Temat: Dylematy egzystencjalne...

Co wolicie?

Mieć 100% "niczego"? Czy 50% "czegoś"?

W założeniu, że mając owe 50%, (nawet jak jest fajne i przyjemne) , nie osiągniecie 100 % tego czego chcecie?

A 100% "tego, czego chcecie" można osiągnąć tylko z poziomu 100% "niczego". 

Gdzie stan 100% "niczego" może nie mieć granicy czasowej.

Dotyczy pracy, związków diety...:?

Jakie jest Wasze zdanie?

100% "niczego"? Czy 50% "czegoś"?

Pasek wagi

100% niczego chociaż uważam to za iracjonalne.

Skania79 napisał(a):

Wilena napisał(a):

100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię. 
Nawet  jeśli w związku facet Ci odpowiada, nie nudzicie się i macie mnóstwo wspólnego, ale on np by  nie chciał być Twoim mężem i dać Ci dzieci, a Ty byś tego bardzo chciała? Zostawiłabyś go i czekała na swoje 100%? Czort wie jak długo? Czy zgodziłabyś się na fajny i ciekawy związek z fajnym facetem....za to bez pożądanych przez Ciebie perspektyw?

nie wiem, czy o tobie, ale tak ci odpowiem. uwierz mi, że i tak po latach, prędzej czy później, będziesz miała do niego wielki żal, że nie pozwolił ci osiągnąć tych twoich 100 %, nawet jeśli jest fajnym facetem. to jest twoje 100 %, twoje plany na udane życie i nie pozwól, żeby ci ktoś ciął te procenty. masz swoje założenia, marzenia i realizuj je tylko z kimś, kto ,,dmucha w tę samą trąbkę":Dnawet te 50 %, teraz fajne, zacznie ci doskwierać z czasem... pozdrawiam i życzę mądrych wyborów<3 

Pasek wagi

wyznaje zasade rosyjskiej ruletki:smierc albo zycie na bogato ,wszystko albo nic,boje sie przecietnosci:)

Skania79 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Skania79 napisał(a):

Wilena napisał(a):

100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię. 
Nawet  jeśli w związku facet Ci odpowiada, nie nudzicie się i macie mnóstwo wspólnego, ale on np by  nie chciał być Twoim mężem i dać Ci dzieci, a Ty byś tego bardzo chciała? Zostawiłabyś go i czekała na swoje 100%? Czort wie jak długo? Czy zgodziłabyś się na fajny i ciekawy związek z fajnym facetem....za to bez pożądanych przez Ciebie perspektyw?
Zostawiłabym go. Gdyby ktoś mi powiedział, że nie myśli o małżeństwie i dzieciach teraz, ale nie wyklucza tego w przyszłości to bym nam dała szansę - właściwie to mój chłopak jest w takiej sytuacji, on by już mógł zakładać rodzinę za rok, dwa, a ja tych lat potrzebuję minimum pięć. Ale nie mówię nie, w dłuższej perspektywie oczywiście. Natomiast gdyby ktoś powiedział, że nie, kategorycznie nigdy przenigdy? - jaki jest sens wtedy bycia razem? Brak ślubu jeszcze można przetrawić, ale niemożliwość posiadania dziecka jak się chce zostać mamą? Moim zdaniem to zawsze prowadziłoby, bo unieszczęśliwiania siebie i tego kogoś w sumie też, bo żyłby pod takim ciągłym przymusem. Nawet gdyby się tego jawnie nie dawało odczuć, to przecież z tyłu głowy zawsze by się błąkała ta myśl "no weźże zmień zdanie". I nie czekałabym będąc w jednym związku na "lepszy model". Gruba czarna kreska niestety i szukanie od nowa. Bolałoby raz, a tak to półśrodki bolałyby mnie chyba do końca życia. Ale jeżeli pytasz nie abstrakcyjnie to nie radzę się sugerować, zawsze widziałam na czarno-biało. Sporo zalet, ale też wiele wad - bo moment stawiania tej czarnej krechy nie raz boli niemiłosiernie. 
Tak właśnie zrobiłam kilka lat temu. Postawiłam na 100% niczego. I do tej pory mam 100% niczego. We wtorek są moje 36 urodziny i pojawia się nawracające pytanie czy miałam rację, oraz czy zdążę jeszcze być mamą? Tym bardziej, że ON przeprowadził się na osiedle obok i ciągle do mnie podbija. Mam nadzieję że wytrwam w tym, co postanowiłam...

To postaw sobie drugie pytanie, czy w dniu tych urodzin byłabyś tak naprawdę szczęśliwa? - gdyby on życzył Ci spełnienia najskrytszych marzeń, a Ty wiedziałabyś, że Twoje marzenie o posiadaniu dziecka się nie spełni przez to, że utkwiłaś w związku z nim? To będzie strasznie banalne, ale jak mi smutno i mam wrażenie, że się pogubiłam to słucham tego i jakoś zawsze mnie rozwala ten fragment, mówiący o tym, żeby w "zgiełkliwym pomieszaniu życia zachować spokój ze swą duszą". Chyba nie potrafiłabym być spokojna u boku kogoś z kim skrajnie mijałabym się wizjami na przyszłość. Tak jakby to nie miała być wspólna przyszłość, tylko moja osobno, jego osobno, a przy tym udawalibyśmy, że żyjemy razem. Nie wiem czy nie lepiej żyć osobno i chociaż nie musieć niczego udawać? I równocześnie mieć szansę, że się spotka to swoje 100%. Chyba powinnam iść spać, bo bredzę gorzej niż Paulo Coelho ;)

