeńskie zachowanie:/
16 listopada 2015, 23:54
Kurcze, gdyby to o mnie chodziło, to od początku nie weszłabym w ten związek. Ja nie znosze jak ktoś pali, no po prostu nie moge tego zaakceptować. Wiem, tez, ze osoba, ktora zwyczajnie lubi palić i nie chce sama z siebie przestać, nie przestanie choćbym ja stanęła na głowie. Dlatego tu nie rozumiem Ciebie, bo z fajkami to troche jak z alkoholizmem - wobec nałogu osoby postronne zwykle sa bez szans niestety.Dosc brzydko tez, ze nie odwiedzałas go gdy był chory, ja na jego miejscu poczułbym sie urażona, szczególnie, ze na początku związku ma sie ochotę widywać non stop. Jednak, najgorsze co mi sie nie spodobało, to to, ze pozwolił Ci samej wracać w nocy. Ja na będąc studiach (bo teraz nie imprezuje niestety nocami:D) nigdy nie wracałam sama po nocy, zawsze odprowadzała mnie większa grupa znajomych lub kumple i nigdy o to nie prosiłam, a i mi i im wydawało sie to zupełnie normalne. Teraz nawet nie wyobrażam sobie, ze mój narzeczony zostawia mnie w takiej sytuacji. To dość nie dżentelmeńskie zachowanie:/
otoz to, mnie tez sie to wydaje okrutne i kompletnie niedzentelmenskie, i podle wrecz
tym bardziej, ze nie sprawdzil, czy bezpiecznie dojechalam
i dlatego tylko zastanawiam sie, czy powinnam sie odezwac, skoro on mnie sobie olewa
16 listopada 2015, 23:55
ja chlopaka nie znam, ale zakladam, ze jakby byl z niego bubek, to bys sie wogole nie chciala z nim spotykac. a skoro jednak spotykac sie zaczelas i pomimo zaistnialej sytuacji, chcialabys, zeby wszystko sie jakos naprostowalo to wynika z tego, ze chlopak musi miec w sobie jakies potencjal, a przynajmniej sprawiac takie pozory.
i w zadnym wypadku nie uwazam, ze tylko jedna strona powinna zawsze wyciagac reke na zgode. byloby to wrecz niezdrowe. szczesliwy zwiazek wymaga obopolnego zaangazowania.
ja pisze tylko o tym jednym razie. i pisze ze swojej perspektywy.
oczywiscie, ze powinien chciec porozmawiac. pytanie tylko, co on tak naprawde mysli o tej sytuacji. czy nie skupil sie tak bardzo na poczuciu wlasnej krzywdy, ze kompletnie nie zauwaza wlasnej winy.
nie okazuje dosc zainteresowania, ale Ty tez go nie okazujesz. co by sie zlego stalo, jakby sie dowiedzial, ze Ci na nim zalezy (jesli faktycznie zalezy)? sa dwa wyjscia albo sam by sie przestal kryc ze swoim zainteresowaniem i zylibyscie dlugo i szczesliwie albo dalej by sie odnosil do Ciebie w ten sposob, a wtedy bys juz czarno na bialym miala, ze nie warto brnac dalej w ten zwiazek, ale sytuacja bylaby czysta.
czy jesli zadne z Was sie do siebie nie odezwie, nie bedziesz zalowac, ze jednak nie probowalas wyjasnic tej sytuacji? bo mi sie wydaje, ze nawet decyzja o rozstaniu wymaga zakomunikowania w cztery oczy, a nie urwania kontaktu.