1 listopada 2012, 15:53
Obserwuję małzeństwo moich rodziców i rodziców męża. Kobieta to ta która lata ze ścierą , zmywa gary , gotuje i dba o męża. Próbowałam ale nie mam nerwów na to, widocznie nie dojrzałam do małżeństwa. Starałam się nauczyć męża pewnych rzeczy ale nie mam już siły. Moja mama ma mi za złe że skoro mój mąż jest "domowym" nieukiem to wszystko spada na mnie. Nie zgadzam się z tym że to ja mam dbać o dom zbierać porozrzucane za męża śmieci i skarpetki. Robić porzadki w jego szafie dbać żeby codziennie zakładał czyste rzeczy a jego brudne ciuchy wrzucać do specjalnego kosza potem prac i skladac. Nie zgadzam się z tym że to ja mam gotowac te cholerne obiady ze to tylko mnie powinno obchodzic czy posciel jest czysta czy jest w czym zrobic kawę itd.
Maż nawet jak cos zrobi i niby sie stara to wszytko trzeba poprawiac. Telerze garki musze myc drugi raz bo on tylko przepluka pod woda wszystko tluste burdne itd. sprzatac musze drugi raz bo robi to byle jak i w ogole wszystko tlyko robi zeby zrobic , odbebnic i miec spokoj.
Od dłuższego czasu strajkuje stwierdziłam ze skoro maz prawie niczego sie nie uczy to ja będę postępowac tak jak on bo za duzo nerwow kosztuje mnie zaprowadzenie ladu i porzadku i tylko wiecznie slysze ze marudze i jestem niedobra bo sie czepiam.
Codziennie odbieram telefony od mamy ze tak nei moze byc ja wygladam jak lala z okladki a moj maz jak jakis lachmaniarz w starych brudnych potarganych ciuchach i ze w koncu trzeba mieszkanie kiedys posprzatac skoro maz sie nie garnie. Powinnam pojsc do sklepu zakupic mu co trzeba potem najlepiej mu to wyprasowac i go ubrac. I co to ma byc za rodzina jak gotuje obiady tylko dla siebie (dieteyczne ktorych maz nie ruszy a jemu osobno nie mam zamiaru gotowac skoro on ma wszystko gdzies) Tesciowa nigdy nic nie powiedziala ale widze jak nie raz patrzy na mnie z taka dziwna mina jakby chciala powiedziec ze nie dbam o jej syna tak jak o siebie.
Męczy mnie matkowanie męzowi przeciez to mial byc moj zyciowy parnter a nie maly chlopiec ktorym nalezy sie opiekowac. Pożadanie spadlo bo jak moge pozadac kogos dla kogo mam byc mama i kogos kto nawet podstawowych kosmetykow nie uzywa np dezodorantu. Rozmawialam z nim o tym, ciagle obiecuje ze bedzie dbal o porzadek i o siebie i ciagle to samo .
Jacy sa wasi faceci? Jak wy rozwiazujecie taki problem ?
Edytowany przez LadydeWinter 1 listopada 2012, 16:02
1 listopada 2012, 18:56
ja tego nie rozumiem, dla mnie to najgorsze co może być - być kobietą-służącą.
źle się na tym wychodzi i nie zyskuje się szacunku, wręcz przeciwnie.
przykład: moja mama zawsze wszystko podsuwała ojcu pod nos, wychowywała nas, po pracy zasuwała ze szmatą, myła gary, podłogi, itp. ogólna paranoja.
siostra niejako poszła w jej ślady, z tym, że o ile mój ojciec jest pracowitym człowiekiem i dużo robił przy domu i w pracy fizycznie, to jej mąż palcem nie kiwnie. talerze po śniadaniu zostawia na stole, prania nie nastawi, a prasowanie? od razu biegnie do niej, że potrzebuje mieć wyprasowaną koszulkę. przy zajmowaniu się małym dzieckiem, to jak mieć dwójkę pod opieką. nienormalne.
z narzeczonym mieszkam od roku, z przerwami bo teoretycznie podczas studiów jestem u niego, a z domu się oficjalnie nie wyprowadziłam, no nie ważne.
w każdym razie u nas jest normalnie - każde robi, jeśli ma czas.
on nie prosi mnie o prasowanie, koszule do pracy prasuje sobie sam, chyba że akurat ma się golić czy wyjść wcześniej, ale zdarzyło się może dwa czy trzy razy w ciągu roku, że mu wyprasowałam. to co potrzebuje włożyć, też sam prasuje i nie ma w tym problemu.
