Temat: Czy słuchacie się rad swojej mamy?

Z mamą dogaduję się średnio raz lepiej, raz gorzej. Może to dlatego, że jesteśmy zupełnie innymi osobowościami: jak ona lubi słodkie to ja słone, jak ona lubi biały to ja czarny, jak ona lubi dzień to ja noc. Nie ma to nic wspólnego z robieniem na złość po prostu mamy zupełnie inne zainteresowania, osobowości, podobają nam się zupełnie inne rzeczy.

Dziś jak zwykle doszło pomiędzy nami do wymiany odmiennych zdań (kłótnią bym tego nie nazwała). Mama zarzuciła mi, że w ogóle nie przyjmuje jej rad, zupełnie ją olewam i zawsze muszę mieć swoje zdanie. Za to córki jej koleżanek jakoś potrafią korzystać z rad swoich mam. Szczerze mówiąc mam już dosyć tych przepychanek i wołałabym, żeby mam skupiła się na sobie a nie na mnie. Powiedziałam jej, że wiem że jestem jej córką i pewnie trudno jej jest się odzwyczaić że nie mam już 10 lat, ale prawda jest taka że dobiegam 30stki i potrafię o siebie zadbać. Doceniam to, że chce mi pomagać, problem polega na tym, że w mojej opinii robi to strasznie nachalnie, a każde moje odmienne zdanie traktuje jak kampanię przeciwko niej. Wkurzyłam się trochę i powiedziałam, że strasznie mi się nie podoba że dzwoni do nie bez przerwy żeby rozliczać mnie z tego czy zrobiłam jak mi kazała czy tez doradziła. Problem polega na tym że ja tą radę mogę przyjąć albo też nie, ale w jej mniemaniu nie przyjęcie jej rady jest po prostu moich głupim i dziecinnym przeciwstawianiem się dla zasady. A ja mam po prostu swoje odimienne zdanie, z którym ona nie potrafi się pogodzić bo jest zdaniem innym niż jej. Wiem, ze zaraz posypią się rady typu „porozmawiaj z mamą szczerze, powiedz jej na spokojnie co ci się nie podoba i co ci leży na sercu na pewno cię wysłucha i dojdziecie do porozumienia”. Problem polega na tym, że ja już z nią tak rozmawiałam nie raz, szczerze, na spokojnie, bez żadnych uniesień ani kłótni i może coś to zmieniło na jakieś 2 dni, a później wszystko zaczyna się od nowa. Poza tym mama, mój spokój podczas rozmowy gdzie mamy odmienne zdania, odbiera jako prowokację. Już mi ręce opadają bo czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z 13letnią gimnazjalistka owładniętą burzą hormonów. I tak, zanim znowu ktoś wspomni, wydaje mi się że mama może przechodzić menopauzę. Rozmawiałam z nią na ten temat i powiedziałam jej, że to może przez burze hormonów, przyznała mi racje, ale nic to nie  ostudziło jej zapałów. 

Wiem, że mamie zrobiło się przykro dlatego, że powiedziałam jej aby skupiła to na sobie. Wydaje mi się że odebrała to jakbym powiedziała, żeby zupełnie nie wtrącała się w moje życie. Nie chciała przyjąć do wiadomości ze chodzi mi o to, żeby ten czas poświęciła sobie, żeby zadbała o siebie, zamiast skupiać się na nas, ona chyba tak nie potrafi.

Za to mi strasznie przykro się zrobiło jak mam powiedziała, że w takim razie ona w ogóle nie potrafi postępować ze swoja rodziną. Przykro mi się zrobiło nie tylko dlatego że tak powiedziała, ale dlatego że doszłam do wniosku, że to prawda. Bo w sumie mój brat i bratowa, mój ojciec, narzeczony i przyjaciółki też uważają że ona chciałaby żeby wszystko było idealnie, tak jak ona sobie wymarzy, żebyśmy tworzyli jedna wielką szczęśliwą rodzinę i żyli w symbiozie i harmonii, wszyscy byli piękni zdrowi i odnosili sukcesy. Nie potrafi zrozumieć, że każdy z nas jest osobną osobą i każdy z nas popełnia własne błędy. I po raz kolejny tak, to też jej powiedziałam, że nie ma idealnych rodzin a każdy z nas powinien uczyć się na własnych błędach. Ale akurat ta rozmowa skończyła się kłótnią:(

Dużo by tu gadać bo punktów spornych z mamą mam mnóstwo. A jak to u Was wygląda? Słuchacie się rad swojej mamy, czy mimo wszystko postępujecie zgodnie z własnym zdaniem? A może tak dobrze dogadujecie się, że nie ma pomiędzy Wami nieporozumień? Czy z Waszych doświadczeń wynika, ze lepiej jest po prostu zrobić jak mama chce i mieć spokój?

