- Dołączył: 2012-07-10
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 330
5 maja 2013, 22:32
Mój niespełna 3 letni związek się kończy (takie mam wrażenie). Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Na początku oczywiście było wspaniale, potem miałam wrażenie, że, nazwijmy go A. się przyzwyczaił, że nie zabiega o mnie, nie dba, olewa. Na początku miałam klapki na oczach, ale kłóciliśmy się gdy on wywinał mi jakiś numer, np. okłamał mnie, nie przyszedł na ważne dla mnie spotkanie (moje urodziny). Po każdej takiej "akcji" ja mu wybaczałam i było dobrze do nastepnej "akcji". Do tego doszedł problem z jego czułością i naszym "związkiem na odległośc" (ja w innym mieście, ok 120 km od jego miasta). Jednak gdy się widywaliśmy (weekendy) nic ciekawego się nie działo. Miałam wrażenie, że muszę się prosić o przytulenie, o pocałunek, o wzięcie mnie za rękę. O tym, że byłoby fajnie dostać kwiatka mówiłam wprost i nic. Z czasem sama łapałam się na tym, że do niego nie zadzwonię pierwsza, nie przytulę się spontanicznie (on różnie na to reagował). Najgorszy jednak wydaje mi się problem z tym, że on nie umie rozmawiać. Gdy napotykaliśmy problemy w naszym związku, on zwyczajnie "uciekał", mówił, że nie chce o tym rozmawiać, albo co gorsza wkurzał się i wychodził. Nie chciał wyjaśniać problemu. Gdy ja mu sprawiłam przykrość on się obrażał, potrafił wyłączyć telefon i nie odzywać się do mnie przez dwa dni. Oczywiście ja się prosiłam o kontakt, pierwsza pisałam, dzwoniłam, jak jakiś głupek. Kilka dni temu mieliśmy na ten temat poważną rozmowę. On stwierdził, że taki jest i tyle, że robię z niego potwora i górę lodową. Oczywiście tak nie jest, nie jest potworem, bo były między nami dobre chwile, ale jak doszło co do czego, do jakiejś kłótni czy sprzeczki to niestety zawodziłam się na nim nie raz. Np. stiwerdził, że nie chce rozmawiać na jakiś temat, ja płakałam, a on oglądał tv i nie zwracał na mnie uwagi.... Jak teraz o tym myślę to po prostu jestem w szoku - czy przesadzam? Wiem, że jest zapracowany, ale przecież praca to nie wszystko, po to jest się w związku, żeby być z drugą osobą nie tylko fizycznie.
Póki co nie wyobrażam sobie z nim przyszłości (tym bardziej, że mnie w niej jakoś szczególnie nie uwzględnia, a ma 30 lat), ale bardzo boję się rozstania. On po ostatniej rozmowie (jak już się nawkurzał, że się czepiam) ochłonął i powiedział, że postara się to zmienić. Ale ja nie wiem czy potrafię w to uwierzyc. Mam bardzo mieszane uczucia - z jednej strony kocham go, tyle było pięknych chwil, ale z drugiej naprawdę tego nie widzę. Wiem, że on mnie jakoś na swój sposób kocha (chociaż mi tego nie mówi zbyt często), ale jest jakiś upośledzony emocjonalnie. Moja psychika walczy sama ze sobą, przywołuje wspaniałe chwile, mówi "znowu się z kimś rozstajesz? zostaniesz sama jak palec", "myślisz teraz tak, bo jesteś rozżalona i nie widzisz dobrych stron u niego"
Proszę spójrzcie na to obiektywnie, zadajcie mi jakieś pytania, które pomogą mi samej zrozumieć w czym tkwie.
Musiałam się wyżalić, mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca....
edit: dzieli nas odleglosc, bo on pracuje w innym miescie. poznalismy sie w "moim"
miescie, gdzie studiuje i pracuje. on tu na poczatku mieszkal i
pracowal, potem wrocil do mniejszego miasta i tam ma swoje biznesy itp.
ja od poczatku mowilam, ze nie wroce do mniejszego miasta, bo nie chce
mieszkac w malym miescie i juz, ewentualnie za jakis dluuuugi czas. On o
tym wie, ale nie robi nic zeby byc ze mna (tak jak sie umowilismy na
poczatku, ze mieszkamy w tym miescie gdzie ja pracuje i studiuje)
Edytowany przez deimante 5 maja 2013, 23:29
5 maja 2013, 22:53
BuyADog napisał(a):
[co do trzymania się za rękę . Od jakiegoś roku chodzimy obok siebie jak kumple niż jak para. Jak chwiciłam go za łape to powiedział że mu gorąco a innym razem że się zmęczył! WTF ?
Jak można chodzić za rękę...? jesteśmy jeszcze w podstawówce?
Uważam, że dla większości facetów jest to krepujące, dla mnie zresztą też, czuje się jak pajac.
