- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
12 lipca 2014, 11:09
Z mamą dogaduję się średnio raz lepiej, raz gorzej. Może to dlatego, że jesteśmy zupełnie innymi osobowościami: jak ona lubi słodkie to ja słone, jak ona lubi biały to ja czarny, jak ona lubi dzień to ja noc. Nie ma to nic wspólnego z robieniem na złość po prostu mamy zupełnie inne zainteresowania, osobowości, podobają nam się zupełnie inne rzeczy.
Dziś jak zwykle doszło pomiędzy nami do wymiany odmiennych zdań (kłótnią bym tego nie nazwała). Mama zarzuciła mi, że w ogóle nie przyjmuje jej rad, zupełnie ją olewam i zawsze muszę mieć swoje zdanie. Za to córki jej koleżanek jakoś potrafią korzystać z rad swoich mam. Szczerze mówiąc mam już dosyć tych przepychanek i wołałabym, żeby mam skupiła się na sobie a nie na mnie. Powiedziałam jej, że wiem że jestem jej córką i pewnie trudno jej jest się odzwyczaić że nie mam już 10 lat, ale prawda jest taka że dobiegam 30stki i potrafię o siebie zadbać. Doceniam to, że chce mi pomagać, problem polega na tym, że w mojej opinii robi to strasznie nachalnie, a każde moje odmienne zdanie traktuje jak kampanię przeciwko niej. Wkurzyłam się trochę i powiedziałam, że strasznie mi się nie podoba że dzwoni do nie bez przerwy żeby rozliczać mnie z tego czy zrobiłam jak mi kazała czy tez doradziła. Problem polega na tym że ja tą radę mogę przyjąć albo też nie, ale w jej mniemaniu nie przyjęcie jej rady jest po prostu moich głupim i dziecinnym przeciwstawianiem się dla zasady. A ja mam po prostu swoje odimienne zdanie, z którym ona nie potrafi się pogodzić bo jest zdaniem innym niż jej. Wiem, ze zaraz posypią się rady typu „porozmawiaj z mamą szczerze, powiedz jej na spokojnie co ci się nie podoba i co ci leży na sercu na pewno cię wysłucha i dojdziecie do porozumienia”. Problem polega na tym, że ja już z nią tak rozmawiałam nie raz, szczerze, na spokojnie, bez żadnych uniesień ani kłótni i może coś to zmieniło na jakieś 2 dni, a później wszystko zaczyna się od nowa. Poza tym mama, mój spokój podczas rozmowy gdzie mamy odmienne zdania, odbiera jako prowokację. Już mi ręce opadają bo czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z 13letnią gimnazjalistka owładniętą burzą hormonów. I tak, zanim znowu ktoś wspomni, wydaje mi się że mama może przechodzić menopauzę. Rozmawiałam z nią na ten temat i powiedziałam jej, że to może przez burze hormonów, przyznała mi racje, ale nic to nie ostudziło jej zapałów.
Wiem, że mamie zrobiło się przykro dlatego, że powiedziałam jej aby skupiła to na sobie. Wydaje mi się że odebrała to jakbym powiedziała, żeby zupełnie nie wtrącała się w moje życie. Nie chciała przyjąć do wiadomości ze chodzi mi o to, żeby ten czas poświęciła sobie, żeby zadbała o siebie, zamiast skupiać się na nas, ona chyba tak nie potrafi.
