Temat: wątpliwości przed ślubem - proszę o szczerą radę

Od razu napiszę, że będzie to długi wpis. 

Mam niespełna 25 lat od 7 lat jestem w związku z pewnym facetem, obecnie mamy 4 letnie dziecko. Mieszkamy razem 5 lat. Nie mamy ślubu. Nigdy tego specjalnie nie chciałam, po prostu wydawało mi się że jest dobrze jak jest. Nawet dziecko ma moje nazwisko z tego względu, że kiedy byłam w ciąży nawet nie wiedziałam czy będziemy razem( ojciec jest wpisany normalnie do aktu urodzenia jako ojciec, ale nazwisko ma moje) Jednak dni jakoś mijały a my byliśmy razem. Oczywiście nasi rodzice od dawna nalegają na ślub. Sama mam już dość takiego życia, chciałabym móc pójść do komunii i wreszcie jakoś ułożyć swoje życie. Nie jestem święta, popełniłam ogromne błędy. Dziecko mamy oczywiście nieplanowane, ale możecie mnie teraz podeptać, bo oczywiście seks w najlepsze uprawiałam głównie bez zabezpieczenia. Mogę teraz napisać że byłam młoda i głupia itd. Ale nie będę zwalać winy na wiek, po prostu byłam bardzo głupia. Uwierzyłam, że skoro przez dwa lata nie zachodzę w ciążę, to albo ja albo on jest bezpłodny. Potem urodziłam dziecko, było ciężko, bo nie miałam dużej pomocy ze strony mojego faceta, ale jakoś było. Na początku tego roku postanowiliśmy wziąć ślub kościelny. Mam już dość tych ciągłych pytań, więc się zgodziłam. Problem polega na tym, że ślub za kilka miesięcy a ja zaczynam mieć coraz większe wątpliwości. Przeraża mnie to i nie wiem czy nie zostanę uciekającą panną młodą :( Tłumaczę sobie, że jakoś to będzie, że może coś się zmieni po ślubie, że może gdy schudnę będzie lepiej... Ostatnim argumentem jest to, że zrobię to dla dziecka. Nie chcę by żyło w rozbitej rodzinie. Ale z drugiej strony co to za ojciec który nie ma czasu dla dziecka, nie ma ochoty się z nim bawić, chyba że pod przymusem, nie ma z tego większej radości, jak dziecko do niego przychodzi i mówi tato poświęć mi czas to je odsyła albo mówi że później/ potem/ za chwilę. Mój facet wraca z pracy i leci na komputer, rano otwiera oczy (w sobotę czy niedzielę) i pierwsze co robi to włącza komputer (gra w wot'a). Ojcem jest na papierze i w tym, że pracuje. Ale może lepszy taki ojciec niż żaden? Zaczynam mieć wątpliwości czy my się jeszcze w ogóle kochamy. Zależy mi na nim, ale coraz częściej bywa tak, że mam ochotę po prostu uciec. Mdli mnie na samą myśl, że już do końca życia będę konkurować z komputerem, donosić jedzenie przed komputer bo przecież nie możemy jak ludzie zjeść przy stole wspólnie ale trzeba włączyć film, prać gacie i zbierać skarpety, myć łazienkę po jego kąpieli, ogarniać kuchnię po tym jak przygotowuje sobie coś do jedzenia. On chyba po prostu tak został wychowany i choć gadam w koło to samo to mówi ok, albo o co ci chodzi, albo nie czepiaj się...

Jesteśmy razem 7 lat, a czuję jakby minęło 30. Jak rozróżnić czy to miłość czy przyzwyczajenie. Nie mówię, że jestem święta, może i krzyczę denerwuję się, ale to z bezsilności, czasem nie mam już siły dyskutować, tylko odchodzę w milczeniu i cierpię w sobie, Seks uprawimy średnio raz na miesiąc. I tu też jest moja wina, bo ja po prostu nie mogę. Muszę go praktycznie zmuszać, żeby zadbał o siebie, nie zachęca mnie do zbliżenia, po prostu robię to bo muszę? To jest wszystko chore. Jestem w takiej sytuacji, że nie wiem jak wyjść. Czasem się pokłócimy i nie odzywam się do niego, wtedy idzie kupuje mi ciasto i zawsze na mój gniew kupuje mi coś słodkiego i myśli że będę go po nogach całować. Nauczyłam się, że lepiej mi się robi gdy jem, zresztą co mi jeszcze zostało. Czuje że ten ślub przyniesie więcej szkody niż pożytku i nie tylko ja będę nieszczęśliwa ale także on. Ja nie wiem, może on sobie kogoś znajdzie kto go pokocha tak jak ja ale i zaakceptuje go w całości bo ja nie potrafię.

