Temat: Wykańczam się psychicznie.

Dziewczyny pisze tutaj do was bo już nic innego mi nie pozostało, nie mam pojęcia co mam robić nie mam osoby z którą mogłabym szczerze porozmawiać. Kiedyś w trudnej dla mnie sytuacji kilka lat temu otrzymałam pomoc na tym forum i traktuje mój temat tutaj jak ostatnią deskę ratunku dla mnie. 

Ja wychowałam się na wsi, od urodzenia mieszkam z dziadkiem nie mam rodziców, z rodzeństwem zawsze miałam słaby kontakt. Wyrosłam na spokojną dziewczynę która nie lubi imprez, alkoholu i szanuje siebie i swoje ciało. 
Nie wiem czy z powodu małej grupy rówieśniczej czy z powodu tego że zawsze było mnie więcej do 16 roku życia nie miałam żadnego kontaktu z chłopakami. Pamiętam że strasznie się sama sobie podobałam, miałam mało kompleksów i dużo znajomych. Byłam pozytywnie nastawiona do życia i łatwo łapałam kontakt z ludźmi. Wtedy go poznałam, powód mojego problemu i cierpienia. Na imię ma Michał, zakochał się we mnie "od pierwszego wejrzenia" i biegał ponad dwa miesiące za mną żebym dała nam szansę.Nie byłam do tego przekonana, szczerze mówiąc nie kochałam go na początku. Było wspaniale, ale wyjechał z rodzicami do UK na stałe. Pomimo tego nie zerwaliśmy i o dziwo trzymaliśmy się bardzo dobrze, nie kłóciliśmy się, tęskniliśmy ale byliśmy razem, mieliśmy siebie. Spotykaliśmy się bardzo rzadko ale zazwyczaj kiedy to nadchodziło były to kilkodniowe i zarazem najlepsze chwile w moim życiu.Był moim "pierwszym", pierwszy raz się z nim całowałam, trzymałam za rękę, przytulałam, kochałam, wyjechałam na wakacje. Był pierwszą osobą która pokazała mi że jestem jeszcze piękniejsza.
 Zawsze dosłownie zawsze imponował mi swoją inteligencją, zaradnością, szczerze to był najbardziej inteligentny człowiek jakiego dotąd spotkałam. Jak patrze na to z perspektywy czasu to było naprawdę kilka rzeczy które mi się w nim nie podobało i ogrom tych które sprawiały że był dla mnie najważniejszy. 
Po jakiś 2 latach zaczęły się kłótnie - nie jakieś wielkie ale z czasem te problemy rosły. Gdzieś tam słyszałam że pisał z jakąś dziewczyną, a to nie chciał ustawić związku na głupim facebooku, nie chętnie przedstawiał mnie swoim znajomym, lub wspominał że ma dziewczynę ale nie mówił że to ja + zmieniał jakieś fakty typu że studiuje w UK. Od tamtego momentu zaczęło mnie to okropnie boleć. Miałam wrażenie że nie wiem.. wstydzi się mnie ?
Ostatnie spotkanie, tydzień w UK u niego w mieście gdzie studiował. Bardzo zle to wspominam, dużo płakałam kiedy nie patrzył. Przywitał mnie na lotnisku jak jakąś kumpele - mówił że się zawstydził i że to nie o to chodziło, złościł się na różne szczegóły, miał humorki, nie chciał publicznie chodzić ze mną za rękę zabierał ją pod pretekstem "zimno mi", "muszę mieć ręce w kieszeni". Ogólnie to nasze wyjście razem często wyglądało że szedł trochę przede mną i nie chciał zaczekać. Wypierał się że to nie tak, że się nie wstydzi. Po powrocie do domów wszystko się rozsypało. 
Nie wiem czy to mógł być prawdziwy powód czy wymówka ale postanowił przez ponad 2 miesiące ze mną prawie wcale nie rozmawiać i nie przebywać ponieważ musiał się uczyć. Gdzie normalnie sobie spędzał czas z kumplami czy oglądał filmy. Włącznie z weekendami, oczywiście kiedy już dochodziło do rozmowy to były one strasznie męczące i raniące. 
Zerwałam(myślałam że wrócimy do siebie po tygodniu lun następnego dnia)
 a on nigdy nie pisał do mnie o powrót, nie próbował się ze mną skontaktować do dnia moich urodzin. 
Ja do tej pory nie zapomnę tego jak mnie to bolało, ja próbowałam później oczywiście się z nim kontaktować i działać coś w końcu najważniejsza osoba w moim życiu mnie zostawiła. Tylko że ja już nie byłam dawną sobą, nie miałam żadnych znajomych, dosłownie żadnych z zewnątrz każdy poszedł w swoją stronę lub urwał mi się z nimi kontakt, moje hobby przypominało mi o nim, jedyni znajomi którzy mi pozostali byli wspólnymi znajomymi. Wszystko mi o nim przypominało.
Przez pierwszy miesiąc prawie nic nie jadłam, nie czułam żadnej radości z wakacji, codziennie płakałam, nie było dnia w którym bym o nim nie myślała i nie walczyła ze sobą żeby znowu do niego nie napisać. Czas wcale nie leczył ran, serio nawet kiedy próbowałam poznać kogoś innego to bolało jeszcze bardziej. Zaczynałam żałować że go poznałam i zaczynałam go nienawidzić. Przez ten okres jakoś brnęłam do przodu ale nie mogłam uwierzyć w to że zupełnie zamknęłam się na świat, nie potrafiłam już jak kiedyś dogadać się z ludzmi, dawać coś od siebie, znaleźć tą silę żeby zrobić coś dla siebie. Minął rok a ja czułam sie jakby minęły 2 miesiące od spotkania, nadal to wszystko czułam. Każdy facet którego poznałam porównywałam do niego lub okazywał się palantem. Nagle każdy wydawał mi się nie wystarczająco inteligentny. 
Okropnie bałam/boje się samotności że nie znajdę nikogo lepszego. W dniu moich urodzin złożył mi życzenia i postanowiłam go odzyskać, w życiu się tak o nikogo nie starałam jak o niego wtedy. Wszystko przepuścił między palcami.. a jednocześnie powiedział że nie jestem dla niego "zwykłą przyjaciółką" i że nie wie co przyniesie przyszłość ale na razie nie chce mieć dziewczyny. A potem spędził sylwestra z jakąś dziewuchą która chwaliła się tym na facebooku. Potem dowiedziałam się że prawdopodobnie piszą i "są" ze sobą od dłuższego czasu a on sam miał już jakieś przygody z dziewczynami z jego otoczenia.
Znowu urwałam kontakt, znowu nie próbował się kontaktować i znowu wszystko mi o nim przypomina. 
Jestem tym wykończona, tak strasznie boli że ona ma na mnie totalnie wyje***ne a ja pomimo tego że cholernie chce nie mam!
Jak gdzieś przypadkowo zobaczę go oznaczonego u znajomych lub coś co mi się z nim kojarzy przypomina męczę się od nowa przez kilka dni. Kiedy mi się przyśni zdarza się że ryczę. Ja nie wiem dlaczego tak jest,zawsze wydawało mi się że nie jestem uczuciowym człowiekiem. Ja wiem że to już nigdy nie wróci i że to koniec, że on posuwa sobie jakąś małpę, kupuje jej drogie prezenty i planują wspólną przyszłość a mimo tego CIĄGLE O NIM MYŚLE.! 
Ten czas nie pomaga, minęły ponad dwa lata a ja się jeszcze nie wyleczylam...  Boże czy ktoś ma jakiś pomysł, lub napisze mi coś tak szczerze nawet jakby miałby mnie wyzwać żeby tylko mi pomogło? Czuje się jak więzień w własnych wspomnieniach. 


