- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
25 kwietnia 2015, 19:20
nie rozumiem postawy twojego meza. Ok, nie rozumie milosci do psa. Jego strata, ale skoro jest Twoim mezem to powinien Cie wspierac! Zachowal soe okropnie samolubno. Ja rowniez kocham psy calym sercem i doskonale Cie rozumiem. Wspolczuje Ci straty czesci Ciebie i znieczulonego meza
25 kwietnia 2015, 19:21
Rozumiem... mojego potrącił samochód ponad rok temu.. jak sie dowiedziałam cala noc przepłakałam a przez kolejne dni nie mogłam dojść do siebie;/ gdy wrócilam do domu po miesiacu( obecnie studiuje w innym miescie) wspomnia wróciły i znów płakałam jak glupia , nawet teraz gdy to pisze łezka się w oku kręci Najwspanialszy pies pod słońcem.. młody(3lata) i piękny golden .. ehhh.
Do tej pory nie mam innego psa, nikt chyba Go nie zastąpi
25 kwietnia 2015, 19:31
Mysle ze jestem troche niedorozwinieta emocjonalnie
chwalisz się czy żalisz?
jak masz pisac takie bzdety to lepiej się nie odzywaj i zajmij się swoim rozwojem emocjonalnym, bo jak sama przyznajesz masz duże braki
25 kwietnia 2015, 19:31
Po pierwsze: nie obwiniaj się, bo nie wiadomo czy by ją uratowali, gdybyś nawet tam była Ty. Ona była chora i tylko przedłużaliście jej cierpienie. Wiem, że to trudne, ale... czytałam twój wpis, tak jakgdybym słyszała swoje monologi 1 kwietnia zmarł na niewydolność nerek mój synek i najlepszy przyjaciel - Maniek, biszkoptowy labrador. Też bardzo cierpiałam i nie umiem się do tej pory pogodzić. Obwiniałam się za to, że nie było mnie przy tym, gdy najzwyczajniej w świecie wracając ze spaceru z bratem, położył się koło recepcji i już... Kupiliśmy maskotkę labradora i było mi troszkę lżej, bo szybko z nią zasypiałam, ale co poradzisz... Strata boli, ale one oba cierpiały. Ja widziałam te smutne oczy Mańka, gdy znowu go podłączałam pod kroplówki czy trzymałam głowę, żeby coś zjadł. Wybrał sobie miejsce na śmierć - łazienkę, w której NIGDY nie przesiadywał... Współczuję ci, mój chłopak też powiedział "sorry, ale to nie mój problem i nie chcę mieć z tym nic wspólnego"... trochę ostrzej niż twój, a jego też troszkę rozumiem. Był zmęczony trochę tą sytuacją, bo on nie czuł takiego przywiązania co ty, spróbuj go zrozumieć i porozmawiaj.
25 kwietnia 2015, 19:33
doskonale rozumiem. W listopadzie 2013 musiałam uśpić moją ukochaną sunie, była ze mną od 10 rz. Ale to nie była niczyja wina. Nowotwór. Czekałam ile się dało ale ona już tak cierpiała ze musiałam. Teraz mieszkam trochę w domu rodzinnym, są tu dwa psy, trochę z narzeczonym( skomplikowana syt ) a jeden pies jest przewlekłe chóry. On też nie bardzo rozumie ze to też moje psy, że tak je kocham, ciągle ma pretensje ze jeżdżę do weta, że z nimi zostaje a przecież to wg niego mamy psy nie moje. Ale ja to zalewam. Już przestałam reagować. Przykro mi ze on tego nie rozumie, ale cóż, no nie każdy ma takie serce do zwierząt jak ja. Wiem że jest ci źle, ja do tej pory widzę doberman a i zaczynam wyć. Ale czas leczy rany, i boli ale z czasem mniej, zobaczysz. Trzymaj się. A mąż gdyby przewidział ze tak się skończy też na pewno by tak nie zrobił, poza tym nie dziw się że mąż chcę spędzać z tobą czas o to nie możesz mieć do niego pretensji
25 kwietnia 2015, 19:35
Po prostu musiałam się wygadać. Czytając wypowiedzi że jestem dziecinna i nienormalna chciało mi się śmiać nawet ;) Każdy ma własne zdanie, widać od razu kto miał psa 10 lat w domu 24h na dobę a kto nie;) NIE OBWINIAM MĘŻA ZA ŚMIERĆ MOJEJ SUNI tylko za to że był nieczuły i mnie nie wspierał, ciągle to za mną chodzi i nie daje mi spokoju, że wtedy mnie nie wspierał a teraz kiedy mamy swojego psa to on go uwielbia i traktuje jak ja moją sunie, rozumiecie? Jak widzę jak głaszcze naszego obecnego psiaka, zachowuje się z czułością i miłością do niego przypomina mi się moja sunia, wracają te chwile i momentalnie się rozklejam, czuję złość do męża że po części pozbawił mnie mojego szczęścia a tak afiszuje się ze swoim.... Przykro mi, nie mogę się pogodzić z tym że straciłam ją w takich okolicznościach...Musiałam się wygadać po prostu, wiadomo że się z tym zmierzę bo co mam zrobić, ciężko jest....dziękuję za wypowiedzi :)
Ja nie miałam psa,więc odniosę się do tego pogrubionego. Moim zdaniem Twój mąż zachował się normalnie. To nie był jego pies i nie był do niego przywiązany tak jak ty. Miał prawo nie interesować się nią. Co innego,gdy macie OBOJE psa - widzisz, że on zachowuje się inaczej?
Psa dostałaś mając 14 lat, a męża zapewne poznałaś 10 lat później, więc nie dziw się, że on nie znał waszych zwyczajów i przywiązania.
Co więcej - ja nie rozumiała relacji mojego ex względem rodzeństwa, bo ja zostałam inaczej wychowana. Nie rozumiałam ex-a i nie czułam się winna.
25 kwietnia 2015, 19:42
chwalisz się czy żalisz?jak masz pisac takie bzdety to lepiej się nie odzywaj i zajmij się swoim rozwojem emocjonalnym, bo jak sama przyznajesz masz duże brakiMysle ze jestem troche niedorozwinieta emocjonalnie
Oj wybacz,mialo byc jestes,w sensie do autorki postu.dzieki za troske
25 kwietnia 2015, 19:45
Oj wybacz,mialo byc jestes,w sensie do autorki postu.dzieki za troskechwalisz się czy żalisz?jak masz pisac takie bzdety to lepiej się nie odzywaj i zajmij się swoim rozwojem emocjonalnym, bo jak sama przyznajesz masz duże brakiMysle ze jestem troche niedorozwinieta emocjonalnie
Dlaczego miałaby być niedorozwinięta emocjonalnie? To był jej pierwszy pies i traktowała go jak własne dziecko, bo go wychowała, karmiła, była przy nim na dobre i na złe. Jak przez czyjeś życie zdążyło się przewinąć już kilka psów, to wiadomo, że już troszkę inaczej się na to patrzy.
25 kwietnia 2015, 19:49
Kiedy ktos traktuje psa jak dziecko to cos jest nie tak...wybacz.
25 kwietnia 2015, 19:50
Oj wybacz,mialo byc jestes,w sensie do autorki postu.dzieki za troskechwalisz się czy żalisz?jak masz pisac takie bzdety to lepiej się nie odzywaj i zajmij się swoim rozwojem emocjonalnym, bo jak sama przyznajesz masz duże brakiMysle ze jestem troche niedorozwinieta emocjonalnie
nie ma za co, ale mimo że to było przjęzyczenie jak twierdzisz to chyba niechcący udało ci się napisać prawdę o sobie