Temat: nieprzyjemna sytuacja z rodzicami - pomocy!

Ledwo wytrzymuje psychicznie z moimi rodzicami. Sytuacja między nami od dawna jest napięta, ale dzisiaj przelała się czara goryczy i zostały powiedziane słowa, których im nie wybaczę.

Od razu chcę zaznaczyć, że doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że nie jestem idealna i na pewno mogą mieć do mnie pretensję o parę spraw. Studiuje dziennie („prestiżowy” kierunek, który zajmuje mi masę czasu, bo jednak chcę z tego studiowania wynieść) i nie pracuję (według moich rodziców, przynajmniej do tej pory, wszystko ok). W domu nie jestem typem osoby, która rwie się do pracy jak nie musi. Jeżeli widzę, że coś jest do zrobienia to robię – odkurzanie, wyjmowanie naczyń ze zmywarki, pranie, takie tam. Więc wiem, że mogłabym więcej, ale czasem po prostu nie widzę co jeszcze jest do zrobienia. I mimo, że prosiłam mamę setki razy, żeby mi mówiła jak coś jest do zrobienia, to oczywiście dalej tego nie robi, a pretensje ma.

Jednak nie w tym rzecz, a przynajmniej nie do końca. Od jakiś 2 lat moi rodzice są wręcz na mnie uczuleni. Wszystko co powiem, według nich jest cha*skie. Każda mina skrzywiona. Każdy komentarz nie na miejscu. Każda czynność którą zrobię/nie zrobię też źle. Kilka przykładów:

- mama puka do drzwi i w tej samej chwili otwiera. Ze śmiechem (dosłownie, to nie była awanturnicza zaczepka) pytam, co mam zrobić w tą sekundę od zapukania. Mama trzaska drzewami i oburzona, bez słowa, wychodzi.

- siedzę na kanapie z nogami na niej, oglądamy TV. Mama przychodzi i siada mi na stopach. Syknęłam z bólu a ona na to: „Chcę się położyć”. Mój tata skomentował to jakoś tak, że wyszło na to żeby położyła się na drugiej kanapie, bo pewnie zaraz się wkurzę. Po prostu wyszłam do kuchni zrobić sobie kanapkę, żeby moja mama mogła się położyć gdzie jej się podoba. Kilka minut później przylatuje tata i robi mi wykład, że jestem ostatnim cha*em, że mam niewyobrażalne wymaganie wobec nich, etc.

- pożyczyłam mamie strój kąpielowy na wyjazd. Oczywiście mi go nie oddała chociaż szła w zaparte, że dawno u mnie jest. Na wszelki wypadek przeszukałam swoją szafę, ona patrzyła mi na ręce. Poszłam coś zrobić w kuchni, wracam a ona grzebie mi w moich rzeczach. Wkurzyłam się, nie powiem, więc pytam co ona robi. Odpowiedź? Że to są jej rzeczy, bo ona za to zapłaciła, więc ma prawo przetrzepać każdy m2 mojego pokoju jak jej się to podoba.

„Najlepsza” sytuacja miała miejsce dzisiaj. Pojechałam rano rowerem na siłownię. Łącznie ponad 3 godizny bardzo intensywnych ćwiczeń. Wróciłam do domu ledwo żywa. Oczywiście wymagają ode mnie zdania relacji z tego co robiłam. To mówię, że jestem bardzo zmęczona (w domyśle – dajcie mi chwilę odetchnąć). Chwilę porozmawialiśmy o wyborach i od słowa do słowa doszło do takiej sytuacji: ja się z czegoś zaśmiałam, mój tata wymyślił sobie, że śmieję się z niego i rzucił sztućcami przed siebie, wybiegł z kuchni. A w salonie rozpoczął swoją tyradę. Nasłucham się masę wspaniałych określeń. Nie wiem czy można tu przeklinać, ale przytoczę kilka: „je*ane bydle”, „wredna s*ka”, etc. Dodatkowo stwierdził, że wy*ebie mnie z domu, bo jestem śmierdzącym leniem, który nie pracuje (przypominam, że umówiliśmy się tak, że owszem mogę pracować, ale na własne wydatki w trakcie wakacji, bo studia). Że mam spie*dalać i iść na jakąś wieczorówkę i do roboty (nie dostałam się na swoje studia za pierwszym razem i przez I rok chodziłam wieczorowo, żeby nie tracić czasu. Wypomina mi to do dzisiaj, a sam to zaproponował.). Że mi nie przepisze domu, bo się boi o własne życie, że woli sam tu zdychać niż na mnie patrzeć. Po kilkunastu minutach wzięłam torebkę i wyszłam z domu, dalej leciały epitety i „Melduj się gdzie leziesz, ty…!”. Łącznie spędziłam ponad 3 godziny łażąc po mieście, czekając aż mój brat wróci i mnie zgarnie, bo bałam się sama wrócić.

