- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
14 marca 2015, 23:12
Dziewczyny pisze tutaj do was bo już nic innego mi nie pozostało, nie mam pojęcia co mam robić nie mam osoby z którą mogłabym szczerze porozmawiać. Kiedyś w trudnej dla mnie sytuacji kilka lat temu otrzymałam pomoc na tym forum i traktuje mój temat tutaj jak ostatnią deskę ratunku dla mnie.
Ja wychowałam się na wsi, od urodzenia mieszkam z dziadkiem nie mam rodziców, z rodzeństwem zawsze miałam słaby kontakt. Wyrosłam na spokojną dziewczynę która nie lubi imprez, alkoholu i szanuje siebie i swoje ciało.
Nie wiem czy z powodu małej grupy rówieśniczej czy z powodu tego że zawsze było mnie więcej do 16 roku życia nie miałam żadnego kontaktu z chłopakami. Pamiętam że strasznie się sama sobie podobałam, miałam mało kompleksów i dużo znajomych. Byłam pozytywnie nastawiona do życia i łatwo łapałam kontakt z ludźmi. Wtedy go poznałam, powód mojego problemu i cierpienia. Na imię ma Michał, zakochał się we mnie "od pierwszego wejrzenia" i biegał ponad dwa miesiące za mną żebym dała nam szansę.Nie byłam do tego przekonana, szczerze mówiąc nie kochałam go na początku. Było wspaniale, ale wyjechał z rodzicami do UK na stałe. Pomimo tego nie zerwaliśmy i o dziwo trzymaliśmy się bardzo dobrze, nie kłóciliśmy się, tęskniliśmy ale byliśmy razem, mieliśmy siebie. Spotykaliśmy się bardzo rzadko ale zazwyczaj kiedy to nadchodziło były to kilkodniowe i zarazem najlepsze chwile w moim życiu.Był moim "pierwszym", pierwszy raz się z nim całowałam, trzymałam za rękę, przytulałam, kochałam, wyjechałam na wakacje. Był pierwszą osobą która pokazała mi że jestem jeszcze piękniejsza.
Zawsze dosłownie zawsze imponował mi swoją inteligencją, zaradnością, szczerze to był najbardziej inteligentny człowiek jakiego dotąd spotkałam. Jak patrze na to z perspektywy czasu to było naprawdę kilka rzeczy które mi się w nim nie podobało i ogrom tych które sprawiały że był dla mnie najważniejszy.
Po jakiś 2 latach zaczęły się kłótnie - nie jakieś wielkie ale z czasem te problemy rosły. Gdzieś tam słyszałam że pisał z jakąś dziewczyną, a to nie chciał ustawić związku na głupim facebooku, nie chętnie przedstawiał mnie swoim znajomym, lub wspominał że ma dziewczynę ale nie mówił że to ja + zmieniał jakieś fakty typu że studiuje w UK. Od tamtego momentu zaczęło mnie to okropnie boleć. Miałam wrażenie że nie wiem.. wstydzi się mnie ?
Ostatnie spotkanie, tydzień w UK u niego w mieście gdzie studiował. Bardzo zle to wspominam, dużo płakałam kiedy nie patrzył. Przywitał mnie na lotnisku jak jakąś kumpele - mówił że się zawstydził i że to nie o to chodziło, złościł się na różne szczegóły, miał humorki, nie chciał publicznie chodzić ze mną za rękę zabierał ją pod pretekstem "zimno mi", "muszę mieć ręce w kieszeni". Ogólnie to nasze wyjście razem często wyglądało że szedł trochę przede mną i nie chciał zaczekać. Wypierał się że to nie tak, że się nie wstydzi. Po powrocie do domów wszystko się rozsypało.
Nie wiem czy to mógł być prawdziwy powód czy wymówka ale postanowił przez ponad 2 miesiące ze mną prawie wcale nie rozmawiać i nie przebywać ponieważ musiał się uczyć. Gdzie normalnie sobie spędzał czas z kumplami czy oglądał filmy. Włącznie z weekendami, oczywiście kiedy już dochodziło do rozmowy to były one strasznie męczące i raniące.
