- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 czerwca 2015, 22:50
Z góry uprzedzam ze to co napisze to troche telenowela brazylijska..Nie pojmuje juz samej siebie.. Może ktoś z Was mi pomoże, bo juz powoli wariuje. Mam narzeczonego, razem jestesmy juz 7 lat (od roku zaręczeni). Nie jest najgorszy, ale nie czuje tego, ze jest moją bratnią duszą. Póki jest dobrze, jest ok, gorzej jeśli ja chce sie wygadać, albo coś mnie boli, wtedy on nie rozumie. Krzyczy, awanturuje sie. Wtedy widze, ze on nie jest dobrym człowiekiem. Celowo mnie rani, mówi słowa, które strasznie bolą. Dużo razem przeszliśmy, dużo złego, dużo ja wybaczałam, on też dużo wybaczył. Jak na moje, to nie pasujemy zbytnio do siebie, ale razem jestesmy. Ja go bardzo kocham,może za bardzo. Wybaczałam bardzo dużo. Mam wrazenie ze on mnie nie docenia, obcy mezczyzni zwracaja na mnie wieksza uwage niz on. Jest ze mna, ale tak jakby mnie nie zauwaza. Wazni sa koledzy, piłka nożna. Nie pije często, ale jesli juz zacznie, to nie potrafi odmowic. Pije az padnie. Zepsuł mi sylwestra, bo sie zgubił po pijaku. Tak sie napil, ze nie mogl odnalezc drogi do domu. Balam sie ze ze zamarznie i szukalam go prawie 3 godziny.. Ma 29 lat, a zachowuje sie jak gówniarz. Niby do mnie przyjezdza, ale czasem mam wrazenie jakbym byla tylko hotelem. Mamy oboje caly weekend wolny, to przyjedzie o 22 w sobote, przespi sie, wstanie na nastepny dzien to juz jedzie na mecz. Mecze, koledzy, komputer, potem w oddali gdzies tam ja. Czuje sie przy nim taka .. zwykła, po prostu szara myszka. Na początku zwiazku mowil zebym schudla, ze mu sie podobam ale podobalabym sie bardziej. Potem niby sie we mnie zakochal, ale on nie patrzy na mnie z pożądaniem tak jak powinno być.. wiecie o co mi chodzi. Inne podobaja mu sie bardziej, ja to czuje. On twierdzi ze wymyslam.
Rok temu paskudnie mnie oklamal. Z zemsty pojechalam wtedy na dyskoteke (tak wiem.. głupie i gówniarskie) no i .. poznalam kogos. Kogoś dla kogo byłam piękna taka jaka jestem, inne nie istniały.. Kogoś gotowego zawsze mi pomóc i poświęcić mi swój czas. Wiem, ze mnie za to potępicie, ale bedac jeszcze z tamtym chłopakiem zaczelam sie spotykać z nowym. Od poczatku powiedzialam mu w jakiej jestem sytuacji. Przezylam z nim chyba najlepsze chwile w swoim zyciu. I nie, nie chodzilo o seks. Poznalam kogos bardzo podobnego do mnie, kogos z ktorym zawsze mialam o czym rozmawiac. Moglam sie wyżalić, zawsze mnie rozumiał, pomagał praktycznie we wszystkim. Zawsze miał czas. On jest bardzo dobrym czlowiekiem, takim kochanym, o ktorym gdy sie mysli to naplywaja same ciepłe uczucia. To sie czuje, ze to jest ta osoba, ta jedyna, przy której świat mógłby nie istnieć. Nie wiedzialam co robić, żyłam w strasznej męczarni, oboje zylismy. Nie wiedzialam czy słuchać głosu serca czy rozsądku. On mówił, ze rozumie, ale dlugo tak nie mozemy, ze musze wszystko zalatwić, że on chce mieć mnie tylko dla siebie. I wtedy pierwszy chlopak zaczal o mnie walczyć, nawet sie oświadczył, choc wczesniej nawet nie chcial o tym slyszec. Szkoda mi sie zrobilo tych wszystkich lat razem, zgodzilam sie. Przeciez w glębi serca go kochałam, tylko brak mi bylo tego wszystkiego czego bym oczekiwala od mężczyzny. Nowemu wyjasnilam sytuacje, chociaż serce mi pekało, bo tyle przezylam z nim szczesliwych chwil. Zerwalismy kontakt, ale teraz cos mi odwalilo po kilku miesiacach i napisalam do niego. On jest caly czas sam i mowi, ze gdybym tylko cos zrobila moglibysmy byc razem, ze on mi wybaczyl, ze go tak potraktowalam i ze bardzo chcialby byc ze mna. Mowi, ze jestem miłością jego życia.