5 maja 2013, 22:56
keyma napisał(a):
BuyADog napisał(a):
[co do trzymania się za rękę . Od jakiegoś roku chodzimy obok siebie jak kumple niż jak para. Jak chwiciłam go za łape to powiedział że mu gorąco a innym razem że się zmęczył! WTF ?
Jak można chodzić za rękę...? jesteśmy jeszcze w podstawówce?Uważam, że dla większości facetów jest to krepujące, dla mnie zresztą też, czuje się jak pajac.
ja się jak pajac nie czuje. Moi rodzice po 20 paru latach dalej się trzymają za rękę . Wszystko zależy od osoby.
5 maja 2013, 22:57
keyma napisał(a):
BuyADog napisał(a):
[co do trzymania się za rękę . Od jakiegoś roku chodzimy obok siebie jak kumple niż jak para. Jak chwiciłam go za łape to powiedział że mu gorąco a innym razem że się zmęczył! WTF ?
Jak można chodzić za rękę...? jesteśmy jeszcze w podstawówce?Uważam, że dla większości facetów jest to krepujące, dla mnie zresztą też, czuje się jak pajac.
my zawsze chodziliśmy teraz jakoś zdziczał i nie chce. Dla mnie jest to normalne, wręcz słodkie gdy para idzie za rękę i widać że jest się parą a nie kumplami.
- Dołączył: 2013-04-30
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1860
5 maja 2013, 22:57
Moi rodzice tak samo :) po 25 letniej rocznicy ślubu dalej chodzą za rękę na spacerki:)
- Dołączył: 2012-07-26
- Miasto: Komorowo
- Liczba postów: 1218
5 maja 2013, 22:58
jak ktoś mądry kiedyś powiedział "facet, który zasługuje na Twoje łzy, nigdy do nich nie doprowadzi" .... moim zdaniem on Cię nie kocha, bo jak siękogoś kocha to się chce go uszczęświliać, pomagać a nie dawać powody do nerwów i płaczu
5 maja 2013, 22:58
Eukaliptusek1994 napisał(a):
BuyADog napisał(a):
Eukaliptusek1994 napisał(a):
BuyADog napisał(a):
dotrwałam i powiem Ci że jestem w podobnej sytuacji co Ty. Tylko mój związek trwa dwa lata a facet mieszka ulice obok. Jednak do spotkań się nie kwapi za bardzo . Też się na tym łapię że już mi nawet tak nie zależy. A wszystko przez to że robi mi jakies dziwne akcje. Ja już nie płacze i nie wściekam się jak dawniej. Płaczem niczego nie naprawisz a wręcz przeciwnie. Ja porozmawiałam ze swoim poważnie i póki co troszkę się zmienił jak będzie dalej nie wiem .
podobnie jak ja z moim też mieszkamy ulicę dalej i jesteśmy ze sobą 2,5 roku tyle że mój chce się spotykać widzimy się codziennie Tyle że nie przytula się już tak jak dawniej, nie całuje, nie chce mu się nawet czasem trzymać za ręce mówi wtedy :,, Nie mogę chwilę iść sobie tak o ? bez ręki '' ale to wynika z naszych charakterów i myślę że dużo w tym także mojej winy .
co do trzymania się za rękę . Od jakiegoś roku chodzimy obok siebie jak kumple niż jak para. Jak chwiciłam go za łape to powiedział że mu gorąco a innym razem że się zmęczył! WTF ? A co do spotkań to z moim się widzę jak ma dobry humor jak mu aura nie sprzyja to się tydzień nie widzimy.
to nie za ciekawie z tymi spotkaniami trochę. Z tą ręką mój też mnie wkurza, czasem mnie obejmie ale to raz na ruski rok, cieszę się, że chociaż się przytula do mnie gdy nocujemy razem. Też mi często mówi, że mu gorąco albo że ograniczam mu swobodę ciągle łapiąc go za rękę ;o
Ano tak bywa:) Ja już przywykłam trochę . Póki co po ostatniej rozmowie jest troszkę lepiej. A co ma być to będzie .
5 maja 2013, 22:59
ja ostatnio szłam i widziałam parę staruszków gdzieś po 70 lat mieli ... szli za rękę Boziu jakie to było urocze na prawdę.
5 maja 2013, 23:00
Eukaliptusek1994Dla mnie jest to normalne, wręcz słodkie gdy para idzie za rękę i widać że jest się parą a nie kumplami.
W przedszkolu, tak słodkie. Po 20stce żenujące.
5 maja 2013, 23:00
Mój chłopak też mieszka w bloku obok, widujemy się codziennie od 4 lat i codziennie mówi mi że mnie kocha, dużo całuje, przytula i okazuje wiele czułości. Nigdy mi nie powiedział, że nie chce mnie trzymać za rękę i nie uważa tego za krępujące.
Nie wiem czy tak powinien się zachowywać chłopak, ale mój się tak zachowuje i jestem z nim szczęśliwa jak cholera :)
A czy Ty jesteś szczęśliwa ze swoim ??
Jak nie, to już wiesz co robić ;)
5 maja 2013, 23:02
aerobiczna no to tylko pozazdrościć ;)