mi matka nie radzi , jak to robiła to i tak robiłam po swojemu 

a zreszta ona tez zawsze robiła na odwrót swojej mamie , wiec widac taka nasza tradycja rodzinna , (  podpytaj sie babci jaka mama była w mlodosci ;))

moja mama wie, ze mam 28 lat a nie 8, właściwie to od 19 roku życia (po wyprowadzce) podejmowalam decyzje samodzielnie, bez jej rad, no chyba, ze sama o nie poprosiłam. Wcześniej, jaj mieszkalalysmy heszcze razem konsultowalam rożne rzeczy z nią, ale ostatecznie dawała mi wolny wybór.

aga_877 napisał(a):

Z mamą dogaduję się średnio raz lepiej, raz gorzej. Może to dlatego, że jesteśmy zupełnie innymi osobowościami: jak ona lubi słodkie to ja słone, jak ona lubi biały to ja czarny, jak ona lubi dzień to ja noc. Nie ma to nic wspólnego z robieniem na złość po prostu mamy zupełnie inne zainteresowania, osobowości, podobają nam się zupełnie inne rzeczy. Dziś jak zwykle doszło pomiędzy nami do wymiany odmiennych zdań (kłótnią bym tego nie nazwała). Mama zarzuciła mi, że w ogóle nie przyjmuje jej rad, zupełnie ją olewam i zawsze muszę mieć swoje zdanie. Za to córki jej koleżanek jakoś potrafią korzystać z rad swoich mam. Szczerze mówiąc mam już dosyć tych przepychanek i wołałabym, żeby mam skupiła się na sobie a nie na mnie. Powiedziałam jej, że wiem że jestem jej córką i pewnie trudno jej jest się odzwyczaić że nie mam już 10 lat, ale prawda jest taka że dobiegam 30stki i potrafię o siebie zadbać. Doceniam to, że chce mi pomagać, problem polega na tym, że w mojej opinii robi to strasznie nachalnie, a każde moje odmienne zdanie traktuje jak kampanię przeciwko niej. Wkurzyłam się trochę i powiedziałam, że strasznie mi się nie podoba że dzwoni do nie bez przerwy żeby rozliczać mnie z tego czy zrobiłam jak mi kazała czy tez doradziła. Problem polega na tym że ja tą radę mogę przyjąć albo też nie, ale w jej mniemaniu nie przyjęcie jej rady jest po prostu moich głupim i dziecinnym przeciwstawianiem się dla zasady. A ja mam po prostu swoje odimienne zdanie, z którym ona nie potrafi się pogodzić bo jest zdaniem innym niż jej. Wiem, ze zaraz posypią się rady typu ?porozmawiaj z mamą szczerze, powiedz jej na spokojnie co ci się nie podoba i co ci leży na sercu na pewno cię wysłucha i dojdziecie do porozumienia?. Problem polega na tym, że ja już z nią tak rozmawiałam nie raz, szczerze, na spokojnie, bez żadnych uniesień ani kłótni i może coś to zmieniło na jakieś 2 dni, a później wszystko zaczyna się od nowa. Poza tym mama, mój spokój podczas rozmowy gdzie mamy odmienne zdania, odbiera jako prowokację. Już mi ręce opadają bo czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z 13letnią gimnazjalistka owładniętą burzą hormonów. I tak, zanim znowu ktoś wspomni, wydaje mi się że mama może przechodzić menopauzę. Rozmawiałam z nią na ten temat i powiedziałam jej, że to może przez burze hormonów, przyznała mi racje, ale nic to nie  ostudziło jej zapałów.  Wiem, że mamie zrobiło się przykro dlatego, że powiedziałam jej aby skupiła to na sobie. Wydaje mi się że odebrała to jakbym powiedziała, żeby zupełnie nie wtrącała się w moje życie. Nie chciała przyjąć do wiadomości ze chodzi mi o to, żeby ten czas poświęciła sobie, żeby zadbała o siebie, zamiast skupiać się na nas, ona chyba tak nie potrafi. Za to mi strasznie przykro się zrobiło jak mam powiedziała, że w takim razie ona w ogóle nie potrafi postępować ze swoja rodziną. Przykro mi się zrobiło nie tylko dlatego że tak powiedziała, ale dlatego że doszłam do wniosku, że to prawda. Bo w sumie mój brat i bratowa, mój ojciec, narzeczony i przyjaciółki też uważają że ona chciałaby żeby wszystko było idealnie, tak jak ona sobie wymarzy, żebyśmy tworzyli jedna wielką szczęśliwą rodzinę i żyli w symbiozie i harmonii, wszyscy byli piękni zdrowi i odnosili sukcesy. Nie potrafi zrozumieć, że każdy z nas jest osobną osobą i każdy z nas popełnia własne błędy. I po raz kolejny tak, to też jej powiedziałam, że nie ma idealnych rodzin a każdy z nas powinien uczyć się na własnych błędach. Ale akurat ta rozmowa skończyła się kłótnią:(Dużo by tu gadać bo punktów spornych z mamą mam mnóstwo. A jak to u Was wygląda? Słuchacie się rad swojej mamy, czy mimo wszystko postępujecie zgodnie z własnym zdaniem? A może tak dobrze dogadujecie się, że nie ma pomiędzy Wami nieporozumień? Czy z Waszych doświadczeń wynika, ze lepiej jest po prostu zrobić jak mama chce i mieć spokój?

