- Dołączył: 2011-03-14
- Miasto: Gdzieś
- Liczba postów: 3828
21 listopada 2012, 15:05
Co sądzicie na temat związku osoby wierzącej i niewierzącej? Jakie macie doświadczenie w tym temacie? Czy według Was coś takiego w ogóle ma rację bytu czy jest to pomysł z góry skazany na niepowodzenie?
- Dołączył: 2011-03-14
- Miasto: Gdzieś
- Liczba postów: 3828
21 listopada 2012, 15:35
cancri napisał(a):
brunette6 napisał(a):
Moim zdaniem jeśli się kogoś kocha wiara nie ma najmniejszego znaczenia. Miłość jest czymś nie uzależnionym od wyznania i ponad wszystkim podziałom.
Tak, zwłaszcza, jak jedna osoba mówi, że nie ma seksu przed ślubem, bo nie współgra z religią, a druga mówi, że nie ma seksu, nie ma związku ;-)Dla mnie prawdziwa wiara to kwestia pewnych wartości.
Haha, ładnie to ujęłaś. :) Stąd też właśnie moje pytanie. Bo z jednej strony jak najbardziej podzielam zdanie, że jeśli ludzie potrafią się wzajemnie zaakceptować, to wszystko w związku gra, ale z drugiej strony bycie wierzącym lub niewierzącym zwykle wiąże się też z określonym spojrzeniem na świat.
- Dołączył: 2007-06-03
- Miasto: Miasteczko
- Liczba postów: 2917
21 listopada 2012, 15:37
ja myślę, że mija ich wiele rzeczy które mogliby robić razem. Nie oszukujmy się, wiara to też celebrowanie świąt, przestrzeganie różnych ograniczeń. Jeżeli ta druga strona się na to godzi to ok.
21 listopada 2012, 15:39
nie znałam takich przypadków, ale dogadajcie sie w sprawie dzieci przed slubem czy chcecie dla nich chrzest, komunie itp
- Dołączył: 2010-06-25
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 201
21 listopada 2012, 15:40
Myślę, że to nie jest przeszkoda w tym, żeby być razem. Ale po jakimś czasie jedno z partnerów się podda drugiemu. To też zależy ile ta wiara dla tego wierzącego znaczy. Jeśli jest wierzący, a nie praktykujący, sprawa jest prosta, bo łatwo osiągnąć kompromis. Inaczej jest jak wiara znaczy dużo więcej, wtedy musicie oboje ustalić np jak obchodzicie święta, co ze ślubem, chrztem itp. I w tym wypadku zawsze jedna ze stron musi ulec. To może wywołać konflikt, ale nie musi, zależy od ludzi.
- Dołączył: 2011-03-14
- Miasto: Gdzieś
- Liczba postów: 3828
21 listopada 2012, 15:40
iwidorka napisał(a):
ja myślę, że mija ich wiele rzeczy które mogliby robić razem. Nie oszukujmy się, wiara to też celebrowanie świąt, przestrzeganie różnych ograniczeń. Jeżeli ta druga strona się na to godzi to ok.
Jakie ograniczenia konkretnie masz na myśli? Pytam, bo może czegoś nie uwzględniam w tych swoich rozważaniach. ;)
Madzik2244 napisał(a):
nie znałam takich przypadków, ale dogadajcie sie w
sprawie dzieci przed slubem czy chcecie dla nich chrzest, komunie
itp
Ja tu nie mówię konkretnie o sobie, tylko tak teoretycznie. ;)
Edytowany przez Intensive 21 listopada 2012, 15:41
21 listopada 2012, 15:40
nie no, szalejecie, co mi przeszkadza ze ktos wierzy? wiem, ze fanatyka bym nie zaakceptowala...
- Dołączył: 2012-05-25
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 3468
21 listopada 2012, 15:45
moj szwagier byl wierzący, spotkal dziewczyne jehową zakochal sie no i stalo sie. Ponoc przeszedl na jej ,,wyznanie''
Mi i mezowi to wisi i dynda. Tescie to przezywaja, bo nie ma ich na swieta itd. co jest zrozumiale
Edytowany przez LoseControl 21 listopada 2012, 15:47
- Dołączył: 2012-07-13
- Miasto: Olsztyn
- Liczba postów: 1024
21 listopada 2012, 15:46
Ja jestem wierzaca ale nie praktykujaca (za co juz nie raz zostalam potepiona) moj facet jest ateista.Dogadujemy sie jak najlepiej,nie ma miedzy nami zadnych przeszkod.Mysle ze to kwestia dojrzalosci no i uczucia.
- Dołączył: 2011-04-04
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 1530
21 listopada 2012, 15:49
Bardzo dużo zależy od osobowości ludzi tworzących taki związek. Od tolerancji lub jej braku, od poglądów na pewne sprawy. Bywają sytuacje, że po pewnym czasie w takich związkach zaczynają pojawiać się zgrzyty. Równie dobrze można sądzić, że w takim wypadku nie ma mowy o żadnej miłości, bo dla ludzi, którzy się kochają nie powinna być przeszkodą kwestia wiary.
Do tej pory zawsze trafiałam na osoby, które od kilku lat przechodziły poważny kryzys. Jedna z osób była niewierząca. Nigdy nie zmuszałam ich do chodzenia na mszę czy innych praktyk religijnych. Ostatnio tylko udało mi się obecnego partnera zabrać ze sobą do Kościoła. Po kilku latach sam doszedł do wniosku, że pójdzie. Myślę, że nie ma reguły, każdy jest inny i inaczej patrzy na życie. Ważne, żeby się jakoś dogadywać.
- Dołączył: 2012-08-22
- Miasto: Łódź
- Liczba postów: 340
21 listopada 2012, 15:52
Ja jestem bardzo wierzącą protestantka i nie wyobrażam sobie żyć z kimś nie wierzącym. Dla mnie Bóg i Kościół jest najważniejszy na świecie więc życie z sobą która tego nie podziela, nie rozumie było by udręką. Nie mogłabym się z nim dzielić. Z resztą ta osoba nie pojmowała by czegos takiego ja grzech. Więc ciągle by zapewne grzeszyła a jako wierząca osoba bym tego nie chciała ani dla siebie ani dla dzieci więc ja nie wyobrażam sobie czegoś takiego.