Temat: Kiedy życie rozpada się jak domek z kart. Jak je naprawić?


Nawet nie wiem od czego zacząć... jak w kilku słowach streścić 7 l lat mojego życia, 7 bardzo burzliwych lat. Pełnych rozstań, powrotów. Pełnych jego "nie wiem, czy Cię kocham", żeby za chwilę próbował się oświadczyć. Pełnych pojawiających się w jego życiu nowych kobiet, kilku zdrad. 
I jedynym możliwym rozwiązaniem w takiej sytuacji jest rozstanie, prawda?
No i tak się w końcu stało. Usłyszałam, że mnie nie kocha, że zależy mu na mnie, ale wie, że to nie to. Że próbował sobie wmówić, że mnie kocha i że jestem kobietą jego życia, ale myśli, że to po prostu nie to i dlatego szukał przygód. Że miał po prostu za dobrze. No i że ktoś zawrócił mu w głowie.
A prawda jest taka, że miał wszystko, że byłam dla niego dobra aż do granic przyzwoitości. Chociaż przyzwoitość też już dawno straciłam, prosząc, płacząc, błagając.
Ja nie potrafię się z tym pogodzić. Robię najgorsze co mogę w takiej sytuacji, narzucam się, proszę o spotkanie, piszę do niego. A on nie ma ochoty na spotkanie, na rozmowy, ale cały czas powtarza, że nie chce się ode mnie odcinać. Może to kwestia tego, że potrzebuje czasu?
Pisałam mu po prostu, że już nie będę mu się rzucać na szyję. Że chcę tylko mu coś wyjaśnić, porozmawiać, że w dzień rozstania nie byłam na to gotowa (więc robiłam straszne głupoty) ale teraz bym chciała, na spokojnie.
Chciałabym zostać jego przyjaciółką, żeby pokazać mu, że jest we mnie ta kobieta, w której się zakochał.
Czy po tak wielu latach i tak wielu przeżyciach.. można zrobić cokolwiek, żeby to uratować, żeby pokazać mu, że z nikim innym nie będzie tak szczęśliwy jak ze mną, że prawdziwa miłość pojawia się w życiu tylko raz? Nie czy... jak to zrobić?

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...

....a on sobie twoim cierpienie nie zawraca nawet glowy...zastanow sie, czy chcialabys, zeby wrocil do ciebie tylko dlatego, ze z kims innym nie wyszlo, i bedziesz na jakis czas "bezpiecznym portem", dopoki nie pojawi sie ktos nowy na horyzoncie?

Ja się dopiero uczę szczęścia. Uczę się być szczęśliwa sama ze sobą. To bardzo trudne... Teraz mogę powiedzieć, że jestem WOLNA. Bez tej chorej potrzeby kontaktowania się, bez uzależnienia od niego. Bo to było uzależnienie. Bez poczucia, że moje życie jest nic nie warte bez niego, że nie ma sensu i został mi tylko płacz  i czarna beznadziejna przyszłość...Wszystko mi już jedno czy zadzwoni czy napisze czy też nie (nie odpisuje, nie odbieram). Żyje swoim życiem. Jeszcze mi daleko do prawdziwego szczęścia ale czuje się spokojna a przynajmniej spokojniejsza.. Jest tysiąc razy lepiej niż było. A wiem, że przez ciężką prace nad sobą kiedyś będę w szczęśliwa. Ale dodam, że mi się udało zerwać z nim kntakt dopiero jakiś miesiąc temu.. Czyli niedawno. Widze, że z tygodznia na tydzień jest lepiej :)

kiedy tak poczytuje sobie ten watek to  z wpisów autorki "wyżera:  mi taka wiadomośc napiszcie mi ,  -   że on wróci , przyjedzie z bukietem czerwonych roz  z rozwianym włosem przybiegnie wpadniemy sobie w objecia i tak dozyjemy kresu naszych dni  

kurde moze zaczne pisac jakies romanse  :?

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...

Mojego "ukochanego" też przez ten rok zostawiały "wybranki" bo byl tak bezczelny, że się pokazywała z innymi na spacerach. Chcoć sam twierdził, że to on je porzucał i tu uwaga uwaga!!!! żeby zacząć wszystko od nowa ze mna :P Po prosyu grunt mu się palił pod nogami i myślał, że w sumie ja znosiłam wszytsko więc warto do mnie wrócić. jaki on był biedny wtedy jak mnie wychwalał jaka byłam cudowana,,, ze kochał tylko mnie że reszta się nie liczy... Aż mi się go robiło żal i wracały wszystkie dobre wspomienia i co wiećej przecież ja go kochałam przez cały ten czas....

