Temat: Kiedy stwierdziłyście że lepiej się rozstac ?

Nie pytam o sytuacje typu : zdrada czy inne zacowania po któryc nie można być dalej razem, ale o takie zwykłe sytuacje  , że z dnia na dzień się zastanawiacie co jest z Wami nie tak, czy to na pewno ten itd itd. Skąd wzięły się u Was wątpliwości ? Kiedy stwierdziłyście że to nie wypali ? 

Gdy zastanawiałam się jak go zamordować ( w grę wchodził wybuch gazu lub grzybki z trujakiem jako wkładką ). Gdy się na tym złapałam, spakowałam siebie i dzieciaka i wróciłam do mamy.

Pasek wagi

Peeta napisał(a):

pytanie też  od innej strony - jesteście z facetami pomimo mocnych wcześniejszych wątpliwości ? Czy nawet jeśli widziałyście że  się różnicie przez wzgląd na znajomych, inne podejście do pewnych spraw ?  Ciekawi mnie kiedy zdajesz sobie sprawę że musisz zerwać, a kiedy to takie nasze troszkę babskie paranoje ?

mój na początku kłamał jak z nut, ściema za ściemą. Ale mnie kochał i ja go też, więc dałam mu lekcje życia i myślę że już nigdy mnie z niczym nie okłamie :) Teraz mamy tak, że to jego wszyscy biorą za tego wspaniałego - a cała moja rodzina zastanawia się jak kto jest, że taki dobry chłopak chce taką wredotę jak ja :) A ja myślę że właśnie idealnie się uzupełniamy. Na początku też wszyscy nasi przyjaciele byli przeciwko nam a teraz już nie wyobrażają sobie nas z kimś innym. Myślę że już na początku związku to się po prostu czuje, no bo przecież mamy kobiecą intuicje. Jeżeli masz wątpliwości dobrze to przemyśl. Bo przecież nie można do końca życia mieć wątpliwości. Może jakąś przerwę 

myszkakocurkowa napisał(a):

Gdy zastanawiałam się jak go zamordować ( w grę wchodził wybuch gazu lub grzybki z trujakiem jako wkładką ). Gdy się na tym złapałam, spakowałam siebie i dzieciaka i wróciłam do mamy.

to w samą porę!

Pasek wagi

Ja mam teraz caly czas wątpliwosci, zle przeczucia... ale tez nie chce konczyc tego zwiazku.

u mnie bylo postanowienie z dnia na dzien i zerwanie. bez powrotow, bez rozmow. sama wiedzialam, ze szykowalo sie na takie postanowienie, po prostu cos nie pasowalo i nie bylo szans na zmiane. tylko raz, z pierwszym, mialam wyrzuty sumienia i dalam sie maglowac oraz byl cyrk z powrotami. cale szczescie ze sie dalej w tych zwiazkach nie dusilam, bo moglabym przegapic mojego fantastycznego tz, w ktorym jestem zakochama po uszy i zyjemuy wspolnie od 3 lat :)

Wtedy, kiedy nasze pomysły na życie okazały się zupełnie różne, a na kompromis nie było miejsca. Kiedy odkryłam, że mnie okłamuje. Kiedy się po prostu zakochałam w kimś innym i sama uznałam, że tak będzie lepiej dla wszystkich. To są trudne decyzje, ale często koniecznie. Lepiej być szczesliwą w pojedynkę, dać sobie szansę na dobre życie, niż mordować się w niedobrym związku, przymykać oko na kłamstwa, zdrady, nie wiem, rzeczy które nie powinny się zdarzać.

Dla mnie dobry związek to taki, w którym czuję się dobrze i on coś mi daje, ten związek- radość, bezpieczeństwo, miłość. Nie wchodzę w związki "bo samemu źle", ale tego się trzeba nauczyć.

Pasek wagi

oopos napisał(a):

Ja mam teraz caly czas wątpliwosci, zle przeczucia... ale tez nie chce konczyc tego zwiazku.

dlaczego? z przeczuciami zwykle jest tak, że okazują się prawdą, a biorą się z połączenia przeróżnych faktów, nitek, obserwacji, które wymykają się logice. Dlatego warto rozważyć przeczucia

Pasek wagi
kiedy zobaczylam ze mu sie nie spieszy do stabilizacji ze nasze poglady sa skrajnie rozne on by chcial byc na utrzymaniu rodzicow do 30 conajmniej i w wieku 25 lat nadal nie skonczyl licencjatu a ja myslalam juz o wspolnym mieszkaniu i usamodzielnieniu sie w 100 procentach
Pasek wagi

Pierwszy zwiazek - skonczylismy szkoly - ja LO on zawodowke. Mielismy zupelnie inna wizje doroslego zycia. To bylo niemalze nieuniknione, ale bardzo przezylam to rozstanie mimo, ze to ja konczylam zwiazek. Dla wspolnego dobra... 

Drugie rozstanie - zwiazek od poczatku byl pomylka. Bylismy rok razem, wczesniej z 7 lat sie przyjaznilismy. Jak skoczylam swoje pierwszy zwiazek on nagle wyznal mi milosc... zaskoczyl mnie... bylam troche zalamana i zdezorientowana i stwierdzilam moze taki los nam pisany... Niestety, to byl blad. Poza tym byl starszy ode mnie. On konczyl studia, a ja zaczynalam. Chcielismy zbudowac cos na zlych fundamentach. Kochalam go, ale nie tak, jak powinnam. Poza tym mialam tez problemy zdrowotne, w ktorych nie wykazal takiego zrozumienia i wsparcia, jakiego potrzebowalam... i wiele innych mniejszych spraw, np. jego stusunek do matki. No i poznalam tez mojego obecnego partnera. Do ktorego cos mnie ciagnelo... Skonczylam zwiazek zanim cokolwiek zaczelo sie dziac. 

Zeby bylo jeszcze bardziej skomplikowanie moj obecny partner jak sie poznawalismy tez byl w zwiazku ;) A ja nie chcialam byc ta ktora rozwala zwiazki. I znowu jak zakonczylam zwiazek ktos inny chcial mi pomoc sie pozbierac... I prawie znowu wpakowalbym sie w zwiazek na zlych fundamentach... no ale wtedy okazalo sie, ze moj obecny partner tez czuje, ze musimy byc razem ;)

I jakos udalo sie nam byc razem :)

W lutym 8 rok minie :) Ten zwiazek to juz na zawsze! Tfu tfu ;)

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.