Temat: ???

...

I własnie każdy dzień to taka walka myśli i argumentów - raz myślę jak mysteriousgirl94Kasiachochlikow,  a za chwilę przekonana jestem do tego co pisze XXkiloKllla,  krolowamargot1.... już tyle czasu minęło w takim zawieszeniu.. Każda z Was ma inne zdanie (i każde jest dla mnie baaardzo cenne!) i mam wrażenie, ze każda z Was wiedziałaby co zrobić. A ja boję się, że obojętnie co zrobię - będę tego jednak żałować... 

To daj sobie czas na przemyślenia. Nikt za ciebie nie wybierze, ani też nikt nie każe Ci podejmować decyzji już dziś. Zastanów się co tak naprawdę czujesz i czego potrzebujesz w życiu. Wiesz może faktycznie problem jest w tym, że jesteś ze swoim długo i podświadomie szukasz odskoczni? Powodzenia!

Indecis napisał(a):

W moim związku było podobnie. Wprawdzie rozpadł się przez co innego, ale chyba dobrze się stało. Bo miałam podobne podejście - że motyle nie są najważniejsze, że jestem po prostu oziębła, ale przecież jest nam dobrze, to po co to psuć... Zapewne gdyby nie wyniknęły inne okoliczności, to wmawiałabym tak sobie całe życie... Kiedyś poznałam faceta, na którego widok robiło mi się słabo i dostawałam palpitacji serca. Do nikogo nie czułam takiego pożądania... Niestety on dał mi do zrozumienia, że poza tym pożądaniem nie potrzebuje więcej, więc zwiałam. W każdym razie w moim ostatnim (i najdłuższym, choć zaledwie 2letnim) związku tego ognia już nie było. Tzn. na samym początku była jakaś fascynacja, ale potem baaardzo statycznie. Myślałam, że skoro się kochamy, to mi fajerwerki do szczęścia niepotrzebne, ale jednak tęskniłam za tamtym uczuciem... Cóż, teraz czekam na jakieś zadowalające połączenie dwóch tamtych przypadków. :D A Tobie cóż mogę poradzić... Dobrze to przemyśl póki nie jesteście małżeństwem. Skoro już teraz masz wątpliwości, tzn. że przeszkadza Ci taki stan rzeczy. Jeśli ogień między Wami nie wybuchł przez te lata, to lepiej nie będzie, a wręcz przeciwnie - staniecie się dla siebie zgorzkniali i chłodni, a to dobrze nie wróży... 

No właśnie ja już widzę, że trochę się oddalamy. Pewnie przeze mnie, ale nie mam wpływu tak do końca na to co czuję, że zachowuję się tak a nie inaczej. I boję się właśnie co będzie za 10 lat, kiedy już może będą dzieci. Będzie za późno na wątpliwości... Ale pociesza mnie, że Twoim zdaniem dobrze się stało, że nie żałujesz rozpadu tego związku. Ja choć widzę milion powodów, dla których powinnam zostać z obecnym - to zawsze kiedy pomyślę, że ten, który sprawia, że wariuję chciałby ze mną być...rzuciłabym WSZYSTKO i poleciała za nim....gdyby chciał. Nie chciał, więc dlatego jest jak jest.... Wiem: i tu mam odpowiedź na wszystko nad czym się zastanawiam. Czuję się tylko koszmarnie, że mam to wszystko w głowie, taką świadomość, co by było gdyby....a mój T o niczym nie wie i jest szczęśliwy. 

Kasiachochlikow napisał(a):

To daj sobie czas na przemyślenia. Nikt za ciebie nie wybierze, ani też nikt nie każe Ci podejmować decyzji już dziś. Zastanów się co tak naprawdę czujesz i czego potrzebujesz w życiu. Wiesz może faktycznie problem jest w tym, że jesteś ze swoim długo i podświadomie szukasz odskoczni? Powodzenia!
 

Dziekuję kochana! Tylko, że ta moja bitwa w głowie trwa już 2 lata... Mam już dość, a co gorsza boję się, że pewna i gotowa do podjęcia decyzji nigdy nie będę. Poza tym, to że mam w głowie to wszystko....czuję jakby cały czas oszukiwała T. W pewnym sensie własnie tak jest.

Zmieniaj w swoim zyciu, poki nie masz dzieci jeszcze...Nie krzywdz siebie i narzeczonego. Zycie jest tylko jedno. 

Takie rozterki to by byly normalne po 20 latach małżeństwa, a nie dopiero co przed ślubem, kiedy ludzie powinni być uradowani na maksa życiem i swoim związkiem ;)

Postaw tą sytuację odwrotnie; chciałabyś, że Twój facet, którego kochasz, nie czuł do ciebie pożądania, nie pociągałaby,ś go fizycznie, i by tak sobie był z tobą latami nie racząc ci o tym wspomnieć, tylko co jakiś czas przeżywając skryte fascynacje innymi kobietami? Wydaje ci się, że dopóki problem jest tylko w twojej głowie, tzn nie powiedziałas o nim głośno ani nic nie odwaliłaś (zdrada itp) to go nie ma - a on jak najbardziej jest :) Na ten moment, skoro ty masz takie myśli od 2 lat a twój partner o nich nie wie, to nie jest związek tylko zamek na piasku... Na waszym miejscu to ja bym sobie zrobiła przerwę chociaż na kilka miesięcy... Jest jakaś szansa że przemyślisz, zatęsknisz, on coś zmieni, i jak wrócicie to związek nabierze świeżości. Jest też szansa że stwierdzisz że tak będzie lepiej (co bardzej prawdopodobne) i poszukacie sobie kogoś innego... Jak macie dobry kontakt to możecie być znajomymi, przyjaciółmi, ale na siłę nie ma chyba sensu tego ciągnąć i uważać że to wielkie love... Tak jak pisałam, nie jesteście jeszcze emerytami po kilkudziesięciu latach małżeństwa żeby mieć związek z przyjaźni, bez pożądania...

