- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 kwietnia 2015, 19:53
Kiedy ktos traktuje psa jak dziecko to cos jest nie tak...wybacz.
Nie chodzi może o identyczne zachowanie w stosunku do psa i do dziecka, ale mówię, że można to w jakimś stopniu porównać. A poza tym miała 14 lat, gdy go wzięła, więc sądzę, że to też taki kobiecy instynkt macierzyński, który karze jej wręcz zaopiekować się bezbronną beżową kuleczką. Ja nie uważam, aby była niedorozwinięta emocjonalnie, czy jakkolwiek to nazwać. Teraz nią kierują emocje i na pewno to z czasem minie, ale nie widzę nic złego w bezwarunkowym kochaniu psa, szczególnie, że odwdzięczają się stukrotnie, a człowiek niestety nie zawsze.
25 kwietnia 2015, 20:12
Nie doradzę w sprawie problemu z mężem, jednak chciałam skomentować, żebyś wiedziała, że Twoja miłość do tego psa jest bardzo naturalna, na miejscu i wcale nie przesadzona. Ja tak bardzo kocham i mojego psa i kota. Jak patrzę na nie i widzę jak się starzeją to łzy same napływają do oczu. Wiem, ze na śmierć zwierzęcia nie da się przygotować, choćby bylo od dawna pewne, ze ona nadchodzi. To zawsze jest cios. Niestety wydaje mi się, ze zadra na sercu pozostanie, jednak z czasem może rzadziej będziesz o tym myśleć.
25 kwietnia 2015, 20:25
Przeczytałam całość i doskonale Cię rozumiem. Doskonale rozumiem jak to jest, kiedy ktoś z bliskiego otoczenia nie rozumie takiej straty, a na dodatek nabija się z Twojego bólu.
25 kwietnia 2015, 20:36
a ja przeczytała całe sama miałam nowofunlanda który był dla mnie moim dzieckiem Twój maż nie powinien mieć zwierząt a powiedz mu czy jak on będzie konać to chciałby żebyś to Ty sę odwróciła od niego jak on od twojego psa? jesteś wrażliwa na krzywde zwierząt to bardzo pożądane zjawisko w dzisiejszym okrutnym świecie ,masz złote serce którego inni mogą Ci tylko pozazdrościć .
Edytowany przez hutshi 25 kwietnia 2015, 20:37
25 kwietnia 2015, 20:44
Kurcze, faktycznie jak ktoś nie miał psa to nigdy tego nie zrozumie. Ja nie rozumiem.
25 kwietnia 2015, 20:45
rozumiem Cię doskonale mam 3 koty i pękło by mi serce gdyby coś im się stało... ale zwięrzęta odchodza tak jak ludzię odchodzą i trzeba być na to przygotowanym prędzej czy poźniej : ( :( chcoiaz ból jets straszny i nie do opisania, co do Twojego męża to ja Cie podziwiam że dalej jestes w takim związku, i tu nie chodzi o psa ale o to że mąż nie rozumie Twoich uczuć i nie szanuje Twoich zainteresowań... ignorował Twoje przywiązanie i zainteresowanie psem , który był dla Ciebie ważny. w zdrowym związku co jest ważne dla jednego partnera staje się ważne też dla drugiego... a tutaj wyśmiewanie, awantury, ja bym go już zostawiła dawno, ludzie którzy nie są wrażliwi na krzywde zwięrząt mogli by dla mnie przestać istnieć.
25 kwietnia 2015, 21:03
Nie powinnaś się zadreczac, nie masz pewności, że gdybyś to Ty pojechała, byłoby lepiej. Zrobiłaś co mogłaś dla swojego pieska. Nie obwiniaj ani siebie ani rodziny. A Twój mąż, no cóż... nie wszyscy są wrażliwi na cierpienie zwierząt. Ja rozumiem Twój ból i przygnębienie, bo też kocham zwierzęta . Mam nadzieję że za jakiś czas pogodzisz się z tą sytuacją.
Edytowany przez BridgetJones52 25 kwietnia 2015, 21:04
25 kwietnia 2015, 21:07
ja nie bylabym z facetem ktory zabrania mi mieszkania z ukochanymi zwierzetami. Sama mam dwa koty i tez sa czescia mnie kocham je ponad zycie i mimo ze maz ma alergie nawet nigdy nie wspomnial o ich oddaniu. Bierze leki i jest wporzadku. Wiedzial jaka jestem i z kim sie zeni... Dla mnie twoj maz to czlowiek bez serca albo nigdy sam nie pokochal stworzenia tak bardzo. Ja sama tak jak ty cenie zwierzeta bardziej niz ludzi. One kochaja nas bezwarunkowo. Poplakalam sie jak czytalam twoj post.. ale musisz sie pogodzic z ta strata. Wiem ze jest to ciezkie ale zyc trzeba dalej. Twoj piesek napewno ma teraz dobrze i nie cierpi. Nie obwiniaj sie rowniez za jego smierc, nie wiesz jak mogloby byc. <przytul>
25 kwietnia 2015, 21:08
Współczuję bardzo, też kocham bardzo zwierzęta. Nie mogłaś tego przewidzieć, ani Twój mąż również.
Szkoda tylko, że nie próbuje Cię zrozumieć, chociaż mógłby udawać, że mu przykro.. Faceci są jednak mega słabi.
25 kwietnia 2015, 21:19
Ja calkowiecie rozumiem twojego meza. Mam podobnie. Gdy spotykam histeryczke na jakims punkcie, to mam tendencje przesadzac w druga strone, aby moj zmysl "normalnosci" sie wyposrodkowal. Fakt jest taki, ze psu przypisalas zbyt duze znaczenie, wieksze od czlowieka. Zastanow sie, czy takze wzielabys wolne z pracy, zeby zostac przy mezu, ktorego bolaloby cos? Takie ponizanie ludzi, z ktorymi zyjemy nie wychodzi nikomu na dobre. Niezbyt trawie ludzi, ktorzy szlochaja po zabitym komarze, ktorzy sie smieja gdy ktos upadnie,ktorzy oskarzaja caly swiat za smierc swojego zwierzaka, za smierc matki, za jakakolwiek smierc...
Ludzie po smierci bliskiej istoty zawsze siebie oskarzaja - gdybym zrobila to i to - to wtedy mama by nie umarla (dzieci zazwyczaj mysla, ze gdyby byly grzeczniejsze....) To jest jeden z etapow zaloby (mozna przeskoczyc, ale zazwyczaj jest moment na taki typ myslenia). Ale na Boga, ile ty masz lat aby sie trwale zakotwiczyc przy jakmis absurdalnym pomysle, ze za smierc zwierzaka jest winien jakis czlowiek?
Takie rozhisteryzowane panienki zawsze skrywaja prawdziwe problemy. Fakt, ze kochalas wiecej swojego psa niz meza - moze oznacza, ze meza po prostu nie kochasz i wyszlas za maz z rozsadku? (dla pieniedzy?).
Milosc do zwierzat nie jest na tej samej plaszczyznie co milosc do ludzi - tego nie mozna i nie nalezy porownywac.
Dlaczego boisz sie kochac ludzi?
Edytowany przez chuda.2015 25 kwietnia 2015, 21:33