Nie chciałabym być zbyt brutalna ale życie jest brutalne- jak Cię czytam przypominam sobie swoją "pierwsza miłość" i widzę wiele cech wspólnych. I powiem Ci jedno: "dziewczyno ratuj siebie", swoją psychikę i co tam jeszcze z Ciebie zostało. Choćby nie wiem jak bolało musisz się odciąć. Ty pewnie jesteś dobrą i trochę nawiną osobą, przez brak doświadczenia wyidealizowałaś go sobie. Ten związek nie miał przyszłości w momencie jego wyjazdu- mimo, że Wam się układało on tam był na luzie, nie wiesz co robił, z kim się spotykał. Miałaś z nim swoje pierwsze razy i niestety ale okazało się, że źle wybrałaś. Było pięknie ale pora odłożyć to na półkę ze wspomnieniami bo teraz masz już tylko gorycz, żal i cierpienie. Ten człowiek uszczęśliwił Cię wtedy na chwilę gdy byliście razem ale teraz już w życiu Cię nie uszczęśliwi. Nie ma dla kogo starać się, walczyć i poniżać się prosząc się o ten związek bo to tanga trzeba dwojga. Minie dużo czasu... ale musisz uwierzyć, że jeszcze coś tam dobrego gdzieś na Ciebie w życiu czeka. Mi taka wiara pomogła, ułożyłam sobie życie czego i Tobie życzę.

