- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
5 października 2015, 11:24
Witajcie.
Nie chce przedłużać jakoś wstępu więc od razu poproszę o spojrzenie na moją sytuację z boku , bo sama chyba nie umiem sobie z nią poradzić . Jestem z facetem 3 lata , od 2 lat mieszkamy razem . Facet jest cudowny , zrobi dla mnie wiele , dba o mnie , martwi się , pomocny w każdej sytuacji no ale... jest jedno ale , które odbiera mi radość życia, ciągle jestem smutna. Mianowicie jego zobowiązania wobec matki i rodzeństwa. Jego ojciec zginął w wypadku 8 lat temu , zostawiając matkę samą z dwójką małych dzieciaków , wtedy mieli 6 lat i mój facet jako 16 letni młodzieniec stał się jakby gospodarzem. Mają gospodarstwo więc wszystkie obowiązki przeszły na mojego faceta, bo siostra o rok starsza od niego zawsze chciała wyprowadzić się do miasta i żadnych nadziei z wsią nie wiązała. Ja również nie wyobrażam sobie tam mieszkac dlatego też 80 km od jego miejsca zamieszkania wynajmujemy mieszkanie. Jego postawa i zachowanie przez te kilka lat zasługują na ogromną pochwałę. Sytuacja trwa do dziś , on teraz ma 30 lat i nadal musi o wszystko tam zadbac , oczywiście żadnej pomocy ze strony matki czy rodzeństwa nie ma , a pięniądze z tego gospodarstwa idą dla nich. Mój facet by wszystko ogarnąć tzn. nasz "dom" i tamten musi cały czas pracować. Pracuje jako kierowca więc jeździ w trasy , cały tydzień jestem sama , wracam z pracy i zastaje puste mieszkanie , zasypiam sama i sama się budzę , sama jem i sama odpoczywam. Weekendy ma wolne , nie jeździ ale wtedy jedzie do domu , bo przecież tam też musi pracować. Ciągle go tak na prawdę dla mnie nie ma, no chyba że wliczać te 4 godziny w sobotę rano kiedy proszę go by pojechał ze mną po zakupy na cały tydzień. Każdy mówi mi , że nie mógłby tak żyć , że co to za związek on tam ja tu , kiedy pytam co zrobili by na moim miejscu to nie utrzymuje odpowiedzi. Rozmawiałam o tym nie raz z moim facetem, ale każda nasza rozmowa kończy się awanturą , mnie przechodzi złość na drugi dzień a problem nadal istnieje. Mój facet powiedział wprost, że sytuacja się nie zmieni bo on ziemi nie sprzeda , a pracować tam musi bo nie zostawi matki bez pomocy. Rocznie jest to kwota 40 tys plus renta po ojcu na dwoje dzieci, dzięki temu nie ma problemu by kupić któremuś z nastolatków nowy laptop , nowy telefon , gry czy inne zbędne rzeczy , a ja zastanawiam się czy kupić żelazko za 100 zl , które jest mi niezbędne. O odkładaniu jakichkolwiek pieniędzy czy to na mieszkanie czy na wesele mogę zapomnieć bo nie ma z czego odłożyć. Jesteśmy tak na prawdę razem, a jednak osobno. Nie umiem znaleźć rozwiązania tej sytuacji , żadne kompromisy tez nie wchodzą w grę. Czy jedynym rozwiązaniem jest rozstanie się i nie marnowanie swojego i jego czasu?
5 października 2015, 20:15
dziewczyno niektórzy zyją bez siebie. jedno za granicą drugie w kraju, kochaja się jakoś idzie. gdybyś go kochała naprawdę to jeszcze chciałabys mu pomóc, byłabyś w stanie nawet sie tam przenieść. A skoro to takie straszne że umie dbać o rodzinę to odejdź, już nie wiem co lepsze mieć kochajacego faceta ktory dba o ciebie ale go nie ma czy drania który jest a ma cię gdzieś... zastanów się czego chcesz naprawdę.
5 października 2015, 20:17
Obowiązek to może by miał jak jego rodzeństwo by było sierotami i jakby sąd zasądził, a teraz to ma guzik z pętelką. Żaden sad nie uzna takich alimentów jak dzieci mają pełnosprawną matkę z gospodarstwem i zapewne rentę po ojcu, więc na potrzeby obecnego tematu są to zwykłe brednie. Jakby było tak pięknie jak mówisz, to by nie było tylu ludzi olewających alimenty, o znawczyni.
5 października 2015, 20:51
Obowiązek to może by miał jak jego rodzeństwo by było sierotami i jakby sąd zasądził, a teraz to ma guzik z pętelką. Żaden sad nie uzna takich alimentów jak dzieci mają pełnosprawną matkę z gospodarstwem i zapewne rentę po ojcu, więc na potrzeby obecnego tematu są to zwykłe brednie. Jakby było tak pięknie jak mówisz, to by nie było tylu ludzi olewających alimenty, o znawczyni.
Masz rację ludzie olewają swoje zobowiązania, a inni nie potrafią swoich praw dochodzić. Zgodnie z KR rodzeństwo ma nie tylko dbać o finanse młodszych ale i ich wychowywać, a tutaj żadnym pracownikiem się nie wyręczysz - trzeba osobiście to zrobić.
Weź jeszcze pod uwagę sytuację własnościową. Facet gospodarstwo chce, a może jedyną właścicielką jest matka i gość stara się zasłużyć na schedę, a potem mieć majątek i zarazem źródło utrzymania.
