- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
21 marca 2015, 22:04
Co wolicie?
Mieć 100% "niczego"? Czy 50% "czegoś"?
W założeniu, że mając owe 50%, (nawet jak jest fajne i przyjemne) , nie osiągniecie 100 % tego czego chcecie?
A 100% "tego, czego chcecie" można osiągnąć tylko z poziomu 100% "niczego".
Gdzie stan 100% "niczego" może nie mieć granicy czasowej.
Dotyczy pracy, związków diety...
Jakie jest Wasze zdanie?
100% "niczego"? Czy 50% "czegoś"?
Edytowany przez Skania79 21 marca 2015, 22:05
21 marca 2015, 22:12
Mając 50% i tak byłabym szczęśliwsza. Lepiej osiągnąć połowę celu niż nic nie robić w tym kierunku.
21 marca 2015, 22:27
jeśli chodzi o prace to 50 % ale jeśli o miłość, związki to wole poczekać na 100% ale jest to trudna opcja
21 marca 2015, 22:57
100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię.
21 marca 2015, 23:11
100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię.
Nawet jeśli w związku facet Ci odpowiada, nie nudzicie się i macie mnóstwo wspólnego, ale on np by nie chciał być Twoim mężem i dać Ci dzieci, a Ty byś tego bardzo chciała? Zostawiłabyś go i czekała na swoje 100%? Czort wie jak długo? Czy zgodziłabyś się na fajny i ciekawy związek z fajnym facetem....za to bez pożądanych przez Ciebie perspektyw?
21 marca 2015, 23:21
Nawet jeśli w związku facet Ci odpowiada, nie nudzicie się i macie mnóstwo wspólnego, ale on np by nie chciał być Twoim mężem i dać Ci dzieci, a Ty byś tego bardzo chciała? Zostawiłabyś go i czekała na swoje 100%? Czort wie jak długo? Czy zgodziłabyś się na fajny i ciekawy związek z fajnym facetem....za to bez pożądanych przez Ciebie perspektyw?100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię.
Zostawiłabym go. Gdyby ktoś mi powiedział, że nie myśli o małżeństwie i dzieciach teraz, ale nie wyklucza tego w przyszłości to bym nam dała szansę - właściwie to mój chłopak jest w takiej sytuacji, on by już mógł zakładać rodzinę za rok, dwa, a ja tych lat potrzebuję minimum pięć. Ale nie mówię nie, w dłuższej perspektywie oczywiście. Natomiast gdyby ktoś powiedział, że nie, kategorycznie nigdy przenigdy? - jaki jest sens wtedy bycia razem? Brak ślubu jeszcze można przetrawić, ale niemożliwość posiadania dziecka jak się chce zostać mamą? Moim zdaniem to zawsze prowadziłoby, bo unieszczęśliwiania siebie i tego kogoś w sumie też, bo żyłby pod takim ciągłym przymusem. Nawet gdyby się tego jawnie nie dawało odczuć, to przecież z tyłu głowy zawsze by się błąkała ta myśl "no weźże zmień zdanie". I nie czekałabym będąc w jednym związku na "lepszy model". Gruba czarna kreska niestety i szukanie od nowa. Bolałoby raz, a tak to półśrodki bolałyby mnie chyba do końca życia. Ale jeżeli pytasz nie abstrakcyjnie to nie radzę się sugerować, zawsze widziałam na czarno-biało. Sporo zalet, ale też wiele wad - bo moment stawiania tej czarnej krechy nie raz boli niemiłosiernie.
21 marca 2015, 23:39
Zostawiłabym go. Gdyby ktoś mi powiedział, że nie myśli o małżeństwie i dzieciach teraz, ale nie wyklucza tego w przyszłości to bym nam dała szansę - właściwie to mój chłopak jest w takiej sytuacji, on by już mógł zakładać rodzinę za rok, dwa, a ja tych lat potrzebuję minimum pięć. Ale nie mówię nie, w dłuższej perspektywie oczywiście. Natomiast gdyby ktoś powiedział, że nie, kategorycznie nigdy przenigdy? - jaki jest sens wtedy bycia razem? Brak ślubu jeszcze można przetrawić, ale niemożliwość posiadania dziecka jak się chce zostać mamą? Moim zdaniem to zawsze prowadziłoby, bo unieszczęśliwiania siebie i tego kogoś w sumie też, bo żyłby pod takim ciągłym przymusem. Nawet gdyby się tego jawnie nie dawało odczuć, to przecież z tyłu głowy zawsze by się błąkała ta myśl "no weźże zmień zdanie". I nie czekałabym będąc w jednym związku na "lepszy model". Gruba czarna kreska niestety i szukanie od nowa. Bolałoby raz, a tak to półśrodki bolałyby mnie chyba do końca życia. Ale jeżeli pytasz nie abstrakcyjnie to nie radzę się sugerować, zawsze widziałam na czarno-biało. Sporo zalet, ale też wiele wad - bo moment stawiania tej czarnej krechy nie raz boli niemiłosiernie.Nawet jeśli w związku facet Ci odpowiada, nie nudzicie się i macie mnóstwo wspólnego, ale on np by nie chciał być Twoim mężem i dać Ci dzieci, a Ty byś tego bardzo chciała? Zostawiłabyś go i czekała na swoje 100%? Czort wie jak długo? Czy zgodziłabyś się na fajny i ciekawy związek z fajnym facetem....za to bez pożądanych przez Ciebie perspektyw?100% niczego. Praca, nie chciałabym wylądować na jakimś podrzędnym stanowisku, nawet jakby mi tam nie najgorzej płacili, wykończyłabym się psychicznie. Związki, po prostu nie mogłabym być z kimś kogo nie kocham, ani z kimś kto mi nie pasuje pod kątem charakteru. Wolałabym być sama, niż uczepić się kogoś desperacko, bo widoku na coś lepszego brak. Dieta, wolałabym być gruba i móc schudnąć, niż zostać na wieki, z jakąś średnią sylwetką, której jednak z całego serca nie trawię.
Tak właśnie zrobiłam kilka lat temu. Postawiłam na 100% niczego. I do tej pory mam 100% niczego. We wtorek są moje 36 urodziny i pojawia się nawracające pytanie czy miałam rację, oraz czy zdążę jeszcze być mamą? Tym bardziej, że ON przeprowadził się na osiedle obok i ciągle do mnie podbija. Mam nadzieję że wytrwam w tym, co postanowiłam...