Temat: Chyba go juz nie kocham...

Czesc. W sumie to glupi temat i moze nie powinnam pisac o tak durnych sprawach na forum, ale nikomu bym tego w twarz nie powiedziala. Jestesmy z moim mezem razem od 3 lat. Zawsze bardzo dobrze sie dogadywalismy (nawet jezeli jest sporo starszy ode mnie) ,jakies tam sprzeczki mielismy od czasu do czasu, ale nigdy nic strasznego. Zaszlam  w ciaze - choc myslalam, ze nigdy nie bede miala dzieci - bylam bardzo szczesliwa. Maz jest szefem samemu sobie wiec niemal kazdy dzien spedzalismy razem - z malymi wyjatkami - wiec tez bylam szczesliwa, przed ciaza i w ciazy duzo podrozowalismy, wiec sie nie nudzilam.
Moglabym powiedziec, ze mialam swojego ksiecia z bajki. Aktualnie zaczynam odnosic wrazenie, ze moj ksiaze na bialym koniu tak naprawde jezt zaba tylko udajaca ksiecia. Jego dzieci z pierwszego malzenstwa mieszkaja z nami od poczatku - co nigdy mi tak naprawde nie przeszkadzalo, one mnie akceptowaly a nawet lubily - albo tylko sie zgrywaly, zeby nie zostac odeslane do ich matki. Ja studiowalam kiedy go poznalam, ale z racji, ze nie jest Polakiem i musialam sie przeprowadzic - studia przerwalam - a studiowalam medycne, wiec moglam miec jakas przyszlosc. Moich kolezanek z UK nie lubil bo pracowaly w PUBie i jak on to stwierdza to sa panny lekkich obyczajow i nie powinnam sie z nimi zadawac bo sa bardzo zazdrosne o mnie - nie wiem czy to prawda czasami odnosze wrozenie, ze one poprostu go nie lubily dla tego tak sie dziwnie przy nas zachowywaly, a moze troche im to przeszkadzalo, ze sie z nim zwiazalam bo pewnie dla forsy albo dla statusu spolecznego lub inne bzdury ktore i tak nie mialy racji bytu. Nie wiem, ale droga eliminacji - z kolezankami nie mam juz kontaktu :( Od czasu kiedy moja corcia sie urodzila sprawy sie diametralnie zmienily - a glownie moje uczycia. Nie wiem... moze on sie zmienil w stosunku do mnie bo rzeczywiscie ja mialam lekkiego dola i nie chcialam nawet siedziec kolo niego. Hmmm... nie mam pojecia, ale on juz nie jest tym samym czlowiekiem, ktorego poslubilam. Kiedys zawsze wzial by moja strone - nawet jezeli btw ja racji bym nie miala. Aktualnie ma do mnie pretensje o wszystko - ze nie wychodzimy juz razem nigdzie bo ja karmie piersia a i tak on chcialby zostawic mala z jego mama - tylko, ze ja jej nie ufam w opiece nad dzieckiem i nie wyobrazam sobie zostawic mojego grubaska z ta kobieta przez cala noc. Nie pytajcie czemu - ona ma poprostu mase glupich pomyslow i bardzo stare sposoby w opiekowaniu sie dzieckiem, czasami nawet szkodliwe. Nastepnym punktem sa pieniadze - ja tak naprawde mialam gdziec ile on ma - z racji tego, ze w uk jestem sama, wolalam, zeby rostal ze mna niz szedl zalatwiac sprawy finansowe, nigdy go do niczego nie zmuszalam - to bylo bardziej w stylu jak musisz isc to idz, ale mi bedzie smutno, zostac samej w domu na kilka dni. Tak wiec konto troche na tym ucierpialo, ale tez nie ma az takiej tragedii, zeby nad tym deliberowac. Tylko, ze ja co chwile slysze, ze przeze mnie doprowadzil sie do ruiny - Boze! On chyba znaczenia tego slowa nie zna. Jego dzieciaki chyba podlapaly, ze jemu juz az tak bardzo na mnie nie zalezy, wiec tez sobie na wiecej - na duzo wiecej niz moja cierpliwosc moze wytrzymac. Krotko przed swietami - (oczywiscie na swieta znowu nie pojachalismy do moich rodzicow) mialam klotnie z jego dziecmi - nie wazne o co - poprostu ja sobie na glowe nie dam wejsc a jego zdanie maja kompletnie w dupie. Byli tam tez jego rodzice, oczywiscie krzyknelam ale ani nie klnelam na nich - niee... nic w tym stylu. Dla jego matki, ktora cale zycie pozwalala traktowac sie jak zart to byla jakas tragedia. Trula mezowi o to glowe chyba przez 3 dni, on tez byl wielce o to obrazony - w koncu przez marudzenie jego matki powiedzial w koncu, ze mnie kocha *(taaa jasne), ale on nie moze dluzej tej kobiety slychac i mam wracac do Polski bo on chce spokoj w swoim zyciu. Nooo.... oczywiscie, kiedy jego matka i dzieci uslyszaly, ze ja i mala wracamy do PL przyszli mnie przepraszac - falszywie bo w cale niczego nie zaluja. Ja tak czy inaczej wzielam kluske na 2 tygodnie do PL i tam uswiadomilam sobie, ze tak naprawde mam go w dupie i nie czuje juz do niego niczego co kiedys. Tak czy inaczej po 2 tygodniach on przyjechal do moich rodzicow i przepraszal, kupil wielki bukiet kwiatow,  wielka kartke na przeprosiny etc. No ok... wrocilam do Anglii. On oczywiscie traktuje mnie teraz dobrze, probuje mnie przytulac, jest mily, zabiera mnie i mala na krotkie wycieczki, stara sie wiecej nia zajmowac bo przedtem kiedy go prosilam zeby sie z nia pobawil to zwykle kladl ja na macie i gapil sie na swoj telefon. Teraz rzeczywiscie cos tam robi. Problem jest, ze nawet jego poprawa nie zmienila jakos mojego zdania i choc widze, ze on sie stara i chyba naprawde mu na mnie zalezy to ja naprawde musze sie zmuszac, zeby nawet spac z nim w jednym lozku o innych rzeczach nawet nie wspomne. Tak sobie czsami mysle, ze moze powinnam wrocic z mala do moich rodzicow i zapomniec o nim i calej jego chorej rodzinie, ale 1 jak moge pozbawic malej ojca - a ona naprawde go kocha, 2 - nie zniose gadania moich rodzicow, ze to pewnie i tak moja wina. Bardzo rzadko kiedy sobie przypomne jak to bylo na poczatku i kiedy jestesmy sam na sam bo mala spi to potrafie miec jakis zryw uczuc do niego, ale nie wiem czy kiedys bedzie tak jak kiedys. Sorry za ewentualne bledy ortograficzne i gramatyczne, ake pisze i zajmuje sie mala w jednym czasie wiec ciezko sie skupic na pisaniu.

