Temat: On...nie potrafi rozmawiać?

Jesteśmy razem ponad 1,5 roku. Jesteśmy zaręczeni. Ślub maj 2016. 

On od 8 lat pracuje w delegacji.  Ja lubię swoją pracę i jestem aktywną kobietą. Planujemy mieć 3 dzieci. Wybudować dom. I tu zaczynają się schody.

Powiedziałam mu, że dobrze by było, gdybyśmy byli razem. Źle czuję się w związku weekendowym. Nie byłoby problemu, ale on nie potrafi ze mną rozmawiać w tygodniu. Rozmawiamy maks kilka minut dziennie. Nie piszemy smsów. Każde moje prośby - zainstaluj whatsappa, skype - to rozwiązanie na kilka dni. On mieszka z kolegami, pracuje z nimi, wraca z pracy z nimi i idzie z nimi na siłownię. Ja we wszystkim jestem sama. Obiecał zacząć się rozglądać za pracą. W efekcie napisałam mu CV. On miał napisać swoje zakresy zadań. Minął tydzień, mówi że czeka na coś tam z kadr. temat zmiany pracy wraca tylko kiedy on jest w domu bo mu suszę głowę. 

Sytuacja 1: Mówię: wpadnę do Ciebie na miesiąc. Pobędziemy razem. "Ale ja mieszkam z kolegami, im się to nie spodoba, będzie niekomfortowa sytuacja". Dodam że ma swój pokój, mieszka z tymi facetami już chyba z 5 albo szósty rok, zawsze ta sama ekipa czyli on i 2, maks 3 innych inżynierów. I to nie są podlotki tylko mężczyźni koło 30. W czym problem skoro narzeczona chce pobyć z Tobą w Twoim pokoju i prawdopodobnie jak was nie będzie to wam obiad ugotuje i posprząta?

Sytuacja 2: Pojechali coś gdzieś sprawdzić. Do innego miasta. Nocowali w hotelu on i kolega. Dzwonił do mnie kiedy jechałam samochodem. Mówiłam, że oddzwonię jak dojadę. "To popiszemy, bo jestem z (nazwijmy go Damian) Damianem w pokoju." Wtf? Nie możesz wyjść na korytarz, do łazienki, żeby porozmawiać z narzeczoną? 

Sytuacja 3. Kiedy przyjeżdża na weekendy jest padnięty. Ogarniamy rzeczy i siedzimy razem. nigdzie nie wychodzimy, na imprezie byliśmy raz i na 1 weselu. Do znajomych wyciągam go na siłę. 

Sytuacja 4, NAJWAŻNIEJSZA.  Mówi że nie chce bym była kurą domową, ale jak mieć taką rodzinę, pracować i mieć jego w delegacji? Kiedyś mi powiedział, że on się spodziewa, że kiedyś go zostawię ze względu na tę pracę. Wiecie jak to boli? Że facet ma świadomość i tego nie zmienia? W piątek o mało się nie rozstaliśmy. Chciałam porozmawiać o tej jego pracy. Mówię mu, że nie chcę go zmieniać ani czynić go nieszczęśliwym. Ale jeśli planujemy posiadać dziecko, dwoje, troje, to jak? I że ja uważam, że nie będziemy ze sobą szczęśliwi, jeśli to się nie zmieni. A on, zamiast podjąć temat, zamiast WALCZYĆ zapytał, kiedy ma zabrać swoje rzeczy. Rozumiecie?!?!

Sytuacja 5. Wczoraj wróciłam do piątkowej rozmowy. Chciałam coś z niego wykrzesać.  Że może teraz porozmawia. Mówię żebyśmy sobie dali czas do końca sierpnia. On ma czas ogarnąć pracę, siebie. Jeśli nic się nie zmini to nie ma sensu. Nie miałam słowotoku. Czekałam na jego odpowiedzi. A co chwilę pytałam, słuchasz mnie? Śpisz? Bo nic nie mówił. Kiedy go prosiłam - powiedz co Ci się po głowie snuje to odpowiadał że rozumie co do niego mówię, I tyle. 

Sytuacja 6. Niekiedy mam wolne w poniedziałek. Mówię mu, zostań ze mną do rana (wyjeżdża o 3 w nocy). Albo weź urlop na żądanie. Spędźmy razem dzień. Weź L4 kiedy czuje się gorzej. Albo mówię mu we środę - może przyjedziesz już we czwartek wieczorem do domu? Właśnie dzień urlopu czy coś... pobądźmy razem.... nie. Praca. Trzeba pracować. Ja nigdy nie chodzę na L4. 

