Temat: Wyjscia do kolegow-Facet

Na ile wyjsc w tygodniu pozwalacie(w sensie godzicie się, nie przeszkadza Wam- czesc kobiet bardzo zwraca uwage na to slowo wiec daje wytlumaczenie co byscie nie mesleli,, ,ze chce trzymac faceta na smyczy .. chodzi raczej o zdrowy rozsadek i kiedy jest ok a kiedy juz Was cos wkurza i sie nie  podoba...) swoim facetom wyjsc do kolegow(w tym wyjscia na Piwko)?
Ile razy wychodza ogolem ?
czy Wam to przeszkadza?

PS. Ile macie lat, Jaki status zwiazku, czy sa dzieci..

o Boże, wychodzi kiedy chce i nie mam nic przeciwko, ja tak samo. przecież to nie więzienie. niektóre kobiety przesadzają...
Pasek wagi

krolowamargot1 napisał(a):

Laurka93 napisał(a):

Czarnamania napisał(a):

Laurka93 napisał(a):

Czarnamania napisał(a):

Nie mam potrzeby kontrolowania mężczyzny, pozwalania mu  na coś, czy zabraniania, to nie dziecko  tylko dorosły w pełni ukształtowany mężczyzna. Robi co chcę w sumie. :) Rozumiem, że ma rożne potrzeby, tak samo jak ja. Jak by chciał, to może go nawet z miesiąc w domu nie być:), bo imprezuje z  kolegami:) Mam tak od urodzenia;).Aaaa i jak nie chce to nie opowiada, co tam robił:)  30 lat -bez związku-bez dzieci
To mnie trochę przeraża, nie da się być w takim związku jak tu opisujesz. współczuje...
  Skąd wiesz, że się nie da? :) Nigdy mężczyźni nie narzekali na taki stan spraw. Ja sama potrafię powiedzieć, wiesz co, jadę na kilka dni do swoich przyjaciół z innego miasta:) i oni nigdy nie mieli z tym problemu, jak on miał znajomych w innym mieście robił to samo. :) Nie mam zamiaru mu czegoś zakazywać, nie mam zamiaru ograniczać i planować mu życia. Widzisz, dla mnie najważniejsze żeby ta druga osoba była  szczęśliwa i jeśli ma potrzebę jechać sama to jedzie:) Ja jak wyjeżdżam na festiwale filmowe, to czasem mnie miesiąc nie było i oni to rozumieli. Bo procowałam na to całe życie:P Później nadrabiamy czas , jeśli on i ja mamy taką potrzebę. Ludzie mają różne style życia, nie rozumiem, co tu jest do "oceniania". Jeden lubi piwo, drugi jak mu nogi śmierdzą. W moim środowisku, to dość powszechne. I nie mów, że się nie da:) Bo nie wiesz tego.  I nie potrzebuje twojego współczucie:) Bo to nie ma nic do rzeczy i jest zupełnie niepotrzebne:)
Ja i tak nigdy nie zrozumiem tego. Bo tak nie wygląda związek i to nie jest kwestia wyluzowania. Po prostu jak ludziom w związku nie zależy na sobie to nie obchodzi ich życie drugiej osoby, nie obchodzi ich gdzie wychodzą i z kim. Piszesz "zawsze rozumieli" to Ty byłaś w jakimś związku zbiorowym? Czy po prostu tak często zmieniasz tych partnerów? Jeśli to drugie to trudno się dziwić dlaczego... pracujesz sobie na to właśnie takim podejściem wiecznie wyluzowanej, pozwalającej na wszystko. Pytanie autorki moim zdaniem było skierowane do ludzi którzy mogą pochwalić się jakimś stażem związku, bo wtedy można cokolwiek powiedzieć o zdrowych relacjach.
to jest kwestia zaufania i wzajemnego porozumienia, a nie dopytywania, sprawdzania, namierzania, pozwalania. Dorośli ludzie  w związku szanują się i mają do siebie zaufanie. I niekoniecznie potrzebują spędzać ze sobą 24/dobę, ani nawet 12. A dobry związek to nie taki, w którym jedna strona trzyma drugą krótko przy ryju i dzięki temu mija kolejny rok męki. Naprawdę. 

