- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
17 września 2014, 11:44
Przeglądałam forum i przeczytałam kilka wątków o związkach, szczególnie zaintrygował mnie wątek o wyzwiskach mężczyzn pod adresem kobiet. I w 99% każdy ma związek idealny. Jak ktoś napisze, że ma problem z partnerem to większość odrazu mówi zostaw go. Może jestem jakaś staroświecka. Ale naprawdę lepiej jest się rozstać niż pracować nad związkiem? Są ludzie bez wad? Chodzi mi głównie o małżeństwa. Proszę o szczere odpowiedzi.
17 września 2014, 12:40
Tez to zauwazylam. Mam wrazenie ze wiekszosc vitalijek to albo nastolatki ktore zmieniaja co chwile chlopakow na lepszy model albo niedorozwiniete emocjonalnie egzemplarze. "Zostaw go" to bardzo czesta rada tutaj.
17 września 2014, 12:43
Oczywiscie jesli w zwiazku pojawia sie przemoc fizyczna lub psychiczna to jasne ze delikwenta nalezy zostawic ale w wielu przypaadkach jest co ratowac.
17 września 2014, 12:49
Ogólnie rzecz biorąc podpisuję się pod wypowiedzią Matyliano, ale chciałabym coś jeszcze dodać a propos częstego zjawiska jakim jest zdziwienie, że biorący udział w dyskusji mają coś (związek, zaliczenie egzaminu na prawo jazdy, oceny na studiach, płacę) "idealnego". To nic dziwnego...moim zdaniem to w pełni naturalne zachowanie internautów. Jeżeli coś nas dotyczy i możemy wypowiedzieć się na ten temat w sposób pozytywny to po prostu to robimy. Dlatego np. wątek o zaliczeniu egzaminu na prawo jazdy zebrał w sobie multum osób, które zaliczyły wcześnie i za pierwszym razem pomimo ogólnie niekorzystnych statystyk. To niby takie "oczywiste oczywistości", ale zaraz znajdzie się ktoś, kto zarzuci owym forumowiczom kłamstwo, bo "przecież gdzieś muszą być Ci, którzy nieustannie oblewają". No są, ale jest im w wielu przypadkach głupio i dlatego nie uczestniczą w konwersacji. Analogicznie z "grzecznymi" związkami.Trochę odbiegłam od tematu, ale musiałam skorzystać z okazji. :) Pozdrawiam.
Powinni to napisane złotą czcionką wklejać pod każdym postem :) Już mi ręce opadają od tych "zdziwionych" komentarzy. Jak napiszę, że mam dobre oceny na studiach - na pewno kłamię i jestem po zawodówce, jak napiszę że mam fajnego chłopaka - na pewno kłamię i jestem sama vel jestem dziewczyną ćpuna i alkoholika, nie narzekam na swój wygląd - muszę być szkaradna, nie narzekam na brak pieniędzy - kłamię, kradnę albo jestem rozpuszczoną jak dziadowski bicz księżniczką I tak w kółko. Logiczne dla mnie jest, że większość wypowiadających się to będą osoby mające pozytywne opinie. Jak ktoś zakłada temat "ile znasz języków" to napiszę, że 5 (bo jestem z siebie zadowolona, że mi się udało ich nauczyć), w temacie "ile kilometrów przebiegniesz" - raczej nie napiszę, że zero bo pewnie bym umarła pokonawszy odległość od drzwi wejściowych do ogrodzenia (bo zwyczajnie nie uważam tego za swój powód do dumy :) Nie ogarniam też co jest takiego trudnego w pojęciu tego mechanizmu, no ale spoko.
