- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 sierpnia 2015, 14:48
Pewnie wiele z Was kojarzy moje jęki na forum. Wiele Was sugerowało, żebym zakończyła ten związek.
W skrócie: mój(były już ) facet dużo pracuje (do 23/00:00), średnio mu idzie okazywanie uczuć i trochę mną manipuluje, wykorzystując moje słabości.
Ja potrzebuję czułości, uwagi. Starałam się być jak nalepsza dla niego. Ale wszystko psułam, bo próbując zagłuszyć swoje potrzeby w końcu wybuchałam urządzając piekło. Plus agresja z mojej strony.
I znowu to zrobiłam. Wściekłam się o bezsensowną rzecz. Nie wytrzymałam. Zostawił mnie.
Nie wiem jak przeżyć. Wiem, że sama miałam dużo powodów, by to zakończyć, ale ciągle w nas wierzyłam. Teraz już koniec. I to z mojej winy. I chyba z tym najbardziej nie mogę się pogodzić. Nie wiem jak teraz żyć. Jego wyprowadzkę, wszystko... help:(
EDIT: DZIĘKI za rady jak zawsze. Okazuje się, że wrócił w nocy do mieszkania i powiedział, że się nie wyprowadzi. Powiedziałam, że już zapłaciłam za następny miesiąc, to powiedział, że mi odda połowę i się nie wyprowadza. Poprosiłam,żeby się jeszcze zastanowił nad tą decyzją. Wiem, żałosna jestem. Powiedziałam że powinnam czołgać się po tym co zrobiłam. I że mnie już nie kocha i nienawidzi. Wiem, że postąpiłam strasznie (agresja, szarpanie). I z tym żyć nie mogę:(
Poprosiłam, że jeśli naprawdę nie chce ze mną być to niech się wyprowadzi, bo dobije mnie wspólne mieszkanie. Odpowiedź: mam teraz w dupie co czujesz. Rozumiem, że na to zasłużyłam, nie obwiniam go o to. Po prostu widzę, że już nie ma nadziei.
Mieszkanie jest wynajmowane. Ale on normalnie pochodzi z miasta, w którym mieszkamy. a ja nie, nie mogę sobie wrócić do rodziców czy coś, bo mam tu pracę od 4 lat.
Edytowany przez KaszkaManna 1 września 2015, 11:37
31 sierpnia 2015, 14:52
nie z Twojej winy! o związek trzeba dbać, on tego nie robił. Nie miej wyrzutów sumienia.
31 sierpnia 2015, 14:53
Tylko to ja za nic praktycznie (zniknął z imprezy z kumplem na 2 h, nie wiedziałam gdzie jest, poczułam się kolejny raz olana) urządziłam piekło. Nie wiem czemu znowu nad sobą nie zapanowałam. Znowu. Mam ochotę zgłosić się do jakiegoś psychiatryka. A poczucie winy mnie dobije.
31 sierpnia 2015, 14:53
Dałaś sobie wmówić, że to z twojej winy, bo wybuchłaś. Przecież sama wiesz, że wybuchłaś, bo na nic się zdało tłumienie w sobie swoich oczekiwań i pragnień, udawałaś kogoś, kim nie byłaś w imię czego, żeby to trochę jeszcze pociągnąć? Przestań rozpaczać, skup się na sobie. Kiedyś znajdziesz takiego, dla którego Ty będziesz na pierwszym miejscu, a nie praca.
31 sierpnia 2015, 14:55
Nie ma prostej recepty jak złagodzić ból po skończonym związku. Musi poboleć, musisz swoje 'odpłakać', i dobrze by bylo, abyś wykorzystała to co się stało do głębszych przemyśleń i pracy nad swoich charakterem.. (ale ja nie kojarzę Twojej historii, wiec może to nie wina Twojego charakteru tylko jego) ;)
Edytowany przez katy-waity 31 sierpnia 2015, 14:56
31 sierpnia 2015, 15:03
Pomyśl, że gdzieś czeka ktoś przy kim nie będziesz miała takich wątpliwosci i odczujesz ulgę.O miłość nie trzeba sie prosić, ona po prostu jest i sie ją czuję a Twój facet chyba nie wiedzial co to słowo oznacza bo ciągle Cie ranił.
31 sierpnia 2015, 15:07
A ja mam ochotę prosić go, żeby się jeszcze zastanowił. Masakra. Jestem za słaba na to. Przecież jak on będzie zabierał swoje rzeczy to chyba położę się w przejściu:(
31 sierpnia 2015, 15:08
Ja kojarzę Twoje posty i co za tym idzie mniej więcej Twoją sytuację.
Przede wszystkim, pozbądź się tego poczucia winy. Rzeczywiście, jesteś taka zła i zołzowata, bo chciałaś tworzyć normalny związek. W moim odczuciu tylko ty to utrzymywałaś. Nie jestem zwolenniczką związków w których ta druga osoba jest całym światem, jedynym celem. Nie uważam za zdrowe spędzanie ze sobą każdej wolnej chwili, migdalenia się 24 na dobę i wymagania stałej uwagi. Jednak przesadzić można w obie strony - z tego co kojarzę, jego praktycznie nie było, nie był też specjalnie wylewny. Rozumiem, że praca, że zmęczenie. Ale skoro tak jest teraz, to jak będzie wyglądać wasz związek po 20 latach razem? Nie rób sobie wyrzutów z powodu tego wybuchu. To już nawet nieistotne, czy był słuszny, czy nie - doszło do niego ze względu na narastającą frustrację, której nie ma się co dziwić.
Doskonale sobie zdaję sprawę z tego, że mało prawdopodobne abyś teraz to zrozumiała, ale naprawdę dobrze się złożyło. Wierzę, że mnóstwo rzeczy w nim lubisz, że mógł się wydawać idealny i że darzysz go sporym uczuciem (tak przynajmniej wnioskuję z postów). Macie jednak zupełnie inną wizję związku i życia, więc jestem niemal pewna, że nigdy nie byłabyś z nim szczęśliwa tak naprawdę. Nie licz na to, że by się zmienił, przypuszczam że mogło by być wręcz coraz gorzej.
Trzymaj się, wiem, że teraz jest Ci źle, ale świat się nie zawalił :)
31 sierpnia 2015, 15:18
To nie była awantura o nic. Szczególnie, że spędzacie mało czasu ze sobą. Miałaś powód i wcale Ci się nie dziwie.