zmywamy oboje, raz ja, raz on, i nikt się nikogo nie pyta, czy to zrobić - po prostu jak widzimy, że jest taka potrzeba, to to robimy, albo wstawiamy do zmywarki, raz ja, raz on.
sprzątam częściej ja, bo w mieszkaniu jestem więcej czasu, a jak widzę że wszystko pokrywa kurz, no to sprzątam.
ale nie stanowi to dla mnie problemu, bo jeszcze nigdy nie posprzątałam jak sama nie miałam na to ochoty ;) a jak nie sprzątnę, i przychodzi sobota, to oboje to robimy, mamy swoje "działy", że tak powiem, hehe:D on odkurza, sprząta w kuchni, zmienia pościel, wyrzuca śmieci, ja sprzątam łazienkę - lubię to, serio! - ścieram kurze, myję podłogi jak on skończy odkurzanie.
ale jedno trzeba powiedzieć, nie szczypię się, i jak coś jest do zrobienia to po prostu mu to mówię.
ze śmieciami nie byłam ani razu. zawsze wyciągam z kosza i mówię: "przygotowałam ci śmieci do wyrzucenia, ok?", a on idzie rano w drodze do pracy albo od razu je wyrzucić.
jak trzeba odkurzyć, mówię: "odkurzysz dziś? ja w tym czasie nastawię pranie".
i nigdy nie ma sprzeciwu :) jasne, czasem mu się nie chce, ale przecież nie musi robić od razu.
poza tym jak jest sam, to zawsze sprząta, na szczęście matka dobrze go wychowała w tym zakresie :)
nie wyobrażam sobie komuś usługiwać, każdy robi to co trzeba jak ma czas, i tyle.
1 listopada 2012, 19:06
U mnie jest zupełnie inaczej, dzielimy się obowiązkami, oboje pracujemy, ale o dom dbamy razem; ja np. rozwieszam pranie, a on w tym czasie pozmywa
- Dołączył: 2008-11-26
- Miasto: Kraków
- Liczba postów: 137
1 listopada 2012, 19:10
Akto powiedzial ,ze ROLĄ kobiety jest sprzatanie a faceta lezenie przed tv? Poza tym nie o tym pisalam, zeby kobieta nic nie robila a facet wszystko tylko o tym ze ludzie przed slubem wszystko akceptuja a potem oczekuja cudow. Jezeli Ci odpowiada rola taka ze mezczyzna pracuje a kobieta sprzta , ok- zaden problem, ale jezeli nie to po co bierzesz sobie za meza balaganiarza i faceta ktory nawet palcem nie kiwnie?
1 listopada 2012, 19:16
lwica1982 napisał(a):
paulaaa17 napisał(a): Dobrze robisz... w tych czasach pojęcie że żona jest od wychowywania dzieci, sprzatania, prania i gotowania a mąż od zarabiania juz dawno minęło bo teraz jest równouprawnienie Hmm, ciekawe kto ci naprawia rower jak sie zepsuje albo wymienia kola w samochodzie.........napewno nie kolezanka.... Wszytkie babki dra sie za rownouprawnieniem ale jak co do czego to chca prawdziwych facetow...dziwne co niektore? Ale wracajac do autorki - to pogadaj z mezem; jak nie pracujesz i jdynym twoim zajeciem jest dom no to coz bs chciala....ale skoro pracujesz to moze sproboj zareagowac w inny sposob...buntowanie sie nic nie da....
hehehe no ja sobie sama rower naprawiam i wymieniam koła w samochodzie..proszę cie. poza tym dalczego sprowadzasz mezczyzne do roli "zlotej raczki"
1 listopada 2012, 19:33
A jak było przed waszym ślubem?? był inny i zmienił się po??? mój mąż też sam z siebie nie posprząta wszystko trzeba mu paluszkiem pokazać a jeszcze poprawić po nim , dobrać mu ciuchy bo jak on się ubierze to nie wyszłabym z nim nawet do ubikacji ale był taki przed ślubem i po prostu widziałam co brałam :) .Kocham go i nie wyobrażam sobie ugotować obiad a mu nie dać :-/ takie to trochę przykre i nie chodzi mi o to żeby mu usługiwać itp ale dbać o rodzinę i starać się żeby było jak najlepiej . Bo jeżeli się nie zmieni to co rozwód bo nie sprząta?? ludzie mają większe problemy i żyją .
1 listopada 2012, 19:35
Współczuję kobietą które, wychodzą za faceta który, ma dwie lewe ręce i robią potem resztę życia za praczkę, sprzątaczkę i kucharkę przy czym często jeszcze taki facet przestaje w nich widzieć kobietę i ma na boku inną...
