- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
26 czerwca 2014, 14:22
Witam, może wy pomożecie spojrzeć na sprawę obiektywnie bo zaczynam fiksować. Jestem ze swoim facetem ponad 6 lat, ponad półtora roku mieszkamy razem, ogólnie mogę nazwać nasz związek idealnym, świetnie się dogadujemy, mamy wspólne zainteresowania, właściwie się nie kłócimy, istna sielanka, problem polega na tym że ja już od kilku lat myślę o ślubie i dziecku (mam 27 lat, a mój facet 32), o ile na dziecko jest na tak, to wizja ślubu to dla niego najgorszy koszmar. Próbowałam z nim rozmawiać, ale to nic nie daje, on nie chce i koniec. Prosiłam go żeby podał mi jeden argument jakikolwiek żebym mogła zrozumieć dlaczego nie, wtedy mówi mi że nie ma takiego argumentu. Ręce mi opadają, kocham go i wiem że on mnie kocha, nie wyobrażamy sobie życia bez siebie, ale ja nie wyobrażam sobie życia bez ślubu a już na pewno dziecka. Mogę oczywiście postawić ultimatum że albo bierzemy ślub albo się rozstajemy, ale nie chce do końca życia myśleć że go zmusiłam:( Doradzicie coś, może któraś z Was też jest w takiej sytuacji?
26 czerwca 2014, 18:33
Możesz powiedzieć jego mamie, że jak jej syn się oświadczy to wtedy będziesz synowąZanim jeszcze się wprowadził zarówno moja mama jak i jego mama w żartach bo w żartach dość mocno naciskały kiedy wreszcie się oświadczy, była strasznie duża presja, nie mieli nic przeciwko jego zamieszkaniu w naszym domu i skończyły się już pytania moich rodziców kiedy ślub, jego mama jeszcze czasami ze łzami w oczach pyta się kiedy w końcu będę jej synową, ale ja nie wiem co mam w takiej sytuacji mówić, bo sama nic nie mogę a zwalać winę na niego jego mamie też nie chcę.]czyli on se wprowadzil do twoich rodzicow? A co oni na te cala sytuacje?W kwestii wyjaśnienia kilku spraw: konta mamy zupełnie oddzielne, i każde zarządza swoimi pieniędzmi, rachunkami dzielimy się po połowie a zakupy np. spożywcze płaci ten kto je robi więc czasami ja, czasami on. Ponadto jestem przekonana że jeśli postawie go przed ścianą to na pewno nie powie "nie" i pierścionka też sama kupować nie będę musiała. Tylko chciałabym żeby to wyszło od niego a nie dlatego że stawiam go pod ścianą.
Ona dobrze wie że to nie o mnie chodzi tylko o niego i też nie jest wstanie zrozumieć czemu on tak się zachowuje, a ja nie chce jeszcze dodatkowo sprawiać jej przykrości. Taka odpowiedz ją zaboli bo będzie myśleć że to jej wina, bo go źle wychowała, co jest całkowitą nieprawdą, on jest wspaniałym człowiekiem, z jedną wadą-nie chce ślubu;boi się ślubu?
26 czerwca 2014, 18:39
Ale tu nie chodzi o to, żeby nie mówić facetowi o swoich oczekiwaniach czy o mieszkaniu razem bez zaręczyn tylko o sam fakt OŚWIADCZANIA SIĘ FACETOWI. Nie rozumiem jak można na kimś wywierać wpływ, jeżeli on tego nie chce to po co go zmuszać. Skromność nie ma tu nic do rzeczy.Ja też nie zamierzam mieszkać ze swoim chłopakiem przed zaręczynami ale nie mówię mu, że MA MI SIĘ OŚWIADCZYĆ. Sam do tego dojdzie albo i nie. Na razie jesteśmy ze sobą rok i 2 miesiące, dopiero zaczynamy pracować, bo kończymy studia w tym roku. Ja sobie wyobrażam zaręczyny zupełnie inaczej niż Ty. Chciałabym, żeby to mój facet o wszystkim pomyślał, wybrał pierścionek, kupił kwiaty, jakos to fajnie zaaranżował, uklęknął na jedno kolano i powiedział, że chce ze mną spędzić resztę życia i czy zostanę jego żoną.
