Temat: 30-letni facet mieszkający z rodzicami

Czy coś takiego by was odrzuciło od faceta?
Czy taki facet moze byc potem kiepskim parntnerem do mieszkania z kobietą, bo wszystko mu mamusia podstawiała pod nos?

Mam taka sytuacje, ze moj chlopak mieszka z rodzicami, nie doklada sie do rachunkow, nie robi zakupow, mama gotuje, pierze, sprzata... na poczatku tak nie bylo (mieszkal sam w innym miescie), ale od kilku lat mieszka znow z rodzicami i jakos nie zamierza sie w najblizszej przyszlosci wyprowadzic. Dodam, ze ja mieszkam sama w innym miescie i zamierzam tu pozostac "do konca", a on raczej chcialby mieszkac w tamtym miescie, dodatkowo chyba z rodzicami, bo po co ma wynajmowac mieszkanie skoro mieszka w tym samym miescie co rodzicie (a na dodatek nie ma kasy). czy tylko dla mnie to jest dziwne? czy uwazacie , ze taki zwiazek ma sens?

deimante napisał(a):

Czy coś takiego by was odrzuciło od faceta?Czy taki facet moze byc potem kiepskim parntnerem do mieszkania z kobietą, bo wszystko mu mamusia podstawiała pod nos?Mam taka sytuacje, ze moj chlopak mieszka z rodzicami, nie doklada sie do rachunkow, nie robi zakupow, mama gotuje, pierze, sprzata... na poczatku tak nie bylo (mieszkal sam w innym miescie), ale od kilku lat mieszka znow z rodzicami i jakos nie zamierza sie w najblizszej przyszlosci wyprowadzic. Dodam, ze ja mieszkam sama w innym miescie i zamierzam tu pozostac "do konca", a on raczej chcialby mieszkac w tamtym miescie, dodatkowo chyba z rodzicami, bo po co ma wynajmowac mieszkanie skoro mieszka w tym samym miescie co rodzicie (a na dodatek nie ma kasy). czy tylko dla mnie to jest dziwne? czy uwazacie , ze taki zwiazek ma sens?


Uciekaj, póki możesz...
Pasek wagi

ObyDo7 napisał(a):

jednak przypadek opisany przez Autorke tematu faktycznie jest "dziwny".... z takim czymś często sie mozna spotkac, ale trzeba umiec rozróżnic sytuacje "dla wygody" czy poprostu dlatego ze narazie tak trzeba mieszkac, bo finanse nie sa odpowiednie czy ktos pomaga rodzicom

no jasne, ze trzeba rozroznic. Ale jak dorosly facet mieszka sobie i traktuje matke jak swoja słuzaca (bo wszystko za niego robi) a pieniadze wydaje tylko na siebie no to juz inna sprawa.

Pasek wagi

Zalatana napisał(a):

