ja miałam to samo....całe 18 lat. od małego to ja musiałam pomagać rodzicom. ciągle było : umyj samochód,poodkurzaj dom,umyj naczynia,umyj okna,skoś trawę,zagrab liście,popilnuj siostrę etc,etc. do tego oczywiście miałam mieć w szkole same piąteczki . ah,nie. piąteczki to za mało. szósteczki lepiej).do pewnego czasu to akceptowałam,ale potem się zaczęłam buntować i pomagałam co raz rzadziej.
mam brata młodszego o...rok. do jakiegoś szesnastego roku życia był nietykalny...dopiero potem zaczął trochę pomagać,bo chyba znudziło mi się siedzenie przed kompem o_O
chyba z miesiąc po mojej 18 ( której notabene nie miałam,bo moi cudowni rodzice o niej zapomnieli) wyprowadziłam się. spakowałam swoje graty i wyniosłam się do mojego ówczesnego chłopaka. a to mieli niespodziankę... jakie zdziwienie mnie ogarnęło,gdy wróciłam po jakimś czasie do domu ( ale potem znowu się wyprowadziłam
tyle,że już nie z powodu problemów z nimi) i niczego ode mnie nie oczekiwali !
teraz,gdy mieszkam w domu ( parę miesięcy w roku),to już nikt ode mnie nie wymaga tych rzeczy. muszę tylko robić rzeczy w okół siebie ( dla siebie) i czasem popilnuję siostry.
nigdy mi nie wierzyli jak im się odgrażałam,że się wyprowadzę,gdy tylko będę mogła. sądzę,że chyba zyskali trochę szacunku dla moich gróźb...
dodam,że moja kochana mamusia nie pracuje,więc mogła te wszystkie prace,które wcześniej wymieniłam,robić sama.
co radzę Tobie,droga autorko tematu?
przecierp ten okres, w którym nie masz wyboru i nie możesz się wyprowadzić ( do 18-19r.ż) a potem zwiewaj od tej swojej mamusi. znajdź pracę czy cokolwiek. niektórzy rodzice nie wiedzą,że dzieci się do prac nie wykorzystuje.
w dodatku z mojego doświadczenia wynika,że matki faworyzują synów. u mnie tak było i do tego jeszcze doszła jakaś chora nienawiść mojej matki w stosunku co do mnie.