rozumiem. facet ma "wcisnąć pierścionek" (nawet jak kobieta wcześniej powie o swoich potrzebach i nie jest to nic złego) i "zrobić ceregiele", a także wywierać wpływ na drugą osobę :-)
dziewczyny, no naprawdę..... nie ma sensu się spierać. :-) peace and love,
może myślałabym tak jak wy, ale widziałam już naprawdę kilka dziewczyn - moich koleżanek - które są takie jak opisałam: kochane, dobre dziewczyny. piorą, sprzątają, czekają. a facet ani be ani me... i to nawet nie są źli faceci, tylko fajni normalni ludzie. nie wiem skąd im się bierze ten irracjonalny lęk przed ślubem. a czas płynie, dziewczyny nie wiedzą na czym stoją. pewnie, że są tacy, którzy sami się zakochają i oświadczą w przyzwoitym czasie, ale w tym wątku, w tym temacie tak nie jest. ja nie chcę nikogo zmuszać do przyjęcia moich poglądów, mamy inne zdanie - spoko. zdziwiłam się, bo zawsze jak opowiadałam ludziom o moich oświadczynach, to każdy mówił "wow, super historia", a tutaj nagle widzę opinie: "co za wstyd" (?)
uzależniona27 - rób co uważasz, ale prawda jest taka, że matka faceta chce cię za synową, kochasz go, on cię kocha, mieszkacie razem, a romantycznych oświadczyn już i tak nie będzie, bo rodzina nalega na ślub, a ty sugerujesz to od jakiegoś czasu ;-)
26 czerwca 2014, 18:49
Mieszkamy razem w domu moich rodziców.czekaj czekaj mieszkacie u Ciebie w domu z rodzicami czy razem wynajmujecie ?No cóż zamieszkanie razem wyszło jakoś tak samo z siebie, to nie były debaty i rozmowy czy chcemy, po prostu wrócił z rocznej delegacji i nie pojechał do swojego domu tylko został u mnie:)Ehh... a zastanawiałaś się po co mu ślub? Faceci jakoś nie garną się do takich poważnych deklaracji, skoro mają wszystko, czego im trzeba - czyli kobietę, która ma obowiązki żony, ale nie ma jej praw... Szkoda, że nie ustaliliście tego przed zamieszkaniem...
a a po slubie tez tak miarkujesz tam zostac
a jak sie ma sprawa z rachunkami na dzielicie na dwie pary czy jak ??
26 czerwca 2014, 18:54
a a po slubie tez tak miarkujesz tam zostaca jak sie ma sprawa z rachunkami na dzielicie na dwie pary czy jak ??Mieszkamy razem w domu moich rodziców.czekaj czekaj mieszkacie u Ciebie w domu z rodzicami czy razem wynajmujecie ?No cóż zamieszkanie razem wyszło jakoś tak samo z siebie, to nie były debaty i rozmowy czy chcemy, po prostu wrócił z rocznej delegacji i nie pojechał do swojego domu tylko został u mnie:)Ehh... a zastanawiałaś się po co mu ślub? Faceci jakoś nie garną się do takich poważnych deklaracji, skoro mają wszystko, czego im trzeba - czyli kobietę, która ma obowiązki żony, ale nie ma jej praw... Szkoda, że nie ustaliliście tego przed zamieszkaniem...
Po ślubie chcielibyśmy wybudować mały domek na wsi, więc mieszkalibyśmy w domu moich rodziców jeszcze przez jakiś czas (duży dom, specjalnie budowany na dwie rodziny) jeśli chodzi o rachunki tak jak pisałam dzielimy na pół, za zakupy płaci ten kto kupuje, a wspólne wyjścia, kino, kolacje jakieś imprezy zwykle płaci on.
