Temat: czy tylko ja tak mam?:(

chodzi o to,ze oboje z moim facetem dlugo bylismy sami,mamy jakies tam swoje przyzwyczajenia. O ile on moje jakos toleruje,tak ja jakos szybko sie zloszcze,gdyz jego mnie draznia..moze to pierdoly,ale poprzestawianie mi rzeczy w kuchni, troche olewanie pewnych tematow jak gdy kosz zacxyna zyc wlasnym zyciem to trzeba wywalic a naczynia same sie nie umyja a najbardziej podniesiona deska czy niedajboshe nie do konca spuszczona woda..doprowadza mnie to fo szewskiej pasji..tez tak macie czy tylko ja jestem jakas dziwna..jak z tym walczyc? Dla niego to pierdoly..

Jest na to jedna rada: wychowywać,wychowywac,wychowywac. Niestety, ale pokolenie naszych/waszych mamuś nie wychowało synków( żeby nie było, zdarzają się wyjątki) na samodzielnych osobników, robiąc wszystko za nich. Oni mysla,ze  życie polega na tym, że kobieta zrobi.

Pasek wagi

Każdy ma swoje własne przyzwyczajenia, które nie zawsze zgadzają się z tymi partnera :) Mam podobny problem z przestawianiem tych rzeczy. On nie lubi jak jest bałagan w szafkach, więc sprząta i chwała mu za to, ale cholera jak przestawia za każdym razem w inne miejsce to nie ma, że boli dostaje opierdziel :) Niestety nie wypleniłam tego, więc wciąż się to powtarza, ale to nerw na 5 minut i przechodzi. To są tak mało istotne głupoty, że nie chce mi się nawet o to złościć. Po prostu każę to sprzątnąć/poprawić/zabrać i tyle.

ja wypowiem się z drugiej strony. Mimo, że jestem kobietą to w sumie w moim związku to ja jestem większym bałaganiarzem. Co prawda naczynia zmywam od razu, deskę opuszczam :P, i wodę zawsze spuszczam do końca, to jednak w pokoju moje rzeczy walają się wszędzie... I powiem Wam, że choć dla samej siebie próbuję z tym walczyć, to to jest niestety silniejsze ode mnie. Raz w tygodniu sprzątam generalnie, chowam rzeczy, ale w okolicach czwartku to prawie na każdym czymś, gdzie można coś położyć - to coś tam leży - a to ubrania, a to książki, papiery etc. Ale pomimo tego, że mój facet jest pedantem i u siebie w mieszkaniu nie ma nawet malutkiego kurzu, a jedyną rzeczą które stoją sobie "wolno" na meblach to wieża i komputer, reszta schowana - to jak teraz mieszka ze mną to nie robi mi o to awantur ;)

Pasek wagi

Dziewczyny, czy wam pasowałoby, gdyby facet zaczął was wychowywać? Im większe sukcesy w wychowaniu, tym szybciej facet przestanie być dla was atrakcyjny. Będziecie miały "synka", a nie mężczyznę. Jeżeli coś wam we wspólnym życiu przeszkadza, to oczywiście domagajcie się tego, rozmawiajcie, negocjujcie, ale z dorosłym człowiekiem, a nie małoletnim czy zwierzaczkiem, którego należy "ułożyć". Tak samo, jak załatwiałybyście te sprawy ze współlokatorką - nie sądzę, żeby przyszło wam do głowy zrzędzić lub "wychowywać". I żadne "jakbyś mnie kochał, to skarpetek byś nie rozrzucał", bo to niezbyt uzasadniony wniosek. A do autorki - nie ty jedna tak masz:-). Ja już mam 20 lat stażu. Coś przewalczył, coś odpuściłam - różnie. Najbardziej mi się sprawdza postawa: "ok, rozumiem, że tobie nie przeszkadzają naczynia w zlewie, ale przygotowanie. posiłku trwa 50% dłużej, kiedy brakuje miejsca, szkoda mi czasu". Klapę odpuściłam - nie chce mi się gadać. A rozrzucone ciuchy po mnie zbiera mój mąż (jak rano przymierzam pół szafy:-). Też mu się odechciało gadać:-)

a mieszkacie razem? U niego czy u Ciebie? 

Nie, wogole mnie takie rzeczy nie ruszaja. Mysle, ze sa wazniejsze problemy w zyciu

Hm u mojego to tylko pozostawione okruchy od chleba walające się w kuchni mnie drażnią. Klapa od wc zawsze zamknięta, zawsze spuszczona woda. zero walających się skarpetek, zawsze są w koszu na bieliznę.

Pasek wagi

doskonale cię rozumiem. mój mąż to straszna fleja. w łazience zbierają się ciuchy z całego tygodnia, a on zamiast je wrzucić do kosza to wiesza na wieszakach i czeka. mamy taki kubełek na odpadki organiczne, a on wrzuca tam wszytko:/ i wiele wile innych. na początku z tym walczyłam a teraz tylko wtedy gdy mam zły dzień to mu wykrzyczę co myślę o tym jego zachowaniu. przez kilka dni jest porządek, po czym wszytko wraca do normy.

milenia1966 napisał(a):

Dziewczyny, czy wam pasowałoby, gdyby facet zaczął was wychowywać? Im większe sukcesy w wychowaniu, tym szybciej facet przestanie być dla was atrakcyjny. Będziecie miały "synka", a nie mężczyznę. Jeżeli coś wam we wspólnym życiu przeszkadza, to oczywiście domagajcie się tego, rozmawiajcie, negocjujcie, ale z dorosłym człowiekiem, a nie małoletnim czy zwierzaczkiem, którego należy "ułożyć". Tak samo, jak załatwiałybyście te sprawy ze współlokatorką - nie sądzę, żeby przyszło wam do głowy zrzędzić lub "wychowywać". I żadne "jakbyś mnie kochał, to skarpetek byś nie rozrzucał", bo to niezbyt uzasadniony wniosek. A do autorki - nie ty jedna tak masz:-). Ja już mam 20 lat stażu. Coś przewalczył, coś odpuściłam - różnie. Najbardziej mi się sprawdza postawa: "ok, rozumiem, że tobie nie przeszkadzają naczynia w zlewie, ale przygotowanie. posiłku trwa 50% dłużej, kiedy brakuje miejsca, szkoda mi czasu". Klapę odpuściłam - nie chce mi się gadać. A rozrzucone ciuchy po mnie zbiera mój mąż (jak rano przymierzam pół szafy:-). Też mu się odechciało gadać:-)

chyba żartujesz. mam odpuścić obsikany kibel i ogólny syf żeby mężuś się nie poczuł urażony?w życiu. będę tak długo mówić aż się nie nauczy. tu nie chodzi o głupoty tylko podstawowe zasady zachowania czystości w domu.

kapuczino,masz absolutna racje

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.