5 października 2015, 20:59
Tak, jasne ale to już są gdybania, bo nie ma o tym mowy. Nawet jeżeli chce dostać później cześć gospodarstwa to nie znaczy, że cały wolny czas ma poświęcać na zaharowywanie się tam jako jedyny, kosztem swojego życia osobistego, tylko że to już nie jest tematem dyskusji. Wyjść jest kilka, ale ważne jest też to jak do tego podchodzi facet i jak bardzo może być elastyczny. Tak naprawdę ciężko dać jakąś radę konkretną.
5 października 2015, 21:00
Masz rację ludzie olewają swoje zobowiązania, a inni nie potrafią swoich praw dochodzić. Zgodnie z KR rodzeństwo ma nie tylko dbać o finanse młodszych ale i ich wychowywać, a tutaj żadnym pracownikiem się nie wyręczysz - trzeba osobiście to zrobić. Weź jeszcze pod uwagę sytuację własnościową. Facet gospodarstwo chce, a może jedyną właścicielką jest matka i gość stara się zasłużyć na schedę, a potem mieć majątek i zarazem źródło utrzymania.Obowiązek to może by miał jak jego rodzeństwo by było sierotami i jakby sąd zasądził, a teraz to ma guzik z pętelką. Żaden sad nie uzna takich alimentów jak dzieci mają pełnosprawną matkę z gospodarstwem i zapewne rentę po ojcu, więc na potrzeby obecnego tematu są to zwykłe brednie. Jakby było tak pięknie jak mówisz, to by nie było tylu ludzi olewających alimenty, o znawczyni.
Obowiązku wychowywania ani finansowania dzieci nie mają nawet rodzice, co widać po licznych dzieciach z nieuregulowaną sytuacją prawną w domach dziecka. Wychowanie rodzeństwa to od strony prawnej co najwyżej przywilej, o który trzeba się postarać, nie obowiązek.
5 października 2015, 21:42
Obowiązku wychowywania ani finansowania dzieci nie mają nawet rodzice, co widać po licznych dzieciach z nieuregulowaną sytuacją prawną w domach dziecka. Wychowanie rodzeństwa to od strony prawnej co najwyżej przywilej, o który trzeba się postarać, nie obowiązek..A kto ma obowiązek wychowywania i finansowania dzieci jeśli nie rodzice???
Dzieci są w domach dziecka, gdyż rodzice nie spełniają swoich obowiązków wobec nich z różnych powodów, np. chorób. Często alkoholowej i wówczas prawa rodzicielskie się odbiera.
A o tym przywileju wychowywania rodzeństwa to skąd zaczerpnęłaś swoją wiedzę? Wskaż jakiś przepis może, bo wygląda mi to na jakieś koncepcje życzeniowe.
5 października 2015, 21:42
Ja się zastanawiam jak to może wyglądać dalej. Teraz się można przemęczyć, miesiąc, rok, ale co później? Załóżmy, że dwójka nastolatków dorośnie, wyjedzie na studia/pójdzie do pracy - generalnie nie będzie pracowała w tym gospodarstwie, więc sytuacja nie ulegnie zmianie z punktu widzenia Twojego faceta. Będzie tak pracował co weekend w gospodarstwie zawsze? Przecież jeżeli nie chce sprzedać, wydzierżawić itd. ziemi to musi się liczyć z koniecznością pracy. Jego mama młodsza nie będzie, jakiegoś zastrzyku sił też nie dostanie, więc potencjalnie to jest uwiązanie się na kolejne kilkadziesiąt lat. A jakbyście się pobrali i mieli dzieci? - będziesz z nimi zostawała w każdy weekend sama, a one będą tatę oglądać tylko późnym wieczorem (jeżeli do tego czasu nie zasną?). Jak dla mnie w obecnym kształcie sytuacja byłaby nie do przełknięcia - jeżeli nie ma żadnej ramy czasowej i odpowiedzi na pytanie ile tak to jeszcze będzie wyglądało.
A co bym zrobiła? Albo sprzedała ziemię - zostawiła tylko fragment z domem i utrzymywała się z tych pieniędzy (jeszcze kwestia czy to realne, czy ziemia jest mało warta). Albo orientowała się czy są inne opcje, np. dzierżawa. Albo zatrudniła kogoś do pracy w tym gospodarstwie - to wiązałoby się pewnie z mocnym cięciem wydatków, ale coś za coś. Moim zdaniem to strasznie naiwne kurczowo trzymać się tej ziemi, licząc na to, że kiedyś uda się ją np. drożej sprzedać. Po pierwsze ceny gruntów mogą spadać, pewności 100% nie daje chyba żadna inwestycja, po drugie jest jeszcze do podziału ewentualnych pieniędzy trójka rodzeństwa, która pewnie wyciągnie rękę - mimo, że teraz nie pracuje.
6 października 2015, 00:10
masakra nie moglabym tak zyc dopuki nie masz dzieci musisz wybrac ,bo tak czy siak szkooda go ale on juz ma 30 lat i musi dbac o zwiazek i o zycie a moze byc tak ze to wlasnie ty sie poswiecasz dla niego a jak zerwiesz to nic sie nie zmieni ,Na pewno go kochasz ale pomysl o sobie bo jedno masz zycie
6 października 2015, 00:15
ja bym na Twoim miejscu dała sobie czas na przemyslenie ale nie w kłótni a w spokoju sie rozstala,mialam bylego chlopaka z którym sie rozstalam bylo mi ciezko ale musialam i nie zaluje