Ale to tylko gra pozorów... mówił to co chaiałam usłyszeć. Manipulowała mną sprytnie a ja się dawałam prawie na to nabrać taka byłam glupia i zakochana. Nie daj się!

alexbehemot25 napisał(a):

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
....a on sobie twoim cierpienie nie zawraca nawet glowy...zastanow sie, czy chcialabys, zeby wrocil do ciebie tylko dlatego, ze z kims innym nie wyszlo, i bedziesz na jakis czas "bezpiecznym portem", dopoki nie pojawi sie ktos nowy na horyzoncie?

Bezpieczny port... zrobiłam wszystko, żeby nim być. Zrobiłam dużo za dużo

monia7254 napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
....a on sobie twoim cierpienie nie zawraca nawet glowy...zastanow sie, czy chcialabys, zeby wrocil do ciebie tylko dlatego, ze z kims innym nie wyszlo, i bedziesz na jakis czas "bezpiecznym portem", dopoki nie pojawi sie ktos nowy na horyzoncie?
Bezpieczny port... zrobiłam wszystko, żeby nim być. Zrobiłam dużo za dużo

dlatego musisz sie teraz odciac od niego, i wyciagnac wnioski/miec nauczke na przyszlosc. 

Kroplaa napisał(a):

Ja się dopiero uczę szczęścia. Uczę się być szczęśliwa sama ze sobą. To bardzo trudne... Teraz mogę powiedzieć, że jestem WOLNA. Bez tej chorej potrzeby kontaktowania się, bez uzależnienia od niego. Bo to było uzależnienie. Bez poczucia, że moje życie jest nic nie warte bez niego, że nie ma sensu i został mi tylko płacz  i czarna beznadziejna przyszłość...Wszystko mi już jedno czy zadzwoni czy napisze czy też nie (nie odpisuje, nie odbieram). Żyje swoim życiem. Jeszcze mi daleko do prawdziwego szczęścia ale czuje się spokojna a przynajmniej spokojniejsza.. Jest tysiąc razy lepiej niż było. A wiem, że przez ciężką prace nad sobą kiedyś będę w szczęśliwa. Ale dodam, że mi się udało zerwać z nim kntakt dopiero jakiś miesiąc temu.. Czyli niedawno. Widze, że z tygodznia na tydzień jest lepiej :)

Miesiąc.. oj to świeża sprawa. To mimo wszystko bardzo szybko udało Ci się nabrać wiatru w żagle. Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości będę w tym samym miejscu, co Ty :) a ile masz lat?

izabelalalka785 napisał(a):

kiedy tak poczytuje sobie ten watek to  z wpisów autorki "wyżera:  mi taka wiadomośc napiszcie mi ,  -   że on wróci , przyjedzie z bukietem czerwonych roz  z rozwianym włosem przybiegnie wpadniemy sobie w objecia i tak dozyjemy kresu naszych dni  kurde moze zaczne pisac jakies romanse  

Tak.. na to właśnie czekałam... Miałam nadzieję, że ktoś powie "jest trudno, ale miałam tak samo - udało się" 

Kroplaa napisał(a):

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
Mojego "ukochanego" też przez ten rok zostawiały "wybranki" bo byl tak bezczelny, że się pokazywała z innymi na spacerach. Chcoć sam twierdził, że to on je porzucał i tu uwaga uwaga!!!! żeby zacząć wszystko od nowa ze mna :P Po prosyu grunt mu się palił pod nogami i myślał, że w sumie ja znosiłam wszytsko więc warto do mnie wrócić. jaki on był biedny wtedy jak mnie wychwalał jaka byłam cudowana,,, ze kochał tylko mnie że reszta się nie liczy... Aż mi się go robiło żal i wracały wszystkie dobre wspomienia i co wiećej przecież ja go kochałam przez cały ten czas....Ale to tylko gra pozorów... mówił to co chaiałam usłyszeć. Manipulowała mną sprytnie a ja się dawałam prawie na to nabrać taka byłam glupia i zakochana. Nie daj się!

Oj tak... kłamać to on potrafi jak nikt inny. A każda z osobna z tych dziewczyn, kiedy tylko się o nich dowiadywałam i zostawiał je (tak jak mówisz.. bo był pewien, że to JA i nikt inny już od teraz). Tylko że to one chciały do niego wracać. I tak każda jedna z nas. Tylko one miały więcej szczęścia i po prostu nie brnęli w to dalej.

alexbehemot25 napisał(a):

monia7254 napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
....a on sobie twoim cierpienie nie zawraca nawet glowy...zastanow sie, czy chcialabys, zeby wrocil do ciebie tylko dlatego, ze z kims innym nie wyszlo, i bedziesz na jakis czas "bezpiecznym portem", dopoki nie pojawi sie ktos nowy na horyzoncie?
Bezpieczny port... zrobiłam wszystko, żeby nim być. Zrobiłam dużo za dużo
dlatego musisz sie teraz odciac od niego, i wyciagnac wnioski/miec nauczke na przyszlosc. 

