- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
19 czerwca 2014, 14:28
19 czerwca 2014, 15:40
to nie był domek, tylko składany stół. I dwie nogi sobie poszły, a tobie został blat czyli twoja miłość do niego. Przy innej sytuacji pisałam, że każde rozstanie jest trudne i ogarnia nas smutek. Trzeba to przeczekać z zaciśniętymi oczami i pięściami. Odżałować. Zastanów się, co ci po takim związku" na siłę", po każdym kontakcie ty będziesz czuła niesmak, a on może cię znienawidzieć. Po pewnym czasie może zauważysz dobre strony tego rozstania? Może ten nowy będzie inny?
19 czerwca 2014, 15:40
Jeżeli odszedł to znaczy , że nie był TYM jedynym. Mnie chłopak zostawił po ponad 5 latach w dość parszywy sposób i wiesz co zrobiłam? Tego samego dnia wyczyściłam moje życie z wszelkich pozostałości po nim, wykasowałam go z mojego życia i obiecałam sobie, że jakkolwiek by nie było to siebie mam najbardziej kochać i szanować. Bolało tak bardzo, że chciałam umrzeć, ale nie pisałam, nie błagałam, okazałam sobie samej szacunek. Minął prawie rok, a ja o jego obecnym życiu nie wiem nic i dobrze mi z tym. Musiałam i wciąż muszę wkładać ogromną pracę w odbudowywanie w sobie tego co zniszczył we mnie tamten związek, ale wiem jedno, los postawił mnie w takiej sytuacji żebym uświadomiła sobie w jakim fałszu żyłam będąc z tym człowiekiem. Życzę Ci abyś przejrzała na oczy, bo im szybciej zaczniesz żyć dla siebie tym lepiej.Napisał mi życzenia na święta z dopiskiem "mam nadzieję, że mnie nie nienawidzisz". Odpisałam "dzięki" i żyłam sobie dalej. Dzisiaj nie mam pojęcia co się z nim dzieje i nie próbuję się dowiedzieć. Ważna jest konsekwencja i skierowanie całej swojej uwagi z niego na siebie. Nie chciał mnie w swoim życiu więc uważałam ,że uwłaczające jest wpychanie się do niego na siłę.z calego serca gratuluję Ci siły i wytrwałości... mam nadzieję, że ja je w sobie też odnajdę.A on... nigdy nie próbował się z Tobą skontaktować?Jeżeli odszedł to znaczy , że nie był TYM jedynym. Mnie chłopak zostawił po ponad 5 latach w dość parszywy sposób i wiesz co zrobiłam? Tego samego dnia wyczyściłam moje życie z wszelkich pozostałości po nim, wykasowałam go z mojego życia i obiecałam sobie, że jakkolwiek by nie było to siebie mam najbardziej kochać i szanować. Bolało tak bardzo, że chciałam umrzeć, ale nie pisałam, nie błagałam, okazałam sobie samej szacunek. Minął prawie rok, a ja o jego obecnym życiu nie wiem nic i dobrze mi z tym. Musiałam i wciąż muszę wkładać ogromną pracę w odbudowywanie w sobie tego co zniszczył we mnie tamten związek, ale wiem jedno, los postawił mnie w takiej sytuacji żebym uświadomiła sobie w jakim fałszu żyłam będąc z tym człowiekiem. Życzę Ci abyś przejrzała na oczy, bo im szybciej zaczniesz żyć dla siebie tym lepiej.
Podziwiam. Z całego serca.
19 czerwca 2014, 15:45
Ale się płaszczysz... i żeby jeszcze było przed kim. Ale facet Cię zdradzał, odchodził wracał, a Ty jak ta głupia baba bez rozumu nie dość, że czekałaś, to jeszcze go błagasz, żeby wrócił? Powinnaś po pierwszej zdradzie kopnąć go w tyłek i zapewne do dziś już byś o tym frajerze zapomniała. A tak jest Ci trudno i zobaczysz, że za jakiś czas na myśl o tym, jak żałośnie się teraz zachowujesz będzie Ci głupio. Bo emocje opadną, uczucie do niego odejdzie w dal, ale Ty pozostaniesz z tą świadomością, że facet traktował Cię jak nic, a Ty jeszcze się mu narzucałaś. Nie tak zachowuje się kobieta z klasą.
Wiem... i wcale nie jest mi z tym dobrze
A jak się będziesz czuła jak on przyjdzie do Ciebie jak do SWOJEJ PRZYJACIÓŁKI którą chcesz być i powie Ci taką o zwykłą rzecz :- dzisiaj bzykałem się z fajną laską, miała fajne cyckiPrzepraszam za zwrot ale cóż... może tak powiedzieć jako przyjaciółce... No wydaje mi się , że czemu nie skoro macie być przyjaciółmi... Nie możesz być przyjaciółką czując coś do niego.Ok ja też mam byłych facetów i pewnie gdyby mi tak powiedzieli to spoko, szczerze, lata mi to, nie zrobi na mnie wrażenia bo nic do nich nie czuję i ok, możemy być przyjaciółmi... ale TY nie możesz być jego PRZYJACIÓŁKĄ bo go KOCHASZ.