A co do związków, też się zgadzam z Motyliano. Co innego jak się kłócę z kimś, żeby nie rzucał brudnych ciuchów na dywan, ktoś mi "wypomina" zakup setnej pary butów, albo w nerwach mi powie, że ma mnie dość, albo wyjdzie na piwo z kolegami, a co innego jak ktoś nic nie robi w domu a kobieta po 8 godzinach pracy z dzieckiem na ramieniu sama biega i sprząta, ktoś jej wypomina zakup podpasek, a w nerwach mnie uderzy i pójdzie się upić na umór. Taki trochę syndrom sztokholmski u niektórych - co z tego, że facet pije, bije, zdrzadza i wyzywa, ważne że jest. I to jest straszne
17 września 2014, 13:22
Nad niektórymi rzeczami warto pracować, jasne! Tak jak napisała Matyliano.
No ale jak jedno nie szanuje drugiego - zdradza, znęca się, ma notorycznie w pupie (czyli wiecznie partner jest na drugim albo i na 10 miejscu) to w sumie nie ma nad czym pracować bo ludzie się nie zmieniają aż tak.
Druga rzecz jeśli okazuje się, że partnerzy bardzo się od siebie w pewnych rzeczach różni - choćby jedno chce mieć dziecko a drugie definitywnie nie - no to nie ma co się męczyć bo w pewnych sprawach kompromisu nie można osiągnąć bo jedno będzie nieszczęśliwe.
Jestem zwolenniczką rozmowy w związku. Ale do tego dwie osoby muszą chcieć i umieć rozmawiać. I muszą się szanować.
17 września 2014, 13:48
Wiecie nie chodzi mi o błahostki zostawiania skarpet gdzie popadnie... Tylko o bardzo poważne sprawy np jak ktoś napisze, że ma męża alkoholika to odrazu padają komentarze :uciekaj gdzie pieprz rośnie, teraz pije później zacznie cie bić, przepije wszystko i zostaniesz z niczym, nie widziałaś co to za człowiek jak za niego wychodziłaś itd. Ale mało kto poradzi: może poszukaj pomocy, zgłoś męża do AA lub spróbuj go nakłonić na terapię. Albo jak facet zwyzywa żone od szmat, dziwek itd. Takie same komentarze, A może ten pan poprostu wychował się w toksycznej rodzinie i nie wie co tak naprawdę znaczy szacunek do drugiej osoby. I chciałby się nauczyć nie sprawiać przykrości żonie ale taki paskudny nawyk wyniósł z domu. Czy taki człowiek nie zasługuję na wsparcie żony i pomoc uporania mu się z przeszłością i problemami? Tylko odrzucenie go jak trędowatego tylko dla tego, że miał trudne życie? Oczywiście nie uogólniam bo większość nie jest taka jak w podanym przeze mnie przypadku.
Ale jak kiedyś starałam się pomóc dziewczynie zrozumieć jej sytuację żeby nie doradzić jej ogólnikowo to zadawałam pytania. Jedna vitalijka odrazu się zapytała czy jestem jakimś detektywem czy co....
17 września 2014, 14:14
Cóż, jak ktoś ma męża alkoholika i ten alkoholizm "nie jest na własną prośbę" (wiem, że to choroba i teoretycznie żaden nie jest, ale ja jednak rozróżniam picie, bo np. wydarzyła się jakaś życiowa tragedia i ktoś pocieszenie znalazł jedynie w kieliszku i tak się uzależnił od picia, bo ktoś nie ma żadnych perspektyw i za jedyną rozrywkę uważał picie + też się uzależnił) to owszem, trzeba mu pomóc, szukać terapii i pomocy. Ale jak jest to ta druga wersja, ktoś mimo usilnych próśb się leczyć nie chce i faktycznie coraz bliżej jest wizji bicia i zostania z niczym to jednak też bym poradziła żeby uciekać. Nie rozumiem dlaczego ktoś ma dać się na własne życzenie wciągnąć w bagno i być współuzależnionym, bo to potem tak chyba wygląda.
