- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
1 sierpnia 2015, 23:48
Pytanie do szczęśliwych mężatek i par z długim stażem. Czy miałyście momenty że chciałyście zerwać czy zawsze byłyście pewne że to ten i nawet jak przechodziliście kryzys to nie myślałyście o odejściu? Czy raczej normą jest, że czasem ma się dosyć i myśli się o zerwaniu?
2 sierpnia 2015, 06:37
Jak zaczynałam o tym myśleć to w niedługim czasie skończyłam dany związek, z obecnym mężem (to moje pierwsze i mam nadzieję że jedyne małżeństwo )nie miałam tak ani razu i nie jest nam nudno bo jesteśmy świrami i nawet się nie kłócimy tylko czasem mamy różnicę zdań. Dobraliśmy się idealnie.....dlatego tyle czasu nam zajęło odnalezienie siebie.
2 sierpnia 2015, 07:56
Zeby odejść? Nie przypominam sobie, czasem jak się klocimy (a u nas wygląda to tak, że ja się kloce a Mój próbuje mnie uspokoić) mam ochotę się spakować i jechać do mamy. Zawsze przechodzi mi przez myśl, że taka krótka przerwa i terapia szokowa się przyda, ale jak się uspokojam to stwierdzam, że to durny pomysł. Ale nie, nigdy mi przez głowę nie przeszło, żeby się rozstać.
2 sierpnia 2015, 08:43
Bywało, ale kocham go tak mocno, że myśl o zyciu bez niego boli bardziej niż jakieś głupie kłótnie czy problemy.
2 sierpnia 2015, 08:45
Chciałam. Byłam pewna, że nasza trzecia rocznica ślubu będzie ostatnią. Obecnie zmierzamy ku szóstej.
2 sierpnia 2015, 09:19
Tak, w pierwszym roku naszej znajomości. Teraz jesteśmy po ślubie, mamy dwójkę dzieci ;)
2 sierpnia 2015, 11:19
niestety bardzo często o tym myślę.... ale nie mem na tyle siły, by to po prostu zrobić i nie cofnąć tej decyzji.
2 sierpnia 2015, 14:27
Od tygodnia mam z mężem ciche dni ( nie zamienilismy ze sobą od tego czasu ani słowa) i myślę o tym. Jak się pogodzimy, to przestanę ;)
2 sierpnia 2015, 14:46
Chciałam i odeszłam... Myślałam o tym pół roku ale u mnie właściwie nie było awantur - między nami panowało milczenie i rozwiązywanie problemów pojedynczo, nie było takiej typowej więzi choć wiem, że kocha do dziś na swój pokręcony, cichy sposób. Pozwolił odejść choć wiedział, że coś się niedobrego dzieje... I to chyba zawsze będzie swoistą traumą dla mnie, bo kochać kogoś i pozwolić mu odejść kiedy ten ktoś wysyła jasne sygnały prosi i błaga, kombinuje żeby dobrze było to jest szczyt wszystkiego. A teraz kiedy on chce i mówi, że sie zmienił ja już chyba nie chcę...