Mówiłam mu kilka razy o moich wątpliwościach, wręcz mówiłam że nie chcę tego ślubu, że nie jestem gotowa, ale wydaje mi się, że obraca wszystko w żart. Nie możemy porozmawiać poważnie, tylko mówi że ja cię kocham i że nasze dziecko będzie szczęśliwe. Mówiłam mu że odwołam ślub, moi rodzice są gotowi ponieść koszta, bo głownie oni narazie wpłacali zaliczki dwie. Rozmawiałam z moją mamą, bo już nie mogę wytrzymać, ona nigdy za nim nie przepadała, wiele razy mówiła wracaj do domu jak już w ciąży byłam. Ale mówiłam, że nie mogę, że nie zostawię go samego. Właściwie wiele razy mieliśmy się rozstać, stawiałam go pod ścianą, mówiłam że mam dość, ogólnie dużo przeszliśmy, ale on zawsze błagał, żebym została, że się zmieni i ja zostawałam. Ale teraz czuję jakby wisiał nade mną topór. Nasze dziecko wie o ślubie, wręcz nas do tego namawiało bo chce mieć takie samo nazwisko jak tata i boję się że je skrzywdzę a jest dla mnie najważniejsze na świecie. Na niego wezmę ten ślub. Ale moja mama twierdzi, że dziecko nie ma tutaj nic do rzeczy to nasza decyzja.Czuję że to będzie kolejny największy błąd mojego życia, bo nie zamierzam brać rozwodu za kilka lat a w grę wchodzi tylko ślub kościelny.

Chcę jedynie być szczęśliwa. Głupia jestem, że tak wszystko pokierowałam, nie chcę go oszukiwać, nie chcę by cierpiał. Nie wiem sama jak będę żyć bez niego bo się po prostu przywiązałam, martwię się o niego tym bardziej, ze gdy kiedyś chciałam zerwać to mówił, że sobie coś zrobi.

Nie utrudniałabym mu kontaktów z dzieckiem, ale te pewnie nie byłyby za częste bo moi rodzice mieszkają bardzo daleko od nas (180km)

Nie wiem co ja mam robić, przez jedną głupią decyzję teraz cierpię. Chwała tym które dotrwały do końca.

Chodzi o to, że mam mętlik w głowie, może takie spojrzenie z boku kogoś obcego coś tu pomoże. Może można to jeszcze uratować, a może to już nie ma sensu :(( Ogromnie jestem wdzięczna za każdą radę.

Oczywiście to wszystko jest jeszcze bardziej złożone, ale taki ogólny zarys jest.

Co byście zrobiły będąc w takiej sytuacji?

Mozesz wziac slub, dlaczego nie, ale to co piszesz, to wczesniej czy pozniej dojdzie do rozwodu. jezeli odejdziesz przed slubem, bedzie rozstanie tansze niz po slubie. Wszystko , co opisujesz, jest gorzej z roku na rok. czego oczekujesz? Ze nagle w lutym 2015 roku albo w czerwcu 2019 twoj facet zacznie lubic spedzac czas z twoim dzieckiem? zacznie doceniac zycie rodzinne?

Dziecko nie jest zadnym gwarantem szczesliwego zycia malzenskiego. Nigdy nie bylo. Nie chcesz sobie zycia ulozyc z facetem, ktory bedzie cie szanowal i kochal, a gdy bedziesz smutna - przytuli, a nie podsunie ci kaloryczne ciasto? 