Ale koleżanka którą cytowałam przedstawia postawę jak dla mnie skrajną. Bo jak można nie interesować się co robił partner na miesięcznym wyjeździe, albo po prostu oznajmiać prosto z mostu, że na tydzień wyjeżdżam i nie wiem co będę robić? No proszę Was dziewczyny... ja tylko mówię, że ja sobie nie wyobrażam tego, bo dla mnie wolność w związku oznacza coś zupełnie innego.
Bo dla mnie związek musi opierać się na wypośrodkowaniu. Bardzo szanuje wolność zarówno swoją jak i partnera, ale dla mnie postawa, niech robi co chce z kim chce jest w ogóle nie do przyjęcia. Bo oczywicie nigdy nie zabronie facetowi wyjść, nawet kiedy ja w tym czasie nie mam nic do roboty, ale oczekuję, że facet mi powie jasno gdzie idzie z kim, że idzie np. na piwo z kolegami. Nie wyobrażam sobie sytuacji jaką opisała koleżanka, że daje facetowi wolność i wychodzi a ja nie wiem gdzie, z kim, po co o której wróci. I to nie dlatego, że nie mogę znieść myśli, że on się bawi a ja nie tylko wynika to z naturalnej dla mnie troski. Nie mam problemu z tym, że facet wychodzi z kolegami grać z fifę i na piwo po pracy, ponieważ sama mam studia, widujemy się póki co tylko w weekendy. I nie mam problemu z tym, że w sobotę rano wychodzi z kolegami do lasu strzelać się pistoletami do południa, ale oczekuję ze wygospodaruje czas i dla mnie, wieczorem. Czy to ograniczanie wolności?

Laurka93 napisał(a):

Ale koleżanka którą cytowałam przedstawia postawę jak dla mnie skrajną. Bo jak można nie interesować się co robił partner na miesięcznym wyjeździe, albo po prostu oznajmiać prosto z mostu, że na tydzień wyjeżdżam i nie wiem co będę robić? No proszę Was dziewczyny... ja tylko mówię, że ja sobie nie wyobrażam tego, bo dla mnie wolność w związku oznacza coś zupełnie innego.

jeśli jest się dorosłym i odpowiedzialnym, to dlaczego nie? Skąd mam dokładnie wiedzieć, co będę robić przez tydzień poza domem? Wiem natomiast czego NIE ZROBIĘ. I mój partner to wie. 
Pasek wagi

Moim zdaniem każdy ma prawo do własnej przestrzeni, bardzo kocham mojego męża ale czasem naprawdę muszę pobyć sama- myślę, że on też tak ma.-Ja mam koleżanki, a on ma kolegów.Mój nie wychodzi zbyt często(można powiedzieć, że wychodzi bardzo rzadko), może daltego nie robię problemów jak już chce gdzieś wyjść albo jak raz w roku jedzie na zlot,wtedy widzę  go cieszącego się jak dziecko, to  powiem szczerze-cieszę się razem z nim-nie widzę w tym nic złego. Pewnie gdyby chciał wychodzić codziennie albo kilka razy w tygodniu, a ja  zawsze miałabym  siedzieć w domu z dzieckiem i wszystko sama ogarniać ...no myślę, że wtedy nie byłabym już taka tolerancyjna-jednak najbardziej lubię wspólne wyjśćia-cała nasza rodzinka .

