- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
8 września 2014, 23:23
Ja i mój chłopak mamy prawie po 20 lat, ale okazało się, że mój chłopak to maminsynek. Od początku związku podejrzewałam coś takiego, ale ostatnio sam mi to potwierdził... Jest najmłodszy spośród rodzeństwa, takie oczko w głowie mamy.
Jak mama każe wracać na tą godzinę - to wróci, żeby jej nie denerwować. Na szczęście przyznał, że chciałby to zmienić, a ja kazałam mu wybrać albo ja albo matka. Wiem, że nie od razu przestanie być na jej usługach (o co poprosi - musi wszystko rzucić i lecieć to zrobić), ale oboje nie wiemy jak łagodnie powinien zmienić swoje nastawienie. Chcę mu dać szansę, bo widzę że się zmienia, zaczyna wyrażać własne zdanie. Czy któraś z Was poradziła sobie z chłopakiem maminsynkiem?
9 września 2014, 00:31
Tylko mi się wydaje, ze matka właśnie nie jest dla niego ważna w ten inny sposób, tylko w ten niezdrowy, w taki sposób ważna w jaki nie powinna.
9 września 2014, 00:32
w takim stanie? Przecież Ty tylko płakałaś?
Podaj przykłady tej niezdrowej sytuacji. Bo jak narazie to nic aż tak złego tu nie widać
Edytowany przez kkarolaa 9 września 2014, 00:33
9 września 2014, 00:36
Tylko z powodu poprzedniego bardzo toksycznego związku, bardzo źle zaczynam się czuć jak płaczę, mam jakieś duszności, chwilowe depresje?, poprzedni związek niestety zraził trochę moją psychikę.
9 września 2014, 00:40
Nie zakładaj też, że jego mama chce źle. Ona do takiego zachowania przywykła, to dla niej pewnie normalne i - prawdopodobnie - nawet nie robi tego złośliwie. Po prostu tak zawsze było i wg niej tak jest dobrze.
A czasem możesz utrzeć mu nosa, pokazać jak to miło i nagle go olać bo tatuś/mamusia/rodzeństwo coś od Ciebie chciało. I tak kilka razy ;] To też trochę dziecinne ale czasem coś potrafi uświadomić.
9 września 2014, 00:48
Tyle to i ja wiem, bo pisałam, że go wspieram, że rozumiem, że potrzebuje czasu i to ja zazwyczaj podsuwam kompromisowe zachowania :)
9 września 2014, 01:03
Coś mam wrażenie, że średnio. Wspierasz? Ale jednocześnie gadasz o wyborach i irytujesz się gdy coś idzie nie po Twojej myśli.
Rozumiesz? Ale jednocześnie osądzasz ich relacje (Tylko mi się wydaje, ze matka właśnie nie jest dla niego ważna w ten inny sposób, tylko w ten niezdrowy, w taki sposób ważna w jaki nie powinna.) i próbujesz ustawiać hierarchię - Nie podoba mi się to, że jego matka stoi wyżej niż ja, a przynajmniej stała, bo jej pozycja stopniowo spada.
9 września 2014, 01:08
To, że ja się denerwuję/smucę/złoszczę - to przecież nie zawsze go o tym informuję, bo nie zawsze też wiem czy akurat ja mam rację, wiec czasem wolę zachować coś dla siebie, a tu mogę szczerze napisać co sądzę.
9 września 2014, 02:35
Zdaj sobie z tego sprawę, że matka jest tylko jedna i on jej nie wymieni, ale jak Ty dalej będziesz się tak zachowywać, możesz być wymieniona na inną w jednej chwili...
9 września 2014, 07:11
Ja wszystko rozumiem w granicach, ale to, że on umawia się ze mną i spóźnia, nie może napisać esemesa, bo rozmawia z matką?! I ja czekam jak idiotka na dworze. Nie podoba mi się to, że jego matka stoi wyżej niż ja, a przynajmniej stała, bo jej pozycja stopniowo spada. Czasami to ocierało się o brak szacunku do mnie, bo mnie można było jakąś tam olać...
Zwyczajnie zazdrosna jesteś
9 września 2014, 07:32
Oh, nie przesadzajcie! Im wcześniej pępowiny nie odetnie, tym będzie gorzej. Moja matka uważała, że może kierować moim życiem. Dość długi mi zajęło dojście do momentu, kiedy zrozumiałam, że tylko JA odpowiadam za siebie i to MOJE życie. Odcinam pępowinę, co się mamie nie podoba.
A odnośnie komentarzy, że wymieni ją na inną...no cóż...inna też długo nie wytrzyma.Takie relacje (mama-syn) trzeba ucinać, zmniejszać od minimum.Teraz ma 20 lat, ale widać, że do 30 jeśli się nie ogarnie, to tak zostanie. Chyba większość nie wie i nie spotkała się z mamisynkiem
Mama wtrącają się w życie - mówię stanowczo NIE. Dziewczyno, zostaw go, bo będziesz płakać przez kolejne 10 lat - bo mamusia będzie urządzać Wam dom, często wpadać, opowiadać jak wychowywać dzieci, jak robić obiady... nie będzie łatwo. Sama zdecyduj, ale ja bym na Twoim miejscu uciekała.