Temat: Wspólne mieszkanie a wydatki

Za miesiąc zamierzam zamieszkać z chłopakiem i zastanawiam się jak rozwiązać kwestie finansowe. Będziemy mieszkać w akademiku, więc wszelkie rachunki nas nie dotyczą. Chodzi głównie o zakupy. On pracuje więc i zarabia, ja jestem na utrzymaniu rodziców i nie mam zbyt dużego budżetu, do pracy nie mogę za iść bo studiuję 2 kierunki i czasu mam nie za wiele . Nie chcę absolutnie z tego powodu być sknerą czy skąpić. Chciałabym rozłożyć wszystko na pół, ale z drugiej strony mój chłopak ma lekką rękę do kupowania jedzenia i to co wspólnie odłożymy na zakupy prawdopodobnie rozejdzie się w tydzień. Myślałam właśnie o tym, żeby zrobić wspólną skarbonkę i składać się po połowie - tylko po ile? A może on jednak więcej? Sama nie wiem..

Jak Wy rozwiązałyście taki problem? Po ile się składałyście? Może miałyście inny pomysł na to? Bardzo proszę o pomoc

Kasia_88 napisał(a):

nie wiesz jak jest z facetem? kupi minimum z minimum, nie pomyśli że zostały 2 ostatnie cebule, kończy sie cukier,masło czy cos tam, że trzeba kupic na "zaś". Pomysli że jak sie skończy to ona w przyszłym tyg kupi i niestety ona będzie nie dośc że kupowała na zaś to jeszcze to dźwigała

Nie wiem, u nas to glownie moj facet robi zakupy (bo ma sklep blisko pracy i jest mu po drodze) i kupuje na zas, cokolwiek sie w domu konczy. I nawet kupuje mi cebule, marchewki i inne szparagi mimo ze sam warzyw nie jada wcale. Wie, gdzie jest kuchnia, ma oczy, wiec widzi, czy cos sie konczy :)

Byłam w identycznej sytuacji. Składaliśmy się po tyle, ile każde mogło, więc naturalne jest, że on dawał więcej. Na początku czułam się z tym średnio, ale przecież nie rozerwę się i nie znajdę pracy w sytuacji, gdzie co najmniej połowa mojego dnia to uczelnia i nauka w domu, a spać kiedyś trzeba. On nie miał z tym problemu, bo uważał pieniądze przez niego zarobione za wspólne, nasze, a nie tylko swoje. Teraz mieszkamy wspolnie we własnym mieszkaniu i opłatami dzielimy się równo po połowie, a jeśli chodzi o jedzenie/chemię/kosmetyki - raz w tygodniu robimy duże, wspólne zakupy, za które on płaci, a w ciągu tygodnia ja dokupuję różne produkty. No i nie każę mu płacić za jakieś moje zachcianki, typu mleko sojowe czy owoce morza ;)

Pasek wagi

ja tez nie pracowałam całe studia ale mojemu facetowi nie przeszkadzało ze musial płacic czasem wiecej. nie mówie ze jego zachcianki spędzałam, mówię o obiedzie, kosmetykach etc. zachcianki to kazdy sobie sam powinien sprawiac, w sensie takie drogie. ja zrozumiałam ze chodzi o zakupy "na zycie".

ja bym sprawdziła ile mi kasy idzie tygodniowo na jedzenie i niech on zrobi to samo (tylko uczciwie rzecz jasna) i po tyle się składajcie mniej więcej. jak plan zawiedzie to można czego innego spróbować

Uważam, że mieszkając razem nie ma co dzielić na "moje", "twoje", bo to nie jest współlokatorstwo tylko związek.

To, kiedy kto będzie miał więcej pieniędzy, będzie cały czas się zmieniać i nie warto myśleć w kategoriach, że ktoś komuś coś sponsoruje. Mając wspólny budżet trzeba "pogodzić się" z tym, że raz dziewczyna wyda więcej w drogerii, innym razem chłopak w obuwniczym (przykładowo). Takie rozliczanie się z każdej kromki, kto jaką zjadł porcję obiadu itp., kompletnie nie ma sensu...

Pasek wagi

Jak zaczynałam studia byłam w takiej samej sytuacji co Ty, pracujący chłopak i ja na utrzymaniu rodziców, ale nawet nie myślałam o takim problemie, wszystkie pieniądze jakie mamy od kiedy zamieszkaliśmy razem, a nawet chwile wcześniej traktowaliśmy jak wspólne, wydawaliśmy, najpierw jedne potem drugie, nie ważne kto komu co i ile kto włożył czy ile kto dostał po prostu mamy tyle, razem chodzimy na zakupy, chyba, że ktoś coś kupi po drodze,nie ważne kto płaci, co moje to twoje. Wydaje mi się, że jak dwójka ludzi jest razem i się kocha to dla nikogo nie jest problemem, że w ogólnym rozrachunku wyszłoby na to, że ty dajesz 200 zł więcej, czy, że dajesz tyle samo a jesz mniej, dla mnie to śmieszne. Jest określony budżet i radzimy sobie z nim wspólnie.

Pasek wagi

Tez mieszkalam z moim w akademiku, on pracowal, ja studiowalam. Za zakupy zawsze on placil, ja gotowalam

Wszystko zalezy od charakteru. Sa tacy co zaplaca za zakupy a sa tez tacy co chca placic po polowie. Nie ma co patrzec na innych facetow. To decyzja Twojego faceta i musisz ja wziac na klate. Chyba, ze on by Tobie kazal placic za wszystko.

my sie skladamy po ok. 450zl miesiecznie na jedzenie, plus rachunki na pol. czasem oczywiscie kazdy cos za swoje kupi, ale nie ma problemu z tym. jesli ktores zrobi wieksze zakupy za swoje, wtedy juz odbiera kase ze sloika ;)

ogolnie planujemy zalozyc wspolne konto i czesc kasy wkladac tam, kiedy juz dostane nowe dokumenty.

my placimy spontanicznie,  ustalilismy ze bedziemy placic na zmiane raz ja a raz on - moge wziac jego karte i zrobic zakupy, albo powie - kup to i to albo powie "zrob cos na obiad/kup cos na sniadanie"

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.