- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
29 maja 2014, 23:54
Ostatnio rozmawiałam z chłopakiem i poruszyliśmy temat zdrady. Powiedział mi, że gdyby mnie zdradził to by mi to powiedział( oczywiście tego nie planuje i chce mi być wierny), że takie rzeczy i tak wychodzą i uznałby czy z jego czy z mojej strony to za koniec związku. Jest szczery aż do bólu ale jakoś aż nie chce mi się wierzyć, że by mi to tak po prostu powiedział.I mam pytanie( głównie do osób zdradzonych) jak się o tym dowiedziałyście, czy partner się przyznał i czy wierzycie w aż taką szczerość?
Edytowany przez ann1811 29 maja 2014, 23:55
30 maja 2014, 09:36
Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Nie wiem jak można tak żyć, w 100% zależnym od drugiej osoby, jak małe dziecko albo osoba o głębokim stopniu niepełnosprawności.I jaka jest ta prosta decyzja? Ona: bez pracy, bez znajomości, bez doświadczenia, bez domu, rodzice mówią "Twój mąż Twój problem", dziecko nastoletnie, miasto małe, zero perspektyw, zero akceptacji siebie, zaniżona samoocena etc.
Ja również nie wiem jak można pytać faceta o to czy można iść kupić musztardę i nie mieć grosza dla siebie, słyszeć na każdym kroku nic nie jest Twoje, bo Ty nic nie robisz. A jednak ludzie tak żyją i nie jest to jakiś odosobniony przypadek. Sama znam kilka takich małżeństw. Dlatego wydaje mi się, że w zdecydowanej większości zdarzeń przyznanie się do zdrady to kwestia przypadku a nie potrzeby przyznania się.
30 maja 2014, 09:39
Ja również nie wiem jak można pytać faceta o to czy można iść kupić musztardę i nie mieć grosza dla siebie, słyszeć na każdym kroku nic nie jest Twoje, bo Ty nic nie robisz. A jednak ludzie tak żyją i nie jest to jakiś odosobniony przypadek. Sama znam kilka takich małżeństw. Dlatego wydaje mi się, że w zdecydowanej większości zdarzeń przyznanie się do zdrady to kwestia przypadku a nie potrzeby przyznania się.Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Nie wiem jak można tak żyć, w 100% zależnym od drugiej osoby, jak małe dziecko albo osoba o głębokim stopniu niepełnosprawności.I jaka jest ta prosta decyzja? Ona: bez pracy, bez znajomości, bez doświadczenia, bez domu, rodzice mówią "Twój mąż Twój problem", dziecko nastoletnie, miasto małe, zero perspektyw, zero akceptacji siebie, zaniżona samoocena etc.
Wiesz co? Ja nawet skłaniam się ku teorii, że takie kobiety są częściej zdradzane. Mężczyzna bardzo szybko traci szacunek do żony utrzymanki i łatwiej przychodzi mu decyzja o zdradzie, bo nie poniesie żadnych konsekwencji? No bo gdzie pójdzie jego żonka?
30 maja 2014, 09:45
Wiesz co? Ja nawet skłaniam się ku teorii, że takie kobiety są częściej zdradzane. Mężczyzna bardzo szybko traci szacunek do żony utrzymanki i łatwiej przychodzi mu decyzja o zdradzie, bo nie poniesie żadnych konsekwencji? No bo gdzie pójdzie jego żonka?Ja również nie wiem jak można pytać faceta o to czy można iść kupić musztardę i nie mieć grosza dla siebie, słyszeć na każdym kroku nic nie jest Twoje, bo Ty nic nie robisz. A jednak ludzie tak żyją i nie jest to jakiś odosobniony przypadek. Sama znam kilka takich małżeństw. Dlatego wydaje mi się, że w zdecydowanej większości zdarzeń przyznanie się do zdrady to kwestia przypadku a nie potrzeby przyznania się.Jak sobie pościelisz tak się wyśpisz. Nie wiem jak można tak żyć, w 100% zależnym od drugiej osoby, jak małe dziecko albo osoba o głębokim stopniu niepełnosprawności.I jaka jest ta prosta decyzja? Ona: bez pracy, bez znajomości, bez doświadczenia, bez domu, rodzice mówią "Twój mąż Twój problem", dziecko nastoletnie, miasto małe, zero perspektyw, zero akceptacji siebie, zaniżona samoocena etc.