Dodatkowo teraz jeszcze poszedł na studia podyplomowe to zostają nam tylko popołudnia weekendowe ale ja to rozumiem i nie mam pretensji. Cieszę się że się rozwija. 

Co do pytań o zawód - inżynier budownictwa komunikacyjnego. Ja rozumiem, że można wyjeżdżać w delegacje. Na prawde! Ale cały czas? 

Co robić?

ps co do pytań o zdrady czy wierność - jestem pewna niż nikogo innego, ze to nie chodzi o inną kobietę. On zmienia co chwile miejsce pracy, co pół roku, co dwa miesiące, co rok. Siedzi w pracy często do późna szczególnie jak korzysta z internetu. Więc to nie to i nie będę podatna na żadne insynuacje, bo to nie podlega dyskusji :)

Tylko ten tryb dnia - wstać, iść do pracy, wrócić, zrobić obiad, często się wyspać, pójść na siłownię i pójść spać. I tak 4 dni w w tygodniu. 

edit: Ja mam 24 lata a on 33. On mi się oświadczył bez żadnych moich sugestii. Wręcz nie chciałam jeszcze o tym myśleć, z racji wątpliwości o te rozłąki. Ale oświadczył się a ja się zgodziłam bo go kocham. Ale taka miłość szybko się wypala...

To nie jest zły facet. Dogadza mi, dba o mnie. Nigdy by nie podniósł na mnie ręki, dostosowuje się do moich próśb etc. Ale ta wieczna delegacja, na której on temat nie chce wchodzić mnie zabija. Rozstanie nie jest takim łatwym wyjściem bo mogłabym być żoną takiego mężczyzny i chętnie bym nią była, gdybyśmy bylli razem co dzień... 

Wilena napisał(a):

LanaLana napisał(a):

A jesteś pewna, że mu zależy na Tobie? Bo w sumie trochę tego nie widać - nie wykorzystuje okazji do pobycia z Tobą dłużej, nie chce, żebyś przyjechała, nie lubi rozmawiać przez telefon czy skype, nie lubi planów i rozmów o przyszłości, nie pisze smsów, wstydzi się gadać przy kolegach, nie myśli o zmianie pracy, woli odpuścić niż coś zmienić... Generalnie zero jakiejkolwiek inwencji, wszystko jest na nie. Ja rozumiem, że każdy człowiek jest inny, ale czy on się w ogóle stara o Wasz związek? Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to jego dziwne zachowanie przy kolegach - ok, może nie ma warunków, żebyś do niego przyjechała, ale krępuje się, że usłyszą Waszą rozmowę telefoniczną? No to już jest dziwne. Mój ojciec często wyjeżdża do kilkudniowej pracy, śpi razem z innymi pracownikami po hotelach, często w jednym pokoju i żaden nie ma problemu, żeby zadzwonić do dziewczyny/żony, wysłać smsa czy mmsa, dla nikogo nie jest to powód do wstydu, zażenowania czy czegokolwiek - to po prostu normalka, że każdy wieczorem się kontaktuje z bliskimi. Tak samo każdy wykorzystuje nadarzające się okazje, by zjechać wcześniej do domu lub przy chwilowym zastoju chociaż na jeden dzień wrócić. Może Twojemu narzeczonemu odpowiada taki związek na odległość i spotkania weekendowe, pytanie tylko, czy Tobie odpowiada.
Miałam Ci zadać identyczne pytania. Mój chłopak jest za granicą i generalnie czasu nie ma na nic, bo pracuje, pisze doktorat i ma zajęcia na uczelni. Ale codziennie dzwoni i potrafimy wisieć na skypie w tzw. międzyczasie, jak robi sobie kolację, czy układa papiery na biurku. Może głupie, ale miłe, bo chociaż na te parę minut można się usłyszeć. Nie wyobrażam sobie, żeby się wstydził porozmawiać ze mną przy znajomych, nie dzwonił w tygodniu, czy powiedział, że nie mogę do niego przyjechać. Tak jakbyś nie była częścią jego życia, a elementem jakieś alternatywnej rzeczywistości. Porozmawiałabym z nim szczerze i powiedziała, że tak się czujesz (oczywiście jeżeli się tak czujesz, a to nie tylko moje domysły). I zapytała z czego wynika to jego dziwne jak na kogoś kto jest zaręczony i planuje ślub zachowanie. 