Natomiast co do wyzywania żony - tu już mam odmienne zdanie. Jak szczeniak był katowany, bity, poniżany i otoczony patologią to rozumiem, że dorosły pies też taki będzie. Jak wyciągnę rękę żeby mu dać jeść i go pogłaskać to najpewniej mnie ugryzie, dopiero po jakimś czasie zrozumie, tak czysto empirycznie, że nie chcę mu zrobić krzywdy i są też ludzie którzy go katować nie będą. Rozumiem psa, pójdę do niego w grubych rękawiczkach żeby mi zębów nie wbił. Ale jednak w wypadku człowieka zakładam jakiś wyższy stopień świadomości. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe, chyba każdy wie, nawet jak sam był wyzywany że to psychicznie boli, jak sam był bity że to fizycznie boli. Wymagam od drugiego, że jak to wie, to nie będzie krzywdził innych. Jak ktoś bije i wyzywa to tak, moim zdaniem zasługuje na odrzucenie. Większe niż trędowaty, bo trędowaty nie ponosi winy za swoją chorobę, ten kto bije i wyzywa dysponuje jednak czymś takim jak rozum i wola, przynajmniej powinien.
17 września 2014, 14:19
Powiem niehumanitarnie, ale napatrzyłam się na kobity pomagające swoim "alkoholikom" i jak dla mnie niech sobie inne kobiety im pomagają a ja zmykam, gdzie pieprz rośnie. To wszystko ładnie brzmi i ok, ale rzeczywistość skrzeczy.
Wiem czym to pachnie, dziękuję i postoję a każdej kobiecie, która pytałaby o radę w tym temacie, doradzę to samo. Może nie jestem dość "ludzka", nie "kocham zbyt mocno", ale nad pewnymi rzeczami nie będę pracować, a są to właśnie wszelakie uzależnienia i typy z rodzin toksycznych. Nie będę się modliła, żeby akurat mój partner był tym setnym procentem, który się "zmieni". Życie jest wystarczająco trudne.
Jetem wielką orędowniczką negocjacji w związku, komunikowania się, pracowania, ale tylko jeżeli partner ma taki sam szacunek do mnie i do innych ludzi, jaki mam i ja. To z biegu wyklucza wszystkich chamowatych pasożytów, agresorów i inne szumowiny, o których się na Vitalii czyta czasami. I rozumiem, że ktoś się tam może ze swoją agresją maskować, ale serio, wyhaczyć znaki ostrzegawcze idzie znacznie wcześniej.
quote="Wilena napisał(a):
Rozumiem psa, pójdę do niego w grubych rękawiczkach żeby mi zębów nie wbił. Ale jednak w wypadku człowieka zakładam jakiś wyższy stopień świadomości. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe, chyba każdy wie, nawet jak sam był wyzywany że to psychicznie boli, jak sam był bity że to fizycznie boli. Wymagam od drugiego, że jak to wie, to nie będzie krzywdził innych. Jak ktoś bije i wyzywa to tak, moim zdaniem zasługuje na odrzucenie. Większe niż trędowaty, bo trędowaty nie ponosi winy za swoją chorobę, ten kto bije i wyzywa dysponuje jednak czymś takim jak rozum i wola, przynajmniej powinien.
Dokładnie, zgadzam się z każdym słowem.
