Temat: Facet nie chce ślubu:(

Witam, może wy pomożecie spojrzeć na sprawę obiektywnie bo zaczynam fiksować. Jestem ze swoim facetem ponad 6 lat, ponad półtora roku mieszkamy razem, ogólnie mogę nazwać nasz związek idealnym, świetnie się dogadujemy, mamy wspólne zainteresowania, właściwie się nie kłócimy, istna sielanka, problem polega na tym że ja już od kilku lat myślę o ślubie i dziecku (mam 27 lat, a mój facet 32), o ile na dziecko jest na tak, to wizja ślubu to dla niego najgorszy koszmar. Próbowałam z nim rozmawiać, ale to nic nie daje, on nie chce i koniec. Prosiłam go żeby podał mi jeden argument jakikolwiek żebym mogła zrozumieć dlaczego nie, wtedy mówi mi że nie ma takiego argumentu. Ręce mi opadają, kocham go i wiem że on mnie kocha, nie wyobrażamy sobie życia bez siebie, ale ja nie wyobrażam sobie życia bez ślubu a już na pewno dziecka. Mogę oczywiście postawić ultimatum że albo bierzemy ślub albo się rozstajemy, ale nie chce do końca życia myśleć że go zmusiłam:( Doradzicie coś, może któraś z Was też jest w takiej sytuacji?

alexbehemot25 napisał(a):

]Daje choćby to, że w wypadku rozwodu można wystąpić o alimenty, podział majątku itp. Konkubinę wystawia się z mieszkania tak jak stoi i sayonara. 
tyle ze zony nie trzeba tez meldowac i dzielic sie mieszkaniem ktore ma obecny facet i taka zonke mozna tez wystawic za drzwi. slub wtedy ma sens jesli oboje sa wspolwlascicielami jakiejs nieruchomosci, auta itd bo jesli jedno sie do drugiego wprowadza to jest tylko papier, przechwalka przed kolezankami i tyle.
chyba, ze glupiutka zona sie zgodzi na podpisanie intercyzy, jesli nie, to za drzwi jej wystawic nie moze.Poza tym wiekszosc doroslych ludzi po 6 latach bycia razem ma juz jakis wspolny majatek, chocby samochod , meble, oszczednosci. Zreszta nie o tym jest temat, tylko o tym , ze autorka CHCE slubu, a jej partner NIE CHCE.

jesli zona wprowadza sie do meza do JEGO mieszkania to w razie rozwodu nie dostanie nic i trafi na bruk, wszystko zalezy z jakiego powodu jest rozwod, ale alimenty na zone beda jesli nie ma za co sie utrzymac i rozwod jest z winy meza

my po 4 latach nie mamy nic wspolnego bo smiesznie malo zarabiamy/male mamy wplywy

Mallory7 napisał(a):

wrednababa56 - ale rozumiem, że nie jest to dla ciebie kwestia decydująca, tak?edit: "wygodnie w sensie prawnym" to jednak co innego niż: "chcę ślubu, chcę być żoną, mieć uregulowany status i marzę o białej sukience".

nie bede sie musiala tlumaczyc ze nie jestem jedynie "kochanka"  ale ze tez mam prawa. zeby odepchnac zakochanych natretow normalnie mowie ze jestem mezatka, albo jak rozmawiam z kims obcym na ludzie to mowie "moj maz pracuje tu..." nie wiem czy nasze upowaznienia beda respektowac w przychodni/szpitalu, jeszcze z nich nie korzystalismy. wiem ze rodzice to nie sa zlosliwce i powiedza nam co sie dzieje z druga polowka.

Pasek wagi

wrednababa56, w takim razie życzę Ci, żeby wam się ułożyło finansowo i w ogóle :-) żebyście mogli zalegalizować wasz związek. 

Mallory7 napisał(a):

stokrotka900 napisał(a):

