Temat: Synek mamusi

Ja i mój chłopak mamy prawie po 20 lat, ale okazało się, że mój chłopak to maminsynek. Od początku związku podejrzewałam coś takiego, ale ostatnio sam mi to potwierdził... Jest najmłodszy spośród rodzeństwa, takie oczko w głowie mamy.

Jak mama każe wracać na tą godzinę - to wróci, żeby jej nie denerwować. Na szczęście przyznał, że chciałby to zmienić, a ja kazałam mu wybrać albo ja albo matka. Wiem, że nie od razu przestanie być na jej usługach (o co poprosi - musi wszystko rzucić i lecieć to zrobić), ale oboje nie wiemy jak łagodnie powinien zmienić swoje nastawienie. Chcę mu dać szansę, bo widzę że się zmienia, zaczyna wyrażać własne zdanie. Czy któraś z Was poradziła sobie z chłopakiem maminsynkiem? 

Tylko mi się wydaje, ze matka właśnie nie jest dla niego ważna w ten inny sposób, tylko w ten niezdrowy, w taki sposób ważna w jaki nie powinna. 

w takim stanie? Przecież Ty tylko płakałaś?

Podaj przykłady tej niezdrowej sytuacji. Bo jak narazie to nic aż tak złego tu nie widać

Pasek wagi

Tylko z powodu poprzedniego bardzo toksycznego związku, bardzo źle zaczynam się czuć jak płaczę, mam jakieś duszności, chwilowe depresje?, poprzedni związek niestety zraził trochę moją psychikę. 

No właśnie... Tobie się wydaje ;)
Rzekłabym, że za dużo Ci się wydaje :) 

Jak się do tego zabrać? . Po pierwsze Ty też masz chore podejście i musisz je zmienić. Nie rywalizuj, nie zastanawiaj się kto jest ważniejszy, kto stoi wyżej. Zrozum, że w jego życiu zawsze będziecie Wy dwie (tzn za życia wszystkich zainteresowanych) i obie będziecie ważne. Zrozum, że on był wychowany w ten sposób i ich relacje są dla nich czymś normalnym, zwyczajnym. A zwyczajnego, normalnego zachowania nie zmienia się z dnia na dzień. To proces, który potrzebuje trochę czasu. 
I jeśli chcesz być dla niego ważna to go wspieraj a nie wywieraj presję. Nie zachowuj się jak rozkapryszone dziecko "bo ja chcę TERAZ, już!". Rozmawiajcie dużo i spokojnie. On musi sam chcieć przede wszystkim i sam w pełni rozumieć problem. I wtedy rozmawiać z mamą, powoli rozluźniać ich relacje - co jest naturalnym procesem. Powoli uniezależniać się od mamy ale i mamę od siebie. 
Musisz przede wszystkim być cierpliwa. Mówić co Cię boli, spokojnie tłumaczyć i podsuwać rozwiązania - takie żeby na przyszłość w konkretnej sytuacji nie popełniać tych samych błędów. 

Nie zakładaj też, że jego mama chce źle. Ona do takiego zachowania przywykła, to dla niej pewnie normalne i - prawdopodobnie - nawet nie robi tego złośliwie. Po prostu tak zawsze było i wg niej tak jest dobrze. 
A czasem możesz utrzeć mu nosa, pokazać jak to miło i nagle go olać bo tatuś/mamusia/rodzeństwo coś od Ciebie chciało. I tak kilka razy ;] To też trochę dziecinne ale czasem coś potrafi uświadomić. 

Tyle to i ja wiem, bo pisałam, że go wspieram,  że rozumiem, że potrzebuje czasu i to ja zazwyczaj podsuwam kompromisowe zachowania :)

Coś mam wrażenie, że średnio. Wspierasz? Ale jednocześnie gadasz o wyborach i irytujesz się gdy coś idzie nie po Twojej myśli. 
Rozumiesz? Ale jednocześnie osądzasz ich relacje (Tylko mi się wydaje, ze matka właśnie nie jest dla niego ważna w ten inny sposób, tylko w ten niezdrowy, w taki sposób ważna w jaki nie powinna.) i próbujesz ustawiać hierarchię - Nie podoba mi się to, że jego matka stoi wyżej niż ja, a przynajmniej stała, bo jej pozycja stopniowo spada.

A jeśli chodzi o czas? Jesteście razem pół roku, jesteście bardzo młodzi i pewnie jeszcze zależni od rodziców... Uwierz, że ten czas może być dłuższy niż kilka tygodni czy nawet miesięcy. I złością wcale tego nie przyspieszysz. 
I tu cierpliwość bardzo Ci się przyda. 

Ale ja już się nie wypowiadam. Sama musisz to sobie poukładać w głowie :) I dla własnego zdrowia psychicznego trochę zmienić swoje podejście. Bo z takim podejściem Wy też stworzycie chorą relację - on będzie pod Twoim pantoflem. 
Daj mu trochę swobody. On jest młody, tak naprawdę teraz się kształtuje jako mężczyzna. I albo dasz mu przestrzeń by był sobą albo z maminsynka stanie się pantoflarzem. 

Pozdrawiam i powodzenia na tej wyboistej drodze. 

To, że ja się denerwuję/smucę/złoszczę - to przecież nie zawsze go o tym informuję, bo nie zawsze też wiem czy akurat ja mam rację, wiec czasem wolę zachować coś dla siebie, a tu mogę szczerze napisać co sądzę. 

Zdaj sobie z tego sprawę, że matka jest tylko jedna i on jej nie wymieni, ale jak Ty dalej będziesz się tak zachowywać, możesz być wymieniona na inną w jednej chwili...

mocnik napisał(a):

Ja wszystko rozumiem w granicach, ale to, że on umawia się ze mną i spóźnia, nie może napisać esemesa, bo rozmawia z matką?! I ja czekam jak idiotka na dworze. Nie podoba mi się to, że jego matka stoi wyżej niż ja, a przynajmniej stała, bo jej pozycja stopniowo spada. Czasami to ocierało się o brak szacunku do mnie, bo mnie można było jakąś tam olać...

Zwyczajnie zazdrosna jesteś

Oh, nie przesadzajcie! Im wcześniej pępowiny nie odetnie, tym będzie gorzej. Moja matka uważała, że może kierować moim życiem. Dość długi mi zajęło dojście do momentu, kiedy zrozumiałam, że tylko JA odpowiadam za siebie i to MOJE życie. Odcinam pępowinę, co się mamie nie podoba.

A odnośnie komentarzy, że wymieni ją na inną...no cóż...inna też długo nie wytrzyma.Takie relacje (mama-syn) trzeba ucinać, zmniejszać od minimum.Teraz ma 20 lat, ale widać, że do 30 jeśli się nie ogarnie, to tak zostanie. Chyba większość nie wie i nie spotkała się z mamisynkiem ;)

Mama wtrącają się w życie - mówię stanowczo NIE. Dziewczyno, zostaw go, bo będziesz płakać przez kolejne 10 lat - bo mamusia będzie urządzać Wam dom, często wpadać, opowiadać jak wychowywać dzieci, jak robić obiady... nie będzie łatwo. Sama zdecyduj, ale ja bym na Twoim miejscu uciekała.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.