Edytowany przez datuna 17 września 2014, 14:22
17 września 2014, 14:20
Cóż, jak ktoś ma męża alkoholika i ten alkoholizm "nie jest na własną prośbę" (wiem, że to choroba i teoretycznie żaden nie jest, ale ja jednak rozróżniam picie, bo np. wydarzyła się jakaś życiowa tragedia i ktoś pocieszenie znalazł jedynie w kieliszku i tak się uzależnił od picia, bo ktoś nie ma żadnych perspektyw i za jedyną rozrywkę uważał picie + też się uzależnił) to owszem, trzeba mu pomóc, szukać terapii i pomocy. Ale jak jest to ta druga wersja, ktoś mimo usilnych próśb się leczyć nie chce i faktycznie coraz bliżej jest wizji bicia i zostania z niczym to jednak też bym poradziła żeby uciekać. Nie rozumiem dlaczego ktoś ma dać się na własne życzenie wciągnąć w bagno i być współuzależnionym, bo to potem tak chyba wygląda. Natomiast co do wyzywania żony - tu już mam odmienne zdanie. Jak szczeniak był katowany, bity, poniżany i otoczony patologią to rozumiem, że dorosły pies też taki będzie. Jak wyciągnę rękę żeby mu dać jeść i go pogłaskać to najpewniej mnie ugryzie, dopiero po jakimś czasie zrozumie, tak czysto empirycznie, że nie chcę mu zrobić krzywdy i są też ludzie którzy go katować nie będą. Rozumiem psa, pójdę do niego w grubych rękawiczkach żeby mi zębów nie wbił. Ale jednak w wypadku człowieka zakładam jakiś wyższy stopień świadomości. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe, chyba każdy wie, nawet jak sam był wyzywany że to psychicznie boli, jak sam był bity że to fizycznie boli. Wymagam od drugiego, że jak to wie, to nie będzie krzywdził innych. Jak ktoś bije i wyzywa to tak, moim zdaniem zasługuje na odrzucenie. Większe niż trędowaty, bo trędowaty nie ponosi winy za swoją chorobę, ten kto bije i wyzywa dysponuje jednak czymś takim jak rozum i wola, przynajmniej powinien.
Co do picia to chodzi mi, że tu na forum mało kto doradza pomoc alkoholikowi a 99% mówi odejdź nie pytając o powód alkoholizmu. A co do wyzywania to nie koniecznie dziecko musiało być obiektem przemocy, jak mały chłopczyk napatrzy się jak ojciec mówi do matki: stara, weź mi kur... podaj obiad bo inaczej wpier.. to facet jak ma swoją rodzinę to myśli, że to jest normalne bo nie miał prawidłowego wzorca.
17 września 2014, 14:34
Co do picia to chodzi mi, że tu na forum mało kto doradza pomoc alkoholikowi a 99% mówi odejdź nie pytając o powód alkoholizmu. A co do wyzywania to nie koniecznie dziecko musiało być obiektem przemocy, jak mały chłopczyk napatrzy się jak ojciec mówi do matki: stara, weź mi kur... podaj obiad bo inaczej wpier.. to facet jak ma swoją rodzinę to myśli, że to jest normalne bo nie miał prawidłowego wzorca.Cóż, jak ktoś ma męża alkoholika i ten alkoholizm "nie jest na własną prośbę" (wiem, że to choroba i teoretycznie żaden nie jest, ale ja jednak rozróżniam picie, bo np. wydarzyła się jakaś życiowa tragedia i ktoś pocieszenie znalazł jedynie w kieliszku i tak się uzależnił od picia, bo ktoś nie ma żadnych perspektyw i za jedyną rozrywkę uważał picie + też się uzależnił) to owszem, trzeba mu pomóc, szukać terapii i pomocy. Ale jak jest to ta druga wersja, ktoś mimo usilnych próśb się leczyć nie chce i faktycznie coraz bliżej jest wizji bicia i zostania z niczym to jednak też bym poradziła żeby uciekać. Nie rozumiem dlaczego ktoś ma dać się na własne życzenie wciągnąć w bagno i być współuzależnionym, bo to potem tak chyba wygląda. Natomiast co do wyzywania żony - tu już mam odmienne zdanie. Jak szczeniak był katowany, bity, poniżany i otoczony patologią to rozumiem, że dorosły pies też taki będzie. Jak wyciągnę rękę żeby mu dać jeść i go pogłaskać to najpewniej mnie ugryzie, dopiero po jakimś czasie zrozumie, tak czysto empirycznie, że nie chcę mu zrobić krzywdy i są też ludzie którzy go katować nie będą. Rozumiem psa, pójdę do niego w grubych rękawiczkach żeby mi zębów nie wbił. Ale jednak w wypadku człowieka zakładam jakiś wyższy stopień świadomości. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe, chyba każdy wie, nawet jak sam był wyzywany że to psychicznie boli, jak sam był bity że to fizycznie boli. Wymagam od drugiego, że jak to wie, to nie będzie krzywdził innych. Jak ktoś bije i wyzywa to tak, moim zdaniem zasługuje na odrzucenie. Większe niż trędowaty, bo trędowaty nie ponosi winy za swoją chorobę, ten kto bije i wyzywa dysponuje jednak czymś takim jak rozum i wola, przynajmniej powinien.