Zerwałam(myślałam że wrócimy do siebie po tygodniu lun następnego dnia)
a on nigdy nie pisał do mnie o powrót, nie próbował się ze mną skontaktować do dnia moich urodzin.
Ja do tej pory nie zapomnę tego jak mnie to bolało, ja próbowałam później oczywiście się z nim kontaktować i działać coś w końcu najważniejsza osoba w moim życiu mnie zostawiła. Tylko że ja już nie byłam dawną sobą, nie miałam żadnych znajomych, dosłownie żadnych z zewnątrz każdy poszedł w swoją stronę lub urwał mi się z nimi kontakt, moje hobby przypominało mi o nim, jedyni znajomi którzy mi pozostali byli wspólnymi znajomymi. Wszystko mi o nim przypominało.
Przez pierwszy miesiąc prawie nic nie jadłam, nie czułam żadnej radości z wakacji, codziennie płakałam, nie było dnia w którym bym o nim nie myślała i nie walczyła ze sobą żeby znowu do niego nie napisać. Czas wcale nie leczył ran, serio nawet kiedy próbowałam poznać kogoś innego to bolało jeszcze bardziej. Zaczynałam żałować że go poznałam i zaczynałam go nienawidzić. Przez ten okres jakoś brnęłam do przodu ale nie mogłam uwierzyć w to że zupełnie zamknęłam się na świat, nie potrafiłam już jak kiedyś dogadać się z ludzmi, dawać coś od siebie, znaleźć tą silę żeby zrobić coś dla siebie. Minął rok a ja czułam sie jakby minęły 2 miesiące od spotkania, nadal to wszystko czułam. Każdy facet którego poznałam porównywałam do niego lub okazywał się palantem. Nagle każdy wydawał mi się nie wystarczająco inteligentny.
Okropnie bałam/boje się samotności że nie znajdę nikogo lepszego. W dniu moich urodzin złożył mi życzenia i postanowiłam go odzyskać, w życiu się tak o nikogo nie starałam jak o niego wtedy. Wszystko przepuścił między palcami.. a jednocześnie powiedział że nie jestem dla niego "zwykłą przyjaciółką" i że nie wie co przyniesie przyszłość ale na razie nie chce mieć dziewczyny. A potem spędził sylwestra z jakąś dziewuchą która chwaliła się tym na facebooku. Potem dowiedziałam się że prawdopodobnie piszą i "są" ze sobą od dłuższego czasu a on sam miał już jakieś przygody z dziewczynami z jego otoczenia.
Znowu urwałam kontakt, znowu nie próbował się kontaktować i znowu wszystko mi o nim przypomina.
Jestem tym wykończona, tak strasznie boli że ona ma na mnie totalnie wyje***ne a ja pomimo tego że cholernie chce nie mam!
Jak gdzieś przypadkowo zobaczę go oznaczonego u znajomych lub coś co mi się z nim kojarzy przypomina męczę się od nowa przez kilka dni. Kiedy mi się przyśni zdarza się że ryczę. Ja nie wiem dlaczego tak jest,zawsze wydawało mi się że nie jestem uczuciowym człowiekiem. Ja wiem że to już nigdy nie wróci i że to koniec, że on posuwa sobie jakąś małpę, kupuje jej drogie prezenty i planują wspólną przyszłość a mimo tego CIĄGLE O NIM MYŚLE.!
Ten czas nie pomaga, minęły ponad dwa lata a ja się jeszcze nie wyleczylam... Boże czy ktoś ma jakiś pomysł, lub napisze mi coś tak szczerze nawet jakby miałby mnie wyzwać żeby tylko mi pomogło? Czuje się jak więzień w własnych wspomnieniach.
14 marca 2015, 23:21
psycholog, terapia. Masz jakieś kolezanki/przyjaciółki? Mówiłaś o tym komuś? Bo mam wrażenie ze dusisz się z tym bo nie zostało to przegadane
14 marca 2015, 23:33
ojejku jak przykro sie to czyta,nie mam madrej rady:( po prostu kiedys kogos poznasz tak zwyczajnie,a on odmieni Twoje zycie,tak to zwykle bywa,poki co naprawde nie wiem:( aele chetnie bym Cie przytulila
14 marca 2015, 23:39
Myślę, że ludzi najbardziej bolą "niewykorzystane szanse". Gdybyście byli razem dłużej i to się wszystko posypało jakoś bardziej "naturalnie" pewnie przeżywałabyś to mniej...