To, że mój 8 lat starszy brat jest faworyzowany to już inna historia, ale też dość przykra dla mnie.

Moi rodzice uważają, że kompletnie ich nie szanuję. Problem w tym, że mi się nie chcę z nimi rozmawiać, kiedy każda rozmowa kończy się negatywnymi komentarzami w moim kierunku, nie mogę się pożalić, bo zostanie to zbagatelizowane albo wyśmiane. Pytają o moich znajomych tylko po to, żeby znaleźć coś w czym są oni lepsi ode mnie.

Moim zdaniem niezbyt mają się czego przyczepić. Dopiero rok temu zaczęłam pić alkohol (mam 22 lata) i nigdy nie byłam pijana, nie mam chłopaka (i nigdy nie miałam) więc „ryzyko” zajścia w ciąże czy innych „katastrof” jest zerowe, nie chodzę na imprezy, jeżeli już wychodzę to mówię gdzie i o której wracam. Nie daj Boże wrócę pół godziny po czasie. Moja mama potrafi dzwonić do mnie 20 razy w 10 minut, kiedy zostaje gdzieś trochę dłużej. Mam serio dobre wyniki na studiach, nigdy nie było ze mną problemów. Oprócz gimnazjum, ale problemy objawiały się tym, że chciałam nosić się jak punk :)

Dodam, że czasem lubią wypomnieć każdą złotówkę którą na mnie wydali. Nie mówię, że przez nich żyję biednie – chodziłam na kursy językowe, basen itp. kiedy byłam jeszcze w szkole. Ale są w stanie wypomnieć to, ze jako kilkulatka chodziłam na taniec i nic z tym dalej nie zrobiłam.

Czasami zaczynam myśleć, że oni mają prawo mnie tak wyzywać i mieć pretensje o wszystko, bo nie pracuję i za przeproszeniem nie liżę im tyłków.

Ja rozumiem, że do rodziców trzeba mieć szacunek, ale zaczynam w to wątpić jak słyszę od nich, że jestem je*anym bydlakiem i że nie mają do mnie żadnego zaufania (nigdy ich nie okłamałam, na żaden temat).

Zdaję sobie sprawę, że czasem niemiło się odezwę, ale nigdy nie przeklinam wobec nich i ich nie obrażam, ale dopuszczam do siebie to że mogą się wkurzyć. Ale czy to jest powód żeby mnie wyzywać tak jak to opisałam?

Wiem, ze najlepszym rozwiązaniem jest wyprowadzka, ale na chwilę obecną nie mam pracy. Może ją znajdę na wakacje, ale to tyle bo od września chce robić praktyki i wreszcie zdobywać jakieś doświadczenie zawodowe. Załóżmy, że oprócz tego znajdę jakąś pracę na same weekendy (w trakcie tygodnia studia i praktyki). Więcej niż 800zł nie wyciągnę, a za tyle nie mam szans się utrzymać. Studia zaoczne nie wchodzą w grę.

Doradźcie mi co ja mam zrobić? Jak wytrzymać w takiej atmosferze? Nie dam rady chodzić na paluszkach i być „idealna” bo zawsze znajdzie się coś co jest źle i będzie powodem do awantury. Rozmawia się z nimi strasznie ciężko, bo są w stanie mi wszystko wypomnieć a do nich żadne słowa krytyki nie docierają (jestem cha*ska i kto mnie tak wychował?).