A mnie np. strasznie denerwuje, jak ktos przy mnie gada ze swoja polowka o pierdolach. Moj przelozony dopoki byl ze swoja laska ciagle do niej wydzwanial, i musialam sluchac jak jej zrobi kapiel...albo opowiadal co teraz robimy (siedzielismy w 4 osoby w jednym pomieszczeniu). Mnie to generalnie strasznie irytowalo. Tak samo jak ja rozmawiam z moim to robie to jak jestem sama.

kazdy zwiazek jest inny dziwny jest to prawda ten zwiazek

sytuacja 4: da rade. ja w tym momencie jestem przez 2 miesiace sama z dwulatka, praktyka (studia dzienne) plus musze siedziec kilka godzin wieczorem. ale ja tak bede miala przez miesiac, potem T miesiac w domu bedzie, wiec sytuacja troche inna. pogadajcie moze o takim posrednim rozwiazaniu?

Pasek wagi

A ja bym mu zrobiła "niespodziankę" i zjawiła się u niego bez zapowiedzi. Jak odkryjesz ze coś śmierdzi, zawsze możesz przenocować w hotelu.

cancri napisał(a):

Wilena napisał(a):

LanaLana napisał(a):

A jesteś pewna, że mu zależy na Tobie? Bo w sumie trochę tego nie widać - nie wykorzystuje okazji do pobycia z Tobą dłużej, nie chce, żebyś przyjechała, nie lubi rozmawiać przez telefon czy skype, nie lubi planów i rozmów o przyszłości, nie pisze smsów, wstydzi się gadać przy kolegach, nie myśli o zmianie pracy, woli odpuścić niż coś zmienić... Generalnie zero jakiejkolwiek inwencji, wszystko jest na nie. Ja rozumiem, że każdy człowiek jest inny, ale czy on się w ogóle stara o Wasz związek? Pierwsze, na co zwróciłam uwagę, to jego dziwne zachowanie przy kolegach - ok, może nie ma warunków, żebyś do niego przyjechała, ale krępuje się, że usłyszą Waszą rozmowę telefoniczną? No to już jest dziwne. Mój ojciec często wyjeżdża do kilkudniowej pracy, śpi razem z innymi pracownikami po hotelach, często w jednym pokoju i żaden nie ma problemu, żeby zadzwonić do dziewczyny/żony, wysłać smsa czy mmsa, dla nikogo nie jest to powód do wstydu, zażenowania czy czegokolwiek - to po prostu normalka, że każdy wieczorem się kontaktuje z bliskimi. Tak samo każdy wykorzystuje nadarzające się okazje, by zjechać wcześniej do domu lub przy chwilowym zastoju chociaż na jeden dzień wrócić. Może Twojemu narzeczonemu odpowiada taki związek na odległość i spotkania weekendowe, pytanie tylko, czy Tobie odpowiada.
Miałam Ci zadać identyczne pytania. Mój chłopak jest za granicą i generalnie czasu nie ma na nic, bo pracuje, pisze doktorat i ma zajęcia na uczelni. Ale codziennie dzwoni i potrafimy wisieć na skypie w tzw. międzyczasie, jak robi sobie kolację, czy układa papiery na biurku. Może głupie, ale miłe, bo chociaż na te parę minut można się usłyszeć. Nie wyobrażam sobie, żeby się wstydził porozmawiać ze mną przy znajomych, nie dzwonił w tygodniu, czy powiedział, że nie mogę do niego przyjechać. Tak jakbyś nie była częścią jego życia, a elementem jakieś alternatywnej rzeczywistości. Porozmawiałabym z nim szczerze i powiedziała, że tak się czujesz (oczywiście jeżeli się tak czujesz, a to nie tylko moje domysły). I zapytała z czego wynika to jego dziwne jak na kogoś kto jest zaręczony i planuje ślub zachowanie. 
A mnie np. strasznie denerwuje, jak ktos przy mnie gada ze swoja polowka o pierdolach. Moj przelozony dopoki byl ze swoja laska ciagle do niej wydzwanial, i musialam sluchac jak jej zrobi kapiel...albo opowiadal co teraz robimy (siedzielismy w 4 osoby w jednym pomieszczeniu). Mnie to generalnie strasznie irytowalo. Tak samo jak ja rozmawiam z moim to robie to jak jestem sama.