Nie dziwię się, że nie pytają. Wiem, że generalizowanie jest złe, ale ja to widzę tak, dominuje typ b i c jednak - w takim wypadku nie ma usprawiedliwienia, lepiej odejść, bo po prostu nie warto z kimś takim być i ryzykować zrujnowaniem swojego życia. Zakładam, że to b i c to większość wypadków, stąd 99% nie pyta o powód.
a. alkoholik, bo jak pisałam trudna życiowa sytuacja, nie wiem, zmarł ktoś bliski, ktoś sobie z tym nie radzi, pije, uzależnia się
b. alkoholik bo zero perspektyw, tak było łatwiej sobie poradzić z problemami
c. typ a albo b - i jeszcze do tego bije i poniża
I dalej nie rozumiem. Jak ktoś się w patologii nie wychowywał to dlaczego na własne życzenie ma się na nią skazać? Chyba zasługuje na kogoś lepszego, nie-patologicznego. I który facet myśli, że wyzwiska są normalne? Ta jego matka nie była smutna, zmęczona? Nie widział jej reakcji? Nie ma gazet, telewizji, nie chodził do szkoły, nie oglądał reklam na przystanku, żeby nie bić i że przemoc słowna to też przemoc? Przeraża mnie takie usprawiedliwianie ludzi, już o tym kiedyś pisałam - jak kradnie to państwo nie zapewniło mu odpowiedniego bytu, jak nieuk to na pewno poziom szkoły zły, a jak bije żonę to wina złych wzorców. Może jestem naiwna, ale zakładam że każdy ma rozum - no a jak nie ma, to cóż - nie chciałabym być w związku z idiotą.
17 września 2014, 14:44
Nie dziwię się, że nie pytają. Wiem, że generalizowanie jest złe, ale ja to widzę tak, dominuje typ b i c jednak - w takim wypadku nie ma usprawiedliwienia, lepiej odejść, bo po prostu nie warto z kimś takim być i ryzykować zrujnowaniem swojego życia. Zakładam, że to b i c to większość wypadków, stąd 99% nie pyta o powód. a. alkoholik, bo jak pisałam trudna życiowa sytuacja, nie wiem, zmarł ktoś bliski, ktoś sobie z tym nie radzi, pije, uzależnia się b. alkoholik bo zero perspektyw, tak było łatwiej sobie poradzić z problemamic. typ a albo b - i jeszcze do tego bije i poniżaI dalej nie rozumiem. Jak ktoś się w patologii nie wychowywał to dlaczego na własne życzenie ma się na nią skazać? Chyba zasługuje na kogoś lepszego, nie-patologicznego. I który facet myśli, że wyzwiska są normalne? Ta jego matka nie była smutna, zmęczona? Nie widział jej reakcji? Nie ma gazet, telewizji, nie chodził do szkoły, nie oglądał reklam na przystanku, żeby nie bić i że przemoc słowna to też przemoc? Przeraża mnie takie usprawiedliwianie ludzi, już o tym kiedyś pisałam - jak kradnie to państwo nie zapewniło mu odpowiedniego bytu, jak nieuk to na pewno poziom szkoły zły, a jak bije żonę to wina złych wzorców. Może jestem naiwna, ale zakładam że każdy ma rozum - no a jak nie ma, to cóż - nie chciałabym być w związku z idiotą.Co do picia to chodzi mi, że tu na forum mało kto doradza pomoc alkoholikowi a 99% mówi odejdź nie pytając o powód