Temat: Ten związek nie miał szans?

Zasadniczo nasz związek był udany, dużo radości, czułości, zrozumienia, bliskości. Aczkolwiek dość często zdarzały się "zerwania" na bardzo krótki okres czasu bo w kilku rzeczach się nie zgadzaliśmy. Inne poglądy, wartości. Najgorsze jest to, że tematy na jakie się nie zgadzaliśmy to religia oraz RODZINA. No i mieszkanie razem - najważniejsze w zasadzie. W wielu kwestiach dogadywaliśmy się bez słów, a w tych 3 - no nie dało się dogadać. Ja mam straszne wahania hormonalne, więc jak wkradł się gorszych humor to automatycznie wygrzebywałam na wierzch te 3 problemy i rodziła się kłótnia i te krótkie zerwania. W końcu nie wytrzymałam, zerwałam (niedawno, ale teraz bardziej na poważnie). I sama nie wiem czy dobrze zrobiłam, on niby trochę się stara, ale dalej tych 3 tematów nie rusza, żadnego nie próbuje odrobiny zmienić. Zresztą, nie tak łatwo zmienić czyjeś poglądy. Co mi z tego, że on się trochę stara w innych kwestiach, jak zejdę się z nim i znowu te brudy będą wychodzić na wierzch. Odnośnie mieszkania może byśmy się dogadali... za 2 lata, z tego co wywnioskowaliśmy w rozmowie. Reszty raczej się nie rozwiąże. Ja już nie mam siły. Dla mnie to jest zbyt ważne, dla niego podobnie, tylko, że ma zupełnie odmienne zdanie. Taki związek ma sens? Czuję, że go kocham (pewnie część z was stwierdzi, że nie skoro zerwałam), ale te różnice nas strasznie dzielą. Czasem próbowałam rozmawiać z nim o tym nie tylko podczas kłótni, a w spokojnej rozmowie, analizując wszystko od podstaw, ale nie da się tu ustalić żadnego kompromisu. Jesteśmy młodzi, ale byliśmy blisko, byliśmy szczęśliwi i zachowywaliśmy się jak małżeństwo, nawet byliśmy pewni, że będziemy na zawsze, a jednak... Co myślicie? Różnica poglądów za bardzo dzieli? Taki związek nie ma szans? On jest na ogół cichy, spokojny, cierpliwy, dobry facet, ale jednak w tej kwestii jest tak samo uparty jak ja

Edit: Sory, jak to przeczytałam to problem wygląda niczym z gimbazy, ale jednak to poważniejsza sprawa. Chyba po prostu nie umiem przelać myśli na słowa. Moje krótkie zerwania były w sumie trochę formą manipulacji, liczyłam na zmiany w tych ważnych kwestiach, ale jednak nie podziałały, więc zerwałam faktycznie. A mimo wszystko ciągnie mnie żeby do niego wrócić. Ale wiem, że znowu wrócą kłótnie z wiadomych powodów 

W żadnym związku nie ma sielanki i głaskania się po główce codziennie. Ale dojrzały związek można poznać tylko i wyłącznie po kompromisach. Ty masz swoje racje, on ma swoje i spróbujcie się znaleźć w połowie. Ale nie dopuść do tego, że on (albo Ty) z czegoś dla ciebie całkowicie zrezygnuje, bo to rodzi ogromną frustracje. Jak nie jutro, to za 5 lat. Więc schowaj dumę do kieszeni i pogadajcie (bez krzyków!, bądź dorosła)

Przeczytałam, ale nadal nie mam pojęcia o co chodzi...w czym się rozchpdziliście jeśli chodzi o poglądy dotyczące rodziny i religii...

moim zdaniem taki związek nie ma szans przetrwać

RybkaArchitektka napisał(a):

moim zdaniem taki związek nie ma szans przetrwać
Oczywiście, bo teraz ludzie zamiast rozmawiać to się rozstają. I jak przychodzi jakiś większy problem to też w dupie wszystko i już mnie nie ma. Bez zobowiązań, bez problemów, bez miłości. 

musisz napisać konkretnie o co chodzi bo tak to ciężko cos powiedzieć. Ja np rozeszłam się z ex bo on chciał mieszkać na wsi a ja w mieście. Ponad 2 lata byliśmy razem i oprócz tego wszystko układało się dobrze. A jednak temat wciąż powracał i w końcu nie wytrzymałam. Teraz mam faceta z którym mamy podobne wizje na życie i w ogóle nie żałuję tamtej decyzji. Wręcz jestem przeszczesliwa ze jestem tu gdzie jestem a nie na wsi zabitej dechami. Niektórych różnic poglądów nie przeskoczyć.  chyba że któraś strona się poświęci i resztę życia będzie cierpieć w imię miłości. 

Ja w sumie z moim zamieszkalam najpierw bardzo szybko, ale potem zajelo nam to ponad 4 lata, zeby razem zamieszkac, bo kazdy mial swoje zycie (ja wyjechalam na rok jako au pair). Co do religii, no coz ja jestem konserwa, on jest lekkoduchem, nie rozmawiamy na te tematy po prostu, ja mam swoje podejscie, szanuje jego podejscie, i tyle. On ma swoje jakies zbyt mocne przywiazanie do rodziny, ja mam bardzo dobry kontakt z moja rodzina- kuzynami, ich dziecmi, ale nie mam potrzeby zacisniania blizszych wiezni z bratem, on natomiast bez siostry zycia nie widzi. Osmy rok jestesmy razem, nie klocimy sie, jak juz to ja z nudow cos wymyslam, zeby mu dokuczyc i go powkurzac. Trzeba chciec. I niestety ale czesto ktos musi sie ugiac po prostu.

[dquote="PannaNik napisał(a):

RybkaArchitektka napisał(a):

moim zdaniem taki związek nie ma szans przetrwać
Oczywiście, bo teraz ludzie zamiast rozmawiać to się rozstają. I jak przychodzi jakiś większy problem to też w dupie wszystko i już mnie nie ma. Bez zobowiązań, bez problemów, bez miłości. 

To nie jest kwestia rozmowy. Autorka zresztą napisała ze rozmawiali na dane tematy dużo i wciąż nie doszli do porozumienia. Co jeśli jedno chce mieć dzieci a drugie nie i żadne nie chce ustąpić?  Właśnie po to jest okres chodzenia ze sobą, żeby dobrze się poznać i zdecydować czy chce się spędzić z ta osobę resztę życia.  Nie widzę nic złego w rozstaniach. No chyba że twoim zdaniem lepiej  tkwić w takim nie satysfakcjonującym związku w imię. .. czego? Zasad? To już chyba nie te czasy :)

minutka3 napisał(a):

]Nie widzę nic złego w rozstaniach. No chyba że twoim zdaniem lepiej  tkwić w takim nie satysfakcjonującym związku w imię. .. czego? Zasad? To już chyba nie te czasy :)
A gdzie ja to powiedziałam? Mówiłam tylko, że ludzie nie potrafią rozmawiać. A czasami wystarczyłoby coś przedyskutować, poznać zdanie drugiej osoby. Przecież nie każe nikomu rodzic ósemki dzieci, bo facet sobie tego życzy. Luz. :D 

tylko ze w przypadku autorki tematu dyskusje i rozmowy były i nic z nich nie wynikło. ..

minutka3 napisał(a):

tylko ze w przypadku autorki tematu dyskusje i rozmowy były i nic z nich nie wynikło. ..

Dokładnie, wspominałam, że jesteśmy szczerzy, otwarci i rozmowy były dla nas na porządku dziennym, na każdy temat, a jednak te różnice dominują

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.