Temat: Prawie dwa lata razem- co dalej?

Nie mamy zadnych planow, mieszkamy w innych miastach, jest nam razem cudowanie. 

Tylko ostatnio chodzimy z wesela na wesele i w mojej głowie pojawiła się mysl- kiedy my???

Rozmawiamy i marzymy jak fajnie bedzie razem mieszkac, miec rodzine, spedzac czas itd......Tylko, ze ja nie widze, zeby On planować jakieś zaręczyny...Tzn, ogladalismy pare razy pierscionki przy okazji zakupow, mowil tez ze znajomy moze mu pomoc kupić ze sporym rabatem bo jest pracownikiem i ma znizki....ale to bylo jakies 3 mce temu. 

Przecież nie zapytam go wprost, czemu sie nie oswiadcza, bo to powinno wyjsc od niego. 

Jak było u Was- czy ja źle myślę, ze facet który jest zakochany i planuje życie razem, oświadcza się swojej kobiecie?

2 lata to moilm zdaniem bardzo maly przebieg :) a zareczyny sa dla mnie jednoznaczne z planowaniem slubu, a nie czekaniem 5 lat byleby miec pierscionek na palcu :) nie stresuj sie i nie miej presji na slub, wszystko w swoim czasie

Pasek wagi

"Tato, czy ja jestem jakiś dziwny...? Nie, ty jesteś oryginalny..."

Czytam, czytam... i wychodzi na to, że jestem dziwna, zupełnie pozbawiona romantyzmu i w ogóle gender mnie przeżarł i wypluł... Dlaczego to kobieta ma czekać grzecznie aż facet postanowi się oświadczyć? A ona tylko uroni łezkę i zgodzi się, a wszyscy dookoła będą klaskać? A niedoczekanie!

My byliśmy razem jakieś dziesięć miesięcy (i tyle też mieszkaliśmy razem, bo tak się potoczyło, że gdy zostaliśmy parą ja szukałam mieszkania, a mąż współlokatora), gdy to TEŚCIOWA zadała nam znienacka, przy niedzielnym obiedzie pytanie kiedy zamierzamy się pobrać. Tego samego dnia wieczorem wróciliśmy do tej rozmowy i stwierdziliśmy "a właściwie to czemu nie", w ciągu pół godziny ustaliliśmy datę (następny rok, ponieważ postanowiliśmy też, że sami będziemy wszystko finansować, więc potrzebowaliśmy trochę czasu na oszczędzanie).

Nie pamiętam już teraz dokładnie, ale chyba jeszcze przed zaręczynami mieliśmy zaklepaną salę na wesele... Pierścionek wybieraliśmy wspólnie, a zaręczyny były romantyczne jak się patrzy, z kolacją, spacerem przy księżycu i spotkaniem rodziców miesiąc później. 

Jesteśmy od pięciu lat szczęśliwym małżeństwem. Teściowa może teraz żałuje tego co zrobiła, gdy za długo zajmuję wieczorami łazienkę (po ślubie zamieszkaliśmy z nimi, w końcu to ich wina!) :)

Pasek wagi

mój się oświadczył po ponad 5 latach, ale nie ma reguły, ile czasu z kim trzeba być, żeby podjąć takie kroki; niektórzy są skłonni i po kilku/kilkunastu tygodniach do tego typu deklaracji, a niektórzy niebardzo :D

Z obecnym jestem ponad rok i rozmawiamy o tym. Czasem on coś powie, czasem ja. Przewijają się tematy ślubu, dzieci, domu itp. Myślę, że 2 lata to wystarczająco długi czas na podjęcie decyzji. Rozumiem twoje nastawienie do sprawy. I nie ma w tym nic dziwnego. 

W poprzednim związku byłam 5 lat i w ogóle o tym nie mówiliśmy. To był przechodzony związek. Uważam, że po tylu latach jeśli nic nie ma to nic nie będzie. Mogłam czekać a i tak się nie doczekałam. Rozstaliśmy się i to była najlepsza dla nas decyzja. 

Goecja napisał(a):

4 lata i nic :) ale po nim nie spodziewam sie takiego "kroku". Badz cierpliwa, nie naciskaj bo spłoszysz.

Spłoszysz? Pfff, a co to, dzikie zwierzę z którym trzeba delikatniej niż z jajkiem? Bez przesady, on też powinien wiedzieć, że należy dbać o swoją kobietę.

Autorko: a dałaś mu do zrozumienia kiedykolwiek, jakie są Twoje oczekiwania, plany na życie? Czy wiesz, jakie są jego? Może macie inne wizję, a nigdy tego nie uzgodniliście. Warto postawić sprawę jasno, by wzajemnie się nie zwodzić.

Ja byłam 2 lata z kimś na odlwgłość, widywaliśmy się bardzo często, ale po 2 latach jasne się stało, że mimo iż in chce być ze mną, to tak naprawdę konkretnych planów poza gdybaniem nie ma. 2 lata temu poznałam swojego aktualnego Mężczyznę. Zmęczona miłostkami i przygodami po kilku tygodniach powiedziałam wprost, że moim generalnym planem na życie jest małżeństwo i rodzina. Jeśli on woli fikać tu i tam, to niech mi nie zawraca dupy. On mi na to odparł, że z kolei on nie wyobraża sobie być z kimś, ktto nie chce dzieci.

