- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
15 sierpnia 2013, 11:46
15 sierpnia 2013, 11:46
15 sierpnia 2013, 11:50
Długo zastanawiałam się nad złożeniem tematu, bo temat będzie trudny, nie potrafię spojrzeć i ocenić trzeźwo relacje jaka jest miedzy mna a moim facetem.... Potrzebuję porady i spojrzenia osób trzecich, być może któraś była w podobnej sytuacji i mi pomoże.Zacznę od razu od tego że w domu nie miałam zdrowych wzorców rodziny, w domu była przemoc i zawsze zastawiałam sie co to 'szczęście'.Od 3 lat jestem w związku , na początku było super, naprawdę facet jak z filmów, kwiaty, kolacje, czułam się bezpieczna, w końcu... potem zaczęło sie psuć, ale ja na siłe chciałam to ratować. W jego życia była druga miłość - alkohol i narkotyki. Z początku przymykałam oko, bo skoro jest dobrze i być może tak wygląda 'szczęście' to po co to psuć. Z czasem wóda odbierała mu rozum, raz miesięcznie na dragi wydał 2tys., mówił coś i za 5 min tego nie pamiętał, mówił do kumpli zbereźne rzeczy na mój temat, zabierał mi klucze od domu (od razu zamieszkaliśmy razem) i czasem musiałam nocować na klatce bo on był na wódce z kolegami, powtarzał że jestem chora psychicznie, że jestem głupia, z czasem doszła przemoc, z początku zwykłe szarpanie, z czasem dostawałam w twarz, a gdy sie przewróciłam potrafił mnie kopnąć (nawet przy koledze który wtedy u nas mieszkał!), mimo to nadal go kochałam i wiedziałam że jak wytrzeźwieje będzie dobrze. Zapisałam się do psychologa, Pani psycholog stwierdziła ze mam syndrom dda i głęboką depresję, musiałam brać mocne leki antydepresyjne, z czasem on zabronił mi tam chodzić i brać tabletki.Kochałam go, ale nie wiedziałam czy to jest to 'szczęście', chciałam wierzyć że sie poprawi, ale tak nie było, pewnej zimowej wyrzucił mnie z domu w samej piżamie.Wtedy od niego odeszłam.Chciałam zmienić swoje życie, czułam straszny ból, bo ja naprawdę go kochałam miłością bezwarunkową , brałam przez kilka tyg leki uspokajające, zapisałam się na fitness, zaczęłam wychodzić do ludzi, do klubów, odnowiłam znajomości. Nawet czułam sie dobrze sama.Pewnego dnia zadzwoniła do mnie jego matka, że on bardzo cierpi, że nie pije odkąd od niego odeszłam, żebyśmy spróbowali, przyszłam do niego, gadaliśmy całe wieki a ja chyba pierwszy raz widziałam go trzeźwego. Znów były kolacje, spacery, wyznania, wróciłam.Było super, czułam że jestem 'szczęśliwa'. Chodź podświadomie nadal sie go bałam.Tak super było do teraz, bo jakiś 6 miesięcy wydaje mi się że znów wracamy do punktu wyjścia. Od roku codziennie pije piwko (okej, duzo facetów tak robi), ale zaczął stawiać mi warunki, odzywa sie do mnie jak do kumpla z roboty, dosłownie 'zamkni morde, 'chuj cie obchodzi co ja robie jak cie nie ma' , 'mam wyjebane ', 'jak chcesz idz w pizdu' , 'zastanawiam sie po co z toba jestem', 'idz ssac inne kutasy jak ci źle', 'jestes bardzo chora psychicznie, martwię sie o ciebie'......Spakowałam się, chciałam odejść, on powiedział ze histeryzuje bo jestem przed okresem, teraz jestem juz po okresie i nadal czuje się poniżana.... Nie wiem jak wygląda szczęście, on mówi ze tak jest w każdym związku... Że są wzloty i upadki i że trzeba sie z tym pogodzić....Wczoraj wracaliśmy z imprezy, powiedział że nie będe mu dyktować ile ma pić i pojechał do domu, a mnie zostawił w nocy samą na mieście.....dziewczyny jak wygląda szczęście, pomóżcie mi, mam trwać, czy odejść, boje się że jak odejdę to wpadnę z deszczu pod rynnę....
15 sierpnia 2013, 11:56
15 sierpnia 2013, 12:05
15 sierpnia 2013, 12:07
15 sierpnia 2013, 12:08
15 sierpnia 2013, 12:11
15 sierpnia 2013, 12:12
Edytowany przez sdorota2007 15 sierpnia 2013, 12:16