- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
6 kwietnia 2015, 22:44
Zasadniczo nasz związek był udany, dużo radości, czułości, zrozumienia, bliskości. Aczkolwiek dość często zdarzały się "zerwania" na bardzo krótki okres czasu bo w kilku rzeczach się nie zgadzaliśmy. Inne poglądy, wartości. Najgorsze jest to, że tematy na jakie się nie zgadzaliśmy to religia oraz RODZINA. No i mieszkanie razem - najważniejsze w zasadzie. W wielu kwestiach dogadywaliśmy się bez słów, a w tych 3 - no nie dało się dogadać. Ja mam straszne wahania hormonalne, więc jak wkradł się gorszych humor to automatycznie wygrzebywałam na wierzch te 3 problemy i rodziła się kłótnia i te krótkie zerwania. W końcu nie wytrzymałam, zerwałam (niedawno, ale teraz bardziej na poważnie). I sama nie wiem czy dobrze zrobiłam, on niby trochę się stara, ale dalej tych 3 tematów nie rusza, żadnego nie próbuje odrobiny zmienić. Zresztą, nie tak łatwo zmienić czyjeś poglądy. Co mi z tego, że on się trochę stara w innych kwestiach, jak zejdę się z nim i znowu te brudy będą wychodzić na wierzch. Odnośnie mieszkania może byśmy się dogadali... za 2 lata, z tego co wywnioskowaliśmy w rozmowie. Reszty raczej się nie rozwiąże. Ja już nie mam siły. Dla mnie to jest zbyt ważne, dla niego podobnie, tylko, że ma zupełnie odmienne zdanie. Taki związek ma sens? Czuję, że go kocham (pewnie część z was stwierdzi, że nie skoro zerwałam), ale te różnice nas strasznie dzielą. Czasem próbowałam rozmawiać z nim o tym nie tylko podczas kłótni, a w spokojnej rozmowie, analizując wszystko od podstaw, ale nie da się tu ustalić żadnego kompromisu. Jesteśmy młodzi, ale byliśmy blisko, byliśmy szczęśliwi i zachowywaliśmy się jak małżeństwo, nawet byliśmy pewni, że będziemy na zawsze, a jednak... Co myślicie? Różnica poglądów za bardzo dzieli? Taki związek nie ma szans? On jest na ogół cichy, spokojny, cierpliwy, dobry facet, ale jednak w tej kwestii jest tak samo uparty jak ja
Edit: Sory, jak to przeczytałam to problem wygląda niczym z gimbazy, ale jednak to poważniejsza sprawa. Chyba po prostu nie umiem przelać myśli na słowa. Moje krótkie zerwania były w sumie trochę formą manipulacji, liczyłam na zmiany w tych ważnych kwestiach, ale jednak nie podziałały, więc zerwałam faktycznie. A mimo wszystko ciągnie mnie żeby do niego wrócić. Ale wiem, że znowu wrócą kłótnie z wiadomych powodów
Edytowany przez widzimisie 6 kwietnia 2015, 22:47
7 kwietnia 2015, 00:58
ty nie chcesz sie dogadac, zadnego kompromisu, ty chcesz zeby facet pod wplywem szantazu i manipulacji zlamal sie i popral twoje poglady. zastanow sie co byc czula na jego miejscu, gdyby to on szantazowal cie zrywajac i to on uwazal ze jego poglady to te jedyne i wlasciwe, a ty musisz dostosowac sie, sprzeniewiezyc sobie. jezeli widzisz dla was szanse to bez schodzenia sie porozmawiajcie. jezeli jenak zadno nie ustapi to ten zwiazek nie ma przyszlosci, bo ktores z was byloby nieszczesliwe, a przeciez nie o to chodzi.
7 kwietnia 2015, 07:31
Podpisuje sie pod mynte, nie probujecie zaakceptować różnicy poglądów tylko próbujesz wymusić ich zmianę - taki związek nie ma szans na szczęście, bo ktos musi ściągnąć własna skore by inny był szczesliwy, jak w tym filmiku: http://m.moviepilot.de/news/ein-beeindruckender-ku...