Stawiając tak sprawę nie były to oczekiwania, że idziemy brać slub i rodzić dzieci. Po prostu wiedzieliśmy oboje, czego chcemy i być może, jeśli będziemy sobie odpowiadać, faktycznie kiedyś do tego dojdzie. dokładnie 1 dzień przed naszą 2. rocznicą bierzemy ślub za kilka dni :)

My 6 lat razem, po 5 latach zamieszkaliśmy razem, mieszkamy razem 8 miesięcy. Na chwilę obecną jesteśmy na tym etapie i obojgu Nam to pasuje, no kolejne przyjdzie czas :)

Jesteście tylko 2 lata, to nie jest długo, a Ty na siłę chyba chcesz już ten pierścionek i ślub. Przyjdzie czas to go dostaniesz.  Ja jestem ze swoim 3 i nic ;) 

ja pierscionek po 5 latach dostalam dziewczyno nie stresuj sie an wszystko przyjdzie czas

wiesz dla mnie masz dziwne podejscie ....ja po 2 latach zwiazku tez zostawilam rodzine , przyjaciol i wyjechalam 800 km od domu dla niego z tym ,ze mimo iz bylismy ze soba dlugo poprostu nie bylam pewna czy cos z tego bedzie ....rzadko sie spotykalismy ,prawie sie nie znalismy na zywo jedynie rozmawialismy ze soba 24 h na dobe przez komunikatory , czasem pisalismy czasem rozmawialismy przez kamerke .... przyjechalam ,zaryzykowalam i po 3 miesiącach juz razem mieszkaliśmy i mniej wiecej po podobnym czasie od przyjazdu mi sie oswiadczył ...teraz mamy wspolne plany ,odkladamy razem kase na slub , wlasnie jestesmy w trakcie poszukiwan nowego mieszkania ...dziwne masz podejscie ,ze nie przeprowadzisz sie do faceta ktorego kochasz bo nie jest Twoim mężem ..jesli go kochasz to jedz i nie patrz na nic ..ja gdybym miala mozliwosc wczesniej ( mialam liceum i mature ) tez bym nie zwlekala z wyjazdem do niego az 2 lata .....to sie poprostu czuje ..a prawdziwa milosc nie wymaga oswiadczyn , slubu ..... ja nie sadzilam ,ze moj mi sie tak szybko oswiadczy i mimo ,ze o tym marzylam nie bylo by to dla mnie problemu gdyby nadal byl moim chlopakiem a nie narzeczonym , kochalabym go tak samo i nie zalowala swojej decyzji ...dlatego zupelnie nie rozumiem Twojego podejscia tym bardziej ,ze 2 lata zwiazku to nie duzo , szczególnie związku na odległość ....

Nie wiem, może ja jestem totalnie dziwna i mam odchyły od normy, ale ja nie rozumiem dlaczego faceci obsypują nas tekstami " jesteś tą wymarzoną, moją jedyną, tą na całe życie" itd , a jak przychodzi do deklaracji to podkulają ogony i czekają 10 lat bujając się z myślą "teraz, czy za 5 lat". Wydaje mi się, że po jakimś tam czasie - dajmy na to te 2 , 3 lata większość osób przeczuwa czy chce być z tą osobą na poważnie czy nie. Generalnie nie wychodzę z założenia, że pierścionek to od razu natychmiastowy ślub, multum dzieci i budowanie domu. To pewna deklaracja na zasadzie iż myśli się o tej osobie poważnie i koniec kropka. Zupełnie nie rozumiem zwlekania w nieskończoność takiej decyzji, ponieważ sama organizacja i zbieranie kasy to niekiedy kilka lat. Fakt lepiej jest zamieszkać ze sobą, a później planować co dalej, ale ja totalnie nie rozumiem, że faceci tyle zwlekają. Nie są gotowi, a sypać tekstami lubią. 

Ja tam autorkę rozumiem i uważam  ,że 2 lata ( w dodatku na odległość) to nie jest aż tak krótko, zwłaszcza, że luby przedstawia ją jako swoją narzeczoną, mówi o wspólnych planach - ale do czynów nie spieszno. Poza tym to jest dość długo dla osoby, która czeka na jakiś rozwój sytuacji. I to wcale nie jest desperacja - to pewna chęć poczucia bezpieczeństwa i stabilizacji. Mogę się mylić, młoda jestem, ale dla niektórych pierścionek ma mocną wartość - tak jak wyżej wspomniałam to takie poczucie, że twoje plany mogą być solidniej budowane - choć wiem, że pewnie większośc z was uważa, że jak gość będzie chcial coś wywinąć to mu nic nie przeszkodzi i to nie jest 100 % pewność.A ewidentnie widac, że autorka nie chce sie przeprowadzać nie wiedząc dokładnie co z nimi dalej. No albo wóz albo przewóz - albo rozwój albo stagnacja przez niewiadomą ilość czasu.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.