Jestes mloda osoba, mowilas, ze kiedys bylas glupia. Ok, ale w jakim imieniu teraz masz ciagnac dalej to, co kiedys w "glupocie" postanowilas? Twoj facet to jedynie dawca nasienia, a nie zaden ojciec. zeby byc ojcem trzeba czegos wiecej. Nazwisko dziecka do lat 13 mozesz zmienic na  nazwisko ojca, jezeli ojciec uzna dziecko za swoje i wyrazi zgode, do tego nie potrzeba slubu. Facet bedzie placil alimenty, czy dziecko bedzie mialo twoje nazwisko czy ojca.

Chyba zadna kobieta nie marzy o takim slubie, ani o takim malzonku. Skoro wymarzylas takiego meza - to wspolczuje.

Mój wykładowca z psychologii małżeństwa powtarza zawsze: "Pamiętajcie - po ślubie się nie zmieni... no chyba, że na gorsze"

Pasek wagi

To bardzo przykre co piszesz... Ale ja też popieram zdanie wcześniejszych przedmówczyń. Odejdź od niego... Nie zasługuje na Ciebie. Bo może i go kochasz tylko akurat w teraz nabrały Cię jakieś wątpliwości ale czy on kocha Ciebie? Dlaczego nie jest w stanie zjeść z Wami obiadu przy stole? Tak zachowuje się przyszły mąż, ojciec dziecka, który nie potrafi mu poświęcić czasu... Wiesz dobrze, że nie jesteś szczęśliwa z tym człowiekiem. Może Twój partner musi dorosnąć do dorosłego życia... Nie wyobrażam sobie żebym podawała swojemu mężowi posiłek kiedy on gra na komputerze... Do stołu, owszem, z wielką przyjemnością... Ale nie tak jak to opisujesz. To ma być Wasz dom a nie tylko Twój. Możesz na razie jeszcze zaczekać, wyprowadzić się na jakiś czas do rodziców.... Może Twój partner zrozumie, że jednak to wszystko nie na tym polega. Gorąco Cie pozdrawiam i ściskam mocno kciuki! Niech serce wybierze tą lepszą opcję! 

Pasek wagi

okate napisał(a):

przeczytałam z uwagą. masz tak ogromne wątpliwości, że moim zdaniem nie powinnaś brać tego ślubu. dlaczego masz spełniać oczekiwania innych, a gdzie ty w tym wszystkim? a dziecko to będzie szczęśliwe nawet z tobą samą, ale spokojną, zadowoloną, mającą wpływ na swoje życie. póki co twój ma z tobą dobrze- micha przed nos, wyprane, dzieckiem się zajmiesz, a on sobie może spokojnie grać. a czy on czasem nie pije? i jeszcze do tego bezczelnie cię szantażuje, że coś sobie zrobi, jak odejdziesz. boi się stracić ten komforcik który sama mu nieopatrznie stworzyłaś. po ślubie się nie zmieni. 

Nie, nie pije,. Zresztą gdy rozmawialiśmy o moich wątpliwościach powiedział, że powinnam się cieszyć, bo on nie pije, nie bije mnie i nie pali...

Powiedziałam wtedy, że porównuje się nie do tych co powinien. Mógłby się porównać do tych ojców i mężów którzy mają czas dla dziecka i żony, robią to chętnie a nie z przymusu :(

Te Twoje powody, żeby wziąć ślub, nie są powodami, dla których bierze się ślub. Nie będziesz z nim szczęśliwa po ślubie, skoro już teraz nie jesteś. A dziecka i tak nie oszukasz, że tworzycie szczęśliwą rodzinkę. Jeśli chce być ojcem, to nim będzie niezależnie od tego czy będziecie razem.

Pasek wagi

Nie  bierz slubu. Gdyby to byla milosc to nie mialabys watpliwosci, i nie pomylilabys jej z przyzwyczajeniem.

Pasek wagi

ano właśnie, wielu facetom się wydaje że skoro nie piją, nie palą i nie biją to już spełnili swoje obowiązki ojca i męża/partnera. ale tylko im się tak wydaje. nie bierz tego ślubu, nie daj się szantażować, wydaje mi się że między wami po prostu nie ma żadnego uczucia...