Dokładnie o tym mówię. Ona nie zostawi go chociaż wie, że ją zdradza od lat, bo rodzice jej nie pomogą "jej mąż jej problem", mieszkanie jest na niego, bo ona nigdy nie pracowała i nie dołożyła grosza, nie wynajmie nic, bo nie ma żadnych pieniędzy, zresztą nawet, gdyby wynajęła to poza "majtkami" nie ma nic, nie odejdzie, bo utwierdzi się tylko we własnej beznadziejności. Jak bardzo trzeba upaść, żeby mówić kochance męża "dzień dobry"? I pewnie sprawdza się tu stare porzekadło, że zajączka się goni a nie łapie.. morał z bajki taki nie chcesz być zdradzona to nie dawaj pewności, że jesteś uzależniona, tylko i wyłącznie jego ;]
30 maja 2014, 09:56
byłam zdradzona ale dowiedziałam się tego z 5 lat póżniej. - wygadał się mój "były" mówiąc ze "od pażniernika z X był" a nasz związek "zakończył" się w grudniu wiec przeanalizowałam i stwierdziłam ze chyba jednak byłam zdradzana, na szczęście to nie było nic poważnego i nawet nie jestem o to na niego zła.
30 maja 2014, 10:10
jakim gryzącym sumieniem? akurat panowie, z którymi ja spałam nie mieli żadnych wyrzutów sumienia a nawet prosili o więcej i więcej ;) mężczyźni i mądre kobiety oddzielają seks od uczuć.Uważam, że zdradzający, którzy się do tego przyznają robią to z czysto egoistycznych pobudek. Jesli chce się być z tą drugą osobą, chce się coś odbudować to się o tym nie mówi i tyle. Trzeba żyć z gryzącym sumieniem. Nie powiedziałabym i nie chciałabym wiedzieć.
mała poprawka: głupi mężczyźni i głupie kobiety...
30 maja 2014, 10:11
Ale to jest skrajna patologia, takie uzależnienie od drugiej osoby. Ja mówiłam o sobie - nigdy nie byłam tak uzależniona od faceta i raczej nigdy nie będę, stąd moja opinia, że przy takiej sytuacji jak wielomiesięczny czy wieloletni związek na boku, nie zastanawiałabym się ani chwili nad zerwaniem. Zdrada zawsze jest zła, ale jest jednak różnica między jednorazową akcją której się żaluje, a miesiącami i latami oszukiwania drugiej osoby z zimną krwią.
30 maja 2014, 10:11
mała poprawka: głupi mężczyźni i głupie kobiety...jakim gryzącym sumieniem? akurat panowie, z którymi ja spałam nie mieli żadnych wyrzutów sumienia a nawet prosili o więcej i więcej ;) mężczyźni i mądre kobiety oddzielają seks od uczuć.Uważam, że zdradzający, którzy się do tego przyznają robią to z czysto egoistycznych pobudek. Jesli chce się być z tą drugą osobą, chce się coś odbudować to się o tym nie mówi i tyle. Trzeba żyć z gryzącym sumieniem. Nie powiedziałabym i nie chciałabym wiedzieć.
wg ciebie. moim zdaniem trzeba być skończoną idiotką, żeby zakochiwać się w każdym facecie, z którym się przespało :)
30 maja 2014, 10:17
wg ciebie. moim zdaniem trzeba być skończoną idiotką, żeby zakochiwać się w każdym facecie, z którym się przespało :)mała poprawka: głupi mężczyźni i głupie kobiety...jakim gryzącym sumieniem? akurat panowie, z którymi ja spałam nie mieli żadnych wyrzutów sumienia a nawet prosili o więcej i więcej ;) mężczyźni i mądre kobiety oddzielają seks od uczuć.Uważam, że zdradzający, którzy się do tego przyznają robią to z czysto egoistycznych pobudek. Jesli chce się być z tą drugą osobą, chce się coś odbudować to się o tym nie mówi i tyle. Trzeba żyć z gryzącym sumieniem. Nie powiedziałabym i nie chciałabym wiedzieć.
kobiety które mają zasady i tzw kręgosłup moralny nazywasz 'skończonymi idiotkami'
jak wobec tego nazywasz te, które śpią z kim popadnie, bez używania rozumu, a jedynie podlegające swojemu zwierzęcemu popędowi? wiem wiem! dz.iwkami!
z dwojga złego, stosując twoją nomenklaturę lepiej być skończoną idiotką...
30 maja 2014, 10:19
Rozumiem, że każda z was będąc sama dłuższy czas, np. 2-3 lata, i nie wiedząc kiedy wejdzie w jakiś związek (może za kolejne 3), żyje w celibacie? To by tłumaczyło zgryźliwość niektórych :D