Źle mnie zrozumiałaś, nie rozmawiam z chłopakiem o kąpielach jak szef mu wisi nad głową ;) Zresztą ciężko by było rozmawiać z chirurgiem w trakcie operacji - "kochanie nie oblizuj noża" :D Mieszka sam, więc problemu nie ma. Miałam na myśli to, że nie wyobrażam sobie, żeby nie oddzwonił, bo się wstydzi porozmawiać przy kimś. Jak to krótka rozmowa to chyba nikt nie umrze, jak dłuższa to można przeprosić i wyjść na chwilę na korytarz na przykład. Miałam na myśli to, że mnie dziwi takie zachowanie. Jakby ukrywał przed kolegą, że ma narzeczoną. 

A mnie np. strasznie denerwuje, jak ktos przy mnie gada ze swoja polowka o pierdolach. Moj przelozony dopoki byl ze swoja laska ciagle do niej wydzwanial, i musialam sluchac jak jej zrobi kapiel...albo opowiadal co teraz robimy (siedzielismy w 4 osoby w jednym pomieszczeniu). Mnie to generalnie strasznie irytowalo. Tak samo jak ja rozmawiam z moim to robie to jak jestem sama.
Źle mnie zrozumiałaś, nie rozmawiam z chłopakiem o kąpielach jak szef mu wisi nad głową ;) Zresztą ciężko by było rozmawiać z chirurgiem w trakcie operacji - "kochanie nie oblizuj noża" :D Mieszka sam, więc problemu nie ma. Miałam na myśli to, że nie wyobrażam sobie, żeby nie oddzwonił, bo się wstydzi porozmawiać przy kimś. Jak to krótka rozmowa to chyba nikt nie umrze, jak dłuższa to można przeprosić i wyjść na chwilę na korytarz na przykład. Miałam na myśli to, że mnie dziwi takie zachowanie. Jakby ukrywał przed kolegą, że ma narzeczoną. 

Racja, tu nie chodzi o siedzenie godzinami na skype czy telefonie i gadanie przy osobach trzecich o intymnych szczegółach. Ale przecież narzeczony autorki nie pracuje 24 godzin na dobę, ma swój pokój i trochę to dziwne, że nie ma czasu/ochoty pogadać z dziewczyną. Każdy czasem chce się pożalić albo czymś pochwalić, ewentualnie po prostu opowiedzieć, co słychać. Naprawdę to wygląda tak, jakby facet ukrywał narzeczoną przed kolegami. Dodatkowo nie zabiega o częstsze spotkania, a gdy już są razem w weekend - nie robią nic konkretnego, bo on jest zmęczony. Dość smutne to wszystko mi się wydaje, ludzie po 30 latach małżeństwa bardziej zabiegają o wspólne chwile niż on jeszcze przed ślubem. Oczywiście, można go tłumaczyć, że może małomówny, że może nie lubi gadać przy kolegach, że może skupia się na pracy, a w weekend chce odpocząć, ale z drugiej strony w pełni rozumiem, że autorce tematu się to nie podoba. Nie chodzi o bycie księżniczką (a oczywiście nie mogło się wyżej obyć bez nazwania autorki egoistką :?), ale jednak wymaganie od drugiej połówki odrobiny zainteresowania czy zaangażowania w związek i budowanie wspólnej przyszłości to nie jakaś fanaberia, tylko norma.

FitnessGirlToday napisał(a):

