- Dołączył: 2012-07-10
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 330
14 lutego 2013, 11:13
Po ostatnich tematach zaczęłam się zastanawiać... U mnie jest tak, że płacimy po połowie za wszystko, za kolację czy zakupy. Oboje mamy pieniądze więc nie widze powodu dla którego mój chłopak miałby płacić za mnie. Ale przeczytałam parę wypowiedzi, że facet nie powinien pozwalać na to żeby kobieta za siebie płaciła. Z jednej strony chcecie równouprawnienia, a z drugiej przypomina Wam się, że jesteście księżniczkami? Jak to jest? Przecież facet nie jest moim ojcem czy sponsorem żeby miał za mnie płacić. Czy ja czegoś nie rozumiem? Jak to jest u Was?
- Dołączył: 2013-01-02
- Miasto: Glasgow
- Liczba postów: 8064
14 lutego 2013, 11:15
No własnie paradoks jest taki, że większość kobiet (które są za równouprawnieniem zapewne ;>) nie umie zrozumieć faktu, że facet to nie chodzący bank. ;)
Ja osobiście wolę sama za siebie płacić. Gdy ktoś inny chce to zrobić, to jest mi po prostu niezręcznie.
- Dołączył: 2012-09-25
- Miasto: Stalowa Wola
- Liczba postów: 179
14 lutego 2013, 11:16
Ja uważam że nie ma w tym nic złego że płacicie po połowie. Ja ze swoim narzeczonym robimy podobnie. Według mnie kobieta, która oczekuje że facet ma non stop za nią płacić, jest zwykłą materialistką. W związku nie o to chodzi, żeby wykorzystywać drugą osobę
14 lutego 2013, 11:16
kolejna co nie rozumie idei równouprawnienia
Polecam zapoznać się nieco z historią i wtedy używać słowa "równouprawnienie", bo to wcale o pracę w kamieniołomach czy płacenie nie chodzi.
Facet nie ma obowiązku sponsorowania kobiety, więc jak kobieta wymaga żeby meżczyzna za nią ciągle płącił to nie ma honoru za grosz, ambicji też nie. Ale czasem miło jest jak spontanicznie zabierze na ciastko i nie będzie kazał kobiecie za nie zapłacić. Wszystko z umiarem i w odpowiedniej sytuacji.
- Dołączył: 2012-12-26
- Miasto:
- Liczba postów: 855
14 lutego 2013, 11:18
Ja i mój R zazwyczaj płacimy po równo, czy za wakacje, pokój hotelowy, restauracje, etc.. Są okazje, kiedy on chce zapłacić sam za wszystko i wtedy grzecznie się uśmiecham, dziękuję i pozwalam. Innym razem mówię, że to ja go zapraszam i wtedy ja płacę. Nie zgadzam się z opinią, że facet zawsze powinien płacić.
Czasem R. kupi jakieś bilety na koncert, innym razem ja coś zorganizuję. Uważam, że jest wtedy fair.
14 lutego 2013, 11:18
U nas teraz się zatarło bo mamy wspólny budżet.
Ale raczej płaciliśmy po połowie. Ewentualnie na zmianę.
- Dołączył: 2011-09-26
- Miasto: Wonderland
- Liczba postów: 1936
14 lutego 2013, 11:18
za siebie samą, na zmianę raz on raz ja...
ale nigdy nie żeruje na przekonaniu, że - " jak jesteś facet a ja kobieta to płać" a takie znam :-)
- Dołączył: 2012-06-01
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 5355
14 lutego 2013, 11:22
U nas jest prosto - mamy wspólną kasę, raz płacę ja, raz on, ale jest to dość złudne - i tak płacimy ze wspólnego (większe wydatki ustalamy razem).
Wcześniej częściej płacił on, bo znał moją sytuację (niepracująca studentka) i wiedział, że nie na wszystko mnie stać (ja czasem też gdzieś go zapraszałam), problemów nie było.
Jeszcze wcześniej (kilka pierwszych randek), rzeczywiście częściej płacił on (ja czasami).
Nie wiem na jakim etapie jesteście, więc ciężko mi się odnieść.
Co do samego płacenia: nie jestem zwolenniczką płacenia po pół, raczej naprzemiennego (to dla mnie głupie kolacja za np. 200 zł, każdy daje po 100 zł, lepiej raz ja płacę, raz druga osoba,). Płacenie przez faceta raczej jest zanikającą tradycją (nie dotyczy pierwszych randek, tylko związku, wtedy rzeczywiście raczej płaci facet), teraz ma to może tylko trochę sensu, bo kobieta więcej kasy wkłada w wygląd (kup kieckę, buty, zapłać za fryzjera, paznokcie itd.)
Edytowany przez Ana899 14 lutego 2013, 11:24
- Dołączył: 2008-03-20
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 7287
14 lutego 2013, 11:26
Mój mąż na początku naszego "randkowania" zawsze się upierał, że to on będzie płacił za wszystko. Po jakimś czasie było mi strasznie głupio i powiedziałam, że albo pół na pół albo nie wychodzimy czy nie jeździmy nigdzie razem. I było pół na pół, ewentualnie raz ja raz on płacił. Później jak zamieszkaliśmy razem mieliśmy wspólny budżet i tak zostało do dziś.
- Dołączył: 2012-06-20
- Miasto: Miasteczko
- Liczba postów: 3836
14 lutego 2013, 11:26
Nie zwracamy na to uwagi - czasem narzeczony zapłaci za zakupy czy jakiś obiad, czasem ja płacę, jeśli on akurat nie ma.
Jeśli płaciłby za mnie cały czas, wpłynęłoby to tylko na stan mojego portfela, a nie na uczucie bycia księżniczką - bo "być kochaną" wyraża się w całym życiu, we wszystkich aspektach, a nie tylko płaceniu ;)
A po ślubie kasę będziemy mieli wspólnie - przy czym myślę, że każdy większy wydatek trzeba przedyskutować.
Edytowany przez Nikki23 14 lutego 2013, 11:27