Ale tu nie chodzi o to, żeby nie mówić facetowi o swoich oczekiwaniach czy o mieszkaniu razem bez zaręczyn tylko o sam fakt OŚWIADCZANIA SIĘ FACETOWI. Nie rozumiem jak można na kimś wywierać wpływ, jeżeli on tego nie chce to po co go zmuszać. Skromność nie ma tu nic do rzeczy.Ja też nie zamierzam mieszkać ze swoim chłopakiem przed zaręczynami ale nie mówię mu, że MA MI SIĘ OŚWIADCZYĆ. Sam do tego dojdzie albo i nie. Na razie jesteśmy ze sobą rok i 2 miesiące, dopiero zaczynamy pracować, bo kończymy studia w tym roku. Ja sobie wyobrażam zaręczyny zupełnie inaczej niż Ty. Chciałabym, żeby to mój facet o wszystkim pomyślał, wybrał pierścionek, kupił kwiaty, jakos to fajnie zaaranżował, uklęknął na jedno kolano i powiedział, że chce ze mną spędzić resztę życia i czy zostanę jego żoną. 
rozumiem. facet ma "wcisnąć pierścionek" (nawet jak kobieta wcześniej powie o swoich potrzebach i nie jest to nic złego) i "zrobić ceregiele", a także wywierać wpływ na drugą osobę :-)dziewczyny, no naprawdę..... nie ma sensu się spierać. :-) peace and love, może myślałabym tak jak wy, ale widziałam już naprawdę kilka dziewczyn - moich koleżanek - które są takie jak opisałam: kochane, dobre dziewczyny. piorą, sprzątają, czekają. a facet ani be ani me... i to nawet nie są źli faceci, tylko fajni normalni ludzie. nie wiem skąd im się bierze ten irracjonalny lęk przed ślubem. a czas płynie, dziewczyny nie wiedzą na czym stoją. pewnie, że są tacy, którzy sami się zakochają i oświadczą w przyzwoitym czasie, ale w tym wątku, w tym temacie tak nie jest. ja nie chcę nikogo zmuszać do przyjęcia moich poglądów, mamy inne zdanie - spoko. zdziwiłam się, bo zawsze jak opowiadałam ludziom o moich oświadczynach, to każdy mówił "wow, super historia", a tutaj nagle widzę opinie: "co za wstyd" (?)uzależniona27 - rób co uważasz, ale prawda jest taka, że matka faceta chce cię za synową, kochasz go, on cię kocha, mieszkacie razem, a romantycznych oświadczyn już i tak nie będzie, bo rodzina nalega na ślub, a ty sugerujesz to od jakiegoś czasu ;-)

Napisałam, że ja tak widzę swoje zaręczyny. Skoro Ty się oświadczyłaś swojemu facetowi i on to zaakceptował to ok. Mój chłopak jest takiego samego zdania jak ja. 

Tak się już utarło, że to mężczyzna się oświadcza kobiecie, a nie na odwrót. Poza tym nigdzie nie napisałam, że chłopak ma wciskać pierścionek. Na końcu mojej wypowiedzi jest pytanie: "czy zostaniesz moją żoną". Poza tym ja się nie boję, że mi się chłopak nie oświadczy i ucieknie z kimś innym. Bo tak odbieram te "damskie oświadczyny"

Poza tym w tym konkretnym przypadku autorki jej chłopak nie chce się oświadczyć i nie chce brać ślubu i jasno jej to powiedział więc jeżeli ona kupi pierścionek i mu powie to co już wczesniej zasugerowałaś to będzie wyglądać tak to ona by była desperatką i na siłe próbuje mimo wcześniejszej jego odmowy

w sumie to sie nie oświadczyłam. Powiedziałam, ze on musi, skoro mamy razem zamieszkać :-) i nie bałam sie ze mi ucieknie, tylko stwierdziłam ze wole od razu zaznaczyć swoją pozycje - narzeczonej, a nie partnerki. Rodzina tez inaczej na to patrzyła, ten związek zmierzał do celu a nie dryfował donikąd. stokrotka, zobacz, a jak facet zabiega nieraz o kobietę i jej sie ciagle oświadcza to mówi sie, ze jest wytrwaly, romantyczny i stały w uczuciach. Rozumiem o co Ci chodzi, ze kobiecy honor itd. I ze to zwyczajnie nieładnie zeby coś wymuszać i stawiać na swoim, jak ktoś czegoś nie chce. Naprawdę :-) ale to jest 6 lat i myśle, ze tak czy siak skończy sie ślubem skoro facet ja kocha. I dlatego w tym przypadku nie miałabym skrupułów na miejscu Autorki. 

