Temat: Nie wiem, czy kocham własnych rodziców..

Mam 19 lat, skończyłam liceum.. Kompletnie nie dogaduję się z moimi rodzicami od zawsze. To nie jest tylko tak, że ja się buntuję, buntowałam się, kiedy byłam w gimnazjum. Ja po prostu marzę, żeby być wolna od nich. Nie szanuję mojego taty, bo najzwyczajniej na to nie zasługuje. Jest okropnym człowiekiem. Odkąd pamiętam terroryzował mnie i mamę, wieczne kłótnie, kiedyś Ją nawet uderzył kilka razy na moich oczach, na oczach małej, zapłakanej dziewczynki. Z moją mamą również się nie dogaduję, jesteśmy jak "ogień i woda". Nigdy Jej nie ufałam, nogdy. Zawsze, kiedy powiedziałam jej o czymś w tajemnicy, poleciała to wypaplać tacie. Wakacje spędzam głównie u babci, jednak muszę wrócić do domu zawsze na trochę, ale nigdy nie wracałam z uśmiechem. Czuję wręcz obrzydzenie do mojego "rodzinnego" domu i ludzi tam mieszkających.. Czuję niechęć. Mam dwie opcje, albo zacznę studiować dziennie (ale o wyprowadzce nie ma mowy, moich rodziców nie stać, żeby pomóc mi finansowo, więc skazana byłabym jeszcze na kilka lat męczarni z nimi), albo przełożyć marzenia o studiach i wyjechać za granicę do Anglii lub Holandii do pracy, żeby się po prostu od nich uwolnić i najzwyczajniej w świecie psychicznie odpocząć. Zazdroszczę ludziom, którzy mają wspaniały kontakt z rodzicami, ja go nigdy nie miałam. Niczego mnie nie nauczyli, co jest w życiu ważne, mój ojciec to pieprzony materialista i tyran, a moja mama to rozhisteryzowana służąca dla mojego ojca. Jedyną osobą, która mnie czegoś w życiu nauczyła i którą kocham bardziej od własnych rodziców (chociaż nie wiem, czy w ogóle ich jakkolwiek kocham) jest moja babcia. Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć, nie jestem super silną osobą, żeby się nie przejmować.. Załamuje mnie relacja z moimi rodzicami. Ale przysięgam, nie chcę tego zmieniać, chcę po prostu się uwolnić i o nich zapomnieć, albo chociaż ograniczyć kontakt do minimum. Co myślicie? Co byście zrobiły/li na moim miejscu ?
Odetnij się, o tyle będzie Ci lepiej. Trudno szanować ludzi, którzy nie szanują się sami nawzajem, ani Ciebie - wiem coś o tym.
Masz dużo opcji ;) Którejkolwiek byś nie wybrała bez jednego nie ruszysz - praca. Nie wystarczy się od nich wyprowadzić, trzeba się usamodzielnić na każdej płaszczyźnie. Jak będziesz się w stanie sama utrzymać nie będziesz zobligowana do kontaktów z nimi. Ja tak zrobiłam. Jestem gotowa pomóc im w chorobie (ale też bardziej na zasadzie zorganizowania opieki i pokrycia kosztów, niż udziału osobistego), ale nie mam zamiaru podtrzymywać relacji, jak w teatrzyku pod tytułem "jesteśmy rodziną, kochajmy się".
Pasek wagi
wjedź chociaż na rok o maturze, odloz troche i odpocznij od nich

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.