Pasek wagi

To może zamiast kościelnego, weźcie na próbę cywilny. I tak tyle lat żyjecie bez ślubu. W razie czego łatwiej będzie się rozwieść :) 

Możesz też z nim zerwać, w końcu nic na siłę. Ile się słyszy, że ślub "dla dziecka" to złe rozwiązanie. Po co ma oglądać kłótnie, sprzeczki. Tym bardziej, że jak sama piszesz, nie masz za bardzo wsparcia od faceta i myślisz, że po ślubie będzie czary mary?

Mogłabyś zacząć żyć bez niego, ułożyć sobie inaczej życie. Pewnie byłoby ciężko na początku, głównie przez finanse (?) ale ludzie nie takie rzeczy przechodzili i byli szczęśliwi. Jeśli czujesz, że ślub z tym gościem byłby błędem, to tego nie rób. Łatwo mi powiedzieć, bo sobie tylko czytam coś o górze lodowej ale powiedz, czy widzisz siebie z nim za 20 lat? Za 5 chociażby. Czy będzie kochający, troskliwy, wspaniały? Czy czekają was wieczne nieporozumienia, aż będziesz miała 50 lat i stwierdzisz, że zmarnowałaś życie, a wszystko mogłoby wyglądać zupełnie inaczej.

Zastanów się, to jest Twoje życie i nie rób nic z przymusu. My Ci nie damy gotowego rozwiązania.

Pasek wagi

żadna z nas nie ma prawa napisać ''zrób tak, a nie rób tak'' więc napiszę co mi naszło na myśl - jestem dzieckiem rozwiedzionych rodziców, którzy swój rozwód przeciągali z roku na rok, bo ''dajmy sobie jeszcze jedną szansę, ze względu na dzieci''. ze względu na dzieci, powinni rozstać się wcześniej bo uwierz mi - bycie dzieckiem w domu, gdzie dwoje ludzi częściej się kłóci niż przytula to żadne błogosławieństwo.

i jeszcze jedna rzecz - jeśli teraz, będąc młodą kobietą nie jesteś szczęśliwa, pomyśl tylko co się wydarzy z Tobą za 10-15 lat, w momencie gdy oprócz tego, że nadal nie będziesz szczęśliwa dojdzie myśl - ''mój Boże, zmarnowałam własne życie''

dawaj dziewczyno do przodu, chwytaj pomocną dłoń od mamy i gnaj po szczęście i spokój - dla dziecka :)

i pomyśl sobie, że i tak jesteś w bardzo dobrej sytuacji - bo masz na kogo liczyć.

Pasek wagi

Teoretycznie istnieje szansa na naprawę tego, ale niestety - w całości do wykorzystania przez Twojego faceta. Gdyby się zastanowił nad sobą i się zmienił, gdyby zaczął o Ciebie dbać, pewnie dałby radę sprawić, byś od nowa go pokochała. Ale jeśli za niego wyjdziesz, to on nigdy, przenigdy tego nie zrobi. Wie, że choćby dalej był w związku z komputerem, to w domu krząta się kobieta, która sprząta, gotuje, jest dla niego miła i łatwo ją udobruchać, jeśli się zirytuje. Bycia nieprawdziwym mężczyzną nikt obcy mu nie zarzuci, bo ma przecież dziecko. Nikt nie nazwie go patologią, bo nie chodzisz z dzieckiem obita ani głodna. Dla niego to sytuacja komfortowa - maksimum z życia przy minimum wysiłku. Jeśli od niego odejdziesz, to być może przemyśli swoje życie, być może spróbuje. Jeśli nie - młoda kobieta z dzieckiem ma szansę na nową miłość, naprawdę. Ale jeśli za niego wyjdziesz, to nie zmieni się zupełnie nic. A Ty za kilka lat będziesz mieć problem z wytłumaczeniem dziecku, czemu ma nie siedzieć cały dzień przed komputerem albo czemu ma wykonywać obowiązki domowe, skoro ojciec siedzi jak siedział, a od pracy jesteś Ty.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.