SashaSwift7 napisał(a):

wyznaje zasade rosyjskiej ruletki:smierc albo zycie na bogato ,wszystko albo nic,boje sie przecietnosci:)

he, he dokładnie-jak kochać to księcia, jak kraść to miliony- kto by tak nie chciał w życiu?:)

Pasek wagi

Wilena napisał(a):

Skania79 napisał(a):

Wilena napisał(a):

Skania79 napisał(a):

Wilena napisał(a):

100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię. 
Nawet  jeśli w związku facet Ci odpowiada, nie nudzicie się i macie mnóstwo wspólnego, ale on np by  nie chciał być Twoim mężem i dać Ci dzieci, a Ty byś tego bardzo chciała? Zostawiłabyś go i czekała na swoje 100%? Czort wie jak długo? Czy zgodziłabyś się na fajny i ciekawy związek z fajnym facetem....za to bez pożądanych przez Ciebie perspektyw?
Zostawiłabym go. Gdyby ktoś mi powiedział, że nie myśli o małżeństwie i dzieciach teraz, ale nie wyklucza tego w przyszłości to bym nam dała szansę - właściwie to mój chłopak jest w takiej sytuacji, on by już mógł zakładać rodzinę za rok, dwa, a ja tych lat potrzebuję minimum pięć. Ale nie mówię nie, w dłuższej perspektywie oczywiście. Natomiast gdyby ktoś powiedział, że nie, kategorycznie nigdy przenigdy? - jaki jest sens wtedy bycia razem? Brak ślubu jeszcze można przetrawić, ale niemożliwość posiadania dziecka jak się chce zostać mamą? Moim zdaniem to zawsze prowadziłoby, bo unieszczęśliwiania siebie i tego kogoś w sumie też, bo żyłby pod takim ciągłym przymusem. Nawet gdyby się tego jawnie nie dawało odczuć, to przecież z tyłu głowy zawsze by się błąkała ta myśl "no weźże zmień zdanie". I nie czekałabym będąc w jednym związku na "lepszy model". Gruba czarna kreska niestety i szukanie od nowa. Bolałoby raz, a tak to półśrodki bolałyby mnie chyba do końca życia. Ale jeżeli pytasz nie abstrakcyjnie to nie radzę się sugerować, zawsze widziałam na czarno-biało. Sporo zalet, ale też wiele wad - bo moment stawiania tej czarnej krechy nie raz boli niemiłosiernie. 
Tak właśnie zrobiłam kilka lat temu. Postawiłam na 100% niczego. I do tej pory mam 100% niczego. We wtorek są moje 36 urodziny i pojawia się nawracające pytanie czy miałam rację, oraz czy zdążę jeszcze być mamą? Tym bardziej, że ON przeprowadził się na osiedle obok i ciągle do mnie podbija. Mam nadzieję że wytrwam w tym, co postanowiłam...
To postaw sobie drugie pytanie, czy w dniu tych urodzin byłabyś tak naprawdę szczęśliwa? - gdyby on życzył Ci spełnienia najskrytszych marzeń, a Ty wiedziałabyś, że Twoje marzenie o posiadaniu dziecka się nie spełni przez to, że utkwiłaś w związku z nim? To będzie strasznie banalne, ale jak mi smutno i mam wrażenie, że się pogubiłam to słucham tego i jakoś zawsze mnie rozwala ten fragment, mówiący o tym, żeby w "zgiełkliwym pomieszaniu życia zachować spokój ze swą duszą". Chyba nie potrafiłabym być spokojna u boku kogoś z kim skrajnie mijałabym się wizjami na przyszłość. Tak jakby to nie miała być wspólna przyszłość, tylko moja osobno, jego osobno, a przy tym udawalibyśmy, że żyjemy razem. Nie wiem czy nie lepiej żyć osobno i chociaż nie musieć niczego udawać? I równocześnie mieć szansę, że się spotka to swoje 100%. Chyba powinnam iść spać, bo bredzę gorzej niż Paulo Coelho ;)

pablo coelho to by ci mógł buty czyścić:Dbardzo mądrze powiedziane i podpisuję się pod tym ręcami i nogami:D

Pasek wagi

Fajnie byłoby te 50% zamienić na 100. Albo chociaż 90. No ale "do tanga trzeba dwojga".

Ja wierzę i cały czas mam nadzieję, że się uda, chociaż czasami rozsądek podpowiada "Co robisz idiotko?". Jeszcze chyba potrzebuję czasu, jeśli ostatecznie nic się nie zmieni - trzeba będzie zacząć od nowa. Samemu. Mam nadzieję, że do tego nie dojdzie, bo nie jestem na to gotowa. 

A jeśli chodzi o pracę to mam zamiar rzucić ja w cholerę, bo to poziom -100 w tym momencie ;D

Pasek wagi

Zawsze znajdzie się ktoś piękniejszy i bogatszy. Prezentowane tutaj stanowisko przez niektóre użytkowniczki, że albo coś albo nic, świadczy, że są jeszcze bardzo młode i niedoświadczone. Frustracja może czasem zeżreć, a tu widocznie zostawia już swoje piętno. 

Kurt_von_Seydlitz-Kurzbach napisał(a):

Zawsze znajdzie się ktoś piękniejszy i bogatszy. Prezentowane tutaj stanowisko przez niektóre użytkowniczki, że albo coś albo nic, świadczy, że są jeszcze bardzo młode i niedoświadczone. Frustracja może czasem zeżreć, a tu widocznie zostawia już swoje piętno. 

Chodzilo mi o to ze chce wszystko albo nic DLA MOJEJ WLASNEJ SATYSFAKCJI. Nie porownuje sie do innych,chce zyc tak abym to ja sama byla z siebie zadowolona nie ogladajac sie na innych i ich opinie.

50% czulabym sie bezpieczniej

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.