Za to mi strasznie przykro się zrobiło jak mam powiedziała, że w takim razie ona w ogóle nie potrafi postępować ze swoja rodziną. Przykro mi się zrobiło nie tylko dlatego że tak powiedziała, ale dlatego że doszłam do wniosku, że to prawda. Bo w sumie mój brat i bratowa, mój ojciec, narzeczony i przyjaciółki też uważają że ona chciałaby żeby wszystko było idealnie, tak jak ona sobie wymarzy, żebyśmy tworzyli jedna wielką szczęśliwą rodzinę i żyli w symbiozie i harmonii, wszyscy byli piękni zdrowi i odnosili sukcesy. Nie potrafi zrozumieć, że każdy z nas jest osobną osobą i każdy z nas popełnia własne błędy. I po raz kolejny tak, to też jej powiedziałam, że nie ma idealnych rodzin a każdy z nas powinien uczyć się na własnych błędach. Ale akurat ta rozmowa skończyła się kłótnią:(
Dużo by tu gadać bo punktów spornych z mamą mam mnóstwo. A jak to u Was wygląda? Słuchacie się rad swojej mamy, czy mimo wszystko postępujecie zgodnie z własnym zdaniem? A może tak dobrze dogadujecie się, że nie ma pomiędzy Wami nieporozumień? Czy z Waszych doświadczeń wynika, ze lepiej jest po prostu zrobić jak mama chce i mieć spokój?
12 lipca 2014, 12:52
No co TY, masz swoje życie i masz prawo żyć jak uważasz za słuszne - żadne podkuliwanie ogonu nie wchodzi w grę! Może rozluźnij na jakiś czas więzy z rodzicielką i ucinaj rozmowę kiedy ona znowu chce Ciebie zmanipulować. Jej już nie zmienisz, ale możesz zmienić swoje podejście do jej "gadek".
Edytowany przez mrovvka 12 lipca 2014, 12:53
12 lipca 2014, 12:57
mama chce jak najlepiej, moze troche zrozumienia dla niej?sama jestem mama i tez pragne by wszyscy byli szczesliwiZ mamą dogaduję się średnio raz lepiej, raz gorzej. Może to dlatego, że jesteśmy zupełnie innymi osobowościami: jak ona lubi słodkie to ja słone, jak ona lubi biały to ja czarny, jak ona lubi dzień to ja noc. Nie ma to nic wspólnego z robieniem na złość po prostu mamy zupełnie inne zainteresowania, osobowości, podobają nam się zupełnie inne rzeczy. Dziś jak zwykle doszło pomiędzy nami do wymiany odmiennych zdań (kłótnią bym tego nie nazwała). Mama zarzuciła mi, że w ogóle nie przyjmuje jej rad, zupełnie ją olewam i zawsze muszę mieć swoje zdanie. Za to córki jej koleżanek jakoś potrafią korzystać z rad swoich mam. Szczerze mówiąc mam już dosyć tych przepychanek i wołałabym, żeby mam skupiła się na sobie a nie na mnie. Powiedziałam jej, że wiem że jestem jej córką i pewnie trudno jej jest się odzwyczaić że nie mam już 10 lat, ale prawda jest taka że dobiegam 30stki i potrafię o siebie zadbać. Doceniam to, że chce mi pomagać, problem polega na tym, że w mojej opinii robi to strasznie nachalnie, a każde moje odmienne zdanie traktuje jak kampanię przeciwko niej. Wkurzyłam się trochę i powiedziałam, że strasznie mi się nie podoba że dzwoni do nie bez przerwy żeby rozliczać mnie z tego czy zrobiłam jak mi kazała czy tez doradziła. Problem polega na tym że ja tą radę mogę przyjąć albo też nie, ale w jej mniemaniu nie przyjęcie jej rady jest po prostu moich głupim i dziecinnym przeciwstawianiem się dla zasady. A ja mam po prostu swoje odimienne zdanie, z którym ona nie potrafi się pogodzić bo jest zdaniem innym niż jej. Wiem, ze zaraz posypią się rady typu ?porozmawiaj z mamą szczerze, powiedz jej na spokojnie co ci się nie podoba i co ci leży na sercu na pewno cię wysłucha i dojdziecie do porozumienia?. Problem polega na tym, że ja już z nią tak rozmawiałam