I teraz do sedna: Czy ja jestem normalna? Bo mi sie wydaje, ze nie. Mam jednego chlopaka, a w glowie mi ktos inny. Z kolei z tym drugim nie umiem chyba być, bo boje sie zmian. Mimo iz wiem, ze bylabym z nim o wiele bardziej szczesliwa niz z obecnym to sie boje przewrocic swojego zycia do gory nogami, bo gdybym umiala, to odeszlabym dawno od pierwszego. Nie umiem chyba zostawic obecnego chlopaka po tylu latach, wiem jakbym go skrzywdzila, wiem ze tak nie mozna. Poza tym co powie rodzina, znajomi.. Mimo ze nie jestem szczesliwa, to moze ja po prostu nie potrafie juz byc z kims innym. Wiem, ze jeslibym go zostawila to bardzo bym cierpiała.. Tyle lat razem. Z drugiej strony mowia, ze trzeba myslec o swoim szczesciu,a ja chyba nie potrafie. Co najlepsze, wydaje mi sie czasem, ze kocham ich obu, a moze jednak nie kocham zadnego? Nie rozumiem siebie, nie wiem czego chce w zyciu, a nawet jak wiem, to sie boje.. Pierwszy chlopak nie jest zbyt dobry, drugi jest najlepszym czlowiekiem, jakiego poznalam kiedykolwiek. I na koniec jeszcze dodam, ze obaj wiedza o wszystkim, niczego nie zatailam, nie robilam w ukryciu , nie znaja tylko moich mysli.. Wiem, ze to co pisze jest straszne, wiem jak to wyglada, jak to brzmi, ale to szczera prawda. Czy dla mnie istnieje jakis ratunek? Jestem okropna, wiem to..
14 czerwca 2015, 22:58
Nie mój się odejść. Nie czujesz się szczęśliwa z obecnym chłopakiem, a pomyśl o tym, że masz spędzić z nim resztę życia... Po co się katować?
14 czerwca 2015, 23:00
Dla mnie chyba jest proste. Gdybys naprawde kochała tego, z ktorym jestes, nie myslalabys o tym drugim.. I nie zameczaj sie myslami typu jestem beznadziejna, okropna. jestesmy tylko ludzmi, ludzie popelniaja bledy, czasami sie gubia w zyciu. Wydaj mi sie, ze po prostu nie jestes szczesliwa z terazniejszym chlopakiem i powinnas sama dojs do tego co jest dla ciebie najlepsze
Edytowany przez kaainka 14 czerwca 2015, 23:02
14 czerwca 2015, 23:01
A idąc tym tokiem myślenia, to gdybym kochała tego drugiego, odeszlabym od pierwszego juz rok temu..
14 czerwca 2015, 23:05
A idąc tym tokiem myślenia, to gdybym kochała tego drugiego, odeszlabym od pierwszego juz rok temu..
nie odeszla od pierwszego, ale teraz ma watpliwosci i znowu mysli o tym drugim
14 czerwca 2015, 23:08
może jestes z nim z przyzwyczajenia? ?? Ja osobiście wolała bym pobyć sama i nie dzień czy tydzień. ... poprostu dac samej sobie czas
14 czerwca 2015, 23:25
A kochasz siebie? Tylko wtedy , kiedy sama siebie pokochasz możesz być z kimś. Albo ktoś z Tobą. Polecam książkę Kate Byron "kochać z otwartymi oczami" . Dopiero się obudzisz ;) . Daj sobie spokój z facetami. Dopóki myślisz że MUSISZ być z kimś , nie możesz być z nikim, bo siebie krzywdzisz. Ogarnij się, ciesz się życiem, a tego faceta co pije od razu rzuć. Polecam wykłady - Mark Gungor - są na chomiku. Pooglądaj - 4 godziny da Ci do wiwatu. Ale nigdy już nie będzie tak samo ;))))
14 czerwca 2015, 23:32
A kochasz siebie? Tylko wtedy , kiedy sama siebie pokochasz możesz być z kimś. Albo ktoś z Tobą. Polecam książkę Kate Byron "kochać z otwartymi oczami" . Dopiero się obudzisz ;) . Daj sobie spokój z facetami. Dopóki myślisz że MUSISZ być z kimś , nie możesz być z nikim, bo siebie krzywdzisz. Ogarnij się, ciesz się życiem, a tego faceta co pije od razu rzuć. Polecam wykłady - Mark Gungor - są na chomiku. Pooglądaj - 4 godziny da Ci do wiwatu. Ale nigdy już nie będzie tak samo ;))))
Pięknie napisane! Nie znam książki ani wykładów, ale zgadzam się z tym, co napisałaś.
15 czerwca 2015, 00:03
Kochana , zostaw go czym prędzej ... Myślę , że to nie jest miłość z Twojej strony - tylko przywiązanie , przyzwyczajenie ... a facet już Ciebie ignoruje , to co będzie potem - po ślubie ... W tedy będziesz już uwiązana ... uciekaj póki czas ... Nie łudz się tym , że on się zmieni na lepsze . W tej chwili jesteście narzeczeństwem i sama widzisz co wyprawia , a po ślubie ( z jego strony) dopiero będzie "hulaj dusza piekła nie ma" ... będzie robił i postępował jak chce . Pomyśl trzezwo na obecny Wasz związek i nie patrz na to - co powiedzą inni . To jest Twoje życie i nie zmarnuj go dla takiego faceta ...
15 czerwca 2015, 00:29
Nie mój się odejść. Nie czujesz się szczęśliwa z obecnym chłopakiem, a pomyśl o tym, że masz spędzić z nim resztę życia... Po co się katować?
dokładnie. W dodatku pomyśl że będzie pić coraz więcej a Twoją rolą będzie go tylko rozumieć i wspierać do końca żywota. Bierz tego drugiego :)