Mam podobna radę jak dziewczyna wyżej- spróbuj o tym komuś opowiedzieć, jakoś to uporządkować, żeby nie być z tymi myślami jak pies, który goni za własnym ogonem. Poza tym daj sobie też czas na przeżycie tych wszystkich negatywnych uczuć, masz do nich pełne prawo.
Jednocześnie serio bardzo Ci współczuję, bo sytuacja nie jest łatwa... :/
14 marca 2015, 23:44
Smutne, niby wszycy przez to przechodzilsmy ale chyba nie przez 2 lata. U mnie to tak z 3-4 miesiace, rekord to 8
14 marca 2015, 23:47
jestem też tak okropnie mocno zakochana wiec domyślam się co możesz czuć .. szczerze mówiąc jedyne co możesz zrobić to go olać , podałas się facetowi na srebrnej tacy dlatego Cię nie chce musisz udawać ze to on u Ciebie ze ma szans ze Ty go nie chcesz , tylko wtedy jest minimalna szansa ze zacznie chcieć ale musiałby się postarać a Ty udawać ze nie ma szans
15 marca 2015, 00:04
Myślę , że nie masz z kim porozmawiać na ten temat ... Proponuję pójść do psychologa , bo inaczej będziesz siebie zadręczać baaardzo długo . Zrób to jak najszybciej - a zobaczysz , że odżyjesz i uwolnisz się od tego tematu .
15 marca 2015, 00:43
Wiesz, też tak miałam, męczyłam się ponad rok a kiedy poczułam że mi przechodzi to on od nowa pojawił się w moim życiu po czym znów dał nogę :/ bardzo długo się z niego leczyłam, też wszystkich do niego porównywałam, z wyglądu, z charakteru, z zachowania. Może to śmieszne ale mnie pomogło że to wszystko opisywałam w zeszycie. Gdy tylko nachodziły mnie myśli na jego temat brałam zeszyt i wszystko w nim z siebie "wyrzucałam". W końcu zaczęło mi przechodzić, a gdy już o nim zapomniałam, poznałam moją obecną (na szczęście odwzajemnioną :D ) miłość :)
15 marca 2015, 00:53
Może na początek usuń go z fejsa? Nie będziesz widzieć jego wpisów, ani oznaczeń. To już wiele ułatwia. Ja miałam podobną sytuację, cierpiałam rok i sama siebie zadręczałam myślami, facebookiem i jego smsami, które mi przysyłał po pijaku (jak bawił się właśnie ze swoimi nowymi "super" koleżankami). Pisał, że przeprasza, że to jego wina i nie chciał mnie skrzywdzić... Minął rok, wydarzyło się wiele złego, co nawet zaczęłam tu opisywać, ale ostatecznie skasowałam, bo wyszedłby esej na 3 strony.
Wróciliśmy do siebie, ale... Przez to, co się wydarzyło nie mam do niego zaufania takiego jak kiedyś i myślę, że nie darzę go uczuciem tak wielkim jak to było za pierwszym razem. Nie wiem sama jak to opisać, bo teraz to naprawdę super facet, stara się bardzo i wg mnie bardzo się dostosowuje do mnie, mojego czasu, moich humorów. Kłócić się kłócimy, ale znowu nie są to takie kłótnie jak kiedyś, kiedy pierwszy raz byliśmy razem, no ale... nie wiem czy go kocham tak naprawdę. Jestem z nim, bo tyle o niego "walczyłam" i myślałam, że to ten jedyny, a teraz mimo, że on jest super, to nie potrafię zapomnieć o przeszłości i tych krzywdach, jakie mi wyrządził. Cały czas to do mnie wraca jak bumerang i przy każdej kłótni mi się wszystko na nowo przypomina. Nie wiem jak to dalej będzie.
Chyba powiedzenie, że nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki coś w sobie ma.