Matyliano napisał(a):

" ja tak naprawde mialam gdziec ile on ma - z racji tego, ze w uk jestem sama, wolalam, zeby rostal ze mna niz szedl zalatwiac sprawy finansowe, nigdy go do niczego nie zmuszalam " - a tego kawalka nie rozumiem wcale ;) 

Piszesz strasznie nieskładnie. Połowa wpisu jest w ogóle niepotrzebna, jakiś rozmemłany ten wątek. I podejrzewam, że i Ty taka jesteś. Nieskładna, sama nie wiesz, czego chcesz i o co Ci chodzi. A obcym ludziom każesz to analizować...
staralam sie przeczytac Twoja wiadomosc ale Ty w ogole nie szanujesz nas -odbiorcow. zero ladu i skladu. jakies watki, odstepy...nikomu obcemu nie bedzie chcialo czytac sie byle jakich wypocin. 

Pasek wagi
ja przeczytałam do końca, chociaż było trudno.

radę mam jedną: weź się dziewczyno ogarnij.
jeśli jesteś taka jak ten wpis - to żal mi dziecka, którego pewnie pozbawisz pełnej rodziny. bycie macochą to nie żarty, ale wiedziałaś na co się piszesz. każdy ma wady - i Twój mąż i Ty i pewnie jakiś przystojniak za rogiem dla którego, jako znudzona mężatka, pewnie kiedyś stracisz głowę. generalnie: idź na spacer, skorzystaj może z terapeuty i dopiero podejmij jakąś decyzję.

nie rozumiem kobiet, które zaciążają z nieznajomym albo nie do końca znajomym, ślubują, a potem tą przysięgę łamią. nie ma chyba niczego okrutniejszego - i dla dziecka i dla faceta.
Tak najlepiej wziąć rozwód i po sprawie!
Nie!
Węź sie dziewczyno w garść i spójrz tez trochę na siebie. Moim zdaniem to był kryzys który trzeba przejść i przewalczyć. O związek trzeba walczyć. Facet sie stara. Przyjechał do ciebie, teraz jest dobry, może jest trochę jak dawniej. Daj mu szanse. Nie bierz na serio wszystkiego co kiedyś powiedział. W kłótni mówi sie rożne rzeczy. A potem sie ich żałuje. 

