Temat: Budżet związkowy - jak robicie

Wszędzie trąbią - zrób budżet domowy! Będziesz wiedział na co cię stać :P No i tak zabieraliśmy się do tego budżetu jak pies za jeża od stycznia. Oczywiście - poszło w zapomnienie. Jednak ostatnio patrząc na uciekające z oszczędności pieniądze - przysiedliśmy. Włos się nam jeżył na głowie, że mieszkanie zżera 1800 zł, kredyty 1500 zł, trochę uciech weekendowych, jakieś szmatki, oczywiście jedzenie, i już wchodzimy na minus. A kiedy w czerwcu pękła szyba w samochodzie i serwis zażyczył sobie 1000 zł, do tego przegląd i OC - bach! Kupka maleje.... 

Jakie macie sposoby na prowadzenie budżetu w rodzinie? Zeszyt? Excel? Zbieranie rachunków? Wydatki maksymalne?

Pytam, bo musimy poważnie zwrócić uwagę na kasę, a nie chcę, żeby powtórzyła się styczniowa sytuacja, gdzie się udaje, że się nie wie gdzie są pieniądze :)

Podzielcie się sposobami :)

Edit: Dla mnie sposobem na oszczędzanie na jedzeniu jest... zrobienie tygodniowego jadłospisu. Od momentu, kiedy spisuję co kiedy jemy nie wyrzuciłam ani jednej rzeczy, a zaoszczędziliśmy jakieś 400 zł/mc.

http://jakoszczedzacpieniadze.pl/

http://pokonajswojedlugi.pl/

Dzięki Rybka :) po wczorajszym  szoku zaczęłam szperać w poszukiwaniu takich blogów :) Ale sposoby Vitalijek też mnie ciekawią :)

http://dziendobry.tvn.pl/wideo,2064,n/z-nim-pokona...

to jest ten blogier. Ja czytam jego blog od 3 lat. Nam tez sytuacja wyszla z pod kontroli...Bardzo pomogl mi ten blog. Powodzenia!

Rybka, właśnie zapisałam się na kurs "pokonać swoje długi" bardzo miło się słucha :)

Ja zbieram wszystkie paragony i wiem dokładnie ile i na co wydajemy. Prowadzę sobie zapiski na Google dysk (wygląda jak Excel) I tam wszystko spisuje. Poza tym jak idę na zakupy spożywcze to zawsze z listą, której się trzymam, więc nie kupuje niepotrzebnych rzeczy. Nie kupuję też na zapas, bo tym sposobem wyrzucalam jedzenie, którego nie zdążyłam zjeść, bo się popsuło.  No i najważniejsze, nie chodzę po sklepach dla przyjemności, bo wtedy zawsze cis może mnie skusić. Sklepy traktuje jako miejsce, gdzie idę w określonym celu, ,nie jako rozrywkę.

Pasek wagi

nam też pieniaze uciekają.. a przynajmniej mi. :) czasem nawet nie wiem gdzie co wydałam :)

Pasek wagi

Ja zbieram paragony i sobie wszystko rozpisuję. Po kilku miesiącach wiem już doskonale ile na co schodzi pieniędzy. Rachunki typu gaz i prąd mam co drugi miesiąc, ale mimo tego miesięczny budżet jest taki sam (po cichu liczę, że ta kwota będzie po prostu zaoszczędzona). 

Miesiąc dzielę sobie na tygodnie (łatwiej opanować paragony), rozpisuję na rachunki, żarcie, chemię, kosmetyki, słodycze i alkohol też oddzielnie, bo to najłatwiej ograniczyć, jak nas przerazi nasza wyskokowość :) Mam też kategorię "inne" (i jest to 300 zł. jak zostaje to chwała :), jak nie - i tak nie mam wrażenia, że przekroczyłam budżet) i tam już wchodzą leki, cichy, coś do domu i takie tam. Grubsze wydatki są już za budżetem, ale są to rzeczy i koszta wiadome od kilku tygodni/miesięcy, a nie weekendowa fanaberia.

Czyli planuję z wyrostem. Teoretycznie przy dobrych wiatrach powinno z miesięcznego budżetu zostawać jakieś 450 zł. Jak to będzie zdawało egzamin dowiem się za jakieś 2 miesiące.

Pasek wagi

Oktaniewa napisał(a):

nam też pieniaze uciekają.. a przynajmniej mi. :) czasem nawet nie wiem gdzie co wydałam :)

Ja już wiem... kolejny tusz do rzęs mimo, że mam 3 nowe, ale ten będzie lepszy, przedłużenie włosów, kilka par pończoszek w miesiącu za ponad 30 zł każde. Na jeden raz of course. i ciuchy, ciuchy ciuchy. Nie, nie dlatego, że znam się na modzie. Dlatego, że każde robią się za małe, a ja ciągle tyję. Ba! Multisport! 5 miesięcy po 100 zł, a na siłowni.... ani raz! 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.