nie raz, szczerze, na spokojnie, bez żadnych uniesień ani kłótni i może coś to zmieniło na jakieś 2 dni, a później wszystko zaczyna się od nowa. Poza tym mama, mój spokój podczas rozmowy gdzie mamy odmienne zdania, odbiera jako prowokację. Już mi ręce opadają bo czasem mam wrażenie, że mam do czynienia z 13letnią gimnazjalistka owładniętą burzą hormonów. I tak, zanim znowu ktoś wspomni, wydaje mi się że mama może przechodzić menopauzę. Rozmawiałam z nią na ten temat i powiedziałam jej, że to może przez burze hormonów, przyznała mi racje, ale nic to nie ostudziło jej zapałów. Wiem, że mamie zrobiło się przykro dlatego, że powiedziałam jej aby skupiła to na sobie. Wydaje mi się że odebrała to jakbym powiedziała, żeby zupełnie nie wtrącała się w moje życie. Nie chciała przyjąć do wiadomości ze chodzi mi o to, żeby ten czas poświęciła sobie, żeby zadbała o siebie, zamiast skupiać się na nas, ona chyba tak nie potrafi. Za to mi strasznie przykro się zrobiło jak mam powiedziała, że w takim razie ona w ogóle nie potrafi postępować ze swoja rodziną. Przykro mi się zrobiło nie tylko dlatego że tak powiedziała, ale dlatego że doszłam do wniosku, że to prawda. Bo w sumie mój brat i bratowa, mój ojciec, narzeczony i przyjaciółki też uważają że ona chciałaby żeby wszystko było idealnie, tak jak ona sobie wymarzy, żebyśmy tworzyli jedna wielką szczęśliwą rodzinę i żyli w symbiozie i harmonii, wszyscy byli piękni zdrowi i odnosili sukcesy. Nie potrafi zrozumieć, że każdy z nas jest osobną osobą i każdy z nas popełnia własne błędy. I po raz kolejny tak, to też jej powiedziałam, że nie ma idealnych rodzin a każdy z nas powinien uczyć się na własnych błędach. Ale akurat ta rozmowa skończyła się kłótnią:(Dużo by tu gadać bo punktów spornych z mamą mam mnóstwo. A jak to u Was wygląda? Słuchacie się rad swojej mamy, czy mimo wszystko postępujecie zgodnie z własnym zdaniem? A może tak dobrze dogadujecie się, że nie ma pomiędzy Wami nieporozumień? Czy z Waszych doświadczeń wynika, ze lepiej jest po prostu zrobić jak mama chce i mieć spokój?
faktycznie, dziwne ze autorka się dziwi ze matka chce by rodzina tworzyła jedność i była szczęśliwa i zdrowa. to bardzo dobrze świadczy o matce.
Edytowany przez cdaf49b257a9a7cb00e3a3ce58a90a2b 12 lipca 2014, 12:58
12 lipca 2014, 13:00
No co TY, masz swoje życie i masz prawo żyć jak uważasz za słuszne - żadne podkuliwanie ogonu nie wchodzi w grę! Może rozluźnij na jakiś czas więzy z rodzicielką i ucinaj rozmowę kiedy ona znowu chce Ciebie zmanipulować. Jej już nie zmienisz, ale możesz zmienić swoje podejście do jej "gadek".
hahaha, no świetna rada -rozluźnij więzy z matka i odetnij sie od niej. MAtko! chyba dobrze robię ze niem ma dzieci. a nie można po prostu wysłuchać rad matki a potem zrobić i tak po swojuemu?
12 lipca 2014, 13:49
Napisałam wątek bo byłam ciekawa czy inni tez mają problem z mamą, czy raczej dobrze się dogadują i nie kłócą. Oczywiście rozmawiałam na ten temat z moimi przyjaciółkami, ale one takich problemów nie mają bo mamy dają im zdecydowanie więcej luzu w wyborze stylu życia i podejmowaniu decyzji. Zresztą tu w ogóle jest dość duża różnica bo obie moje przyjaciółki po prostu przyjaźnią się ze swoimi mami i są bardziej na stopie koleżeńskiej. Moja mam nigdy nie była moją przyjaciółką i nie miałyśmy ani nie wytworzyłyśmy między sobą takich relacji. Po prostu strasznie mnie już męczą te ciągłe sprzeczki.
