Temat: Kolejny związek się psuje :(

Mój niespełna 3 letni związek się kończy (takie mam wrażenie). Jestem jednym wielkim kłębkiem nerwów. Na początku oczywiście było wspaniale, potem miałam wrażenie, że, nazwijmy go A. się przyzwyczaił, że nie zabiega o mnie, nie dba, olewa. Na początku miałam klapki na oczach, ale kłóciliśmy się gdy on wywinał mi jakiś numer, np. okłamał mnie, nie przyszedł na ważne dla mnie spotkanie (moje urodziny). Po każdej takiej "akcji" ja mu wybaczałam i było dobrze do nastepnej "akcji". Do tego doszedł problem z jego czułością i naszym "związkiem na odległośc" (ja w innym mieście, ok 120 km od jego miasta). Jednak gdy się widywaliśmy (weekendy) nic ciekawego się nie działo. Miałam wrażenie, że muszę się prosić o przytulenie, o pocałunek, o wzięcie mnie za rękę. O tym, że byłoby fajnie dostać kwiatka mówiłam wprost i nic. Z czasem sama łapałam się na tym, że do niego nie zadzwonię pierwsza, nie przytulę się spontanicznie (on różnie na to reagował). Najgorszy jednak wydaje mi się problem z tym, że on nie umie rozmawiać. Gdy napotykaliśmy problemy w naszym związku, on zwyczajnie "uciekał", mówił, że nie chce o tym rozmawiać, albo co gorsza wkurzał się i wychodził. Nie chciał wyjaśniać problemu. Gdy ja mu sprawiłam przykrość on się obrażał, potrafił wyłączyć telefon i nie odzywać się do mnie przez dwa dni. Oczywiście ja się prosiłam o kontakt, pierwsza pisałam, dzwoniłam, jak jakiś głupek. Kilka dni temu mieliśmy na ten temat poważną rozmowę. On stwierdził, że taki jest i tyle, że robię z niego potwora i górę lodową. Oczywiście tak nie jest, nie jest potworem, bo były między nami dobre chwile, ale jak doszło co do czego, do jakiejś kłótni czy sprzeczki to niestety zawodziłam się na nim nie raz. Np. stiwerdził, że nie chce rozmawiać na jakiś temat, ja płakałam, a on oglądał tv i nie zwracał na mnie uwagi.... Jak teraz o tym myślę to po prostu jestem w szoku - czy przesadzam? Wiem, że jest zapracowany, ale przecież praca to nie wszystko, po to jest się w związku, żeby być z drugą osobą nie tylko fizycznie.
Póki co nie wyobrażam sobie z nim przyszłości (tym bardziej, że mnie w niej jakoś szczególnie nie uwzględnia, a ma 30 lat), ale bardzo boję się rozstania. On po ostatniej rozmowie (jak już się nawkurzał, że się czepiam) ochłonął i powiedział, że postara się to zmienić. Ale ja nie wiem czy potrafię w to uwierzyc. Mam bardzo mieszane uczucia -  z jednej strony kocham go, tyle było pięknych chwil, ale z drugiej naprawdę tego nie widzę. Wiem, że on mnie jakoś na swój sposób kocha (chociaż mi tego nie mówi zbyt często), ale jest jakiś upośledzony emocjonalnie. Moja psychika walczy sama ze sobą, przywołuje wspaniałe chwile, mówi "znowu się z kimś rozstajesz? zostaniesz sama jak palec", "myślisz teraz tak, bo jesteś rozżalona i nie widzisz dobrych stron u niego"

Proszę spójrzcie na to obiektywnie, zadajcie mi jakieś pytania, które pomogą mi samej zrozumieć w czym tkwie.
Musiałam się wyżalić, mam nadzieję, że ktoś dotrwał do końca....

edit: dzieli nas odleglosc, bo on pracuje w innym miescie. poznalismy sie w "moim" miescie, gdzie studiuje i pracuje. on tu na poczatku mieszkal i pracowal, potem wrocil do mniejszego miasta i tam ma swoje biznesy itp. ja od poczatku mowilam, ze nie wroce do mniejszego miasta, bo nie chce mieszkac w malym miescie i juz, ewentualnie  za jakis dluuuugi czas. On o tym wie, ale nie robi nic zeby byc ze mna (tak jak sie umowilismy na poczatku, ze mieszkamy w tym miescie gdzie ja pracuje i studiuje)
ja zawsze powtarzam, że lepiej być samej niż tkwić w związku, w którym jesteś nieszczęśliwa... także rzucaj go, Dziewczyno
Mój dwuletni związek wygląda bardzo podobnie, a mimo to nie wyobrażam sobie, go zakończyć. Nie narzekam, kocham go, wiem, że i on kocha mnie. Oboje mamy trudne charaktery i oboje próbujemy się zmienić.
Żyję nadzieją, że "kiedyś to się uda".
Pasek wagi
dotrwałam  i  powiem Ci  że jestem  w podobnej  sytuacji co Ty. Tylko  mój  związek  trwa dwa lata a facet mieszka ulice obok. Jednak  do  spotkań się nie kwapi za bardzo . Też się na tym łapię że już mi  nawet  tak nie zależy. A wszystko  przez to że robi  mi  jakies dziwne akcje. Ja już nie płacze i  nie wściekam się jak  dawniej. Płaczem niczego  nie naprawisz a wręcz przeciwnie. Ja porozmawiałam ze swoim poważnie i  póki co troszkę się zmienił jak  będzie dalej  nie wiem .
mam podobnie ale myślę, że to minie. My widujemy się co dziennie czasem nawet 24h na dobę więc może tym trochę to jest spowodowane.
Nie wiem co mam Ci poradzić w sumie bo wiem jakie to jest ciężkie gdy ktoś ,,stygnie,, i trzeba zabiegać o przytulenie, pocałunek itd.