Nie popadajmy w skrajności, akurat to ile ma lat i że mieszka wciąż w rodzinnym domu nie musi świadczyć o kimś źle. Mój narzeczony do 28. roku życia mieszkał z rodzicami (nie licząc 3 lat studiów, podczas których mieszkał w innym mieście u cioci/babci). Do pracy dojeżdżał 70 km codziennie, ale mieszkania sobie nie wynajmował, bo zjadałoby to połowę pensji (przynajmniej). Co się z tym wiąże - nie musiał interesować się tym, ile kosztują poszczególne rzeczy potrzebne do utrzymania mieszkania, chociaż oczywiście dokładał się do zakupów, i mama Mu "na piwo" dawać nie musiała. Ja, odkąd poszłam na studia daleko od domu, w domu bywałam tylko gościem, przeprowadzałam się chyba ze sto razy i mieszkałam naprawdę w różnych warunkach, czasem to był niezły survival. Pracowałam na swoje utrzymanie, gotowałam, prałam, robiłam zakupy itp. Od ponad roku mieszkamy razem (już nie dojeżdża ) i uwierz mi, że nie ma ŻADNYCH nawyków związanych z tym, że nigdy nie mieszkał sam, ani "po studencku". Nie jest nieudacznikiem życiowym jak tu połowa wnioskuje po tym, że ktoś mieszka z matką. Może po prostu ktoś zazdrości tego, że w takim wieku można się dogadać i żyć pod jednym dachem? Może nie każdego byłoby na to samo stać, albo ma skłonności do sytuacji, których się przed rodziną wstydzi? Nie rozumiem odpowiedzi w stylu "Na pewno coś z nim nie tak" - uciekaj od niego. Ciekawe czy same siebie też byście tak postrzegały - gdyby któraś z Was powiedzmy zarabiała 1000 złotych i miała nawet te 30 lat na karku (przy obecnej sytuacji na rynku pracy naprawdę to nie dziwota), to czy mieszkając w dużym mieście na siłę szukałybyście innego lokum? Po co? Przecież przychodzi czas, że chce sie związać z kimś na poważnie, uwić własne gniazdko, czasem po prostu nie ma potzreby aby się wyprowadzać, a kiedy mysli się o zwiazku na poważnie - wtedy przychodzi czas przeprowadzki, nowego życia na nowych zasadach. I wcale w wieku 30 lat nie jest na nic za późno, bo osobiście wolałabym z tym poczekac niż jak co niektóre - rzucac wszystko "dla miłości" dla pierwszego lepszego a potem z płaczem (do mamy!) dzwonić, że co ja mam zrobić, wyprowadzić się? Nie stać mnie itd itd...I nie mówcie, że pisze tak dlatego, że pewnie sama mieszkam z mamusia. Otóż właśnie nie mieszkam już od dawna a jednak nie zaburzyło to mojego zdrowego myślenia.

ale przeciez tu głównym problem nie jest samo mieszkanie z rodzicami, a to ze on w ogole im nie pomaga! matka mu pierze, gotoju, sprzata, czy to jest normalne? czy tak sie zachowuje normalany dorosły facet? Chyba nie. Pominełas kluczowa sprawe w tym temacie!

Pasek wagi
Ja Ci powiem, ze moj znajomy lekarz po liceum bez, po studiach bez, po kilku latach bez, wrocil do mieszkania z rodzicami. I pol roku tak go zmienilo, ze to niesamowite, jak mieszkanie z matka rozleniwia czlowieka, nawet tak powaznego. A bym sie nigdy nie spodziewala. 

Mysle, ze to jednak zalezy od czlowieka, jednak taki mieszkajacy tyle lat z rodzicami widzi pewny dawniej popularny schemat- ojciec pracuje, matka pracuje i troszczy sie o dom, i takie wartosci potem wynosi- on bedzie pracowac, a jego kobieta bedzie opiekowac sie domem. Latwo mowic, ze taki facet sam robi wokol siebie, ale umowmy sie, ze i tak pewnie duza czesc roboty w trosce o dom odwala jego mama. Nie mowie o braku samodzielnosci czy jakiejs ulomnosci takich facetow, tylko uwazam, ze i tak sa w duzej czesci wyreczani przez swoje matki, nawet jesli po sobie sprzataja i dokladaja sie do rachunkow, sami sobie piora.

I to nie tak, ze facet swiadomie traktuje matke jako sluzaca- on nawet tego nie zauwaza, ze matka myje okna, czy odwala te czesc roboty, poza tym powiedzcie mamom, ze zrobicie cos za nie :-) Wszyscy wiemy, jak to sie konczy.
Mogłabym zrozumieć, gdyby facet - dokładał się do rachunków, sprzątał, a nie miał wszystko podkładane pod nos... i - co najważniejsze - miał powód. Np. odkładałby sobie kasę na własne mieszkanie (wiadomo, że wynajem to spory koszt) - na chwilę obecną nie miał partnerki i dlatego na razie nie kupuje mieszkania.

Natomiast wiałabym - gdyby był taki jak opisujesz - brak odkładania kasy, nie dokłada się do rachunków i wszystko ma podłożone pod nos. Obawiałabym się, że to "kaleka" życiowa, która będzie wymagała później tego samego od partnerki.
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.