Po prostu miałam taką myśl, bo wierzyłam, że mogę tym coś zdziałać.... głupie, naiwne i żałosne. Wiem
Ale dlaczego boisz się samotności ? Wiesz, że w kiepskim związku człowiek potrafi być bardziej samotny niż jak jest faktycznie sam? Ja po rozstaniu otworzyłam oczy i zaczęłam żyć. Dobra ,to zabrzmi patetycznie, ale jeżeli jesteś dla siebie przyjacielem to nigdy nie będziesz samotna. Zadbaj o siebie, o swój rozwój, odśwież znajomości, przypomnij sobie o dawnej pasji.. Serio, życie jest fajne i nie sprowadza się tylko do bycia częścią związku.
Bo te wszystkie chwile, które były naprawdę piękne przysłaniają mi zdrowy rozsądek...
to nie był domek, tylko składany stół. I dwie nogi sobie poszły, a tobie został blat czyli twoja miłość do niego. Przy innej sytuacji pisałam, że każde rozstanie jest trudne i ogarnia nas smutek. Trzeba to przeczekać z zaciśniętymi oczami i pięściami. Odżałować. Zastanów się, co ci po takim związku" na siłę", po każdym kontakcie ty będziesz czuła niesmak, a on może cię znienawidzieć. Po pewnym czasie może zauważysz dobre strony tego rozstania? Może ten nowy będzie inny?
Może po prostu potrzebuję jeszcze trochę czasu, żeby to zrozumieć...
19 czerwca 2014, 15:48
Opowiedz proszę coś więcej...Jakbym czytała historię mojego życia.... :( Powiem Ci tak cokolwiek byśmy tu nie napisały Ty i tak bedziesz chciała właśnie jego... Myśle, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to chore... Musisz w koncu powiedzieć dość wiem, że to trudne. Nie da się byc przyjaciółmi bo zdradach, rozstaniach, szarpaniu się.... Zawsze z Twojej strony to będzie coś więcej i będziesz sie łudzić że będzie tak dobrze jak na początku i coś się zmieni. Nie nie zmieni się nic stracisz resztkę szacunku do siebie. Pisze to szczerze i z perspektywy własnych doświadczen.
Kochana moja sytuacja 'życiowa" wyglądała bardzo, bardzo podobnie....ja z tym kimś zmarnowałam 5 lat i kolejny rok na taką właśnie "niby przyjaźń". A od początku to tak było cudownie, ja zakochana on tak samo. Nosił mnie na rękach, przynosił kwiaty wstawał nad ranem żeby do mnie przyjechać. Jak się pokłociliśmy to przyjeżdżał do mnie na 2 godz przeprosić z kwiatkami, wiersze (własnoręcznie napisanycm) kwiatami czekoladakami mimo, że spędzał w podrózy 5 godz. Cud, miód, malina...Byłam najszczęsliwszą kobietą na świecie...
Później trochę kłótni, raz lepiej raz gorzej ale w sumie jeszcze w normie jak wszędzie.Dalej byłam zakochana, kochan i szczęsliwa. Nawet się zaręczyłam. Aż pewnego dnia dowiedziałam się ze mój "ukochany" prowadził podwójne życie i dowiedziałam sie o wszelkich szczególach. Nie będe się rozpisywać, życie mi się zawaliło. Nie mogłam spać, jeść ciągle płakała dzień i noc. Nie mogłam o niczym innym mysleć tylko o nim. Chciałam go mimo, że odszedł do innej skrzywdził mnie zranił zawiódł i zdradził ( i to nie raz).
Ale tak bardzo chciałam z nim być, tak bardzo chciałam, że mu wybaczyłam po jakimś czasie zeszliśmy się. I było niezle przez 1,5 mies. A później nie wytrzymałam, wiedział, że może pozwolić sobie na wszystko bo ja wybacze mu wszytko, cokolwiek zrobi i jakkolwiek paskudnie mnie potraktuje, cokolwiek mi powie... Ja będe, będe trwać i kochać....Sprytnie to wykorzystywał.
