- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
-
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
18 maja 2014, 12:25
hej są tu kobiety które poznały narzeczonych, czy mężów mieszkających bardzo daleko (powyżej 300-400km) ? jak sobie dawałyście z tym radę zanim zamieszkaliście razem? jak często się widywaliście?
18 maja 2014, 14:13
Ja też podziwiam takie osoby... nie bylam w takiej sytuacji bo maz mieszkal 40 km ode mnie i widywalismy sie codziennie ale mysle ze nie dalabym rady... tesknilam czasem jak widzielismy sie na godzine a nie wiecej :) ale to wlasnie chyba zalezy od charakteru i stylu bycia. Chodzi mi tutaj o to ze rozrywkowe osoby, ktore często wychodzą i maja rzesze znajomych maja o wiele "latwiej" :)
A ja i mój partner to raczej domatorzy-introwertycy, rzadko kiedy wyłazimy, mamy niewielu znajomych, po pozałatwianiu tego, co mamy do zrobienia, zajęciu się swoimi sprawami, zostaje nam już tylko rozmowa.
Mi się zawsze wydawało, że właśnie ekstrawertycy mieliby w takiej sytuacji trochę ciężej, bo przy spotkaniach ze znajomymi mieliby dużo mniej czasu na związek.
18 maja 2014, 15:47
Z moim chlopakiem po pol roku zwiazku, bylismy zmuszeni kolejny rok spedzic daleko od siebie. Najpierw bylo to 2000 i 1000 km. Odwiedzalismy sie co miesiac/poltora miesiaca, a ostanie 5 miesiecy 9000 km i tylko skype. Bylo lepiej niz sie spodziewalam, choc nie twierdze ze jest bardzo lekko byc daleko od siebie. Poczatek najtrudniejszy, a pozniej tylko odliczanie do kolejnych spotkan =)
18 maja 2014, 16:00
ale drogie kobiety żadna z was nie napisała jak długo jesteście razem i czy to jest bardzo poważny związek;p ja się boję odległości:/
18 maja 2014, 16:51
ja się boję odległości:/
Odległość nie jest straszna. Można ją oswoić , zwłaszcza kiedy ma się internet.
Normalne randki mieliśmy przez miesiąc. Potem ja w Krakowie, on w Olsztynie. Rozmowy telefoniczne zamawiało się na poczcie, godzinami czekało się na połączenie, a potem cala poczta słuchała rozmowy ( bo trzeba było wrzeszczeć, żeby głos przeszedł na drugą stronę kabla). No i listy, tradycyjne, więc 3 dni czekania przy dobrych wiatrach. Spotykaliśmy się co drugi weekend. Po 2 latach ślub, ale odległość bez zmian. Po roku- ja na Śląsku, on w Warszawie. Syn urodził się 2 lata po ślubie, wtedy zamieszkaliśmy razem. Ale nie na długo. Przez trzy lata ja z dziećmi w Warszawie, on w Elblągu. I tak całe życie. Jeśli rozłąka krajowa- można się spotykać w weekendy. Ale mieliśmy też okresy półroczne kiedy kontaktowaliśmy się tylko internetowo (mailami, bo były czasy kiedy jeszcze nie wymyślono skypa).
W tym roku mamy srebrne gody. Może odległość to sposób na długi związek?
18 maja 2014, 17:40
ale drogie kobiety żadna z was nie napisała jak długo jesteście razem i czy to jest bardzo poważny związek;p ja się boję odległości:/
My jesteśmy razem ponad 9 lat, praktycznie od ślubu, czyli niedługo rok nam styknie, na odległość;/
I dla mnie to nie jest dobry pomysł- przynajmniej na początku.Zresztą chyba na żadnym etapie;/ Chociaż oczywiście zależy też od częstotliwości spotkań.
18 maja 2014, 17:45
Odległość nie jest straszna. Można ją oswoić , zwłaszcza kiedy ma się internet.Normalne randki mieliśmy przez miesiąc. Potem ja w Krakowie, on w Olsztynie. Rozmowy telefoniczne zamawiało się na poczcie, godzinami czekało się na połączenie, a potem cala poczta słuchała rozmowy ( bo trzeba było wrzeszczeć, żeby głos przeszedł na drugą stronę kabla). No i listy, tradycyjne, więc 3 dni czekania przy dobrych wiatrach. Spotykaliśmy się co drugi weekend. Po 2 latach ślub, ale odległość bez zmian. Po roku- ja na Śląsku, on w Warszawie. Syn urodził się 2 lata po ślubie, wtedy zamieszkaliśmy razem. Ale nie na długo. Przez trzy lata ja z dziećmi w Warszawie, on w Elblągu. I tak całe życie. Jeśli rozłąka krajowa- można się spotykać w weekendy. Ale mieliśmy też okresy półroczne kiedy kontaktowaliśmy się tylko internetowo (mailami, bo były czasy kiedy jeszcze nie wymyślono skypa). W tym roku mamy srebrne gody. Może odległość to sposób na długi związek?ja się boję odległości:/
Na długi może tak, ale czy na prawdziwy? Ja jestem samodzielna, mam wrażenie, że niezależna, żyję w związku na odległość, ale wydaje mi się, że codzienność jest bardzo ważną rzeczą w związku, robienie pełnych rzeczy wspólnie, oparcie, przytulenie po ciężkim dniu. Po prostu mam wrażenie (na przykładzie np. moich teściów), że ludzie którzy latami żyją osobno nie potrafią tak naprawdę żyć dłużej razem;)
20 maja 2014, 08:48
