- Dołączył: 2012-06-04
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1802
1 września 2012, 01:17
Z góry przepraszam za ten temat ^^. Z gatunku tych paskudnych. Ale... Ciekawi mnie to.
Mówi się, że jest się z kimś zupełnie swobodnym, gdy można przy kimś bez skrępowania puścić bąka.
Czy przekroczyliście już tę "bąkową barierę" w związku? Jeśli tak, to ile czasu to trwało?
Bo ja nigdy jej nie przekroczyłam, a mój najdłuższy związek trwał 3 lata. Jakoś nie byłam w stanie...
1 września 2012, 09:33
ojoj widzę że niektorzy to chyba nigdy nie mieli potrzeby puszczenia bączka że od razu porównują tych "puszczających " do świń ;P to tak . Jestem z facetem rok i ani ja ani on w trakcie spotkań nie wydawalismy z siebie tych o to dzwieków , ale do wczoraj .. moj facet najadł sie za duzo roznych dziwnych rzeczy i sobie troche powychodził na balkon ,gdy mu sie zdarzyło to przy mnie to oczywiscie przeprosił, a pozniej to i juz zahamowan nie miał tylko jak naszło to buch :/ ja sie zapytalam co się stało ze sie nie wstydzi juz a on "do konca życia mam sie Ciebie wstydzić? " takze jego bariera od wczoraj chyba została zdjęta. Ja sie powstrzymuję i narazie tak zostanie..ślubu jeszcze nie mamy :)
- Dołączył: 2010-05-20
- Miasto: Słupsk
- Liczba postów: 2879
1 września 2012, 09:34
Dzuliett napisał(a):
o ja.. przecież w domu siedzisz sama i jeśli Ci się chce puścić wiatra to to robisz prawda? To dlaczego masz zachowywać się inaczej przy swoim facecie? My nie pierdzimy jakoś nałogowo (żeby ktoś zaraz nie pomyślał, że jesteśmy jakimiś oblechami :D) ale jeśli kogoś brzuszek boli albo zjadł coś nie takiego, no trudno puszcza i żyjemy, nie zdychamy.
Dokładnie.Zawsze przeprosimy i nie traktujemy się jak świnie.Mieszkamy w takich warunkach,że nie mamy gdzie dyskretnie się schować by to zrobić.Z tym,że nikt normalny nie puszcza bąków przy jedzeniu!
- Dołączył: 2011-04-27
- Miasto: Wrocław
- Liczba postów: 604
1 września 2012, 09:34
ja nigdy,jeśli chodzi o partnera ale On przy mnie tak bez żadnych zahamowań i jeszcze się przy tym cieszył jak głupi, ale na szczęście już z Nim nie jestem, a przy bracie zdarza się, ale to mu na złość, bo On mi tez pierdzi :D
- Dołączył: 2010-01-03
- Miasto: Londyn
- Liczba postów: 4437
1 września 2012, 09:35
nie przekroczylismy i nie mamy zamiaru przy sobie pierdziec, bekac, robic kupe jak drugie jest w lazience itp.
- Dołączył: 2012-07-31
- Miasto: Poznań
- Liczba postów: 976
1 września 2012, 09:35
minusczternascie 'do końca życia mam się Ciebie wstydzić?'
Ale kochane :) Miałam bym w nosie te bąki :p Wynagrodził wszystko :D
1 września 2012, 09:45
fatblackcat napisał(a):
Nie wiem co za mędrzec to wymyślił, ale to strasznie głupie, szczególnie nazwa. Można jeszcze bekać bez skrępowania, dłubać uroczo w nosie, nie myć się i chodzić śmierdzącym - te rzeczy bym jeszcze dodał. Może to ja to źle interpretuję, chociaż wątpię. To zależy chyba czy szanujemy się nawzajem, czy też nie. Nikt normalny chyba nie lubi być katowany zapachami, albo odrażającym widokiem. Chyba każdy normalny człowiek dba o higienę regularnie się myjąc, jak i dba o to, aby mimo wszystko nie katować partnera takimi dość nieprzyjemnymi rzeczami. Oczywiście jeżeli jest to związek z długim stażem i się zdarzy to trudno, nie ma problemu, ale jeżeli ktoś zeżarł coś wyjątkowo gazo pędnego tak, że w danym pomieszczeniu wystarczy rzucić zapałkę i już pół chałupy nie ma ;p to już nie jest to zbyt fajne. Tak samo sprawa tyczy się włażenia komuś do kibla gdy ten załatwia różne czynności fizjologiczne i inna masa spraw, które mimo wszystko powinny pozostawać w sferze intymnej każdego człowieka i tyle. I tutaj nie chodzi o to, że partner złapie bulwersa, czy też mu to nigdy nie przeszkadza. Po prostu jestem zwolennikiem teorii, że są kwestie, gdzie powinno się zostawiać sobie swobodę i szanować prywatność, między innymi też nie czytają sms-ów partnera, gdy ten uda się do toalety itp. Ciągłe przebywanie ze sobą 24h na dobę i poznawanie się od tak niefajnych stron życia codziennego po prostu zabija związek i tyle, a na pewno w większości przypadków nic pozytywnego nie wnosi.