Nad związkiem trzeba cały czas pracować. Ślub nie gwarantuje sielanki przez całe zycie bez pielęgnowanie i pracy nad związkiem.

Teraz masz wobec niego negatywne uczucia. Rozumiem. Zawsze zostają jakieś rany po kłótni. Na to potrzeba czasu! Duzo czasu wiec daj sobie ten czas. Dwa tygodnie spędzone w Polsce nie pomogą ci zadecydować czy go kochasz czy nie. W złości odpowiesz sobie nie, ale po dłuższym czasie zaczniesz tęsknić i zrozumiesz ze warto było zawalczyć.

Przepraszam jeśli cie czymkolwiek uraziłam, ale nie wolno sie tak łatwo poddawać.
Mieszkam od lat w uk..jestem po humanistyce...do dzis myslalam.ze jeszcze rozumiem jezyk polski...bo Twoom wpisie nie rozumiem...albo to bie bylo po polsku...faceta mam na wpol anglika..pracuje w banku wiec tylko miedzy Anglikami...ale naprawde myslalam ze nie jest tak zle z moim polskim och lol.na powaznie dziewczyno wez napisz to skladnie albo po angielsku..I wez sie w garsc.pomysl co jest wazne w zyciu..I moze pichopnie nie odbieraj dziecku ojca? Zycze powodzenia I pomyslnych decyzji...pozdrawiam
  W kazdym małżeństwie sa zachwiania... stara prawda! Pierwsze co zrozumiałam, to to, że dla męża małe dziecko to nagły zwrot w zyciu. W końcu odchował Swoje dzieci, ma juz Swoje lata. Zrozum go trochę. Jak dla mnie to nie powód aby zaraz kończyć związek. Mysle, ze jak wyjechałaś trochę zrozumiał co może stracic i prubuje to poukładać. Odnaleźć się. A Ty chowasz taka urazę z powodu jego zagubienia, że po prostu stałas sie...chłodna i mylisz uraze z brakiem uczuć. Tak to widzę.
Pasek wagi

Misuzu napisał(a):

Tak najlepiej wziąć rozwód i po sprawie!Nie!Węź sie dziewczyno w garść i spójrz tez trochę na siebie. Moim zdaniem to był kryzys który trzeba przejść i przewalczyć. O związek trzeba walczyć. Facet sie stara. Przyjechał do ciebie, teraz jest dobry, może jest trochę jak dawniej. Daj mu szanse. Nie bierz na serio wszystkiego co kiedyś powiedział. W kłótni mówi sie rożne rzeczy. A potem sie ich żałuje. Nad związkiem trzeba cały czas pracować. Ślub nie gwarantuje sielanki przez całe zycie bez pielęgnowanie i pracy nad związkiem.Teraz masz wobec niego negatywne uczucia. Rozumiem. Zawsze zostają jakieś rany po kłótni. Na to potrzeba czasu! Duzo czasu wiec daj sobie ten czas. Dwa tygodnie spędzone w Polsce nie pomogą ci zadecydować czy go kochasz czy nie. W złości odpowiesz sobie nie, ale po dłuższym czasie zaczniesz tęsknić i zrozumiesz ze warto było zawalczyć.Przepraszam jeśli cie czymkolwiek uraziłam, ale nie wolno sie tak łatwo poddawać.

Pasek wagi
Miałam zaproponować byś wróciła na studia lub się czymś zajęła, ale zobaczyłam w pamiętniku że masz 23lata, a że piszesz że z mężem jestem 3 lata, to długo to sobie nie postudiowałaś i raczej nie masz czego kontynuować...
Mąż Cię kocha, stara się. Według mnie pospieszyłaś się ze ślubem, teraz już do niego nie czujesz tego co kiedyś i ja to rozumiem, bo sama jak sobie przypomnę kto mi się podobał kiedyś (a mam 28lat) to się pukam w łeb. Szkoda dziecka tylko.
Rzuciłaś dla faceta medycynę?
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.