Hej :)Jestem nowa na Vitalii, ale chciałabym Was prosić o radę :) Mam nadzieję, że powiecie, co o tym myślicie.
Niestety ja tez należę do nieśmiałych osób, zawsze byłam sama, a już mam 22 lata. Swojej nieśmiałości nie widzę w codziennym życiu, nie mam problemów w kontaktach z otoczeniem, ale jak przychodzi do facetów to dopiero się zaczyna...
Do niedawna nie był to dla mnie jakiś wielki problem, bo tak naprawdę nie poznałam wcześniej nikogo, na kim zależałoby mi tak bardzo, żebym jakoś walczyła o znajomość. Aż do wakacji :) Prawdę mówiąc zauroczyłam się od pierwszego wejrzenia, chociaż nie wierzyłam i tak, że coś z tego będzie.Z czasem jednak zaczęłam mieć coraz więcej nadziei, a poznając mojego "wybranka" tylko coraz bardziej upewniałam się w tym, że kogoś takiego tak naprawdę zawsze chciałam mieć przy sobie.Ja byłam na praktykach, on był normalnym pracownikiem, między nami jest 5 lat różnicy wieku. Bardzo dobrze nam się rozmawiało, widziałam, że mnie lubi, sam przychodził pogadać, ale nie wiedziałam co tak naprawdę o mnie myśli, czy jestem zwykłą koleżanką czy kimś więcej. Po jakiś 3 tyg, znajomości, po wielu rozważaniach i w wielkim stresie, odważyłam się zaprosić go na wesele, przyjaciółki. Zgodził się i było fantastycznie.Zakochiwałam się w nim coraz bardziej, bo pokazywał się z coraz to lepszej strony. Jak już odeszłam z praktyk spotykaliśmy się od czasu do czasu, często to ja proponowałam spotkania (zawsze chętnie się zgadzał), czasami proponował on. Byłam z siebie duma, bo poniekąd zaczęłam pokonywać tę moją nieśmiałość. Jak się nie widywaliśmy to odzywał się, raz częściej, raz rzadziej, ja też się odzywałam. Ale tak naprawdę nasza znajomość stała w miejscu, nic nowego się nie działo, a on dla mnie byl kimś więcej niż kolegą. Przed kilkoma spotkaniami obiecywałam sobie, że mu to powiem, że sie odważę, ale nic z tego. A prawda jest taka, że zajął całą moją głowę, na niczym nie mogłam się skupić... I w końcu, nie wiem czy to był dobry pomysł, ale po jednym ze spotkań napisałam mu maila, bez żadnych wzniosłych słów, ale po prostu, że bardzo go lubię, że stał się dla mnie kimś więcej niż kolegą, że chciałam bardzo porozmawiać z nim o tym w cztery oczy ale nie miałam odwagi.... Czekałam aż się odezwie tydzien (ale wiedziałam, że nie korzysta regularnie z internetu), ale nie napisał nic konkretnego. Potem zaczął się do mnie odzywać częściej i milej, przynajmniej tak mi się wydaje. W końcu sie spotkaliśmy, było bardzo miło, ale tego tematu nie poruszył... I nie wiem czy ja powinnam to zrobić? Omijając moją nieśmiałość i to, że nie potrafiłam w tamtej chwili, ale nie chciałam tez być nachalna, uważałam, że ja się przed nim odkryłam i teraz on powinien coś zrobić. Nie wiem co o tym wszystkim myśleć, zawsze jest dla mnie bardzo miły, za każdym razem po spotkaniu odprowadza mnie do domu, nawet jeśli jest 12 w południe.Wczorajsze spotkanie było bardzo miłe, dla mnie jedno z najbardziej udanych. I cały czas mówi o kolejnych, ale nie wiem w jakim charakterze... Takim zachowaniem, po tym co mu napisałam, robi mi nadzieję... A nie wiem tak naprawdę o co mu chodzi. Nie chcę sobie robić nadziei, ale momentami myślę, że gdyby nie chciał niczego więcej, to po tym co mu napisałam nie spotkał by się ze mną, a tym bardziej nie mówiłby o kolejnych spotkaniach. Ale z drugiej strony znowu spotkał się ze mną jak z koleżanką...Biorę pod uwagę też i jego nieśmiałość, chociażby fakt, że jak odchodziłam z praktyk to dał mi swój numer, o mój nie poprosił, a zrobił to tak, jakby się stresował... Ale nieśmiałością nie chce wszystkiego tłumaczyć, tym bardziej, że jak wie co ja myślę, to chyba nie ma się czego obawiać. Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć, poradźcie dziewczyny :)