tak ,mieszkalam z moim narzeczonym w odleglosci 800 km ...nie widywalismy sie wcale przez 2 lata , on nie pracowal ,pochodzi z biednej rodziny wiec nie bylo go stac na bilety a u mnie tez z kasa nienajlepiej a poza tym bylam niepelnoletnia wiec wszystko zalezalo od babci ,ktora w zyciu by mnie nie puscila , gdy skonczylam 18 lat bylam przed matura i mimo ,ze bylam pelnoletnia i tak musialam sie z nia liczyc bo ona mnie utrzymywala , nie mialam nic ,nie mialam sie gdzie podziac wiec skoncentrowalam sie na nauce tak jak chciala , po zdanej maturze nie zastanawialam sie ani minuty gdzie chce isc na studia ..ktorko po moim przyjezdzie do Lublina zostalismy narzeczenstwe , mieszkamy razem i planujemy slub (niestety dopiero za 2 moze 3 lata ,gdyz teraz nie jestesmy gotowi finansowo na to ) ..jak dawalismy sobie rade / moge powiedziec za siebie ... rozmawialismy na skype po pare godzin dziennie a bywalo tak ,ze cale noce potrafilismy przegadac ..wszystko robilismy na tym skypie , spedzalismy razem sylwestra i mimo ze to zalosne to wolelismy pic sobie razem na skypie ,rozmawiac ,sluchac muzyki niz wyjsc do znajomych ...ogladalismy czesto wspolnie jakies filmy wspolnie , wlaczalismy w tym samym czasie film i ogladalismy rozmawiajac przy tym ..mimo to tesknota i chec przytulenia byla czasem silniejsza nie raz poleciala nie jedna lza ale wiedzialam ze wytrzymam ,ze nie zostawie go bo to milosc mojego zycia ..teraz jestesmy razem i spedzamy ze soba nawet zbyt duzo czasu ale kazda ta chwila uswiadamia mi ,ze warto bylo czekac a pierwszego dnia gdy przyjechalam do niego nigdy nie zapomne..poszlismy wtedy na romantyczny spacer nad zalew,oboje bylismy zmieszani i rozmowa sie niekleila ,pozniej sie rozkrecilo ale w drodze powrotnej sie zgubilismy , do mnie do domu (wynajelam ) dotarlismy o 5 nad ranem ,to byla najwspanialsza noc w moim zyciu ..
20 maja 2014, 08:54
ale drogie kobiety żadna z was nie napisała jak długo jesteście razem i czy to jest bardzo poważny związek;p ja się boję odległości:/
a my jestesmy razem od 3 lat choc znamy sie i kochamy ponad 3,5 poznalismy sie gdy nie bylismy razem , para zostalismy niestety przez skype pol roku pozniej choc kochalismy sie od poczatku tylko zadne z nas nie potrafilo tego wyznac , balismy sie reakcji drugiej osoby i odleglosci ... teraz jestesmy szczesliwi ...zaryzykowalam strasznie bo gdyby okazalo sie ze nic z tego nie wyjdzie albo ze facet nie jest uczciwy to zmarnowalabym 2,5 roku zycia ale okazalo sie ,ze to prawdziwa milosc i nie zaluje tego ,to bylo dla nas obojga wielkie poswiecenie ale teraz jestesmy szczesliwi , wiem ze z zadnym innym facetem nie bylabym tak szczesliwa jak z nim ,postanowilam sobie 3,5 roku temu ze z nim bede no i planujemy slub ,rodzine i wspolne zycie ,warto czekac!!!
20 maja 2014, 11:59
Kurczę, ja byłam w związku na odległość stosunkowo niewielką - 100km, a to doświadczenie sprawiło, że nigdy więcej już w żaden związek na odległość nie wejdę. Byliśmy razem dwa lata, z czego 1,5 na odległość. Spotykaliśmy się na cały weekend raz na tydzień, raz na dwa tygodnie albo trzy. Różnie. Ale to jednak jest zupełnie co innego niż "zwykły" związek. Każdy ma swoich znajomych, każdy po swojemu spędza czas, bardzo łatwo jest oszukać drugą osobę, czego też doświadczyłam. Nigdy więcej nie chcę takiego związku, bo dla mnie to czysty masochizm - tęsknisz niesamowicie, a przy tym tak naprawdę nie wiesz, ile z tego związku to rzeczywistość. To, jak zostałam potraktowana nie wynikało tylko z odległości, ale prawda jest taka, że jak odległość przestała istnieć, bo on zamieszkał w tym mieście, co ja... To zaczęłam dostrzegać coraz więcej sygnałów, że coś jest nie tak, że to jednak nie to. Myślę, że przy związku na odległość bardzo łatwo ulec takiej iluzji "mój związek jest wyjątkowy, mam niesamowitą historię do opowiedzenia, bo tyle przeciwności losu przetrwaliśmy". Moim zdaniem niewiele jest par, które żyją na odległość potrafią naprawdę dobrze funkcjonować ze sobą. Tylko też różnica jest taka - jak ktoś przez ileś czasu najpierw jest ze sobą w tym samym mieście, a dopiero potem sytuacji życiowa go zmusza do wyjazdu - to ok, to ma to jakieś tam szanse przetrwać, jeśli oboje się naprawdę kochają, bo zdążyli się już poznać przez ten czas, gdy byli obok siebie. Ale jeśli związek zaczyna się od odległości, to raczej większość tych przypadków okaże się niewypałem na dłuższą metę. Bo co innego poznawać się w realnych warunkach - spotykać się często, obserwować czyjeś reakcje i zachowania w różnych sytuacjach, a co innego słuchać czyichś opowieści o nim samym przez telefon/Skype/cokolwiek.
Edytowany przez Intensive 20 maja 2014, 12:01