26 czerwca 2014, 18:59
moj mezczyzna tez nie chce slubu, mieszkamy razem 2 lata. na razie nie mamy pieniedzy aby wziac porzadny slub (garnitur, obiad),najpierw chcemy gdzies wyjechac, partner zbiera na laptopa. zlozylismy papierki w przychodniach zebysmy byli informowani o stanie zdrowia i odbierali wyniki badan, poki co nie mamy co dziedziczyc po sobie - chlebak? widelec? no ludzie. meldunek spowoduje wzrost czynszu a tego nie chcemy na razie. nawet jak wezmiemy slub to gniazdko nie bedzie nasze dopoki "tesc" nie podaruje nam go (hipotetycznie) dostaje karte do bankomatu,place nia, tez znam loginy na konto - moge sobie przelew zrobic wrazie w
partner powiedzial ze zdaje sobie sprawe ze moze sie w moim zyciu pojawic inny ktory mi wreczy kamyczek, i jego to nie rusza. tez po naszym rozstaniu nie pojdzie szukac pierwszej lepszej na ozenek
co do dzieci jestesmy zgodni - brak
jego rodzice sie nie wtracaja, toleruja nas, w koncu dla nich to bylo oczywiste ze sie wprowadze do ich mieszkania, moj ojciec mnie "zdradzil" i powiedzial mojemu ukochanemu zebysmy sie nie spieszyli ze slubem
zeby nie bylo - nie jestem sluzaca, kucharka i sprzataczka. obowiazkami sie dzielimy wiec nie daje sie robic w kakao, wiem ze roznie moze byc
ja znam przypadek, wielkiej milosci, piekny slub z weselem, w kosciele, za rok rozwod, ona za niedlugo wezmie slub (cywilny) z innym
Daje choćby to, że w wypadku rozwodu można wystąpić o alimenty, podział majątku itp. Konkubinę wystawia się z mieszkania tak jak stoi i sayonara.Kurde czytam niektóre wypowiedzi i nie wierzę. Co Wam da ten ślub??? wzięcie ślubu nie daj żadnej gwarancji że facet będzie przy was do końca życia,jak ma się rozpieprzyć to i tak się rozpieprzy.Moja koleżanka wzięła ślub kościelny,po pół roku sie wszystko rozwaliło,on odszedł,potem wrócił a ona próbuje to wszystko ratować.Widzę ile cierpienia ja to kosztuje,ale nie- ona będzie ratować bo przecież maja ślub.Facet ma ją dalej głęboko w tyłku.Gdyby nie ślub byłaby wolna i juz dawno by sobie normalnie życie ułożyła.Znam kilka innych par,które są tylko po ślubie cywilnym albo i nie i żyją długie lata razem szczęśliwie.
tyle ze zony nie trzeba tez meldowac i dzielic sie mieszkaniem ktore ma obecny facet i taka zonke mozna tez wystawic za drzwi. slub wtedy ma sens jesli oboje sa wspolwlascicielami jakiejs nieruchomosci, auta itd bo jesli jedno sie do drugiego wprowadza to jest tylko papier, przechwalka przed kolezankami i tyle.
26 czerwca 2014, 19:00
Jak dla mnie to on ci sie juz raczej nie oswiadczy, skoro naleganie z kazdej strony go nie ruszylo do tej pory:(
26 czerwca 2014, 19:02
tyle ze zony nie trzeba tez meldowac i dzielic sie mieszkaniem ktore ma obecny facet i taka zonke mozna tez wystawic za drzwi. slub wtedy ma sens jesli oboje sa wspolwlascicielami jakiejs nieruchomosci, auta itd bo jesli jedno sie do drugiego wprowadza to jest tylko papier, przechwalka przed kolezankami i tyle.]Daje choćby to, że w wypadku rozwodu można wystąpić o alimenty, podział majątku itp. Konkubinę wystawia się z mieszkania tak jak stoi i sayonara.
chyba, ze glupiutka zona sie zgodzi na podpisanie intercyzy, jesli nie, to za drzwi jej wystawic nie moze.Poza tym wiekszosc doroslych ludzi po 6 latach bycia razem ma juz jakis wspolny majatek, chocby samochod , meble, oszczednosci.
Zreszta nie o tym jest temat, tylko o tym , ze autorka CHCE slubu, a jej partner NIE CHCE.
Edytowany przez alexbehemot25 26 czerwca 2014, 19:04
26 czerwca 2014, 19:10
wrednababa56 - ale to co innego - to wasza wspólna decyzja i względy ekonomiczne. w takim wypadku, jak oboje to akceptujecie, uzgodniliście kwestie prawne i finansowe, a w dodatku nie chcecie dzieci, to w ogóle nie ma o czym gadać - jest spox.
kontrowersje w tej sprawie budzi raczej kwestia - co ma robić dziewczyna, która chce ślubu i dzieci, a jej ukochany nie.
26 czerwca 2014, 19:11
wrednababa56 - ale to co innego - to wasza wspólna decyzja i względy ekonomiczne. w takim wypadku, jak oboje to akceptujecie, uzgodniliście kwestie prawne i finansowe, a w dodatku nie chcecie dzieci, to w ogóle nie ma o czym gadać - jest spox. kontrowersje w tej sprawie budzi raczej kwestia - co ma robić dziewczyna, która chce ślubu i dzieci, a jej ukochany nie.
w sumie to chcialabym wziac slub, byloby wygodnie w kontekscie prawnym. no ale czekam. ukochany nie wyklucza w ogole slubu, ale na razie nie, moze za 3 lata moze za 6 lat mu sie odmieni