Jestem już na skraju wytrzymałości, a wiem, ze jeżeli jednak się wyprowadzę to prawdopodobnie zerwę z nimi kontakt. Naprawdę wolałabym tego uniknąć, bo to w końcu najbliższa rodzina. 

EDIT: prawdopodobnie umieściłam post w złym miejscu na forum, przepraszam :(

Mojemu bratu też robią takie akcje, obgadują go za plecami itd. Ale nie przeszkadza im, że okłamywałm ich że chodiz na studia a kasę brał do kieszeni i firmę z chęcia na niego przepisali. Poz atym jemu więcej wolno. wydrze się na nich kiedy nie wytrzyma i po chwili jest OK. W tym sensie go faworyzują. 

Problemy finansowe takie jak w każdej rodzinie. Są w trakcie rozbudowywania firmy i kasa na to idzie. Żadnych tragedii czy długów nie ma.

znajdz prace i wyprowadz sie. 

Nie wiem, jaka do końca tam u Was jest sytuacja, ale może właśnie powinnaś zaserwować rodzicom (i sobie) terapię szokową. Najpierw jednak na spokojnie sobie przemyśl - ile lat zostało ci do końca studiów, może warto się jeszcze chwilę pomęczyć i mieć licencjat, a może czas najwyższy rzucić wszystko w diabły. Jeśli uznasz, że nie dasz rady wytrzymać tego psychicznie, to nigdy nie wątp w to, że sobie poradzisz. 800zł to faktycznie niewiele, ale w kryzysowej sytuacji ludzie potrafią zdziałać cuda. Studia można skończyć później, albo znaleźć coś fajnego bez studiów. W dzisiejszych czasach wszystko jest możliwe, jeśli jesteś dobra w tym, co robisz. 

akademik?

Pasek wagi

wynajęcie pokoju z kimś - u mnie na śląsku więcej niż 600zł za dwuosobowy pokój się nie bierze - to 300zł na głowę a za 500zł jedzenie już kupisz. ludzie za minimalną wychowują i utrzymują przecież dzieci

Pasek wagi

O ja bym nie wytrzymała nerwowo O.o Może weź sobie z jakąś koleżanką pokój i razem zamieszkajcie to będzie łatwiej, ja bym w takim domu nie siedziała i jeszcze żeby Cię tak bez powodu wyzywali to już przesada. Co z nich za rodzina, ja jeszcze trochę i bym się do nich w ogólne nie odzywała jak dalej tak będą Cię traktować.

zawsze tacy byli?

Twój tata przesadza z epitetami. i nie ma do Ciebie wcale szacunku. Ja bym chyba się poryczała :/

Powiem Ci, że sama nie wiem co myśleć. Wcześniej z tego co mówisz nie było aż takich jaj, ja bym pomyślała, że coś się stało (zaczęłabym się chyba nawet zastanawiać, czy im dzieci nie podmienili - głupie gadanie, ale nie wiem czy by mi takie historie do głowy nie przyszły...). Spróbuj siąść pogadać a jak to nic nie da to chyba jedynie wyprowadzka. Nawet jak zarobisz 800zł, wynajmiesz gdzieś pokój za 400 (znajdziesz taki) i masz 400zł na jedzenie/kosmetyki. Wiadome, że życie skromne, ale może akurat coś lepszego złapiesz.

Pasek wagi

Twoi rodzice zachowują się trochę jak ,,szlachcice", ,,magnarteria", nie jak kochający, wspierający Cię ludzie. Mi by było ciężko wytrzymać w takim domu i próbowałabym ,,coś" zrobić w kierunku wyprowadzki. Ale wiem, że trudno, bo mieszkasz w mieście, w którym studiujesz.. Chyba, że masz możliwość zamieszkania np. u jakiejś babci, albo macie jakieś pozostawione mieszkanie w spadku etc. 

A studiujesz na studiach I stopnia czy magisterskich? jeżeli tylko na licencjat to: wyprowadzić się, znaleźć pracę, za parę lat zrobić kolejny stopień.
jak magisterkę - trzeba by się było zastanowić.

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.