Temat: robienie facetowi kanapek do pracy

Jestem z facetem ok. 4 lata, wczoraj swobodnie rozmawiając o naszej wspólnej przyszłości, przytoczył się temat robienia mu kanapek do pracy.

Stanowczo odpowiedziałam, że nie będę mu ich robić, na co on się obraził, bo przecież każda kobieta robi swojemu mężczyźnie kanapki do pracy.

Zaśmiałam się, bo:
a) ma ręce, wie gdzie jest lodówka, a to będą jego kanapki
b) nie chcę być jego służącą.

Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, że nie chcę mu nic dawać, albo że jestem interesowna i nie stać mnie na miłe uczynki. Tylko że dosyć się naoglądałam kobiet, którymi wysługują się mężczyźni i które nie otrzymują w zamian nawet słowa: "dziękuję", które piorą, prasują, myją, sprzątają, gotują i właśnie robią kanapki. Nie chcę być jedną z nich.

Co sądzicie na ten temat? Robicie kanapki facetowi czy raczej nie?


Robię średnio raz, dwa razy w tygodniu, kiedy nie ma czasu, albo kiedy mi się nudzi. A tak to sam sobie robi buły ;)

chocobum napisał(a):

Jestem z facetem ok. 4 lata, wczoraj swobodnie rozmawiając o naszej wspólnej przyszłości, przytoczył się temat robienia mu kanapek do pracy. Stanowczo odpowiedziałam, że nie będę mu ich robić, na co on się obraził, bo przecież każda kobieta robi swojemu mężczyźnie kanapki do pracy. Zaśmiałam się, bo:a) ma ręce, wie gdzie jest lodówka, a to będą jego kanapki b) nie chcę być jego służącą. Nie zrozumcie mnie źle, nie chodzi o to, że nie chcę mu nic dawać, albo że jestem interesowna i nie stać mnie na miłe uczynki. Tylko że dosyć się naoglądałam kobiet, którymi wysługują się mężczyźni i które nie otrzymują w zamian nawet słowa: "dziękuję", które piorą, prasują, myją, sprzątają, gotują i właśnie robią kanapki. Nie chcę być jedną z nich. Co sądzicie na ten temat? Robicie kanapki facetowi czy raczej nie?


Nieładnie ze sobą rozmawiacie. On - stawiając żądania, a ty - wyśmiewając jego poglądy. Jak tak będziecie rozmawiać o wszystkim, to nie wróżę wam dobrej wspólnej przyszłości i wiem co mówię. I nad tym radziłabym ci się zastanowić poważniej, niż nad kwestią robienia kanapek.

A co do kanapek - mój mąż jest wychowany w domu z tradycyjnym podziałem obowiązków. Z kolei u nas w domu był zupełnie inny model - mój ojciec jest samowystarczalny, sam sobie zwykle szykuje jedzenie i często nawet całej rodzinie obiady gotuje (w tygodniu częściej jest w domu, niż mama). Też u nas wyszedł ten temat i też była różnica zdań. Skończyło się na tym, że ja mu robię śniadania (jak i wszystkie posiłki), ale nie dlatego, ze on tego wymaga(ł), tylko dlatego, że ja się zgodziłam to robić. A o śniadania on mnie zwyczajnie prosił argumentując przede wszystkim tym, że po pierwsze primo, on nienawidzi szykować sobie jedzenia, po drugie primo, bardziej mu smakuje, jak mu zrobię, a po trzecie primo, ma dużo pracy i mało czasu (a naprawdę tak jest) i mu oszczędzam czas jak mu robię jedzenie. Jak żądał ode mnie robienia mu śniadań, to sie buntowałam, ale jak zaczał prosić, to się to zmieniło i teraz chętnie robię mu śniadania do pracy z myślą, że on się na pewno ucieszy, że to śniadanie ma i jak będzie jadł, to ciepło o mnie pomyśli. To jest wyraz mojej troski o niego i mojej do niego miłości i tak to traktuję.

A że on mógłby sam sobie robić jedzenie, to wiem, bo jak byłam w zagrożonej ciąży, to i mi jedzenie szykował.

Dlatego, że ja tyle już w kwestii robienia kanapek przeżyłam, to jednak radziłabym nie stawiać tej sprawy tak kategorycznie ani z twojej strony, ani ze strony twojego lubego.
a ja robię swojemu kanapki, on ma pracę fizyczna ja siedzącą, domem i dzieckiem zajmujemy sie wspólnie
Pasek wagi
Ja przygotowuję mu codziennie jedzenie do pracy, bo wiem, że bez tego albo nie zjadłby nic, albo jakiś syf. Sprawia mi to przyjemność. Robie to już od dłuższego czasu i za każdym razem mi dziękuje.
Gdy mój chłopak zostaje u mnie na noc to owszem, robię mu kanapki i jakies przekąski do pracy. Ale dzieje się tak 1-2 razy w tygodniu, wiec nie widzę problemu w zwleczeniu dupska z łózka, pójścia do piekarni po świeże pieczywo, zrobienie mu sniadania i kanapek do pracy. Z resztą ja lubie gotować, siedzieć w kuchni, a potem widzeć jego ucieszoną, najedzoną japę. 
Gdybyśmy mieszkali razem, pewnie czestotoliwość robienia mu kanapek do pracy by się nie zmieniła.
ja robię, i jakoś to nie sprawia mi trudu, nie narzekam.
Nie robię, ale jestem w tej uprzywilejowanej pozycji, że mąż od początku zaznaczył, że nie chce, żebym mu robiła kanapki, bo wie, że lubię pospać i nie chce się przyzwyczajać. To on przygotowuje śniadanie dla nas obojga - nie mam na co narzekać. 

Rozumiem Cię - nie jesteś gosposią. Kobieta rano potrzebuje czasu dla siebie, a nie po uszy w maśle od świtu. W moim domu rodzinnym było i jest podobnie. To tata wyprawiał mnie do szkoły, robił śniadanie i pilnował, żebym zjadła (z czym [niestety] nigdy nie było problemu :) ). Słusznie odmówiłaś, możesz tak samo oczekiwać, żeby to facet robił śniadanie Tobie. 
Nie widzę nic złego w robieniu kanapek. Podział obowiązków jak każdy inny. Ja sprzątam, piorę, gotuję a on zajmuje się kwestiami technicznymi. Jak trzeba wymienić uszczelkę czy przepchać kibel to twój facet mówi ci że nie bo nie jest twoim służącym ?
Pasek wagi

utytazona napisał(a):

Nie widzę nic złego w robieniu kanapek. Podział obowiązków jak każdy inny. Ja sprzątam, piorę, gotuję a on zajmuje się kwestiami technicznymi. Jak trzeba wymienić uszczelkę czy przepchać kibel to twój facet mówi ci że nie bo nie jest twoim służącym ?


Ale jaka jest częstotliwość gotowania, prania i sprzątania, a jaka naprawy usterek technicznych? Już nie róbmy z tych facetów królów i panów.

mój mąż chodzi na 7 do pracy.
więc robię mu codziennie wieczorem.
a ż epracuje do 20 to wieczorami sie mu nie chce robić, więc ja robię.
czasem sałatkę, czasem cos innego.
sprawia mi to przyjemność, chociaz czasem wkurza.

edit: tym bardziej że mój mąż bardzo lubi zmywać naczynia!! :D

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.