Mnie nieszczęśliwe zakochanie trzymało prawie 5 lat. Do dziś się jeszcze wzdrygam na myśl o nim jednak już nie tak jak kiedyś. Ale uwierz w to że czas jest najlepszym lekarzem. Ostatnio spotkałam go w markecie przypadkiem. Nie było już gwałtownego bicia serca, ani powiewu gorąca. Uczucie przeminęło. Nie zauważył mnie ale ja nie widziałam powodu na to by podejść i porozmawiać. 

Co prawda mój związek rozpadł sie też troche z mojej winy z czego jestem świadoma, ale chyba tak musiało być. Pogodziłam sie z tym.

Musisz się od niego odciąć w przeciwnym razie tylko będziesz posypywać solą rany. Nie śledź go na fb, wykasuj najlepiej. Przestań rozmyślać. Dużo jest osób nieszczęśliwie lokujacych swe uczucia, ale przecież trzeba żyć.... nikt za nas życia nie przeżyje weź sie w garsć.

jedyny sposób to odciąć się całkowicie, usunąć go z FB, poblokować odpowiednio znajomych, żeby nie wyświetlały Ci się na tablicy ich zdjęcia (z nim) uświadomić sobie, że to już koniec... jesteś w dobrej sytuacji bo on mieszka za granicą, nie spotkasz go na ulicy. Boli Cię to tak bardzo bo on był tym pierwszym, bo go kochałaś i wiązałaś z nim przyszłość-to naturalne, ale czas zamknąć ten etap. Zmuś się do czegoś, poszukaj nowego hobby, zapisz się na jakieś zajęcia-przebywaj z ludzmi, w końcu zaczniesz mniej przeżywać to rozstanie aż kiedyś poczujesz, że jesteś gotowa na inny związek. Ja też przeżywałam jeden związek kilka lat, na szczęście się od tego uwolniłam- więc wierz mi na słowo-da się! Co lepsze ten 'mój' ukochany chciał po latach wrócić a po mnie to spłynęło- a zawsze się bałam, że nawet po latach będę na jego skinięcie!

czemu uważasz że jego nowa dziewczyna to malpa? 

Dżiiiii..... Znajdź sobie zajęcie. Poszukaj pasji. Odszukaj zagubioną radość życia i szacunek dla własnej osoby. Wtedy znajdą się i ludzie i nowa miłość. Zacznij od siebie. 

Pasek wagi

Pierwsza miłość , jesteś bardzo młoda dlatego rozumiem, że tak długo trwa ta udręka. Ale musisz zrozumieć, że on ma cię gdzieś, nie interesuje go, że płaczesz za nim, poza tym sam fakt jak się zachowywał, gdy przyjechałaś do niego, szedł przed tobą... przypominaj sobie to co cię raniło a nie myśl o jakichś miłych rzeczach jak pocałunki bo całować jak widać, to może każdą, nie koniecznie coś to dla niego znaczyło. Usuń z fb go i żyj dalej. 

Tak! Usun z FB, malo tego - zablokuj, nie bedziesz widziala nic o nim. Mi pomoglo bardzo i dalam sobie spokoj :) Dodatkowo polecam metode szokowa - wyloguj sie z fb na miesiac i zajmij sie soba, sprobuj siebie odnalezc. Bycie w zwiazku to ciagly kompromis. Teraz masz szanse zeby zobaczyc czego TY chcesz jako osobna i indywidualna jednostka.​

usun fb i wszystko co moze nawiazywac do niego. Jesli bedziesz zyc jego zyciem nie zapomnisz

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.