Lekcję dostałam, tylko dlaczego do cholery musi aż tak bardzo boleć?

Autorko może wyjedź gdzieś na kilka dni?

monia7254 napisał(a):

Kroplaa napisał(a):

Ja się dopiero uczę szczęścia. Uczę się być szczęśliwa sama ze sobą. To bardzo trudne... Teraz mogę powiedzieć, że jestem WOLNA. Bez tej chorej potrzeby kontaktowania się, bez uzależnienia od niego. Bo to było uzależnienie. Bez poczucia, że moje życie jest nic nie warte bez niego, że nie ma sensu i został mi tylko płacz  i czarna beznadziejna przyszłość...Wszystko mi już jedno czy zadzwoni czy napisze czy też nie (nie odpisuje, nie odbieram). Żyje swoim życiem. Jeszcze mi daleko do prawdziwego szczęścia ale czuje się spokojna a przynajmniej spokojniejsza.. Jest tysiąc razy lepiej niż było. A wiem, że przez ciężką prace nad sobą kiedyś będę w szczęśliwa. Ale dodam, że mi się udało zerwać z nim kntakt dopiero jakiś miesiąc temu.. Czyli niedawno. Widze, że z tygodznia na tydzień jest lepiej :)
Miesiąc.. oj to świeża sprawa. To mimo wszystko bardzo szybko udało Ci się nabrać wiatru w żagle. Mam nadzieję, że w niedługiej przyszłości będę w tym samym miejscu, co Ty :) a ile masz lat?

izabelalalka785 napisał(a):

kiedy tak poczytuje sobie ten watek to  z wpisów autorki "wyżera:  mi taka wiadomośc napiszcie mi ,  -   że on wróci , przyjedzie z bukietem czerwonych roz  z rozwianym włosem przybiegnie wpadniemy sobie w objecia i tak dozyjemy kresu naszych dni  kurde moze zaczne pisac jakies romanse  [/quote]Tak.. na to właśnie czekałam... Miałam nadzieję, że ktoś powie "jest trudno, ale miałam tak samo - udało się" 

Kroplaa napisał(a):

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
Mojego "ukochanego" też przez ten rok zostawiały "wybranki" bo byl tak bezczelny, że się pokazywała z innymi na spacerach. Chcoć sam twierdził, że to on je porzucał i tu uwaga uwaga!!!! żeby zacząć wszystko od nowa ze mna :P Po prosyu grunt mu się palił pod nogami i myślał, że w sumie ja znosiłam wszytsko więc warto do mnie wrócić. jaki on był biedny wtedy jak mnie wychwalał jaka byłam cudowana,,, ze kochał tylko mnie że reszta się nie liczy... Aż mi się go robiło żal i wracały wszystkie dobre wspomienia i co wiećej przecież ja go kochałam przez cały ten czas....Ale to tylko gra pozorów... mówił to co chaiałam usłyszeć. Manipulowała mną sprytnie a ja się dawałam prawie na to nabrać taka byłam glupia i zakochana. Nie daj się!
Oj tak... kłamać to on potrafi jak nikt inny. A każda z osobna z tych dziewczyn, kiedy tylko się o nich dowiadywałam i zostawiał je (tak jak mówisz.. bo był pewien, że to JA i nikt inny już od teraz). Tylko że to one chciały do niego wracać. I tak każda jedna z nas. Tylko one miały więcej szczęścia i po prostu nie brnęli w to dalej.

alexbehemot25 napisał(a):

monia7254 napisał(a):

alexbehemot25 napisał(a):

monia7254 napisał(a):

Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupęA mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
....a on sobie twoim cierpienie nie zawraca nawet glowy...zastanow sie, czy chcialabys, zeby wrocil do ciebie tylko dlatego, ze z kims innym nie wyszlo, i bedziesz na jakis czas "bezpiecznym portem", dopoki nie pojawi sie ktos nowy na horyzoncie?
Bezpieczny port... zrobiłam wszystko, żeby nim być. Zrobiłam dużo za dużo
dlatego musisz sie teraz odciac od niego, i wyciagnac wnioski/miec nauczke na przyszlosc. 
Lekcję dostałam, tylko dlaczego do cholery musi aż tak bardzo boleć?

zyjesz chyba w matriksie  

MaLinaMM napisał(a):

Autorko może wyjedź gdzieś na kilka dni?

mam jeszcze 2 egzaminy do końca sesji.. nie mogę teraz :(

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.