Zgadzam się w zupełności. Ja jestem w długoletnim związku i nie praktykuje 'tego' choć oczywiście przydarzyło się. Ale tyle się mówi, że związki po jakimś czasie wypalają się, że zaczynamy się oglądać za innymi. Ale co się dziwić skoro na ulicy facet widzi piękną kobietę, pełną uroku, wdzięku. No przecież on nie wie (ani nie zastanawia się) co ona w kiblu robi i czy bąki puszcza, tylko myśli: 'jaka laska, i jaką ma klasę; a moja kobita bąki puszcza'. To tak w mega skrócie, ale zawsze powinnyśmy starać się być dla swojej połówki wzorem partnera, na każdej płaszczyźnie. A po co to zatracać, bo nam się PIERDZIEĆ CHCE. Bądź kobietą dla mężczyzny, kobietą z klasą, a nie śmierdzącym kumplem ;)
1 września 2012, 09:47
To potrzeba fizjologiczna, którą nie zawsze jesteśmy w stanie kontrolować.
Nie mam problemów z moim Lubym pod tym względem. Nie puszczamy bąków celowo w czasie obiadu itd., (staramy się takie sprawy załatwiać w toalecie, albo gdzieś w ustronnym miejscu) ale nie traktujemy też tego jako coś strasznego, kiedy to się zdarzy. Zawsze się przepraszamy, jeżeli moment był 'idealny' to się z siebie śmiejemy.
A od kiedy tak to traktujemy?
Wstyd się przyznać, ale kiedyś (na początku związku) leżałam sobie na łóżku i czytałam coś fascynującego i nagle do pokoju wschodzi mój Luby. Przestraszyłam się i puściłam bąka (leżałam na plecach, a on stał za mną....) Było mi tak wstyd, a on śmiał się jak głupi, że pięknie go przywitałam...
Wtedy bariera runęła ;)
Edytowany przez Salemka 1 września 2012, 09:50
- Dołączył: 2011-03-08
- Miasto: Chococity
- Liczba postów: 1983
1 września 2012, 09:51
Gdy mam problemy jelitowe zdarzy się taka wpadka np. podczas napadu śmiechu. Wtedy mówię do Ukochanego "ups. Przepraszam". I słyszę "Proszę, nie ma za co". Wydaje mi się, że nawet nie wie o co chodzi.
Jeżeli moje problemy z jelitami mają większy kaliber, odwołuje spotkanie i od razu tłumacze, że mój brzuch to istna bomba. Już wie, co mam na myśli, ale nigdy się tym nie przejmuje. Wtedy staram się wyjść na spacer :)
Wszystko jest dla ludzi. Oczywiście, że się wstydzę - odgłosy dobiegające z toalety są krępujące, a właśnie wcześniej wymienione sytuacje powodują, że zalewam się rumieńcem. Ale nie wszystko można kontrolować. Trzeba przeprosić, rzucić jakimś delikatnym żartem by i partner nie czuł się skrępowany :)
1 września 2012, 09:51
zdarza się nam obojgu, zaczęło się zdarzać chyba po trzech latach, nie uważam że to coś nienormalnego. nigdy to się nie dzieje przy obiedzie czy coś takiego, więc tym bardziej nie ma problemu, w końcu jesteśmy wychowanymi ludźmi.
oczywiście lepiej jest wyjść do drugiego pokoju czy łazienki, ale każdy wie, że nie zawsze się to uda. ot, normalne życie.
broń boże nie mówię tu, by siedzieć i razem pierdzieć, bekać i robić co popadnie, ale jeśli komuś się zdarzy, to nie ma w tym nic strasznego.
Edytowany przez junes 1 września 2012, 09:55
- Dołączył: 2011-04-28
- Miasto: Warszawa
- Liczba postów: 1088
1 września 2012, 10:02
Bączek, bez nozek u bez raczek... Zamiast trzymac go w d*pie niechaj lata po chalupie... ;) nie puszczmy z premedytacja ale jak juz wyjdzie to sie mowi przepraszam i okno sie otwiera... Ludzka rzecz ale na szczescie nie codziennosc