7 kwietnia 2015, 13:05
Nie wiem, co Ci poradzić w kwestii związku, ale poradzę Ci jedno - też kiedyś manipulowałam bliskimi w sposób "zerwę, żeby go postraszyć, może zmieni zdanie/zachowanie". Gorzko tego pożałowałam, kiedy ktoś najbliższy mi w końcu tego nie wytrzymał i odszedł sam. To nie ma racji bytu. To jest podłe i wyrachowane. Poza tym zwróci się w końcu przeciw Tobie. Nie chciałabym, żebyś przeżywała to, co kiedyś przeżywałam ja - olbrzymi żal do siebie, wstyd i ból - za to, że potrafiłam stosować takie "sztuczki" wobec kogoś, kogo kochałam i jeszcze myśleć, że to okej.
Trudno mi się wypowiedzieć, czy Twój związek może przetrwać przy tak zasadniczej różnicy poglądów na bardzo ważne sprawy. Wygląda na to, że żeby to mogło się udać, to zarówno Ty, jak i Twój partner musicie w czymś ustąpić, zmienić zdanie. Jeśli to dla Was obojga jest nie do zaakceptowania, to chyba rzeczywiście związek szans nie ma.
7 kwietnia 2015, 13:39
To nie jest kwestia rozmowy. Autorka zresztą napisała ze rozmawiali na dane tematy dużo i wciąż nie doszli do porozumienia. Co jeśli jedno chce mieć dzieci a drugie nie i żadne nie chce ustąpić? Właśnie po to jest okres chodzenia ze sobą, żeby dobrze się poznać i zdecydować czy chce się spędzić z ta osobę resztę życia. Nie widzę nic złego w rozstaniach. No chyba że twoim zdaniem lepiej tkwić w takim nie satysfakcjonującym związku w imię. .. czego? Zasad? To już chyba nie te czasy :)[dquote="PannaNik napisał(a):Oczywiście, bo teraz ludzie zamiast rozmawiać to się rozstają. I jak przychodzi jakiś większy problem to też w dupie wszystko i już mnie nie ma. Bez zobowiązań, bez problemów, bez miłości.moim zdaniem taki związek nie ma szans przetrwać
dokładnie, uważam podobnie jak minutka
7 kwietnia 2015, 14:14
Dziewwczyno jak to czytam to tak jakbym czytała o swoim związku, którego już nie ma na szczęście. Napisze szczerze..... mieliśmy dokładnie te same problemy i ja siedziałam w tym 7 lat. Na co dzień było super wiesz, czułości dużo rozmów, uczucia, ale kiedy przyszło do rozmów o rodzinie, mieszkaniu i religii to lepiej było nie poruszać tego wcale... Rozmawialiśmy dużo, chcieliśmy coś z tym zrobić, ale nie da się zmienić tak poważnych poglądów.... .. na przymusa? To są za poważne sprawy, które jeśli dzielą dwoje ludzi to prędzej czy później ktoś będzie cierpiał.... Ja siedziałam w tym 7 lat i jakiś czas temu zakończył się ten związek i teraz wiem, że to była słuszna decyzja. Teraz jeśli pojawi się jakiś facet to już będę zwracać dokładnie uwagę na te podstawowe poglądy, które powinny się nachodzić w związku :)
8 kwietnia 2015, 12:37
Nie zwalaj wygrzebywania spraw i robienia awantur na hormony. Od wahań ich poziomu w istocie można odczuwać większy niepokój czy irytację, ale z facetem kłócisz się Ty, a nie Twoja gospodarka hormonalna.
Sprawa jest dość prosta - jeśli oboje jesteście skłonni wypracować coś wspólnego i poświęcić część swoich zachciewajek (o-b-o-j-e), to jest sens. A jeśli któreś z Was absolutnie musi postawić na swoim, choć poglądy i pragnienia macie z dwóch różnych biegunów, to nie, zawsze będzie ogromny problem.