- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
31 stycznia 2015, 11:15
Od razu napiszę, że będzie to długi wpis.
Mam niespełna 25 lat od 7 lat jestem w związku z pewnym facetem, obecnie mamy 4 letnie dziecko. Mieszkamy razem 5 lat. Nie mamy ślubu. Nigdy tego specjalnie nie chciałam, po prostu wydawało mi się że jest dobrze jak jest. Nawet dziecko ma moje nazwisko z tego względu, że kiedy byłam w ciąży nawet nie wiedziałam czy będziemy razem( ojciec jest wpisany normalnie do aktu urodzenia jako ojciec, ale nazwisko ma moje) Jednak dni jakoś mijały a my byliśmy razem. Oczywiście nasi rodzice od dawna nalegają na ślub. Sama mam już dość takiego życia, chciałabym móc pójść do komunii i wreszcie jakoś ułożyć swoje życie. Nie jestem święta, popełniłam ogromne błędy. Dziecko mamy oczywiście nieplanowane, ale możecie mnie teraz podeptać, bo oczywiście seks w najlepsze uprawiałam głównie bez zabezpieczenia. Mogę teraz napisać że byłam młoda i głupia itd. Ale nie będę zwalać winy na wiek, po prostu byłam bardzo głupia. Uwierzyłam, że skoro przez dwa lata nie zachodzę w ciążę, to albo ja albo on jest bezpłodny. Potem urodziłam dziecko, było ciężko, bo nie miałam dużej pomocy ze strony mojego faceta, ale jakoś było. Na początku tego roku postanowiliśmy wziąć ślub kościelny. Mam już dość tych ciągłych pytań, więc się zgodziłam. Problem polega na tym, że ślub za kilka miesięcy a ja zaczynam mieć coraz większe wątpliwości. Przeraża mnie to i nie wiem czy nie zostanę uciekającą panną młodą :( Tłumaczę sobie, że jakoś to będzie, że może coś się zmieni po ślubie, że może gdy schudnę będzie lepiej... Ostatnim argumentem jest to, że zrobię to dla dziecka. Nie chcę by żyło w rozbitej rodzinie. Ale z drugiej strony co to za ojciec który nie ma czasu dla dziecka, nie ma ochoty się z nim bawić, chyba że pod przymusem, nie ma z tego większej radości, jak dziecko do niego przychodzi i mówi tato poświęć mi czas to je odsyła albo mówi że później/ potem/ za chwilę. Mój facet wraca z pracy i leci na komputer, rano otwiera oczy (w sobotę czy niedzielę) i pierwsze co robi to włącza komputer (gra w wot'a). Ojcem jest na papierze i w tym, że pracuje. Ale może lepszy taki ojciec niż żaden? Zaczynam mieć wątpliwości czy my się jeszcze w ogóle kochamy. Zależy mi na nim, ale coraz częściej bywa tak, że mam ochotę po prostu uciec. Mdli mnie na samą myśl, że już do końca życia będę konkurować z komputerem, donosić jedzenie przed komputer bo przecież nie możemy jak ludzie zjeść przy stole wspólnie ale trzeba włączyć film, prać gacie i zbierać skarpety, myć łazienkę po jego kąpieli, ogarniać kuchnię po tym jak przygotowuje sobie coś do jedzenia. On chyba po prostu tak został wychowany i choć gadam w koło to samo to mówi ok, albo o co ci chodzi, albo nie czepiaj się...