Jesteśmy razem ponad 1,5 roku. Jesteśmy zaręczeni. Ślub maj 2016. On od 8 lat pracuje w delegacji.  Ja lubię swoją pracę i jestem aktywną kobietą. Planujemy mieć 3 dzieci. Wybudować dom. I tu zaczynają się schody.Powiedziałam mu, że dobrze by było, gdybyśmy byli razem. Źle czuję się w związku weekendowym. Nie byłoby problemu, ale on nie potrafi ze mną rozmawiać w tygodniu. Rozmawiamy maks kilka minut dziennie. Nie piszemy smsów. Każde moje prośby - zainstaluj whatsappa, skype - to rozwiązanie na kilka dni. On mieszka z kolegami, pracuje z nimi, wraca z pracy z nimi i idzie z nimi na siłownię. Ja we wszystkim jestem sama. Obiecał zacząć się rozglądać za pracą. W efekcie napisałam mu CV. On miał napisać swoje zakresy zadań. Minął tydzień, mówi że czeka na coś tam z kadr. temat zmiany pracy wraca tylko kiedy on jest w domu bo mu suszę głowę. Sytuacja 1: Mówię: wpadnę do Ciebie na miesiąc. Pobędziemy razem. "Ale ja mieszkam z kolegami, im się to nie spodoba, będzie niekomfortowa sytuacja". Dodam że ma swój pokój, mieszka z tymi facetami już chyba z 5 albo szósty rok, zawsze ta sama ekipa czyli on i 2, maks 3 innych inżynierów. I to nie są podlotki tylko mężczyźni koło 30. W czym problem skoro narzeczona chce pobyć z Tobą w Twoim pokoju i prawdopodobnie jak was nie będzie to wam obiad ugotuje i posprząta?Sytuacja 2: Pojechali coś gdzieś sprawdzić. Do innego miasta. Nocowali w hotelu on i kolega. Dzwonił do mnie kiedy jechałam samochodem. Mówiłam, że oddzwonię jak dojadę. "To popiszemy, bo jestem z (nazwijmy go Damian) Damianem w pokoju." Wtf? Nie możesz wyjść na korytarz, do łazienki, żeby porozmawiać z narzeczoną? Sytuacja 3. Kiedy przyjeżdża na weekendy jest padnięty. Ogarniamy rzeczy i siedzimy razem. nigdzie nie wychodzimy, na imprezie byliśmy raz i na 1 weselu. Do znajomych wyciągam go na siłę. Sytuacja 4, NAJWAŻNIEJSZA.  Mówi że nie chce bym była kurą domową, ale jak mieć taką rodzinę, pracować i mieć jego w delegacji? Kiedyś mi powiedział, że on się spodziewa, że kiedyś go zostawię ze względu na tę pracę. Wiecie jak to boli? Że facet ma świadomość i tego nie zmienia? W piątek o mało się nie rozstaliśmy. Chciałam porozmawiać o tej jego pracy. Mówię mu, że nie chcę go zmieniać ani czynić go nieszczęśliwym. Ale jeśli planujemy posiadać dziecko, dwoje, troje, to jak? I że ja uważam, że nie będziemy ze sobą szczęśliwi, jeśli to się nie zmieni. A on, zamiast podjąć temat, zamiast WALCZYĆ zapytał, kiedy ma zabrać swoje rzeczy. Rozumiecie?!?!Sytuacja 5. Wczoraj wróciłam do piątkowej rozmowy. Chciałam coś z niego wykrzesać.  Że może teraz porozmawia. Mówię żebyśmy sobie dali czas do końca sierpnia. On ma czas ogarnąć pracę, siebie. Jeśli nic się nie zmini to nie ma sensu. Nie miałam słowotoku. Czekałam na jego odpowiedzi. A co chwilę pytałam, słuchasz mnie? Śpisz? Bo nic nie mówił. Kiedy go prosiłam - powiedz co Ci się po głowie snuje to odpowiadał że rozumie co do niego mówię, I tyle. Sytuacja 6. Niekiedy mam wolne w poniedziałek. Mówię mu, zostań ze mną do rana (wyjeżdża o 3 w nocy). Albo weź urlop na żądanie. Spędźmy razem dzień. Weź L4 kiedy czuje się gorzej. Albo mówię mu we środę - może przyjedziesz już we czwartek wieczorem do domu? Właśnie dzień urlopu czy coś... pobądźmy razem.... nie. Praca. Trzeba pracować. Ja nigdy nie chodzę na L4. Dodatkowo teraz jeszcze poszedł na studia podyplomowe to zostają nam tylko popołudnia weekendowe ale ja to rozumiem i nie mam pretensji. Cieszę się że się rozwija. Co do pytań o zawód - inżynier budownictwa komunikacyjnego. Ja rozumiem, że można wyjeżdżać w delegacje. Na prawde! Ale cały czas? Co robić?ps co do pytań o zdrady czy wierność - jestem pewna niż nikogo innego, ze to nie chodzi o inną kobietę. On zmienia co chwile miejsce pracy, co pół roku, co dwa miesiące, co rok. Siedzi w pracy często do późna szczególnie jak korzysta z internetu. Więc to nie to i nie będę podatna na żadne insynuacje, bo to nie podlega dyskusji :)Tylko ten tryb dnia - wstać, iść do pracy, wrócić, zrobić obiad, często się wyspać, pójść na siłownię i pójść spać. I tak 4 dni w w tygodniu. edit: Ja mam 24 lata a on 33. On mi się oświadczył bez żadnych moich sugestii. Wręcz nie chciałam jeszcze o tym myśleć, z racji wątpliwości o te rozłąki. Ale oświadczył się a ja się zgodziłam bo go kocham. Ale taka miłość szybko się wypala...To nie jest zły facet. Dogadza mi, dba o mnie. Nigdy by nie podniósł na mnie ręki, dostosowuje się do moich próśb etc. Ale ta wieczna delegacja, na której on temat nie chce wchodzić mnie zabija. Rozstanie nie jest takim łatwym wyjściem bo mogłabym być żoną takiego mężczyzny i chętnie bym nią była, gdybyśmy bylli razem co dzień... 

