Temat: Bąkowa bariera

Z góry przepraszam za ten temat ^^. Z gatunku tych paskudnych. Ale... Ciekawi mnie to.
Mówi się, że jest się z kimś zupełnie swobodnym, gdy można przy kimś bez skrępowania puścić bąka.
Czy przekroczyliście już tę "bąkową barierę" w związku? Jeśli tak, to ile czasu to trwało?
Bo ja nigdy jej nie przekroczyłam, a mój najdłuższy związek trwał 3 lata. Jakoś nie byłam w stanie...
Noo w koncu jestesmy ludzmi
Pasek wagi

MamaMychy napisał(a):

Dzuliett napisał(a):

o ja.. przecież w domu siedzisz sama i jeśli Ci się chce puścić wiatra to to robisz prawda? To dlaczego masz zachowywać się inaczej przy swoim facecie? My nie pierdzimy jakoś nałogowo (żeby ktoś zaraz nie pomyślał, że jesteśmy jakimiś oblechami :D) ale jeśli kogoś brzuszek boli albo zjadł coś nie takiego, no trudno puszcza i żyjemy, nie zdychamy.
Dokładnie.Zawsze przeprosimy i nie traktujemy się jak świnie.Mieszkamy w takich warunkach,że nie mamy gdzie dyskretnie się schować by to zrobić.Z tym,że nikt normalny nie puszcza bąków przy jedzeniu!

W takim razie w Holandii są sami nienormalni ludzie

Mój najdłuższy związek to 2 lata. Jakos po kilku miesiącach jemu sie zdarzylo i przeprosił. Ja dlugo mialam opory, az do momentu jak mnie zaczal tak brzuch bolec od powstrzymywania sie, ze postanowilam sie przelamac. Jak sie jest z kimś non stop to naprawde dziwne by bylo z tym sie ukrywac. A bak to nie siku, ze mozna sie powstrzymac by dotrzec do lazienki. Jak sie chwile wstrzyma to potem bywa ze juz wyleźć nie może 

Jestem z moim mężem kupę lat, i jeszcze mi się nie zdarzyło, chyba że nieświadomie przez sen, ale nic o tym nie wiem.
Nie chodzi o to że, nie czujemy się ze sobą swobodnie, ale o kulturę osobistą
Ja nie przekraczam, ale mój luby świnka tak ;p 
To jest oznaka marnego wychowania.
Nie wyobrazam sobie siedziec z partnerem i pierdziec. To jest kwestia kultury. Nie pierdzi sie przy ludziach, ale przez sen to co innego. Wtedy nie da sie utrzymac i czesto gdy jedno z nas spk a drugie nie to slyszymy prykanie pod koldra.. czy to koniec swiata? Nie. Oboje chodzimy do lazienki i wiemy ze kazdy czlowiek trawi jedzenie
Moim zdaniem to brak kultury i szacunku , bezczelność . 
To tak jakby powiedzieć , że można pluć przed kimś , dłubać w nosie itp.
Oczywiście zdarzy się pewnie kiedyś "niechcący" - wtedy wystarczy przepraszam , inaczej tego nie widzę . 
Nie mogłabym spać i pzrebywać z  facetem , który by bez skrępowania , ciągle "bąkał sobie na mnie" .
Stanowcze nie , nie uznaję takiej "granicy". 

Edit:  Chodzi mi tutaj o świadome ,perfidne pierdzenie ,  nie róbmy afery ,gdy raz na miesiąc ktoś sobie bąknie ,t normalne ,ale chodzi o kulturę .
Widzę nieraz jak sobie ktoś pierdzi i  bezczelnie śmieje się przy tym i żartuje - tego już nie akceptuję . 
Mój luby przekroczył barierę już jakiś czas temu, a jaką ma z tego radochę... Mnie  w akacji jeszcze nie słyszał i nie czuł i póki co nie zamierzam tego zmieniać:P. On się totalnie nie krępuje, a gdy ja "drę" się na niego, że mógł przynajmniej wyjść  z pokoju, to cieszy się niemiłosiernie:P. Ot, taka forma znęcania się nade mną ;).
Nie zamierzam przekraczać tej bariery. To jest obrzydliwe i niekulturalne i nie wiem co ma do tego staż w związku. A już wywód pt. "jak puszczamy przy sobie bąki, to znaczy, że się czujemy ze sobą dobrze" jest głupi. Bardzo często osoby "na luzie" dziwią się czemu partner szuka kogoś taktowniejszego.

fatblackcat napisał(a):

Nie wiem co za mędrzec to wymyślił, ale to strasznie głupie, szczególnie nazwa. Można jeszcze bekać bez skrępowania, dłubać uroczo w nosie, nie myć się i chodzić śmierdzącym - te rzeczy bym jeszcze dodał. Może to ja to źle interpretuję, chociaż wątpię. To zależy chyba czy szanujemy się nawzajem, czy też nie. Nikt normalny chyba nie lubi być katowany zapachami, albo odrażającym widokiem. Chyba każdy normalny człowiek dba o higienę regularnie się myjąc, jak i dba o to, aby mimo wszystko nie katować partnera takimi dość nieprzyjemnymi rzeczami. Oczywiście jeżeli jest to związek z długim stażem i się zdarzy to trudno, nie ma problemu, ale jeżeli ktoś zeżarł coś wyjątkowo gazo pędnego tak, że w danym pomieszczeniu wystarczy rzucić zapałkę i już pół chałupy nie ma ;p to już nie jest to zbyt fajne. Tak samo sprawa tyczy się włażenia komuś do kibla gdy ten załatwia różne czynności fizjologiczne i inna masa spraw, które mimo wszystko powinny pozostawać w sferze intymnej każdego człowieka i tyle. I tutaj nie chodzi o to, że partner złapie bulwersa, czy też mu to nigdy nie przeszkadza. Po prostu jestem zwolennikiem teorii, że są kwestie, gdzie powinno się zostawiać sobie swobodę i szanować prywatność, między innymi też nie czytają sms-ów partnera, gdy ten uda się do toalety itp. Ciągłe przebywanie ze sobą 24h na dobę i poznawanie się od tak niefajnych stron życia codziennego po prostu zabija związek i tyle, a na pewno w większości przypadków nic pozytywnego nie wnosi.
Masz racje! :)
Pasek wagi

© Fitatu 2005-25. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.