Jesteśmy razem 7 lat, a czuję jakby minęło 30. Jak rozróżnić czy to miłość czy przyzwyczajenie. Nie mówię, że jestem święta, może i krzyczę denerwuję się, ale to z bezsilności, czasem nie mam już siły dyskutować, tylko odchodzę w milczeniu i cierpię w sobie, Seks uprawimy średnio raz na miesiąc. I tu też jest moja wina, bo ja po prostu nie mogę. Muszę go praktycznie zmuszać, żeby zadbał o siebie, nie zachęca mnie do zbliżenia, po prostu robię to bo muszę? To jest wszystko chore. Jestem w takiej sytuacji, że nie wiem jak wyjść. Czasem się pokłócimy i nie odzywam się do niego, wtedy idzie kupuje mi ciasto i zawsze na mój gniew kupuje mi coś słodkiego i myśli że będę go po nogach całować. Nauczyłam się, że lepiej mi się robi gdy jem, zresztą co mi jeszcze zostało. Czuje że ten ślub przyniesie więcej szkody niż pożytku i nie tylko ja będę nieszczęśliwa ale także on. Ja nie wiem, może on sobie kogoś znajdzie kto go pokocha tak jak ja ale i zaakceptuje go w całości bo ja nie potrafię.
Mówiłam mu kilka razy o moich wątpliwościach, wręcz mówiłam że nie chcę tego ślubu, że nie jestem gotowa, ale wydaje mi się, że obraca wszystko w żart. Nie możemy porozmawiać poważnie, tylko mówi że ja cię kocham i że nasze dziecko będzie szczęśliwe. Mówiłam mu że odwołam ślub, moi rodzice są gotowi ponieść koszta, bo głownie oni narazie wpłacali zaliczki dwie. Rozmawiałam z moją mamą, bo już nie mogę wytrzymać, ona nigdy za nim nie przepadała, wiele razy mówiła wracaj do domu jak już w ciąży byłam. Ale mówiłam, że nie mogę, że nie zostawię go samego. Właściwie wiele razy mieliśmy się rozstać, stawiałam go pod ścianą, mówiłam że mam dość, ogólnie dużo przeszliśmy, ale on zawsze błagał, żebym została, że się zmieni i ja zostawałam. Ale teraz czuję jakby wisiał nade mną topór. Nasze dziecko wie o ślubie, wręcz nas do tego namawiało bo chce mieć takie samo nazwisko jak tata i boję się że je skrzywdzę a jest dla mnie najważniejsze na świecie. Na niego wezmę ten ślub. Ale moja mama twierdzi, że dziecko nie ma tutaj nic do rzeczy to nasza decyzja.Czuję że to będzie kolejny największy błąd mojego życia, bo nie zamierzam brać rozwodu za kilka lat a w grę wchodzi tylko ślub kościelny.
Chcę jedynie być szczęśliwa. Głupia jestem, że tak wszystko pokierowałam, nie chcę go oszukiwać, nie chcę by cierpiał. Nie wiem sama jak będę żyć bez niego bo się po prostu przywiązałam, martwię się o niego tym bardziej, ze gdy kiedyś chciałam zerwać to mówił, że sobie coś zrobi.
Nie utrudniałabym mu kontaktów z dzieckiem, ale te pewnie nie byłyby za częste bo moi rodzice mieszkają bardzo daleko od nas (180km)
Nie wiem co ja mam robić, przez jedną głupią decyzję teraz cierpię. Chwała tym które dotrwały do końca.
Chodzi o to, że mam mętlik w głowie, może takie spojrzenie z boku kogoś obcego coś tu pomoże. Może można to jeszcze uratować, a może to już nie ma sensu :(( Ogromnie jestem wdzięczna za każdą radę.
Oczywiście to wszystko jest jeszcze bardziej złożone, ale taki ogólny zarys jest.
Co byście zrobiły będąc w takiej sytuacji?
Edytowany przez c2a8b07f707ea6fe0e735b4e49c7146b 31 stycznia 2015, 12:32
31 stycznia 2015, 14:14
Wyglada na to, ze nie jestes szczesliwa w tym zwiazku. Dziecko patrzace na wiecznie awanturujacych sie rodzicow i znerwicowana mame nie jest szczesliwe (moi rodzice nigdy sie nie kochali ani nie rozwiedli a na mnie i mojego brata wplywalo to tragicznie i szczerze zszarpali nam nerwy i zrobili od poczatku zycie pod gorke, wolalabym zeby nie byli razem bo osobno zachowuja sie normalnie a razem jak ludzie psychiczni.) Moim zdaniem powinnas to zakonczyc zanim popelnisz kolejny blad. Dziecko przedewszystkim potrzebuje spokoju i milosci. Jesli tego nie czuje jest nieszczesliwe, a rodzice ktorzy sie nie kochaja i urzeraja ze soba nie potrafia tego dac.