mama chce jak najlepiej, moze troche zrozumienia dla niej?

sama jestem mama i tez pragne by wszyscy byli szczesliwi

nie,  bo ja zyje w innych czasach niz moja mama w tym samym wieku ,co nie oznacza ,ze wszystkie jej rady sa zle :))  poza tym ja mam juz swoja rodzine  i zyje tak jak nam odpowiada a nie jakby chciala moja mama :))

Ja mam już 30 lat a z moja Mamą mam wspaniałe relacje od kiedy tylko pamiętam. Mamy podobne charaktery i gust. Mama jest pierwszą osobą do której się zgłaszam gdy potrzebuję porady. Ale ona nigdy nie narzuca mi swojego zdania, nie mówi co mam zrobić, jak postąpić. Naświetla mi się sprawę ze swojego punktu widzenia, wymienia kilka propozycji jak ona by rozwiązała problem i decyzje pozostawia mi. Zawsze mnie wspiera i mogę na nią liczyć. Nie wtrąca się do mojego życia, do małżeństwa i wychowania dzieci. 

Mysle, ze w relacji matka-corka przychodzi taki moment, ze trzeba troszke ten zwiazek poluzowac. Tak jak powiedzmy tygrysica gdy odchowa mlode, to je wygania. Oczywiscie ludzie, to nie tygrysy, ale ja uwazam, ze w pewnym wieku trzeba "wyfrunac w gniazdka", "przeciac pepowine", nie sobie tylko rodzicowi, zeby poczul/a, ze nie ma juz malenkiego dziecka. Moja mama nie daje mi rad, bo mam zbyt silny charakter i wie, ze nie dosc, ze nie poslucham, to pewnie zrobie na odwrot. Natomiast potrafi idealnie przewidziec konsekwencje moich dzialan :) Przekonalam sie o tym wielokrotnie.

Mimo, ze wyprowadzilam sie kiedy mialam 18/19 lat i od tamtej pory sama sie utrzymywalam, to traktowala mnie jak dziecko do zeszlego roku :) Mam 28 lat.

ps. przepraszam za brak polskich znakow :/

Pasek wagi

Przestałam się słuchać, bo nigdy dobrze na tym nie wyszłam... Zresztą, my już mamy bardzo sporadyczny kontakt.

Pasek wagi

Piramil77 napisał(a):

nie,  bo ja zyje w innych czasach niz moja mama w tym samym wieku ,co nie oznacza ,ze wszystkie jej rady sa zle :))  poza tym ja mam juz swoja rodzine  i zyje tak jak nam odpowiada a nie jakby chciala moja mama :))

Popieram. Moja matka wysłała mnie na studia, chociaż tak na prawdę nie miałam ochoty ich robić - bo uważała, że jak zdobędę mgr to pracodawcy się będą o mnie bić (tak było za jej czasów, praca była dla ludzi z mgr). Teraz widzi,że pracy jest mało, a w większości do praca w sklepie i się martwi.
Bratu kazała iść do Liceum, a on chciał iść do technikum informatycznego - matka zabroniła, bo "do technikum chodzą same prostaki", jej się nie przemówi, czasy się zmieniły... dużo ludzi po zawodówkach/technikach ma własne firmy, lepszą kasę niż niejeden mgr...

A jak mama Wam radzi i to Wam się nie podoba i mówicie, że macie inne zdanie na ten temat, albo zrobicie inaczej to nie zaczynacie od razu kłótni?

Bo ja to bym chociaż raz chciała usłyszeć "Zrobisz jak uważasz, najwyżej nauczysz się na własnych błędach", zamiast " Ty nigdy nie jesteś w stanie zrobić tego o co cię proszę, zawsze musisz robić inaczej, nigdy nie liczysz się z moim zdaniem, przecież ja ci dobrze radzę'. Chodzi o to, ze ja liczę się ze zdaniem mamy i wiem, ze chce dla mnie jak najlepiej, ale czasami mam wrażenie, ze ona chciałabym za mnie przeżyć moje życie i podjąć wszystkie decyzje idealnie. Kiedyś żeby unikać kłótni mówiłam mamie ze się zastanowię. Później oczywiście robiłam co uważałam za słuszne to zaczęła mnie oskarżać ze ją okłamuje i za jej plecami robię jej na złość. Jak zaczęłam od razu mówić, że się nie zgadzam i zrobię jak uważam za słuszne to mówiła to co napisałam wcześniej, żę nie potrafię przyjmować dobrych rad. Ja już nie wiem co mam robić bo nie jestem już 16letnim podlotkiem a dorosłą kobietą i myślałam że po okresie dojrzewania nasze problemy z dogadywaniem się skończą, ale jak widać one się ciągną i ciągną. i już sama zaczęłam się zastanawiać, ze może ja jestem złą córką i może powinnam podkulić ogon? Ale z drugiej strony to w ogóle nie leży w mojej naturze i wiem że strasznie bym się z tym męczyła.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.