Właśnie "inna kobieta" to pierwsze co mi wpadło do głowy. Może nie mieszka z kolegami, a z kobietą. I prowadzi podwójne życie.... Może zaproponuj mu, ze się przeprowadzisz do niego, że wynajmiecie coś razem i poszukasz pracy tam gdzie on?

Pasek wagi

RRozmowa była długa.  Teraz mu się  chciało rozmawiać.  Ja rzucam prace i wynajmujemy mieszkanie tam gdzie on ma prace.   Kupujemy mi nowy komputer i skupiam się na swojej działalności ( moja pasja jest projektowanie wnętrz). Przez ostatnie półtorej roku nie miałam na nie czasu.  Mam zająć się sobą.  W sumie się ciesze.  W tym tygodniu składam wypowiedzenie☺. Odwolujemy ślub.  Mam mieć czas i pewność do małżeństwa. 

FitnessGirlToday napisał(a):

Salted_Caramel napisał(a):

Rzadko mi się to zdarza,ale zgadzam się z cancri w 100 % ... Facet ma taka prace,lubi to i nie widze powodu dla którego miałby to zmieniać ... Cały czas mówisz o rodzinie ,ktorej nie macie . Jesli rzeczywiście jest taki dobry i troskliwy to na pewno samej przy porodzie Cie nie zostawi , a w wiekszosci zwiazkach tak to wyglada ,ze facet pracuje od rana do nocy a kobieta musi radzic sobie i z praca i z dziecmi , zwykle jest opiekunka oczywiscie do pomocy , na ktora czesto  facet zarabia bo wypłata kobiety nie zawsze starczy na dołożenie połowy do domu i opłacanie opiekunki ..to jest ok , bo niestety ale to na mężczyznie ciąży obowiązek utrzymania rodziny ..kobieta pracuje albo nie , to jej wybór ( nie rozumiem tych ,ktore nie pracuja ) ,ale facet wyboru nie ma ..bo gdyby Ci powiedział : znajdz taka prace jak , zarabiaj tyle ile ja a ja zostane wdomu ,ugotuje obiad i zostane z dziecmi ,ewentualnie jak podrosną to znajde sobie cos na pół etatu , to było by ,że leń ,że nierób, że kobieta ma go utrzymywac itp . U was wy oboje pracujecie z tego co zrozumiałam , on ma taka prace , lubi ja i trzeba to zaakceptowac...gdyby wracal codziennie styrany do domu po 20 jak wiekszosc facetow,jadl obiad ,bral prysznic i szedl spac to cos by sie zmieniło ? nie ! i tak byscie nie rozmawiali , nie chodzili na imprezy itp . Macie weekendy dla siebie i tak wyglada zycie wielu par ,bez wzgledu na to czy sa wyjazdy w delegacje czy nie . To jest dorosle życie ,w tygodniu się pracuje a w weekendy odpoczywa i spedza czas z rodzina ..
Owszem zgadzam się do podejścia, ale w połowie. Dlaczego? Bo podejście w tygodniu pracujemy w weekendy spędzamy czas ze sobą jest fajne w parze. I nigdy z dziećmi - dziecko Ci choruje, jesteś w domu, dziecko jest małe - wstajesz do niego sama cały tydzień. A on pzyjedzie na weekend i płącz dziecka będzie go w nocy budził o drażnił bo nie przyzwyczajony. Trudy życia powinno się dzielić razem. Mogę zapytać w jakim wieku jesteś i czy masz swoją rodzinę i dzieci?

Mam 21 lat , mam narzeczonego , ślub za 2 lata , obecnie zaczynamy starania o pierwsze dziecko . Również planujemy 3 dzieci , ale to niczego nie zmienia . Oboje sie uczymy ,pracujemy , rozwijamy i rozumiemy to ,że daje nam to szczęście . 

hm nie zalezy mu na tobie, dla niego mozesz byc albo nie.  Moim zdaniem ma inna offen

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.