31 stycznia 2015, 15:22
Poczekaj jeszcze. Nie skreslaj go. Nie bierz slubu, ale to nie oznacza, zeby sue rozstawac
31 stycznia 2015, 17:50
Powiem ci z własnego doświadczenia.. nie bierz tego ślubu... będziesz żałowała...
31 stycznia 2015, 18:36
Najtrudniej jest podjąć decyzję, na pewno się zastanawiasz czy jeszcze sobie kogoś w życiu znajdziesz, szczególnie z dzieckiem. Zastanów się co w nim jest dobrego, wypisz na kartce jego zalety i wady i zastanów się czy to Ci wystarczy. Ale tak szczerze... czy zabiera Cię czasem do kina, restauracji? Jeździcie na wakacje? Zrobi w domu coś, żeby Ci było miło? Okazuje Ci uczucie? Z Twojego wpisu wynika, że go nie kochasz, tylko jesteś przywiązana do niego. A on pewnie jest dużym dzieckiem, który się boi, że jak Cię straci to sobie nie poradzi sam bo wszystko będzie na jego głowie. Gówno prawda, zarówno Tobie i jemu będzie ciężko, ale wszystko z biegiem czasu się ułoży. Jesteś młoda, musisz korzystać z życia, znaleźć prawdziwą miłość, zadbać o siebie. Wierzę, że jesli się otworzysz na ludzi to za rok-dwa znajdziesz sobie kogoś kto Cię naprawdę pokocha :)
Powodzenia!
Edytowany przez Slazara 31 stycznia 2015, 18:39
31 stycznia 2015, 22:34
bylam w podobnej sytuacji, wzielam slub ale zwiazek nie jest lepszy, za to trudniej sie rozstac
31 stycznia 2015, 22:44
Masz dopiero 25 lat, rodzice są po Twojej stronie. Nie zamykaj sobie drogi do szczęścia bo obawiam się, że u boku obecnego partnera nigdy go nie zaznasz. Jak dla mnie to nie czas na ślub, a najwyższy czas na rozstanie.
31 stycznia 2015, 23:20
Jak sie mysli ,ze bedzie xle to własnie bedzie dobrze. Ta gra WOT jest bardzo wciagajaca, u mnie w rodzinie chłopaki graja i powiem Ci że jest ciężko, bo tam całe weekendy trzeba przysiedziec przy komputerze,a teraz w ogóle muszą przejśc na jakies wyższe poziomy . Niestety kobieta w tym momencie znaczy dla grajacych mniej niz ta gra. Na pewno Cie kocha i dziecko tez ,ale ta gra jest przeszkodą. Tylko nie kaz mu wybierac między soba a grą bo sie wścieknie. Grający są tak wciągnięci, nie licz na to ,ze tak szybko mu to przejdzie,gra na pewno o dłuzszego czasu i ma sukcesy ,dlatego z tej gry nie zrezygnuje. Chyba musicie tak zyc Ty ,on ,dziecko i gra. Moze kiedys się opanuje i zrozumie ,ze rodzina jest wazniejsza. Zyczę Ci szczęścia i cierpliwości. .Pozdrawiam serdecznie :)
31 stycznia 2015, 23:27
tylko zadatku nie mozna odzyskac, zaliczke mozna - poczytaj w kodeksie cywilnym. dla mnie takie malzenstwo jest bez sensu, facet chce miec sluzaca na papierze. porozmawiaj z rodzicami i twardo sie postaw.
31 stycznia 2015, 23:39
Dla dobra swojego dziecka odejdź. Oglądanie rodziców wiecznie kłócących się bardzo źle wpływa na psychikę dziecka. Wiem z własnego doświadczenia...