Odcięcie się od mamy wydaje mi się kiepskim pomysłem. Takich problemów się nie zmieni, ale uciekanie od nich to chyba też nie wyjście. Chociaż nie oszukuję, że chciałabym mieć trochę psychicznego spokoju. A o robieniu tego co ja uważam za słuszne już pisałam. Zawsze prowadzi to do kłótni i oskarżenia mnie o kłamstwa i działanie za jej plecami.
Nie wiem jakoś bardzo ubodło mnie to że twierdziła, córki jej koleżanek są bardziej posłuszne. Mi się wydaje ze prawda leży gdzie indziej. Córki jej koleżanek są po prostu bardziej podobne do ich matek i się przyjaźnią więc jasne jest że się dogadują, jak mają takie samo zdanie. Wydaje mi się że mama nie potrafi zrozumieć, że ja nie robię jej na złość, ale jestem po prostu innym człowiekiem niż ona.
12 lipca 2014, 14:23
Ja słucham, z tym że to nie jest wtrącanie się w moje życie etc., tylko na ogół sama proszę o radę w takich błahych sprawach, nie wiem w co się ubrać na daną okazję, czy coś mi wypada etc. - wtedy słucham, ale nie wyobrażam sobie żeby mama mówiła mi co mam robić tak na poważnie w życiu, wtedy byśmy chyba od razu się pokłóciły i popsuły sobie dobre relacje.
22 lipca 2014, 16:34
nie
23 lipca 2014, 00:42
Widac ze masz dramatyczna mame, ktora do tego mysli, ze wszystko wie najlepiej i do tego rozmawia z Toba jak z dorosla... Aczkolwiek na pewno chce dla Ciebie jak najlepiej. Na Twoim miejscu to bym jej podziekowala za dodatkowy punkt widzenia ale bym sie zbyt nie klocila. A do tego pewnie bym ograniczyla gadanie o szczegolach zycia aby mi nie wyskakiwala z dodatkowymi radami. A tak PS to moja mama jest z typu 'zrob jak uwazasz' i zawsze mi kategorycznie odmawiala dawania rad... Tez sie o to strasznie wkurzalam bo uwazalam, ze jako mama to powinna mi dobrze radzic :DDD I tak zle i tak niedorze...
23 lipca 2014, 01:22
Z moją mamą nie mam takich problemów, ale to nie z nią się wychowałam. Za to moja babcia jest bardzo podobna. Dalej czasem próbuje mnie tak urabiać, zwłaszcza, że na jakiś czas znów z nią mieszkam, ale dużo się zmieniło. Jak tylko skończyłam osiemnaście lat, urwałam się z łańcucha. Poinformowałam, że w najgorszym razie może mnie nie przyjąć do domu, ale władzy nie ma nade mną żadnej i o ile zawsze chętnie przyjmę spokojną radę, tak żadnego męczenia tyłka więcej słuchać nie będę. Kilka razy się przeprowadziłam i chyba po prostu zrozumiała, że wolę chodzić głodna niż zamęczać się z nią psychicznie, a kiedy w domu byłam gościem - łatwiej jakoś przychodziło jej rozumienie naszych rozmów. Obie się zmieniłyśmy, ja dziś częściej myślę nad jej radami, ona rzadziej się tak skrajnie wtrąca.
23 lipca 2014, 12:33
Widac ze masz dramatyczna mame, ktora do tego mysli, ze wszystko wie najlepiej i do tego rozmawia z Toba jak z dorosla... Aczkolwiek na pewno chce dla Ciebie jak najlepiej. Na Twoim miejscu to bym jej podziekowala za dodatkowy punkt widzenia ale bym sie zbyt nie klocila. A do tego pewnie bym ograniczyla gadanie o szczegolach zycia aby mi nie wyskakiwala z dodatkowymi radami. A tak PS to moja mama jest z typu 'zrob jak uwazasz' i zawsze mi kategorycznie odmawiala dawania rad... Tez sie o to strasznie wkurzalam bo uwazalam, ze jako mama to powinna mi dobrze radzic :DDD I tak zle i tak niedorze...