Nie wytrzymałam w którymś momencie odeszłam. Nie wiem jak ja tego dokonałam. Później płacz, rozpacz...Odeszłam nie dlatego, że go nie kochałam ale dlatego, żeby się opamiętał... Nie opamiętał się. Utrzymywaliśmy kontakt bardzo, bardzo długo... Liczyłam, że się zmieni dlamnie się zmieni bo go tak bardzo kocham. Nic takiego nie miało miejsca. Było jeszcze gorzej płakałam, prosiłam żeby się do mnie odzywała, dzwoniłam :( Szok że można upaść tak nisko. Raniłam sama siebie przez prawie rok...
Ostatecznie coś we mnie pękło... zerwałam calkowity kontakt z nim. To była toksyczna "miłość" ja potrzebowałam kogoś do kochania on kogoś kto będzie zawsze "w razie czego" i nigdy go nie opuści. A prawda taka,że sama sobie zgotowalam emocjonalne piekło.
Nie rób sobie tego Dziewczyno! wiem jak to jest ale musisz zawalczyć o swoje szczęście! Wiem, że jest ciężko, że nie chce się żyć. Ale trzeba...Musisz sama do tego dojrzeć. Nie marnuj jak ja roku życia.
19 czerwca 2014, 15:52
Kochana moja sytuacja 'życiowa" wyglądała bardzo, bardzo podobnie....ja z tym kimś zmarnowałam 5 lat i kolejny rok na taką właśnie "niby przyjaźń". A od początku to tak było cudownie, ja zakochana on tak samo. Nosił mnie na rękach, przynosił kwiaty wstawał nad ranem żeby do mnie przyjechać. Jak się pokłociliśmy to przyjeżdżał do mnie na 2 godz przeprosić z kwiatkami, wiersze (własnoręcznie napisanycm) kwiatami czekoladakami mimo, że spędzał w podrózy 5 godz. Cud, miód, malina...Byłam najszczęsliwszą kobietą na świecie...Później trochę kłótni, raz lepiej raz gorzej ale w sumie jeszcze w normie jak wszędzie.Dalej byłam zakochana, kochan i szczęsliwa. Nawet się zaręczyłam. Aż pewnego dnia dowiedziałam się ze mój "ukochany" prowadził podwójne życie i dowiedziałam sie o wszelkich szczególach. Nie będe się rozpisywać, życie mi się zawaliło. Nie mogłam spać, jeść ciągle płakała dzień i noc. Nie mogłam o niczym innym mysleć tylko o nim. Chciałam go mimo, że odszedł do innej skrzywdził mnie zranił zawiódł i zdradził ( i to nie raz).Ale tak bardzo chciałam z nim być, tak bardzo chciałam, że mu wybaczyłam po jakimś czasie zeszliśmy się. I było niezle przez 1,5 mies. A później nie wytrzymałam, wiedział, że może pozwolić sobie na wszystko bo ja wybacze mu wszytko, cokolwiek zrobi i jakkolwiek paskudnie mnie potraktuje, cokolwiek mi powie... Ja będe, będe trwać i kochać....Sprytnie to wykorzystywał.Nie wytrzymałam w którymś momencie odeszłam. Nie wiem jak ja tego dokonałam. Później płacz, rozpacz...Odeszłam nie dlatego, że go nie kochałam ale dlatego, żeby się opamiętał... Nie opamiętał się. Utrzymywaliśmy kontakt bardzo, bardzo długo... Liczyłam, że się zmieni dlamnie się zmieni bo go tak bardzo kocham. Nic takiego nie miało miejsca. Było jeszcze gorzej płakałam, prosiłam żeby się do mnie odzywała, dzwoniłam :( Szok że można upaść tak nisko. Raniłam sama siebie przez prawie rok...Ostatecznie coś we mnie pękło... zerwałam calkowity kontakt z nim. To była toksyczna "miłość" ja potrzebowałam kogoś do kochania on kogoś kto będzie zawsze "w razie czego" i nigdy go nie opuści. A prawda taka,że sama sobie zgotowalam emocjonalne piekło. Nie rób sobie tego Dziewczyno! wiem jak to jest ale musisz zawalczyć o swoje szczęście! Wiem, że jest ciężko, że nie chce się żyć. Ale trzeba...Musisz sama do tego dojrzeć. Nie marnuj jak ja roku życia.Opowiedz proszę coś więcej...Jakbym czytała historię mojego życia.... :( Powiem Ci tak cokolwiek byśmy tu nie napisały Ty i tak bedziesz chciała właśnie jego... Myśle, że zdajesz sobie sprawę z tego, że to chore... Musisz w koncu powiedzieć dość wiem, że to trudne. Nie da się byc przyjaciółmi bo zdradach, rozstaniach, szarpaniu się.... Zawsze z Twojej strony to będzie coś więcej i będziesz sie łudzić że będzie tak dobrze jak na początku i coś się zmieni. Nie nie zmieni się nic stracisz resztkę szacunku do siebie. Pisze to szczerze i z perspektywy własnych doświadczen.