Laurka93 napisał(a):

TraVirgolette napisał(a):

tak sobie jeszcze pomyślałam, że ja to bym sie nawet wstydziła mieć faceta, który reaguje na moje pozwalanie/nie pozwalanie.. To takie niemęskie :-)) grunt to się po partnersku dogadać i wzajemnie nie ograniczać. Wiadomo że jak jest dziecko, to ten układ wygląda inaczej, np. w pon ja zostaje z dzieckiem, we wtorek mąż etc. 
No racja, na pewno męskie jest jak powie facet, że ma Cie w dupie i i tak wyjdzie do kolegów. No gratuluję. Ja akurat nie wstydze się, że mój facet szanuje moje zdanie.

nie no to tym bardziej nie jest męskie :D mój komentarz był przerysowany, stąd uśmiech. może do kogoś dotrze w ten sposób. 

tak jak napisalam, chodzi o wzajemne dogadywanie się. szanowanie zdania nie ma sie nijak do "nie pozwalania", to są zupełnie dwie inne sprawy. "Nie chcę żebyś wychodził" to nie to samo co "nie pozwalam Ci wyjść". 

czego gratulujesz, bo nie zrozumiałam?
A ja bym chciała żeby mój partner wychodził sam bo od 8 lat wszędzie mnie ze soba zabiera przez co wszyscy uważają, że to ja go kontroluję. Lubimy spędzać razem czas i jakoś nie jesteśmy tym zmęczeni ale jego znajomi mają mnie po dziurki w nosie. 

krolowamargot1 napisał(a):

Laurka93 napisał(a):

Ale koleżanka którą cytowałam przedstawia postawę jak dla mnie skrajną. Bo jak można nie interesować się co robił partner na miesięcznym wyjeździe, albo po prostu oznajmiać prosto z mostu, że na tydzień wyjeżdżam i nie wiem co będę robić? No proszę Was dziewczyny... ja tylko mówię, że ja sobie nie wyobrażam tego, bo dla mnie wolność w związku oznacza coś zupełnie innego.
jeśli jest się dorosłym i odpowiedzialnym, to dlaczego nie? Skąd mam dokładnie wiedzieć, co będę robić przez tydzień poza domem? Wiem natomiast czego NIE ZROBIĘ. I mój partner to wie. 

bo ja np. czuje potrzebę mówienia swojemu partnerowi takich rzeczy. I nie czuje się wtedy ograniczona, ani że moja przestrzeń się zmniejsza. Po prostu każdy ma inny model związku, nie znaczy że jeden jest mnie udany a drugi bardziej.

TraVirgolette napisał(a):

Laurka93 napisał(a):

TraVirgolette napisał(a):

tak sobie jeszcze pomyślałam, że ja to bym sie nawet wstydziła mieć faceta, który reaguje na moje pozwalanie/nie pozwalanie.. To takie niemęskie :-)) grunt to się po partnersku dogadać i wzajemnie nie ograniczać. Wiadomo że jak jest dziecko, to ten układ wygląda inaczej, np. w pon ja zostaje z dzieckiem, we wtorek mąż etc. 
No racja, na pewno męskie jest jak powie facet, że ma Cie w dupie i i tak wyjdzie do kolegów. No gratuluję. Ja akurat nie wstydze się, że mój facet szanuje moje zdanie.
nie no to tym bardziej nie jest męskie :D mój komentarz był przerysowany, stąd uśmiech. może do kogoś dotrze w ten sposób. tak jak napisalam, chodzi o wzajemne dogadywanie się. szanowanie zdania nie ma sie nijak do "nie pozwalania", to są zupełnie dwie inne sprawy. "Nie chcę żebyś wychodził" to nie to samo co "nie pozwalam Ci wyjść". czego gratulujesz, bo nie zrozumiałam?

No mi właśnie o to chodzi, jak mi się nie podoba że chce gdzieś wyjść to po prostu mu to mówię co absolutnie nie rowna się że nie pozwalam mu. Bo jeśli chce to i tak wyjdzie, i jak w tym czasie zajmuje się czymś innym. Ale uważam, że podejście róbta co chceta jest mało naturalne dla związku. Jak wychodze gdzieś z koleżankami, to nie siedzę i nie piszę z moim facetem non stop, napiszę raz gdzie jestem i wystarczy. Nie potrafiłabym olać tego i nie powiedzieć słowa gdzie wychodzę z kim jestem. Tego samego oczekuje od niego. 

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.