rozumiem Cię doskonale, a nawet mam bardzo podobną sytuację o której nie będę już tu pisała...i mój facet też ma prawie 30 lat:) 
to są trudne charakterki, ale pomóż mu się zmienić :) ja w tym kierunku też zaczynam coś robić, powrót mam dopiero za 4 tyg, ale jak rozmawiamy to staram się nie krzyczeć jak mnie z równowagi wyprowadzi... tylko tłumaczę mu wszystko jak małemu dziecku i póki co - pomaga ! ;)

BuyADog napisał(a):

dotrwałam  i  powiem Ci  że jestem  w podobnej  sytuacji co Ty. Tylko  mój  związek  trwa dwa lata a facet mieszka ulice obok. Jednak  do  spotkań się nie kwapi za bardzo . Też się na tym łapię że już mi  nawet  tak nie zależy. A wszystko  przez to że robi  mi  jakies dziwne akcje. Ja już nie płacze i  nie wściekam się jak  dawniej. Płaczem niczego  nie naprawisz a wręcz przeciwnie. Ja porozmawiałam ze swoim poważnie i  póki co troszkę się zmienił jak  będzie dalej  nie wiem .


podobnie jak ja z moim też mieszkamy ulicę dalej i jesteśmy ze sobą 2,5 roku tyle że mój chce się spotykać widzimy się codziennie Tyle że nie przytula się już tak jak dawniej, nie całuje, nie chce mu się nawet czasem trzymać za ręce mówi wtedy :,, Nie mogę chwilę iść sobie tak o ? bez ręki '' ale to wynika z naszych charakterów i myślę że dużo w tym także mojej winy .
Oj.. dziewczyny, przykro czytać ile z nas cierpi i męczy się w takiej sytuacji ...Ale co poradzić tu może ktoś z zewnątrz tak naprawdę nie wiedząc, co trzyma se sobą dwoje ludzi ?.
Pasek wagi

Eukaliptusek1994 napisał(a):

BuyADog napisał(a):

dotrwałam  i  powiem Ci  że jestem  w podobnej  sytuacji co Ty. Tylko  mój  związek  trwa dwa lata a facet mieszka ulice obok. Jednak  do  spotkań się nie kwapi za bardzo . Też się na tym łapię że już mi  nawet  tak nie zależy. A wszystko  przez to że robi  mi  jakies dziwne akcje. Ja już nie płacze i  nie wściekam się jak  dawniej. Płaczem niczego  nie naprawisz a wręcz przeciwnie. Ja porozmawiałam ze swoim poważnie i  póki co troszkę się zmienił jak  będzie dalej  nie wiem .
podobnie jak ja z moim też mieszkamy ulicę dalej i jesteśmy ze sobą 2,5 roku tyle że mój chce się spotykać widzimy się codziennie Tyle że nie przytula się już tak jak dawniej, nie całuje, nie chce mu się nawet czasem trzymać za ręce mówi wtedy :,, Nie mogę chwilę iść sobie tak o ? bez ręki '' ale to wynika z naszych charakterów i myślę że dużo w tym także mojej winy .
co do trzymania się za rękę . Od jakiegoś roku  chodzimy  obok siebie jak  kumple niż jak  para. Jak  chwiciłam  go  za łape to powiedział że mu  gorąco  a innym  razem że się zmęczył! WTF ? A co do spotkań to  z moim  się widzę jak  ma dobry  humor jak  mu  aura nie sprzyja to się tydzień nie widzimy.

BuyADog napisał(a):

Eukaliptusek1994 napisał(a):

BuyADog napisał(a):

dotrwałam  i  powiem Ci  że jestem  w podobnej  sytuacji co Ty. Tylko  mój  związek  trwa dwa lata a facet mieszka ulice obok. Jednak  do  spotkań się nie kwapi za bardzo . Też się na tym łapię że już mi  nawet  tak nie zależy. A wszystko  przez to że robi  mi  jakies dziwne akcje. Ja już nie płacze i  nie wściekam się jak  dawniej. Płaczem niczego  nie naprawisz a wręcz przeciwnie. Ja porozmawiałam ze swoim poważnie i  póki co troszkę się zmienił jak  będzie dalej  nie wiem .
podobnie jak ja z moim też mieszkamy ulicę dalej i jesteśmy ze sobą 2,5 roku tyle że mój chce się spotykać widzimy się codziennie Tyle że nie przytula się już tak jak dawniej, nie całuje, nie chce mu się nawet czasem trzymać za ręce mówi wtedy :,, Nie mogę chwilę iść sobie tak o ? bez ręki '' ale to wynika z naszych charakterów i myślę że dużo w tym także mojej winy .
co do trzymania się za rękę . Od jakiegoś roku  chodzimy  obok siebie jak  kumple niż jak  para. Jak  chwiciłam  go  za łape to powiedział że mu  gorąco  a innym  razem że się zmęczył! WTF ? A co do spotkań to  z moim  się widzę jak  ma dobry  humor jak  mu  aura nie sprzyja to się tydzień nie widzimy.



to nie za ciekawie z tymi spotkaniami trochę.  Z tą ręką mój też mnie wkurza, czasem mnie obejmie ale to raz na ruski rok, cieszę się, że chociaż się przytula do mnie gdy nocujemy razem. Też mi często mówi, że mu gorąco albo że ograniczam mu swobodę ciągle łapiąc go za rękę ;o

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.