Mam tez przyjaciółkę, która tak czekała na oświadczyny. Jej facet jest w nią zapatrzony, wiec na początku sie tym nie przejmowala, ale potem zaczęło sie - koleżanki sie pozareczaly, powychodzily za maz, a ona dalej czekała. Oglądała w necie pierścionki i suknie ślubne. Wiele o tym rozmawiali - w końcu, w końcu jej sie oświadczył, ale uwierz sporo nerwów ja to kosztowało i wiele łez. Znam faceta - to naprawdę wartościowy chłopak, pracowity, inteligentny, kocha ja, jedynie 'bal sie slubu'. Paranoja. Autorka ma 27 lat, chce mieć dziecko, ale nie przed ślubem. Standardowe narzeczenstwo to ok. 1 rok. Potem staranie sie o dziecko np. 3 mce, no i ciąża. To już jest 29 lat na 1 dziecko - najwcześniej. Nawet zakładając, ze z dzieckiem nie bedą sie spieszyć, to Autorka i tak już dosyć sie naczekala :-)

Edit: tradycyjnie edycja. Zeby nie było - ja tylko wyjaśniam dlaczego myśle tak, a nie inaczej, nie chce nikogo zmuszać, zeby myślec tak jak ja.

Ok, rozumiem o co Ci chodziło. Poprzednie posty odebrałam inaczej. Jeżeli chodzi o autorkę to przecież oni już ze sobą rozmawiali, co ona powinna zrobić Twoim zdaniem?

Nie chodzi mi o to, że ma czekać w nieskończoność na ślub ale skoro rozmowa nic nie dała to jakie jest wyjście? 

Spoko, ja w sumie jestem trochę ekspansywna :-) i ekscentryczną. dlatego rozumiem ze można to było rożnie odebrać. ja bym powiedziała, ze chce ślub i koniec kropka. Ze wybrałam jego i ze to dla niego szansa i wyróżnienie i powinien sie cieszyć :-p.

Poza tym na Islandii to kobiety podrywają facetów. Moze zaprosilabym go w podróż do Islandii i tam bym go zmolestowala :-p a jak znam życie, to sprobowalabym każdej metody. Byłabym kochana i romantyczna, smutna i biadolaca, zła i zawiedziona. Postawiłabym na swoim :-)

Po trupach do celu.....dla mnie nadal to powiewa ladnie ubrana w slowa DESPERACJA(smiech)

Niech go jeszcze to Islandii zaprosi i tam mu sie oswiadczy.

Poza tym wszystkim sytuacja jest taka że ja chcę ślubu a on nie chce to wiemy, ale za nic nie mogę zrozumieć dlaczego jest tak że to że on nie chce powoduje że ślubu nie ma, natomiast to że ja chce nie powoduje że ślub jest? Troszkę mnie denerwuje  fakt że ma być tak jak on chce, bo później nawet jeśli się oświadczy sam z siebie to i tak będzie po jego myśli (wtedy również po mojej). Czemu liczy się tylko jego chęć i jest tak jak on postanowił? Oczywiście możemy się nie zgodzić ale z reguły w długoletnich związkach tak się nie zdarza. Trochę to tak wygląda że jak Pan i władca chce się oświadczyć to my się zgadzamy i cieszymy a jak nie chce się oświadczyć to siadamy w kąciku i czekamy bo nam nie wolno postawić na swoim. Mam nadzieje że nie zamotałam za bardzo i zrozumiałyście o co mi chodzi.

uzalezniona27 napisał(a):

Poza tym wszystkim sytuacja jest taka że ja chcę ślubu a on nie chce to wiemy, ale za nic nie mogę zrozumieć dlaczego jest tak że to że on nie chce powoduje że ślubu nie ma, natomiast to że ja chce nie powoduje że ślub jest? Troszkę mnie denerwuje  fakt że ma być tak jak on chce, bo później nawet jeśli się oświadczy sam z siebie to i tak będzie po jego myśli (wtedy również po mojej). Czemu liczy się tylko jego chęć i jest tak jak on postanowił? Oczywiście możemy się nie zgodzić ale z reguły w długoletnich związkach tak się nie zdarza. Trochę to tak wygląda że jak Pan i władca chce się oświadczyć to my się zgadzamy i cieszymy a jak nie chce się oświadczyć to siadamy w kąciku i czekamy bo nam nie wolno postawić na swoim. Mam nadzieje że nie zamotałam za bardzo i zrozumiałyście o co mi chodzi.

a wczesniej co ci mowil? no nie wierze ze przez 6 lat cisza i ci nic nie powiedzial. slub nie jest obowiazkowy ani oczywisty w tych czasach. w tym sensie ze nie zyjemy w takich srodowiskach ze rodzica nas wypuszczaja za maz/do ozenku i to jest przymus. ludzie sa niezalezni i moga o sobie decydowac i wcale nie musi to byc rowne oczekiwania drugiej osoby

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.