- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
24 lipca 2014, 16:38
Witajcie,
Pomału zaczynam tracić cierpliwość w czekaniu na deklarację ze strony mojego lubego. Mam 27 lat, mój facet 30. Jesteśmy razem 3 i pół roku, mieszkamy razem ponad 2 i pół roku. Układa nam się świetnie, rzadko się kłócimy. On twierdzi, że chce być ze mną na zawsze, że chce mnie poślubić i mieć ze mną dzieci. Mamy własne 2 mieszkania i ogólnie dobrą sytuację materialną. A pierścionka jak nie było tak nie ma :( Nie chcę czekać w nieskończoność aż on się zdecyduje na ślub. Nie ukrywam że zegar biologiczny tyka a ja nie chcę rodzić dzieci w wieku 35 lat i później. W kwietniu odbyłam z nim poważną rozmowę na ten temat... i nadal nic. Jak głupia się łudzę przy każdej okazji np. wyjazd czy kolacja w restauracji, że może to w końcu teraz i za każdym razem jest mi przykro, że jednak nie. Zazdrość mnie zżera jak widzę, że koleżanki po roku czy dwóch się zaręczają.
Jak było w waszym przypadku? Co byście zrobiły na moim miejscu?
25 lipca 2014, 14:01
Ja jestem z moim 5 lat i mieszkamy razem od 4 i pół, więc wiesz... ;-) Poczekamy, zobaczymy ;-)
P.S. Ja 27, On 31 ;-)
Edytowany przez 25 lipca 2014, 14:03
28 lipca 2014, 09:18
W związkach gdzie osoby kochają się bezgranicznie następuje to bardzo szybko, gdy kochasz kogoś jak przyjaciela musisz się upewnić o wiele bardziej czy tego chcesz ;) Niektórzy tak samo nie są gotowi na coś poważniejszego ;0
28 lipca 2014, 19:39
6 lat razem kiedy były zareczyny, ale niewazne czy były wtedy czy za kolejne 10 lat, skoro się jest razem i się kocha to chyba nie o zaręczyny tu chodzi.
28 lipca 2014, 19:45
W związkach gdzie osoby kochają się bezgranicznie następuje to bardzo szybko, gdy kochasz kogoś jak przyjaciela musisz się upewnić o wiele bardziej czy tego chcesz ;) Niektórzy tak samo nie są gotowi na coś poważniejszego ;0
Ale bzdury. Wiekszosc par, ktore znam, i ktore zareczyly sie bardzo szybko, rownie szybko sie rozstaly.