Tak też już próbowałam, podziękuję jej i powiem ze się zastanowię tylko ona często wymaga odpowiedzi od razu albo wydzwania później całymi dniami żeby się dowiedzieć co w końcu zrobiłam czy też jaką decyzję podjęłam. A jak jej grzecznie powiem, ze nie podoba mi się ze tak do mnie wydzwania i mnie rozlicza ze wszystkiego to foch murowany. Wiem, ze z jej strony emocjonalny szantaż i chciałabym się nie przejmować ale po prostu nie potrafię.
A o ograniczaniu szczegółów z życia to raczej nie ma mowy bo mama jest mistrzem w zadawaniu 1001 pytań, a jak staram się odpowiadać zdawkowo to prowadzi to tylko do kolejnej kłótni, że z nią rozmawiać nie chcę. Ze mną to też jest kwestia tego ze ja osobą towarzyską i wylewną nie jestem i po prostu nie lubię rozmawiać o pierdołach i o tym co jadłam wczoraj na śniadanie. A mama chciałaby wiedzieć chyba dosłownie wszystko. Ja już w ogóle się nie pytam mamy o radę bo jak zdarzyło mi się o coś spytać to traktowała mnie dosłownie jak 5letnie dziecko. Przykładowo jak się wyprowadzałam to spytałam się jej jak tam wygląda płacenie za czynsz, wodę itd. Mama mieszkała na tym mieszkaniu jakiś czas temu więc wiedziała co i jak, ale zamiast rzeczowo mi odpowiedzieć na pytanie że woda jest w czynszu, sam czynsz to jakieś 200zł i płaci się to w ZBMie to zaczęła mi mówić jak mam tam dojść (przecież wiem gdzie jest u nas ZBM), albo może jednak dojadę autobusem, to muszę wsiąść na takie a takim przystanku, tam dojeżdża autobus nr taki i taki, ale bilet musze kupić w tym kiosku wcześniej bo później nie będę miała gdzie, potem przejdę przez ulicę skręcę w lewo, wejście jest od tylnej strony, muszę przejść przez taki ogródek, jak wejdę to na lewo jest korytarz, prosto tym korytarzem......całą transakcję przy okienku w kasie też mi opisała. To nic że mieszkam w tym mieście prawie 30 lat, wiem gdzie jest ZBM, przystanki i jakie autobusy gdzie dojeżdżają. Wiem, że pewnie sporo z Was będzie uważała ze przesadzam, ale z nią zawsze to tak wygląda. Kupi mi szampon to mówi mi jak musze umyć głowę, bo przez poprzednie 27 lat na pewno robiłam to źle, powiem jej ze jadłam naleśniki na śniadanie (jak już to ze mnie wydusi) to zaraz spyta się jak je robię, a później opisuje mi swój przepis, który oczywiście znam bo słyszałam go już ze 50 razy łącznie z instruktarzem na żywo w kuchni. Nie wiem może przesadzam, wiem że powinnam się cieszyć ze mam taką mamę ale po prostu nie mogę pozbyć się uczucia że spotkania z nią to droga przez mękę. Nie idę na nie z przyjemnością a jak na ścięcie z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Nie powinno tak być, ale po prostu nie mogę tego przezwyciężyć. Starałam się zmienić nasze relacje na bardziej przyjacielskie, pójść na zakupy, na kawę, rozmawiać o bardziej błahych sprawach, ale jakoś strasznie sztucznie się w tym wszystkim czuje i nie mogę wyzbyć się uczucia, że nie jest to naturalna relacja między nami.
.