Obowiązkami trzeba się dzielić a dla męża być kobietą a nie 'mamuśką'
- Dołączył: 2011-11-15
- Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem
- Liczba postów: 14712
1 listopada 2012, 19:54
Mój mąż sprząta, nie muszę go ganić. Wprawdzie gary i talerze myje podobnie do Twojego męża, to ja po umyciu, przed włożeniem do szafy, oglądam i jeśli jest brudne coś, to z powrotem ląduje do zlewu.
Kosmetyki ja kupuję dla siebie i Niego (lubię kupować kosmetyki). Lubię też wkładać pranie do pralki (on miesza kolorowe z białym zapomina o płynie ;-) i lubię też rozwieszać. Ale mąż ma dużo innych obowiązków - do Niego należy odkurzanie całego mieszkania odkurzaczem - On to uwielbia, zwłaszcza, że kupiliśmy nowy odkurzacz (to ma taką radochę ;-)
Także dzielimy się obowiązkami i tyle, a nawet powiedziałabym, że On ma ich więcej. Mój mąż lubi też gotować, wychodzi Mu to dobrze, więc pozwalam mu na to (a robi to pracy. Z pracy wraca codziennie o 19h30, a wyjeżdża o 7h30). czasami mnie poprosi o zrobienie obiadu.
Z czystością w mieszkaniu ma tak, że mamy różne poczucie jakości sprzątania, On sprząta częściej, ale mało dokładnie. Ja rzadko, ale jak już wysprzątam to można z podłogi i ze wszystkich szafek jeść.
Warto się podzielić takimi obowiązkami i nie ma co się zmuszać, jeśli czegoś się nie lubi wybitnie.
- Dołączył: 2005-11-25
- Miasto: Gdańsk
- Liczba postów: 11587
1 listopada 2012, 19:58
Kawazmlekiemm napisał(a):
paulaaa17 napisał(a):
Dobrze robisz... w tych czasach pojęcie że żona jest od wychowywania dzieci, sprzatania, prania i gotowania a mąż od zarabiania juz dawno minęło bo teraz jest równouprawnienie
Jeżeli ona pracuje to i owszem. Jeśli nie to jej jedynym obowiązkiem jest dbanie o dom, a tego nie robi.Poza tym kobieta jest tą osobą w rodzinie, która spaja rodzinę i to ona powinna dbać o to, by sensownie męża/dzieci motywować do określonych czynności, a nie jakimś dziecinnym buntem, wrzaskiem rodem z przedszkola.
haha dziecinna to jest twoja wypowiedx bo chyba nie rozumiesz, ze nie wsyzscy musza miec takie zdanie jak ty.. A kto tak powiedział, że to kobieta musi robic takie rzeczy co wymieniłas? żadnym dziecinnym buntem nie jest sie temu sprzeciwianie, tylko normlane posiadanie własnego zdania.
- Dołączył: 2011-11-15
- Miasto: Pod Poziomkowym Krzaczkiem
- Liczba postów: 14712
1 listopada 2012, 20:01
A ciuchy to lubię Mu kupować. Po prostu czasami wchodzimy do sklepu i mówię "przymierz to" i jak jest dobrze, to bierzemy. Sam by sobie nie kupił pewnie, a jak by już kupił to jakieś nieforemne. Ja bardzo lubię doradzać mężowi i innym co ubrać, jak ubrać i co pasuje, dlatego nie jest to dla mnie problem. Sama strojna nie jestem. On mi też czasami coś podpowiada. W tym się uzupełniamy. I nie chciałabym, żeby mój mąż chodził dużo gorzej ubrany ode mnie... Byłoby mi wstyd. Z czystością On nie ma problemu, jest bardziej czysty ode mnie, bierze prysznic 2 x, ładnie pachnie... i ciuchy też nosi czyste. Czasami tylko zwracam mu uwagę jak ma plamę.
1 listopada 2012, 20:42
My mamy podzielone obowiązki. Ja sprzątam, odkurzam, robię pranie i je składam, czyli większość ;) A Mój zmywa naczynia i czasem pomaga w innych obowiązkach, ale On pracuje na pełen etat a ja na część. Gotuję JA, bo lubię i JA decyduję co na śniadanie, obiad kolację a On nie marudzi ;) Czyste ciuchy, kąpiele i dezodorant ogarnia, ale fakt, że perfumy czy czas, żeby się ogolić ja mu przypominam ;) No i czasem przygotowuję mu ubranie do pracy lub sugeruję zmianę koszulki, bo wybierze jakąś niepasującą ;) Uzupełniamy się i nikt nikomu nie wchodzi w drogę, to mi odpowiada, nawet jeśli faktycznie robię więcej :)