alkoholizmu. A co do wyzywania to nie koniecznie dziecko musiało być obiektem przemocy, jak mały chłopczyk napatrzy się jak ojciec mówi do matki: stara, weź mi kur... podaj obiad bo inaczej wpier.. to facet jak ma swoją rodzinę to myśli, że to jest normalne bo nie miał prawidłowego wzorca.Cóż, jak ktoś ma męża alkoholika i ten alkoholizm "nie jest na własną prośbę" (wiem, że to choroba i teoretycznie żaden nie jest, ale ja jednak rozróżniam picie, bo np. wydarzyła się jakaś życiowa tragedia i ktoś pocieszenie znalazł jedynie w kieliszku i tak się uzależnił od picia, bo ktoś nie ma żadnych perspektyw i za jedyną rozrywkę uważał picie + też się uzależnił) to owszem, trzeba mu pomóc, szukać terapii i pomocy. Ale jak jest to ta druga wersja, ktoś mimo usilnych próśb się leczyć nie chce i faktycznie coraz bliżej jest wizji bicia i zostania z niczym to jednak też bym poradziła żeby uciekać. Nie rozumiem dlaczego ktoś ma dać się na własne życzenie wciągnąć w bagno i być współuzależnionym, bo to potem tak chyba wygląda. Natomiast co do wyzywania żony - tu już mam odmienne zdanie. Jak szczeniak był katowany, bity, poniżany i otoczony patologią to rozumiem, że dorosły pies też taki będzie. Jak wyciągnę rękę żeby mu dać jeść i go pogłaskać to najpewniej mnie ugryzie, dopiero po jakimś czasie zrozumie, tak czysto empirycznie, że nie chcę mu zrobić krzywdy i są też ludzie którzy go katować nie będą. Rozumiem psa, pójdę do niego w grubych rękawiczkach żeby mi zębów nie wbił. Ale jednak w wypadku człowieka zakładam jakiś wyższy stopień świadomości. Nie rób drugiemu co tobie nie miłe, chyba każdy wie, nawet jak sam był wyzywany że to psychicznie boli, jak sam był bity że to fizycznie boli. Wymagam od drugiego, że jak to wie, to nie będzie krzywdził innych. Jak ktoś bije i wyzywa to tak, moim zdaniem zasługuje na odrzucenie. Większe niż trędowaty, bo trędowaty nie ponosi winy za swoją chorobę, ten kto bije i wyzywa dysponuje jednak czymś takim jak rozum i wola, przynajmniej powinien.
Ja mówię o przypadku, gdzie facet wyzywa NIE BIJE kobiety. Mały chłopiec nie widział reakcji matki bo chciała zapewnić dziecku możliwie najlepsze dzieciństwo i zawsze podchodziła do syna z uśmiechem. Ja np zaobserwowałam taki przypadek wiele razy. Bo w tv ani na plakatach nie ma wzoru jak ma wyglądać rodzina idealna.
Nikt nic nie wyniósł z domu?? Ja np wyniosłam to, że kobieta(nawet jak pracuje) gotuje obiad i przynosi mężowi pod nos gdy ten zjada to zabiera i idzie myć. i ja zupełnie nie świadomie robię tak samo co jest bardzo złe bo mąż się rozleniwia. Dopiero po pewnym czasie zobaczyłam, że ludzie tak nie żyją, nigdy nie mieszkałam z nikim innym poza moimi rodzicami więc nie miałam innego wzoru i uzałam to za normalne, a wcale takie nie jest.
Przykład z wyzywaniem działa tak samo.