... jakbym czytała swoją własną opowieść.
Powiedz... jesteś teraz szczęśliwa?
19 czerwca 2014, 15:54
Kochana! bierz się w garść... ja rozstałam się z facetem po 5 latach... oj, było cholernie ciężko. Nie dość że to On zerwał to OBIECYWAŁ przyjaźń i dozgonną pomoc. I co? mamy kontakt raz na 3-4 m-ce wymieniając zdawkowe 2-3 maile/sms. A ja byłam naiwna, bo NIE MOŻNA się przyjaźnić po tak długim byciu razem. Smutne, że po tylu latach kontakt się urywa, ale nie warto żyć przeszłością. Weź się w garść i szukaj nowego faceta, bo życie przemija i kiedyś bardzo możesz żałować aktualnej frustracji i słabości.
Edytowany przez szatynka23 19 czerwca 2014, 15:55
19 czerwca 2014, 15:55
Bo najbardziej żałosne jest to, że to jego zauroczenie kopnęło go w dupę
A mi serce pęka, jak widzę, że cierpi...
Jak widzę to.. co piszę to sama nie jestem w stanie tego zrozumieć. Gdybym była kimś, kogo prosi się o radę w takiej sytuacji to jedyne, co bym zrobiła to popukała się w głowę...
19 czerwca 2014, 15:56
Kiedyś nawet miałam podobny związek. JA latałam za facetem, JA go poderwałam, JA robiłam wszystko co chciał. Aż pogadałam z koleżanką. i ona mnie się pyta:
- dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś kto będzie 100 % facetem z jajami?
Mówię jej , że jak to!!!? Przecież on jest 100 % facetem, że ja za nim latam, on jest pełnią męskości, wielki król co ma wszystko gdzieś. Na co ona mi mówi , ze prawdziwy mężczyzna nie traktuje kobiety jak ścierki.
Jak to się skończyło?
Po rozmowie z nią zerwałam, szczęka opadła mu do podłogi, początkowo nie wierzył, myślał że wrócę jak zawsze.Następnego dnia przyszedł i traktował mnie jak zwykle z góry bo założył to kaloejna akcja i nie odejdę. W pewnym momencie się zatrzymal i chyba dotarło do niego co się stało. Przychodził przez rok. Kupował prezenty, których nie chciałam, więc zostawiał je pod drzwiami. jeździł za mną samochodem bo "chciał tylko porozmawiać". I co by to dało jeśli bym wróciła? Nic. Tak samo by mnie traktował.
19 czerwca 2014, 15:56
Kochana! bierz się w garść... ja rozstałam się z facetem po 5 latach... oj, było cholernie ciężko. Nie dość że to On zerwał to OBIECYWAŁ przyjaźń i dozgonną pomoc. I co? mamy kontakt raz na 3-4 m-ce wymieniając zdawkowe 2-3 maile/sms. A ja byłam naiwna, bo NIE MOŻNA się przyjaźnić po tak długim byciu razem. Smutne, że po tylu latach kontakt się urywa, ale nie warto żyć przeszłością. Weź się w garść i szukaj nowego faceta, bo życie przemija i kiedyś bardzo możesz żałować aktualnej frustracji i słabości.
Ciężko mi sobie po prostu wyobrazić dalsze życie.. bo dzieliliśmy ze sobą tak wiele.. znajomych, zainteresowania, wspólne spędzanie wolnego czasu...
19 czerwca 2014, 15:58
Kiedyś nawet miałam podobny związek. JA latałam za facetem, JA go poderwałam, JA robiłam wszystko co chciał. Aż pogadałam z koleżanką. i ona mnie się pyta:- dlaczego nie znajdziesz sobie kogoś kto będzie 100 % facetem z jajami?Mówię jej , że jak to!!!? Przecież on jest 100 % facetem, że ja za nim latam, on jest pełnią męskości, wielki król co ma wszystko gdzieś. Na co ona mi mówi , ze prawdziwy mężczyzna nie traktuje kobiety jak ścierki.Jak to się skończyło?Po rozmowie z nią zerwałam, szczęka opadła mu do podłogi, początkowo nie wierzył, myślał że wrócę jak zawsze.Następnego dnia przyszedł i traktował mnie jak zwykle z góry bo założył to kaloejna akcja i nie odejdę. W pewnym momencie się zatrzymal i chyba dotarło do niego co się stało. Przychodził przez rok. Kupował prezenty, których nie chciałam, więc zostawiał je pod drzwiami. jeździł za mną samochodem bo "chciał tylko porozmawiać". I co by to dało jeśli bym wróciła? Nic. Tak samo by mnie traktował.
Brawo, gratuluję samozaparcia i życzę sobie takiego samego...