najwazniejsze to nie postepuj pochopnie. zapewne jakbys zostawila narzeczonego to ewentualny powrot bylby trudny prawda? nie wiem, ja zyje w wielkim miescie, mam duzo kolezanek, samotnych albo randkujacych, i doslownie to co one spotykaja i z jakimi facetami sie umawiaja to sie wlos jezy na glowie....glownie panowie sa juz zajeci (zareczeni tez) i udaja szukajacych milosci, albo sa 100% egoistami i mysla jak zaciagnac szybko do lozka, zdarzaja sie nawet lowcy posagow (nie zartuje). mam wrazenie, ze o zwyczajnego, szczerego, kochanego i troskliwego faceta jest tak trudno, ze latwiej chyba znalezc czterolistna koniczyne. nie mowie ze masz byc ze swoim narzeczonym za wszelka cene, ale zastanow sie....

randki, trzymanie sie za rece, pierwsze pocalunki szybko sie koncza, a zycie jest cholernie trudne i daje liczne kopy w dupe....trzeba miec obok siebie kogos, kto bedzie z nami w takich chwilach. dla mnie to jest mega wazne, chyba wazniejsze troche nawet od niesamowitego seksu

Pasek wagi

Powinnaś zadać sobie jedno zasadnicze pytanie: czy tam było zawsze? Wiesz, byłam tak naprawdę w podobnej sytuacji. Mam 24 lata, jestem z moim już 9 lat- też od czasów nastoletnich. I pamiętam, że na początku to było podekscytowanie, pociąg fizyczny, który też był zapewne inny niż teraz byłby z kimś nowym, bo wtedy sprawy seksu były zupełną nowością. Chodzi mi to to, że może tak naprawdę nie pamiętasz już początków. A w tej nowej znajomości po czasie może to wszystko wyglądać tak jak w obecnym związku... Stabilizacja, poczucie bezpieczeństwa przyjaźń też są bardzo ważne, a na fundamentach tylko pociągu fizycznego związek nie przetrwa...

Moja przyjaciółka miała podobnie... 9 lat związku, mieszkania z facetem, zaręczyny, planowany ślub. Kilka miesięcy przed ślubem zaczęła się zastanawiać czy jest w pełni szczęśliwa. Wszystko zaczęło ją drażnić, nic nie sprawiało przyjemności, czegoś jej brakowało. Często gdy rozmawiałyśmy mówiła, czy to ten za zawsze skoro teraz ma wątpliwości? Data ślubu zbliżała się a ona zamiast być szczęśliwa bała się tego dnia (dnia który połączy ich na zawsze). Mówiła, że kocha go jak przyjaciela jednak to nie było nadal to, czegoś jej brakowało... Bała się go zostawić bo przecież tyle lat spędzili razem, bała się go skrzywdzić i tego, że będzie żałować. Rok po ślubie wyjechała na szkolenie z pracy i tam poznała GO... poczuła motylki w brzuchu, uśmiechała się przy nim...zakochała do tego stopnia, że zostawiła męża. Był ból i żal, pytanie: dlaczego!? Jej mąż mówił wtedy, że gdy nie była pewna ślubu mogła mu powiedzieć wcześniej bo zdrada po ślubie boli bardziej. Rozwiedli się jednak nie potrafili przekreślić tych lat i zostali przyjaciółmi. Jakiś tam kontakt mają a ona jest szczęśliwa z tym co poznała na szkoleniu, czekają aż za 5 miesięcy pojawi się ich dziecko :) Mówi, że nie żałuje i jest teraz w pełni szczęśliwa.... 

Tak więc widzisz czasem warto zrobić krok w przód by nie ranić narzeczonego oraz samej siebie. Wątpię by to co jest między wami przetrwało jeśli od 2 lat masz jakieś wątpliwości... Przemyśl sobie wszystko na spokojnie, każda z nas może mieć inne na to spojrzenie :)

EDIT: ja jestem z mężem prawie 10 lat razem... w lipcu będzie pierwsza rocznica ślubu, niedawno urodziła nam się córeczka ma 2,5 tygodnia :) Jestem najszczęśliwsza na świecie i NIGDY nie miałam wątpliwości czy to TEN. Jest dla mnie najlepszym przyjacielem, kochankiem, mężem. Jak widać po 10 latach może być nadal "chemia" :)

a ja właśnie poszłam za tymi motylami:) przedtem byłam z facetem 5 lat ale gdzies z tyłu głowy wiedziałam ze to nie to, gdy poznałam mojego obecnego męza nie wachałam sie ani minuty, zamknełam moje stare życie i zaryzykowałałm:) 

coż miałam do stracenia? pomyslałam najwyzej nie wyjdzie, a wyszło:) jestesmy juz razem 8lat, mamy dziecko, miłość przyjażń i czasem wracają do nas te motyle:)

Moja dobra koleżanka była z facetem 10 lat idealną parą, w końcu wzięli slub a ona po 5 miesiącach sie zakochała i wyprowadziła z domu, uważam ze swoim zachowaniem bardzo skrzywdziła swego męża i skomplikowała sobie życie, są juz po rozwodzie a jej były przechodzi cięzką depresję, 

Myslę ze jezeli ztwoim partnerem łączy cie tylko przywiązanie i przyjażń to moze się okazac ze to trochę mało:) trudną masz decyzję, powodzenia 

Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.